Podniósł słuchawkę telefonu w samochodzie i zaczął wydzwaniać. Jako drugi wybrał numer mieszkania Esperanzy.
Odebrała telefon.
– Jest u mnie Lucy – powiedziała.
Esperanza już od kilku miesięcy umawiała się na randki z niejaką Lucy. Najwyraźniej było to coś poważnego. Oczywiście, pomyślał Myron, zaledwie kilka miesięcy wcześniej Esperanza wydawała się poważnie związana z facetem o imieniu Max. Najpierw Max, teraz Lucy. Ani chwili nudy.
– Masz tam terminarz? – zapytał Myron.
– Mam kopię w moim komputerze.
– W dniu, gdy Valerie Simpson po raz ostatni była w naszym biurze, kto był u nas tuż przed nią?
– Zaczekaj chwilkę. – Usłyszał stukanie klawiszy. – Duane.
Tak jak przypuszczał.
– Dzięki.
– Nie jesteś na meczu?
– Nie.
– A gdzie?
– W samochodzie.
– Czy Win jest z tobą? – zapytała.
– Nie.
– A ta czarownica?
– Jestem sam.
– To podjedź po mnie. Lucy i tak zaraz wychodzi.
– Nie.
Rozłączył się i puścił radio. Duane prowadził 5:2. Jeszcze tylko jeden gem. Myron zadzwonił na domowy numer patologa, Amandy West. Potem do Jimmy’ego Blaine’a. Wszystko się zgadzało. Zimny dreszcz przebiegł Myronowi po plecach.
Lekko drżącą ręką wybrał numer Lucindy Elright. Stara nauczycielka odebrała telefon po pierwszym sygnale.
– Możemy się dziś spotkać? – zapytał Myron.
– Tak, oczywiście.
– Powinienem dojechać tam za parę godzin.
– Będę w domu – odparła Lucinda. O nic nie spytała, nie zażądała żadnych wyjaśnień. Powiedziała tylko: – Do zobaczenia.
Duane wygrał ostatniego seta 6:2. Wszedł do finału US Open. Ceremonie po meczu trwały bardzo krótko – z kilku powodów. Po pierwsze, zaraz po imponującym zwycięstwie Duane’a zaczynały się finały kobiet. Po drugie, zwycięski Duane Richwood umknął do szatni, nie udzielając żadnych wywiadów. Sprawozdawcy radiowi byli lekko zaskoczeni.
Myron nie.
Dotarł do mieszkania Lucindy Elright w niecałe dwie godziny. Pozostał tam krócej niż pięć minut, ale ta wizyta potwierdziła jego podejrzenia. Teraz Myron nie miał już żadnych wątpliwości. Wziął książkę i wsiadł z powrotem do samochodu. Pół godziny później zaparkował na podjeździe. Nacisnął guzik dzwonka. Tym razem nie uśmiechała się, otwierając drzwi. Tym razem nie była zaskoczona.
– Wiem już, co się stało z Errolem Swade’em – oznajmił Myron. – Nie żyje.
Deanna Yeller na moment zamknęła oczy.
– Mówiłam to panu już podczas pierwszej wizyty.
– Tylko nie powiedziała mi pani – rzekł Myron – że to pani go zabiła.
47
Myron nie czekał na zaproszenie. Przecisnął się obok niej. Ponownie uderzył go bezosobowy charakter tego wnętrza. Ani jednego zdjęcia. Żadnych pamiątek. Teraz jednak rozumiał powód. Telewizor pokazywał mecz tenisowy. Nic dziwnego. Kobiety były w połowie pierwszego seta.
Deanna Yeller przyszła za nim.
– To musi być dla pani męczące – rzekł.
– Co?
– Oglądanie Duane’a na ekranie. Zamiast osobiście.
– To był tylko skok w bok – powiedziała beznamiętnie. – To nic wielkiego.
– Duane był tylko na jedną noc?
– Coś w tym rodzaju.
– Nie sądzę – rzekł Myron. – Duane Richwood jest pani synem.
– O czym pan mówi? Miałam tylko jednego syna.
– To prawda.
– A on nie żyje. Zabili go, pamięta pan?
– To nieprawda. Zginął Errol Swade. Nie Curtis.
– Nie wiem, o czym pan mówi – powiedziała, lecz bez przekonania. W jej głosie słychać było znużenie, jakby wiedziała, że to na nic. Może zrozumiała, że Myron przejrzał już jej grę.
– Już wszystko wiem. – Myron pokazał jej książkę, którą trzymał w ręku. – Czy pani wie, co to jest?
Obojętnie spojrzała na książkę.
– To kronika liceum Curtisa. Pożyczyłem ją od Lucindy Elright.
Deanna Yeller wyglądała tak krucho, że zdawało się, iż najlżejszy podmuch może rozbić ją o ścianę. Myron otworzył album.
– Od tego czasu Duane przeszedł operację plastyczną nosa. Może nie tylko, nie jestem pewien. Ma inną linię włosów. I jest znacznie lepiej umięśniony, ale w końcu nie jest już szesnastoletnim chłopcem. Ponadto zawsze nosi ciemne okulary. Zawsze. Kto mógłby go rozpoznać? Kto by podejrzewał, że Duane Richwood jest tym podejrzanym o morderstwo chłopcem, który został zastrzelony sześć lat temu?
Deanna chwiejnie podeszła do stołu. Usiadła. Drżącą dłonią wskazała Myronowi krzesło. Myron usiadł naprzeciw niej.
– Curtis był dobrym sportowcem – ciągnął Myron, przewracając kartki. – Był dopiero w drugiej klasie, ale już odnosił sukcesy w piłce nożnej i koszykówce. W liceum, do którego uczęszczał, nie było drużyny tenisowej, ale Lucinda mówiła mi, że to go nie powstrzymało. Grał, kiedy tylko mógł. Uwielbiał ten sport.
Deanna Yeller milczała.
– Widzi pani, od początku nie kupowałem tej wersji o włamaniu – powiedział Myron. – Nazwała pani swojego syna złodziejem, Deanno, ale fakty nie potwierdzały pani słów. Był dobrym chłopcem. Nie był notowany. A ponadto był mądry. W tym klubie nie było co kraść. Potem pomyślałem, że może doszło do sprzeczki przy sprzedaży narkotyków. Ta wersja wydawała się bardziej prawdopodobna. Alexander Cross zażywał narkotyki. Errol Swade je sprzedawał. To jednak nie wyjaśniało, dlaczego pani syn był w tym klubie. Przez pewien czas podejrzewałem, że Curtis i Errol nie byli w klubie i stali się kozłami ofiarnymi. Jednak wiarygodny świadek widział ich tam. Powiedział mi również, że w nocy słyszał odgłosy odbijania piłki tenisowej. Ponadto widział, że Curtis i Errol mieli po jednej rakiecie do tenisa. Jak to? Gdyby chcieli obrabować klub, mieliby ich tyle, ile zdołaliby unieść. A gdyby przyszli tam handlować narkotykami, nie mieliby rakiet. Tak więc wreszcie wszystko stało się jasne: przyszli, żeby sobie pograć. Przeskoczyli przez płot nie po to, żeby się włamać do klubu, ale dlatego, że Curtis chciał pograć w tenisa.
Deanna podniosła głowę. Spojrzała na niego pustym wzrokiem. Powiedziała powoli:
– To stało się na ziemnym korcie. W tym czasie oglądał w telewizji turniej w Wimbledonie. Chciał zagrać na takim ziemnym korcie, to wszystko.
– Niestety, Alexander Cross wyszedł właśnie ze swoimi kolegami na zewnątrz, żeby ćpać – ciągnął Myron. – Usłyszeli Curtisa i Errola. Nie wiadomo, co stało się potem, ale myślę, że możemy przyjąć wersję senatora Crossa. Alexander, naćpany po uszy, wywołał kłótnię. Może nie podobało mu się to, że dwóch czarnych chłopaków gra na jego korcie. A może naprawdę pomyślał, że chcą obrobić klub. Nieważne. Natomiast ważne jest to, że Errol Swade wyjął nóż i go zabił. Być może w samoobronie, chociaż bardzo w to wątpię.
– Zrobił to odruchowo – powiedziała Deanna. – Głupi smarkacz przestraszył się bandy białych chłopaków i wyjął nóż. Errol był po prostu głupi.
Myron skinął głową.
– Potem uciekli, ale w krzakach Curtis wpadł na Valerie Simpson. Szamotali się. Valerie dobrze mu się przyjrzała. Kiedy walczysz z kimś, kto twoim zdaniem zabił ci narzeczonego, nie zapomnisz jego twarzy. Curtis zdołał jej się wyrwać. Razem z Errolem przeskoczyli przez ogrodzenie i pobiegli ulicą. Znaleźli zaparkowany na podjeździe samochód. Errol był kilkakrotnie aresztowany za kradzieże samochodów. Bez trudu włamał się do środka i uruchomił wóz. Właśnie to naprowadziło mnie na trop. Rozmawiałem z policjantem, który miał zastrzelić pani syna. Nazywa się Jimmy Blaine. Powiedział, że zastrzelił kierowcę, a nie pasażera. A przecież Curtis nie mógł prowadzić. To nie miałoby sensu. Kierowcą był doświadczony złodziej samochodów, a nie niewinny chłopak. Wtedy mnie olśniło. Jimmy Blaine nie postrzelił Curtisa Yellera. Zranił Errola Swade’a.