Выбрать главу

Ale to nie był jeszcze koniec wrażeń. Już dojeżdżałam do domu, gdy nagle zawibrował mój telefon. Dzwonił Wymyślony. Powiedział, że jest w Warszawie i wraca. Za dwie godziny. Z wrażenia, zaskoczenia i niedowierzania mowę mi odjęło. Myślałam, że się przesłyszałam. Odbieram go z dworca. Zycie jednak może być piękne! Jakiś czas po…

Nooo! Może, może, i to jeszcze jak. Milutko było, wszystkie szyby nam zaparowały w samochodzie. Może jednak on mnie kocha? Znowu zaczynam pleść głupoty. Jestem boginią seksu i tyle. Jestem wdzięczna mojemu okresowi za to, że był uprzejmy nie pojawić się wczoraj. Matka natura jednak wie, co jest dla nas dobre.

O żesz ty, w mordę! Amelka paraduje po ulicy w koszulce z podpisami przyszłego lewicowego premiera oraz w szaliku socjaldemokratycznej partii.

Cóż… Zawsze możemy wyemigrować do Czech. Teraz już wszyscy sąsiedzi w promieniu kilometra będą wiedzieli, że jestem wstrętnym, czerwonym, zgniłym komuchem. Odczuwam lekkie zaniepokojenie spowodowane brakiem okresu. Ale jeszcze nie wpadam w panikę. Histeryzować zacznę dopiero za dwa dni.

Przeglądałam szafę Amelki i postanowiłam uzupełnić jej zawartość. Szafy, nie Amelki. Sobie też przy okazji coś niecoś, pojechałam z Ewką na zakupy. Skończyło się jak zwykle – wróciłam z torbami pełnymi ciuchów dla Amelki, a sobie kupiłam… winogrono. Chyba miałam pomroczność jasną, bo gdyby nie Ewa, kupiłabym wszystko za małe. Chyba czas przyjrzeć się lepiej własnemu dziecku. Przyglądam się, przyglądam i dochodzę do wniosku, że ktoś podmienił mi dziecko. Dziewczynka, z którą mieszkam, jest pilną uczennicą, odrabia lekcje bez; użycia szantażu, jest grzeczna, sumiennie wykonuje swoje obowiązki bez stosowania łapówkarstwa, chociaż nadal rozrzuca swoje rzeczy po wszystkich piętrach. Tak na oko to nawet i rysopis się zgadza. Więc o co chodzi? Wyczuwam podstęp.

Jestem VIP-em. Jestem GRUBYM VIPEM. Nie mylić z grubą rybą. Jestem grubym VIP-em, bo jestem gruba, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zjadłam cztery puddingi: najpierw dwa waniliowe, później dwa czekoladowe, jeden za drugim, a następnie wypiłam pół litra piwa jabłkowego. Jeżeli za chwilę zachce mi się kiszonych ogórków – powieszę się.

Aaaaaaaaaaaaa! Okresu nadal nie widać. Cholera! Cholera, cholera! A VIP-em jestem dlatego, że awansowałam w bankowej hierarchii klientów. Przekształcili mi konto z plusa na VIP. I to nie dlatego, że nagle zwiększył się stan moich oszczędności, lecz dlatego, że pewnie nagle zmniejszyła im się liczba klientów, a to w związku z permanentną obniżką oprocentowania lokat. Więc teraz jestem grubym, snobistycznym VIP-em.

Po piątym puddingu i drugim piwie mój organizm postanowił zwymiotować. Z radością trzymałam w objęciach mój kibelek. Na całe szczęście nie siedziała na nim Amelia ze skrzypcami.

Leżałam sobie spokojnie i czytałam książkę, a przy tym sprawdzałam, ile warstw tłuszczu mam na tyłku i nagle zamarłam. Pod palcami wyczułam dość słusznych rozmiarów guz. Zerwałam się jak oparzona i wdzięcznie wypięłam zadek do lustra. No proszę, siniak. Duży.

Skąd się wziął? Przyjrzałam się uważniej i zamarłam ponownie. Siniak miał kształt ni mniej, ni więcej, rączki dźwigni zmiany biegów. Po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że niezłym miejscem na uprawianie seksu byłaby toaleta na stacji benzynowej (taki seks na umywalce na przykład). Wtedy mogłaby mi się odcisnąć bateria, popularnie zwana kranem. Następnym razem rozważę, gdzie będzie lepiej. Więc wiem, skąd się wziął. Rewelacja. Mam odciśniętą dźwignię zmiany biegów na lewym pośladku. Dobrze, że nie odcisnęła mi się kierownica. I znowu trzeba będzie wychodzić tyłem z sypialni. Chyba dzisiaj nie poczytam. Anielka postanowiła się ze mną popieścić, czyli poprzeszkadzać mi. Z tym że pieszczoty w jej wykonaniu przypominają zapasy w błocie. I kończą się też podobnie. Właśnie o mało nie złamała mi szczęki. Jak usłyszała zgrzytnięcie, to się nawet na moment przestraszyła i zaczęła mnie całować przepraszająco, ale nie wytrzymała i zaczęła się histerycznie śmiać. Bo ją tak to skrzypnięcie rozbawiło. „Mamo, zgrzytnęło ci, pewnie ze starości?”. Na koniec próbowała mi założyć nogę na szyję. Moją nogę na moją szyję. Jak to pójdzie w takim tempie, to najbliższy weekend spędzę na chirurgii urazowej z nogą w gipsie i zdrutowaną szczęką. Ciekawe, czy dla Wymyślonego będę boginią seksu.

Byłam już w połowie książki, gdy dostałam ataku śmiechu. Jest tak: babka idzie na pierwszą od dłuższego czasu randkę i z nadzieją na sukces zaczytuje się w poradach typu: jak zostać najlepszą kochanką świata. Wnioski są następujące:

„Możesz iść na randkę, ale wtedy, gdy już będziesz dziewiczą blondynką o czarnych włosach, szczupłą, ale o obfitych kształtach, z dużą piątką w biuście, ale taką, która zgrabnie mieści się w męskiej dłoni. Musisz włożyć na jedną krótką, a drugą długą nogę pończochy i buciki. Narzucić koszulkę przezroczystą i długą suknię z milionem guzików. Udać się w tym stroju do kuchni i przygotować coś lekkiego do jedzenia, ale za to tłustego, bo on lubi zjeść. Swoją chłopięcą fryzurę upiąć w długi koński ogon, żeby potem włosy spłynęły falą na plecy. Popryskać się feromonem, żeby potem pachnieć Calvinem Kleinem. Umalować wampowato oczy, żeby być naturalnym kociątkiem. Powitać go w drzwiach. Naga, w samej sukni do ziemi. Zapiętej, ale rozpiętej. Potem delikwenta należy nakarmić. Po jedzeniu trzeba wrzucić go pod prysznic i tam od razu włączyć pranie. Jak już będzie czysty, trzeba go rzucić na podłogę, żeby było niekonwencjonalnie, a dopiero potem wziąć go do łóżka. Ponieważ lubi kobiety z inicjatywą, powinno się wylać na niego miód i szampana, radośnie przy tym pokrzykując, zlizać, a kostkami lodu obłożyć genitalia. Potem należy uścisnąć delikatnie penisa, ale mocno, tak jakbyś ściskała dłoń szefa. Potem popieścić siebie i mieć orgazm. Namówić go, żeby sobie zrobił to samo”.

Śmiałam się tak głośno, że moja córka przybiegła z odsieczą z łazienki i, podejrzewając, że nieodwracalnie oszalałam, przyniosła mi coś w prezencie. Piękne, welurowe, granatowe pudełko na biżuterię, a w nim piękny, gustowny, żółty spinacz do bielizny.

Wstałam wczesnym rankiem i zakradłam się na strych, bo mi się przypomniało, że w nocy zostawiłam tam pusty słoik po Nutelli, którą byłam uprzejma skonsumować w ramach dokarmiania mojego nienarodzonego dziecka oraz odchudzania się. Pomyślałam sobie, że skoro nie mam okresu, to na pewno jestem w ciąży, więc mogę, a nawet muszę dostarczyć maleństwu magnezu, który jest w czekoladzie. Zżarłam tę Nutellę paluchem, a gdy już nie mogłam dosięgnąć dna, to wygrzebywałam ją długopisem. Później wsunęłam pusty słoik pod kanapę. No i rano musiałam usunąć kompromitujące dowody mojego łakomstwa. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że słoik był prawie pusty, zanim się do niego dobrałam. Co nie zmienia faktu, bo cały też potrafię zjeść.

Następnie poszłam do łazienki, a tam stwierdziłam, że niestety nie będę matką. Mój okres był uprzejmy mnie odwiedzić. O kurza twarz! Po co ja żarłam tę Nutellę? Teraz będę się musiała dwa dni odchudzać, żeby pozbyć się tych kalorii. Teraz biję się z myślą, czy się zważyć. Oto jest pytanie. Głód na świecie, wojny, kataklizmy, a ja mam problem! Jak się zważę i będzie za dużo, to mogę to zgonić na mój okres – wiadomo – wtedy zawsze jest więcej. Ale jak się nie zważę, będę żyła w błogiej nieświadomości i za dwa dni miło się zdziwię. Albo i nie.

Tak więc, dręczona hamletowskim pytaniem: „Zważyć się? Nie zważyć się?”, dzielnie podążam do łazienki. Żeby cała ludzkość miała tylko takie dylematy!

Zadowolona z faktu, że nie przytyłam, rzuciłam się na butelkę maroni i paczkę krakersów. Całkiem miło zaczyna się sobota. Nienawidzę weekendów, bo wtedy nie widuję się z Wymyślonym. Więc najlepszym sposobem na przeżycie jakoś tych dwóch koszmarnych dni jest spożywanie trunków w celu doprowadzenia do upojenia alkoholowego, co w moim przypadku nie jest rzeczą trudną i nie wymaga wielkich nakładów czasu oraz „surowca”. Dwie, trzy lampki i gotowe. Kiedyś pobiłam swój własny rekord i przewróciłam się po jednym kieliszku wódki. Bols o smaku owoców leśnych.