Выбрать главу

– Termy, w starożytnym Rzymie publiczne łaźnie, biblioteki i huczne dyskoteki.

Najpierw myślałam, że mnie sprawdza, czy jej słucham. Ale nie. Mina poważna, a na dodatek wyrażająca zadowolenie z samej siebie. Trzeźwa byłam, jak jej to pisałam, więc nie mogłam się pomylić.

– Córeczko, powtórz – proszę.

– …liczne huczne dyskoteki – powtarza i nawet jej powieka nie drgnie. Jezus Maria! Jak ona tak jutro napisze na kartkówce, to dopiero będzie. Trafi do humoru szkolnych dowcipów zaczerpniętych z uczniowskich zeszytów albo, co gorsza, do „Teleexpresu”.

– Amelka, nie żadne dyskoteki, nie huczne w dodatku ani nie liczne. DYSKUSJE UCZONE!!!

– To naucz się pisać jak człowiek. W twoim wieku już byś mogła – skwitowało niezrażone dziecię.

Jednak nie wiem, dlaczego po głowie zaczęła krążyć mi myśl o tych balangach, które się tam odbywały, niekoniecznie w termach. W Rzymie w ogóle. Żeby moje dziecko wiedziało, jakie imprezki miały miejsce, toby natychmiast straciła zainteresowanie dla term i Forum Romanum, na korzyść imprez w pałacu cezara. Kaliguli na przykład.

Mój mąż zwariował. Oszalał. Odbiło mu. Dzisiaj o siódmej rano zapytał, czy jestem z nim szczęśliwa!!! Co on Luois Hey się naczytał, czy co? Ależ oczywiście kochanie, zupełnie nie rozumiem, jak możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jestem z tobą wprost bezgranicznie szczęśliwa, a to dlatego, że uwielbiam być bita, kopana i poniżana. Nie mogę żyć bez podbitych oczu i cieknącej z nosa krwi. Nie wiem, czy jestem z nim szczęśliwa. Nie wiem, czy jestem nieszczęśliwa. Nie narzekam i nie użalam się nad sobą. Już nie. Bo teraz jestem szczęśliwa tak ogólnie. Bo mam Amelkę. Bo jest Wymyślony. Bo świeci słońce. Bo żyję. Kocham mojego męża. To niemożliwe, choć psychologowie potrafiliby to wytłumaczyć. Nie mam serca jak tramwaj i nie jestem kochliwa jak bohaterowie „Dynastii” czy „Mody na sukces”, gdzie w 1268. odcinku wszyscy spali już ze wszystkim. Chyba jestem emocjonalnie okaleczona. Tkwię w dwóch toksycznych związkach i czekam na cud. A cud się nie zdarzy. Bo cuda zdarzają się tylko w bajkach. A może trafiłam do złej bajki?

Założyłam body, które sobie wczoraj kupiłam w ramach, realizacji zamówienia na fantazję erotyczną. I pończochy samonośne. Czarne. Inny kolor nie wchodził w grę. I moje odlotowe kozaczki do kolan. No, nie powiem. Jak tak na siebie patrzę, to sama bym się ze sobą przespała.

Zawsze twierdziłam, że najważniejsza w życiu jest skromność. Jezuniu, ale mam tremę. Przed randką. Ciekawe dlaczego, przecież robiliśmy to chyba z tysiąc razy. Tysiąc cudownych razy. Podobno wielu mężczyzn przypomina myśliwych. Polują a łupem jesteśmy my, kobiety. Po celnym strzale myśliwy konsumuje ofiarę, potem odchodzi. Czasami jednak zostaje ze zdobyczą. No tak. To mnie upolował, choć, gdyby to teraz przeczytał, zacząłby głośno oponować, że było odwrotnie. Idźmy więc na kompromis. Upolowaliśmy się wzajemnie. Ha, ha, ha! Polowanie było krótkie, ale za to konsumpcja znacznie się przedłużyła. A propos. Za trzy godziny będziemy się konsumować! Więc uzbrojona w seksowne koronkowe body i pasek do pończoch wyruszam do krainy rozkosznej nieprzyzwoitości.

Amelka przynosi ostatnio niesamowite powiedzonka ze szkoły, ale jej ulubionym jest motyw z filmu, którego nigdy w swym dziewięcioletnim życiu nie powinna była obejrzeć. Wczoraj wpadła do pokoju i woła do mojego męża: – Lecisz na mnie, ty peklowany fiucie? Mowę mi odjęło. A ona zaraz dalej:

– Mamo, co to znaczy „peklowany”?

Nie co znaczy „ty fiucie”, ale co to jest „peklowany”?!!!

No, to jest oczywiste, każdy przecież wie, co to takiego „fiut”. Myślę, że za metody wychowawcze, które stosuję, czyli za ich permanentny brak, powinnam zostać pozbawiona praw rodzicielskich.

Byłyśmy w sklepie. Zgodnie z planem zakupów dotarłyśmy do regałów z olejami. Nagle słyszę głos Amelki.

– Mamo! Z pierwszego tłoczenia??? Kujawski??? I zaczęła śpiewać, wziąwszy się pod boki:

– Miałam ci ja pieczeń, alem zmarnowała.

Kujawskiego oleju wcale nie dodałam.

Uciekłam i schowałam się za najbliższym regałem. To nie moje dziecko, przepraszam. Przyczepiło się do mnie na parkingu, chciało coś do jedzenia. To je wzięłam do sklepu. Wieczorem przyrządzałam kanapki zapiekane w piekarniku i o mały włos nie upiekłam kota. Już zamykałam drzwiczki, gdy moja kocica wychyliła łepek. Do środka zwabił ją zapach wędliny. Jejku, ale by się narobiło. Powinnam też uważniej patrzeć, gdy zamykam lodówkę. Inaczej będę miała mrożonego kota. Albo z rusztu. I jeszcze coś. Wymyślony autorytatywnie orzekł, niezwykle dokładnie przyglądając się mojemu siniakowi na pośladku, że to nie może być dźwignia zmiany biegów. Jego zdaniem to od zapięcia od pasa bezpieczeństwa. Proszę, jaki ekspert. A wcześniej, dowcipniś jeden, dopytywał się, czy cyferki też mi się odcisnęły. Bardzo śmieszne. Bardzo. Można umrzeć ze śmiechu.

Właśnie byłam w trakcie sporu z moim mężem, dotyczącego klientów, z którymi obawiałam się sobie nie poradzić, gdy Amelka postanowiła stanąć w mojej obronie i powiedziała:

– Tato, mama ma rację. Nie da sobie z nimi rady, bo oni są zbyt UPOKORZENI.

Zielonego pojęcia nie mam, co faktycznie chciała powiedzieć, ale tamto też mi się podobało. Chyba chodziło jej o to, że są upierdliwi, bo upokorzeni to dopiero będą jak trafią na moje trudne dni.

Rany, ja to mam sny. Śniło mi się, że Wymyślony zostawił dla mnie rodzinę, powiedział mi o tym przez telefon, a ja biegłam mu naprzeciw, boso, po rosie, w samej koszuli nocnej i, co najgorsze, bez makijażu. Płakał, a jak to zobaczyłam, to kazałam mu natychmiast wracać do żony. Był naprawdę nieszczęśliwy, tęsknił za dziećmi. Ten sen był pewnie wynikiem naszej rozmowy, której głównymi bohaterami byliśmy my oraz król Anglii, Edward VIII, który, jak powszechnie wiadomo, abdykował w imię miłości. Na co Wymyślony stwierdził, że gdyby on miał do stracenia tylko tron, to też by dla mnie abdykował. I to mnie chyba miało pocieszyć.

Na zakończenie zapytał, czy chcę być z nim kolejne 16 miesięcy i prosił, abym obiecała, że nie będę marudziła. Prawdopodobnie chciał się upewnić, czy będzie mnie mógł dalej bezpiecznie (i za darmochę) używać. Obiecałam, ale wynegocjowałam ustępstwa. Mogę pomarudzić dwa razy w miesiącu: raz jak będę miała te trudne dni, a raz tak sobie.

Postanowiłam dzisiaj odwiedzić swój samochód. Żeby mu nie było przykro. A przy okazji skontrolować pracę mechaników, których głównym zajęciem jest najwyraźniej jedzenie, ponieważ zawsze, kiedy przychodzę, akurat się obżerają. A to chińszczyzna, a to kiełbaski na grillku. A moje auto jak stało, tak stoi, choć ostatnio odnotowałam niemały postęp. Z jednego garażu przepchnęli je do drugiego.

A sobota zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią minie termin odbioru mojego autka. Jeszcze, cholera, do niego nie wsiadłam, a już mam serdecznie dosyć. Powinnam pomyśleć o czymś przyjemnym. Na przykład o odchudzaniu.

Monotematyczna jestem. Monotematyka to moje drugie imię. Pewnego razu przeczytałam o najnowszej metodzie, która pozwala zrzucić w ciągu niecałej godziny nawet do pięciu kilogramów. Ten cud nazywa się hydrokolonoterapia, czyli płukanie jelit, czyU po prostu wewnętrzna lewatywa. Już się nawet zdecydowałam, omamiona wizją schudnięcia o te pięć kilogramów, ale po dokładniejszym zapoznaniu się z metodą stwierdziłam, że co jak co, ale nie wytrzymam 45 minut z rurką w tyłku. Wymyśliłam więc zastępczo, że się pozwolę odessać. To znaczy zafunduję sobie odsysanie tkanki tłuszczowej. Liposukcję. A tu pierwsza przeszkoda: cena za jeden punkt (chyba chodzi o jedno miejsce do odessania, np. jedno udo) – 1200 zł. Obliczyłam się na jakieś pięć tysięcy w przybliżeniu.