Выбрать главу

Druga przeszkoda: blizny. Więc chyba się nie odchudzę, za to poprawię sobie biust. Wyjdzie dużo taniej (nie chcę się szpikować silikonem, tylko podciągać) i jednocześnie odwróci uwagę od reszty. Jestem nienormalna.

Ewka mówi, że to, co wyczyniam ze swoim ciałem, to ciągłe gadanie o odchudzaniu, szukanie metod, to jej wygląda na ukrytą anoreksję. Głupia czy co? Czy ja wyglądam na anorektyczkę? Anoreksja to przekleństwo doskonałości. „Na anoreksję i bulimię najbardziej narażeni są ci z nas, którzy bardzo wcześnie w swoim życiu poczuli się w jakiś sposób zagrożeni fizycznym lub psychicznym unicestwieniem. Wtedy trudno nam uznać, że sami w sobie, tacy, jacy jesteśmy, mamy bezwarunkowe prawo do istnienia.”

Muszę się pozbierać. Powinnam może gdzieś wyjechać, daleko, żebym nie mogła tak łatwo i szybko wrócić. Nie mogę się tak bezgranicznie zatracać dla faceta. Tracę do samej siebie szacunek i źle mi z tym. Czuję się taka słaba. Chyba w ramach relaksu i dowartościowywania zaprzyjaźnię się z kochanką mojego męża. Domniemaną. Ja tak domniemuję, bo może jest mi łatwiej myśleć o niej jak o jego kochance. Sądzę również, że nie jestem daleka od prawdy. Myślę, że chętnie wskoczyłaby mu do łóżka. Aż mi się w żyłach krew zagotowała, gdy zobaczyłam, jak ona z nim rozmawia, a w dodatku są po imieniu. Zaproponowała mu to niezwłocznie po tym, jak za mną zamknęły się drzwi. Szkoda, że nie mam pewności, że z nią spał. Pokochałabym ją natychmiast szczerą, prawdziwą miłością. Ostatnio okazywałam, jak bardzo ją lubię, więc przestała się pojawiać, ale i tak wiem, że za moimi plecami i wbrew mojemu wyraźnemu sprzeciwowi, nadal mój mąż robił z nią interesy. 1 wyszedł na tym jak Zabłocki. Gwiazdeczka wzięła towar i się zdematerializowała. Ale miałam satysfakcję, znowu wyszło na moje. Wyczułam cwaniarę. Rozwódka. Niebezpieczna. I w dodatku po czterdziestce. Co znaczy jedynie, że łatwo nie zrezygnuje. Ale za to szczęśliwa u boku nowego narzeczonego, jak mnie była uprzejma poinformować, wyczuwając pewnie jad, który spływał z moich ust w jej kierunku. Ciekawa jestem, czy tym narzeczonym nie jest aby przypadkiem mój mąż. Bronił jej jak Sobieski Wiednia.

No więc DOMNIEMANA postanowiła wypłakać mi się w mankiet, którego rolę zastępczo pełnił telefon. Jaka to ona nieszczęśliwa przez eksmęża, jaki to on cham i prostak, bo kulturalnie rozstać się nie potrafi, jaki głupi, bo sobie znalazł kochankę o 10 lat starszą od niej i jaka tamta brzydka i wredna. Odezwała się ta niewredna. I proszę bardzo, krokodyle łzy zaczęły mi niemal kapać ze słuchawki. Odruchowo chwyciłam chusteczkę. Żal mi się zrobiło kobitki, mimo że chętnie pozwoliłaby się poużywać mojemu mężowi i wykazałam się pełnym profesjonalizmem w zakresie porad pt. „Kącik złamanych serc i zranionych żon”. Powiedziałam mianowicie: – No i czego pani ryczy? Przecież żaden facet na świecie nie jest wart tego, żeby przez niego płakać. Wszyscy są tacy sami – szowinistyczne męskie świnie i toksyczne dupki (usłyszałam to chyba ostatnio w „Rozmowach w t(ł)oku”). Czułam się w pełni predysponowana do udzielania tego typu porad, jako że należę do tej wąskiej grupy kobiet, które nigdy, ale to nigdy w życiu nie uroniły ani jednej łzy – przez faceta, oczywiście.

Ale jestem perfidna. Ale ja naprawdę tak myślę, tylko trochę mi nie wychodzi zamiana słów na czyny. I z konsekwencją u mnie na bakier. Jestem konsekwentnie niekonsekwentna. Ale wracając do kochanki. Chyba pomogło, bo przestała płakać. Musiałam być bardzo przekonująca. Przez moment nawet popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze z niekłamanym podziwem. No, no, no, Maks, jaka ty jesteś mądra i twarda. Na koniec rozmowy Domniemana powiedziała, że musimy się umówić na dłuższą pogawędkę, to mi wtedy wszystko opowie. Ciekawe, czy znajdzie się tam kawałek o romansie z moim mężem. Koniecznie musi przyjść. Koniecznie. Już nie mogę się doczekać.

Z wielkim bólem oderwałam się dzisiaj od telewizora, bo właśnie puszczali „Gladiatorów”. Fascynujący program, fascynujący. І ilе wnosi do naszego szarego codziennego, nudnego życia. Przepełniony dowcipnymi, inteligentnymi uwagami, wymianami poglądów na dręczące obywateli problemy. I to wysublimowane poczucie humoru uczestników. No i jeszcze wysoka kultura i ambitne plany na przyszłość:

„Najbardziej chciałabym, żeby na świecie zapanował pokój i nie było głodnych dzieci w Afryce”. Co to? Wybory Miss Świata?

„Przyszłem (!) do programu, bo jestem przystojny i może mnie ktoś zauważy. Mogie (!) zostać modelem albo zagrać w filmie” Ja cię zauważyłam, przystojmaczku – całe twoje 155 centymetrów. Zagraj w filmie, najlepiej niemym.

„Na zachodzie łatwiej zrobić karierę, bo jest tam większe uprzemysłowienie i konsumizm”.

„Może być wszystko, tylko nie mięso – może być kurczak”.

„Ja się nie rozdwoję na pięknych i na mądrych”.

„I tak wciąż nie wiem, dlaczego miałam wiedzieć”.

No cóż. Ja też wciąż nie wiem, dlaczego miałam wiedzieć. Pociąć się można. Z rozpaczy, jak się to ogląda. I kto to ogląda? Chyba psychosocjologowie, po to, aby rozszerzyć swoją wiedzę o ciężkich zjawiskach społecznych. Bo nie pytam; po co ktoś produkuje taki chłam. Wiadomo, że dla kasy. Katastrofa. Katastrofa. Żenada. Kompromitacja. No ale może ja się nie znam.

Wieczorem była w telewizji Amelka. Chociaż „była” to może za dużo powiedziane. Konkretnie to był jej lewy profil, a cała reszta Amelki wisiała na Ani, która z wielkim przejęciem odpowiadała na pytanie:

„Dlaczego dzieci powinny czytać książki?”.

Dlatego, żeby nie były wtórnymi analfabetami, ofiarami komputera, Internetu, telewizji, wideo, DVD. Aby miały duży zasób słów i potrafiły się pięknie wypowiadać. Aby ortografia nie miała przed nimi tajemnic. Aby umiały samodzielnie myśleć i miały własne zdanie. Aby były mądre i potrafiły nas tą mądrością zadziwiać. I wreszcie po to, by nigdy nie przyszło im do głowy wystąpić w takim programie jak „Amazonki” czy „Gladiatorzy”. Alleluja!

Rany Julek! Znowu dostałam kwiaty. Zacznę chyba podejrzewać, że mam cichego adoratora. To cudowne uczucie dostać kosz z kwiatami od nieznajomego. Takie… romantyczne. Tajemnicze i podniecające. Bożka pęka z zazdrości. Pewnie myśli, że sama sobie wysyłam te bukiety, żeby ją wkurzyć. Tak po prawdzie, to gdybym była w nieco gorszej kondycji psychicznej, sama bym się zaczęła o to podejrzewać. Ale na szczęście, mimo wszystko to jeszcze nie ten stan. Póki co. A od Wymyślonego przyszedł e-maiclass="underline" „Mam nadzieję, że spokojnie śpisz, zawieszam nad Tobą moje ciepłe, spokojne myśli, żeby czuwały.”

Jestem dobra w udzielaniu porad. Amelka mnie ostatnio informowała, że jej koleżanka z klasy, z którą się trzy lata temu przyjaźniła, a później nastąpiło gwałtowne ochłodzenie stosunków, spowodowane zmianą koleżeńskich zainteresowań koleżanki wspomnianej, teraz chce wypalić fajkę pokoju. Czyli, w gwarze mojej córki: zrobić zgodę.

Zmroziło mnie aż, bo doskonale pamiętam, jak po takich zgodach Amelka przychodziła do domu z oczami zapuchniętymi od płaczu. Bo gwiazdy, trzy psiapsiółki, zabawiały się jej kosztem. Jak miały dobry humor i wstały prawą nogą, było: Amelka, zgoda? Muchy w nosie, lewa noga: Amelka w odstawkę. I tak sześć razy w ciągu dnia. Amelka jak piłeczka pingpongowa. Mało mi psychicznie dziecka nie wykończyły. Więc mówię do córki:

– Słuchaj, zrobisz jak zechcesz, ale zanim podejmiesz decyzję, przypomnij sobie, jak było poprzednio. Z tą zgodą. Dopóki Marta była tylko z tobą, było dobrze. Gdy na horyzoncie pojawiały się Magda z Izą, stawałaś się jej wrogiem. Taka zgoda to żadna zgoda, a taka przyjaźń to oszustwo.