– To nieistotne! – krzyknął Webb, potrząsając głową. – On zdradził, panie McAllister! – dodał nieco ciszej. – Ktoś zaproponował mu fortunę za uzyskanie dostępu do tej teczki, a on posłużył się jedynym kłamstwem mającym pozory prawdopodobieństwa, które wy połknęliście bez zmrużenia oka!
– Obawiam się, że to nie jest kłamstwo. Zarówno on sam, jak i Londyn nie mieli co do tego żadnych wątpliwości. Jakiś Jason Bourne zjawił się ponownie w Azji.
– Zapewniam pana, że nie byłby to pierwszy przypadek zdrady wieloletniego i cieszącego się zaufaniem, ale nisko opłacanego agenta.
Tyle lat ciężkiej, ryzykownej pracy, tyle niebezpieczeństw, a właściwie żadnych konkretnych efektów. Uczepił się okazji, która miała mu zapewnić spokojne, dostatnie życie. W tym wypadku chodziło o te dokumenty.
– Nawet jeśli rzeczywiście tak było, to niewiele na tym skorzystał. Nie żyje.
– Co takiego?
– Dwa dni temu zastrzelono go w jego biurze w Koulunie, zaledwie w godzinę po tym, jak przyleciał do Hongkongu.
– Do diabła, to niemożliwe! – wykrzyknął ze zdumieniem Dawid. – Pierwszą rzeczą, jaką robi facet zdradzający swego dotychczasowego chlebodawcę, jest poinformowanie nowego, że w razie, gdyby przydarzyło mu się coś nieoczekiwanego, odpowiednie informacje dotrą do właściwych osób! To jedyne zabezpieczenie, jakie może mieć!
– Był czysty – powtórzył z uporem McAllister.
– Albo głupi.
– Tego byśmy nie powiedzieli.
– A c o byście powiedzieli?
– Że szedł intrygującym tropem, według wszelkiego prawdopodobieństwa prowadzącym do wydarzeń, które mogą zaowocować niesamowitą eskalacją przemocy w podziemnym świecie Hongkongu i Makau. W szeregi przestępczych organizacji wkrada się coraz większy chaos, zupełnie nieznany podczas wojen gangów w latach dwudziestych i trzydziestych. Mnożą się zabójstwa. Rywalizujące grupy wszczynają otwarte zamieszki. Portowe nabrzeża zamieniają się w pola bitew, wylatują w powietrze całe statki, wysadzone z zemsty lub w celu wyeliminowania konkurencji. Może się za tym kryć tylko walka potężnych sił… albo Jason Bourne.
– Bourne nie istnieje, więc to sprawa dla policji, a nie dla MI 6!
– Pan McAllister powiedział przed chwilą, że ten człowiek został,,wciągnięty do sprawy” przez policję z Hongkongu – odezwała się Marie, nie spuszczając wzroku z twarzy podsekretarza stanu. – Ta decyzja z pewnością została zatwierdzona przez MI 6. Dlaczego?
– To wszystko nie trzyma się kupy! – parsknął Dawid.
– Jason Bourne nie został stworzony przez policję, lecz przez wywiad USA, we współpracy z Departamentem Stanu – dodała Marie, stając przy swoim mężu. – Podejrzewam, że MI 6 włączył się do akcji z ważniejszego powodu, niż tylko po to, by ująć mordercę podającego się za Jasona Bourne'a. Czy mam rację, panie McAllister?
– Całkowitą, pani Webb. To znacznie ważniejszy powód. Podczas trwających niemal bez przerwy od dwóch dni dyskusji doszliśmy do wniosku, że pani zrozumie to lepiej niż ktokolwiek z nas. Chodzi o istotny problem natury ekonomicznej, który może doprowadzić do ogromnego politycznego zamieszania nie tylko w Hongkongu, ale także na całym świecie. Jest pani znakomitą ekonomistką, współpracującą kiedyś z rządem Kanady. Służyła pani radą waszym ambasadorom i delegacjom w wielu krajach.
– Czy bylibyście uprzejmi mówić nieco jaśniej w obecności człowieka, który w tym domu podpisuje wszystkie czeki? – zapytał uprzejmie Dawid.
– To nie jest odpowiednia chwila na jakiekolwiek zaburzenia rynkowe w Hongkongu, panie Webb. Nawet jeśli chodzi o tamtejsze podziemie gospodarcze. Takie zaburzenia, połączone z eskalacją przemocy, stwarzają wrażenie niestabilności, przede wszystkim rządu, ale być może też poważniejszej, sięgającej znacznie głębiej. To nie jest odpowiedni czas na to, żeby dostarczać ekspansjonistom w czerwonych Chinach więcej amunicji, niż już mają.
– Mógłby pan to wszystko jeszcze raz powtórzyć, ale powoli i wyraźnie?
– Chodzi o chińsko-brytyjski układ w sprawie Hongkongu – odezwała się przyciszonym głosem Marie. – Wygasa w roku 1997, czyli za niespełna dziesięć lat, i Londyn rozpoczął już negocjacje w sprawie nowego. Wszyscy są w związku z tym bardzo nerwowi i podejrzliwi, i lepiej, żeby nikt nie kołysał łodzią. Spokój i stabilizacja, o to teraz przede wszystkim chodzi.
Dawid spojrzał na nią, po czym przeniósł wzrok na McAllistera i skinął głową.
– Rozumiem. Czytałem o tym w gazetach, ale szczerze mówiąc, nie jest to temat, o którym bym zbyt dużo wiedział.
– Mój mąż interesuje się innymi zagadnieniami – wyjaśniła Marie McAllisterowi. – Przede wszystkim ludźmi i tworzonymi przez nich cywilizacjami.
– Zgadza się – potwierdził Webb. – I co z tego?
– Mnie z kolei pasjonują pieniądze, ich bezustanna wymiana, tworzenie i rozszerzanie się rynków, stabilizacja lub jej brak. Hongkong istnieje wyłącznie dzięki pieniądzom. To jego jedyne bogactwo naturalne. Bez pieniędzy natychmiast zginąłby tam cały przemysł, tak jak wysychają pompy nie zalewane przez dłuższy czas.
– A jeśli zabraknie stabilizacji, natychmiast pojawi się chaos – dodał McAllister. – Wiedzą o tym doskonale nastawieni wojowniczo starcy z chińskiego kierownictwa. Pekin wysyła wojsko, tłumi rozruchy, a potem nie ma już nic, tylko niedołężny kolos borykający się z dodatkowym ciężarem wyspy i Nowych Terytoriów. Trzeźwiejsze głosy są zagłuszane przez agresywnych krzykaczy pragnących ratować twarz za pomocą siły militarnej. W chwili gdy upadną działające w Hongkongu banki, wymiana handlowa na Dalekim Wschodzie praktycznie przestanie istnieć.
– Chińczycy naprawdę byliby gotowi to zrobić?
– Hongkong, K-oulun, Makau i Nowe Terytoria stanowią część tak zwanego „wielkiego kraju pod jednym niebem” i nawet brytyjsko-chiński układ nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. To jeden organizm, a jak pan sam doskonale wie, żaden człowiek Wschodu nie będzie tolerował nieposłusznego dziecka.
– Czy chce pan przez to powiedzieć, że jeden człowiek podający się za Jasona Bourne'a może spowodować tak ogromny kryzys? Nie wierzę!
– To najgorszy z możliwych scenariuszy, ale owszem, może tak się zdarzyć. Widzi pan, jego otacza legenda, a jest to coś w rodzaju czynnika hipnotycznego. Przypisuje mu się wiele zabójstw, choćby po to, by usunąć w cień innych morderców, fanatycznych konspiratorów z prawa i lewa, zakładających przy każdej nadarzającej się sposobności jego maskę. Jeśli się pan nad tym zastanowi, przyzna pan, że sam mit został stworzony właśnie w taki sposób. Kiedy tylko w tamtym rejonie świata została zabita jakaś ważna osoba, pan, jako Jason Bourne, robił wszystko, żeby morderstwo zapisano na pańskie konto. Po dwóch latach stał się pan legendarną postacią, choć w rzeczywistości zabił pan tylko jednego człowieka, pijanego donosiciela z Makau, który chciał poderżnąć panu gardło.
– Nie pamiętam tego – powiedział Dawid.
Człowiek z Departamentu Stanu skinął współczująco głową.
– Wiem. Sam pan widzi, że gdyby zamordowano jakąś naprawdę ważną osobistość, na przykład brytyjskiego gubernatora albo przewodniczącego chińskiej delegacji na rokowania, cała kolonia znalazłaby się w stanie wrzenia. – McAllister umilkł na chwilę, kręcąc głową ze smutkiem. – To jednak nasze zmartwienie, nie pańskie. Mogę pana tylko zapewnić, że pracują nad tym najlepsi ludzie, jakich tam mamy. Pan ma się troszczyć tylko o siebie, panie Webb. Pan, a także ja, bo to sprawa mego sumienia. Musimy pana chronić za wszelką cenę.
– Nikt nie powinien był dostać tych dokumentów – zauważyła lodowatym tonem Marie.