Выбрать главу

– Nie mieliśmy wyboru. Ściśle współpracujemy z Brytyjczykami i musieliśmy dostarczyć im dowodu, że z Treadstone już koniec i że pani mąż jest tysiące mil od Hongkongu,

– Zdradziliście im miejsce jego pobytu? – wykrzyknęła Marie St. Jacques Webb. – Kto wam pozwolił?

– Nie mieliśmy wyboru – powtórzył McAllister pocierając palcami czoło. – W obliczu pewnych kryzysów konieczna jest pełna współpraca. Jestem pewien, że pani to rozumie.

– Jedno, czego nie rozumiem, to dlaczego w ogóle istniała jakaś teczka z dokumentami dotyczącymi mojego męża! – wycedziła z wściekłością Marie. – Wszystko miało pozostać w najgłębszej tajemnicy!

– Zażądał tego Kongres, który finansuje wszystkie operacje wywiadowcze. Takie jest prawo.

– Dajmy temu spokój! – przerwał im gniewnie Dawid. – Skoro jest pan tak dobrze poinformowany, to z pewnością wie pan także, skąd się wziąłem. Gdzie są wszystkie materiały dotyczące,,Meduzy”?

– Tego nie mogę powiedzieć – odparł McAllister.

– Właśnie pan to zrobił.

– Doktor Panov błagał was, żebyście zniszczyli wszystkie dokumenty dotyczące Treadstone – przypomniała mu Marie. – A jeśli nie zniszczyli, to przynajmniej zastąpili prawdziwe nazwiska fałszywymi, lecz wy nawet tego nie zrobiliście. Co z was za ludzie?

– Gdyby to ode mnie zależało, na pewno kazałbym tak zrobić! – wybuchnął z zaskakującą gwałtownością McAllister. – Proszę mi wybaczyć, pani Webb… Ja jeszcze wtedy nie zajmowałem się tymi sprawami. Jestem głęboko oburzony, podobnie jak pani. Może rzeczywiście nie powinien pozostać żaden ślad tamtej operacji? Istnieją przecież sposoby, żeby…

– Gówno prawda – przerwał mu Dawid głuchym głosem. – To wszystko należy do innej strategii, innego planu. Chcecie dostać Carlosa i nie interesują was koszty z tym związane.

– Mnie interesują, panie Webb. Oczywiście, w to także nie musi pan wierzyć. Co Szakal może znaczyć dla mnie lub dla całego wydziału Dalekiego Wschodu? To europejski problem, nie nasz.

– Chce mi pan powiedzieć, że spędziłem trzy lata mego życia polując na człowieka, który nic nie znaczy?

– Skądże znowu. Po prostu zmieniają się czasy, a wraz z nimi perspektywa. Niektóre sprawy zaczynają nagle wydawać się błahe i nieistotne.

– O, Boże!

– Spokojnie, Dawidzie – szepnęła jego żona przyglądając się uważnie człowiekowi z Departamentu Stanu, który siedział w fotelu z pobladłą twarzą, zaciskając kurczowo dłonie na poręczach. – Wszyscy musimy się uspokoić – dodała głośniej i spojrzała Dawidowi prosto w oczy. – Dzisiaj po południu coś się stało, prawda?

– Opowiem o tym później.

– Oczywiście. – Marie ponownie przeniosła wzrok na McAllis-tera. Dawid usiadł głębiej w fotelu. Wydawał się bardzo zmęczony, a jego twarz wyglądała znacznie starzej niż zaledwie kilka minut temu. – Wszystko, co pan do tej pory mówił, miało nas do czegoś doprowadzić, prawda? Jest jeszcze coś, o czym chce pan nas poinformować.

– Zgadza się. Proszę mi wierzyć, że nie jest to dla mnie łatwe. Dopiero niedawno zaznajomiono mnie ze wszystkimi aspektami sprawy pani męża.

– Łącznie ze śmiercią jego żony i dzieci w Kambodży?

– Tak.

– W takim razie proszę mówić, co ma pan do powiedzenia. McAllister po raz kolejny uniósł szczupłą dłoń i potarł czoło.

– Z uzyskanych przez nas informacji, potwierdzonych przez Londyn pięć godzin temu, wynika, że pani mąż prawdopodobnie stał się celem wynajętego mordercy.

– Ale to nie Szakal, prawda? – zapytał Webb, prostując się w fotelu.

– Nie. W każdym razie nie dostrzegamy żadnego związku.

– A co dostrzegacie? – zapytała Marie, przysuwając się do Dawida. – Czego się dowiedzieliście?

– Zabity w Koulunie oficer MI 6 miał w swoim biurze wiele dokumentów, za które sporo majętnych osób z Hongkongu zapłaciłoby wysoką cenę. Jednak jedyną teczką, która zniknęła, była ta z materiałami dotyczącymi Treadstone-71 i Jasona Bourne'a. Właśnie to potwierdził nam Londyn. To tak, jakby wysłano sygnał: tego człowieka musimy dostać.

– Ale dlaczego? – niemal wykrzyknęła Marie, zaciskając palce na dłoni Dawida.

– Dlatego, że zginął człowiek, a ktoś postanowił wyrównać rachunki – odparł spokojnie Webb.

– Właśnie nad tym pracujemy – powiedział McAllister, kiwając głową. – Udało nam się osiągnąć pewien postęp.

– Kogo zabito? – zapytał człowiek, który kiedyś był Jasonem Bourne'em.

– Zanim panu odpowiem, musi pan wiedzieć, że do wszystkiego, co pan usłyszy, nasi ludzie w Hongkongu dogrzebali się zupełnie sami. Częściowo są to czyste spekulacje, ponieważ nie dysponujemy żadnymi dowodami.

– Co to znaczy „zupełnie sami”? A gdzie byli Brytyjczycy, do cholery? Przecież udostępniliście im dokumenty Treadstone!

– Wykazali ponad wszelką wątpliwość, że ów człowiek został zamordowany w imieniu Treadstone – w pańskim imieniu. W związku z tym nie mieli najmniejszej ochoty zdradzać nam swoich kontaktów, dokładnie tak samo, jak my nie poinformowalibyśmy ich o naszych. Nasi ludzie pracowali dwadzieścia cztery godziny na dobę, sprawdzając każdą możliwość. Próbowali dotrzeć do źródeł informacji człowieka z MI 6, przypuszczając, że tam może się znajdować wyjaśnienie przyczyny jego śmierci. Natrafili na obiecującą plotkę w Makau, ale okazało się, że to tylko plotka.

– Powtarzam pytanie: Kogo zabito?

– Kobietę – odparł McAllister. – Żonę miejscowego bankiera o nazwisku Yao Ming, potężnego taipana, którego bank stanowi jedynie drobną cząstkę jego bogactwa. Ma tak olbrzymi majątek, że został nawet zaproszony do Pekinu w charakterze konsultanta i potencjalnego inwestora. Jest wpływowy, silny i niedostępny.

– Okoliczności?

– Paskudne, choć dość typowe. Jego żona, znacznie od niego młodsza, była kiepską aktoreczką; wystąpiła w kilku filmach nakręconych w miejscowych wytwórniach. Co się tyczy wierności, to pod tym względem dorównywała norce w okresie rui, jeśli pani wybaczy porównanie…

– Proszę mówić dalej – ponagliła go Marie.

– On jednak wolał za każdym razem patrzeć w inną stronę, traktując ją jak młodą, piękną ozdobę. Należała do miejscowej śmietanki towarzyskiej, składającej się z bardzo nieciekawych typów. Życie trwało od weekendu do weekendu: szaleńczy hazard w Makau, wyścigi konne w Singapurze, palarnie opium na Peskadorach i kibicowanie odmianie rosyjskiej ruletki, kiedy dwaj ludzie siedzą naprzeciw siebie po dwóch stronach stołu i strzelają z rewolwerów naładowanych tylko jednym pociskiem. Do tego wszystkiego należy dodać, rzecz jasna, narkotyki. Jej ostatni kochanek zajmował się dystrybucją. Miał dostawców w Kantonie, a trasy przerzutów prowadziły wzdłuż wschodnich brzegów zatoki.

– Według raportów jest to bardzo ruchliwy szlak – przerwał mu Webb. – Dlaczego skoncentrowaliście się akurat na tym człowieku?

– Dlatego, że w szybkim tempie wykańczał wszystkich konkurentów, sowicie opłacając chińskie patrole przybrzeżne, żeby zatapiały ich łodzie i pozbywały się załóg. Zlecenia były wykonywane bardzo skrupulatnie, a morze coraz częściej wyrzucało na brzeg ciała podziurawione kulami. W świecie przemytników rozgorzała prawdziwa wojna, a kochanek młodej aktoreczki został skazany na śmierć.

– Biorąc pod uwagę okoliczności, powinien liczyć się z takim niebezpieczeństwem. Na pewno miał stale przy sobie co najmniej dziesięciu goryli.

– Słusznie. Żeby przedrzeć się przez taką ochronę, trzeba kogoś otoczonego legendą. I jego wrogowie wynajęli właśnie takiego człowieka.

– Bourne… – szepnął Dawid, potrząsając głową.