– Zgadza się, ale on nie będzie w stanie sobie z tym poradzić. Środki chemiczne wszystko z niego wyciągną. Pańska ręka zostanie odkryta, jak również fakt, że Waszyngton j e s t w to zamieszany.
– Przez kogo?
– Przez Webba, na litość boską! Przez Jasona Bourne'a, jeśli pan woli.
– Przez człowieka z historią choroby umysłowej, z adnotacjami o skłonnościach do ślepej agresji i samooszukiwania? Paranoicznego schizofrenika, którego natrętne telefony świadczą o tym, iż jest to człowiek tracący zmysły, wysuwający szaleńcze oskarżenia i rzucający wściekłe groźby pod adresem tych, którzy chcą mu pomóc? – Havilland przerwał, po czym dodał ciszej: – Proszę mnie posłuchać, panie Conklin, taki człowiek nie reprezentuje rządu Stanów Zjednoczonych. Bo jakżeby mógł? Szukamy go wszędzie. Jest jak bez-rozumna bomba zegarowa, węsząca spisek, gdziekolwiek skieruje się jego chory, udręczony umysł. Chcemy ponownie poddać go terapii. Podejrzewamy również, że z powodu swej dawnej działalności wyjechał z kraju z fałszywym paszportem…
– Terapia…? – wtrącił Aleks zaskoczony słowami starego człowieka. – Dawna działalność?
– Oczywiście, panie Conklin. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, jesteśmy skłonni przyznać – wykorzystując w tym celu gorącą linię Shenga – że Webb pracował swego czasu dla rządu, co naraziło go na poważne szkody. Lecz obecnie niemożliwe jest, aby miał jakiekolwiek oficjalne poparcie. No bo jakim sposobem? Ten nieszczęsny, porywczy człowiek być może jest odpowiedzialny za śmierć żony, która, jak utrzymuje, zniknęła.
– Marie? Użylibyście Marie?
– Musielibyśmy. Ona jest związana przysięgą z ludźmi, którzy znali Webbajako psychicznie chorego pacjenta i starali się mu pomóc.
– O, Jezu! – szepnął Aleks oszołomiony słowami wyrachowanego, dokładnego, podstarzałego dyplomaty od tajnych operacji. – Powiedział mu pan wszystko, ponieważ miał pan swoje własne cele. Nawet gdyby go schwytano, mógłby pan ochronić swój tyłek zasłaniając się oficjalną przysięgą czy diagnozą psychiatrów – wyłączając z tego swoją osobę! O, Boże, ty sukinsynu!
– Powiedziałem mu prawdę, ponieważ zorientowałby się, gdybym usiłował znowu go okłamać. McAllister posunął się oczywiście dalej, kładąc nacisk na czynnik zorganizowanej przestępczości, co oczywiście stanowi prawdziwy problem, lecz jednocześnie jest to na tyle drażliwa kwestia, że ja osobiście wolałbym jej nie poruszać. Nikt tego nie robi. Nie powiedziałem wtedy Edwardowi całej prawdy. On nie potrafi pogodzić swoich norm etycznych z wymaganiami, jakie stawia przed nim jego praca. Jeżeli mu się to uda, może zajść równie wysoko jak ja, nie sądzę jednak, aby był do tego zdolny.
– Powiedział pan Dawidowi wszystko, na wypadek gdyby został Ul^ty – ciągnął Conklin, nie słuchając Havillanda. – Jeżeli nie dojdzie do zabójstwa, to chciałby pan, żeby go schwytano. Liczy pan na amfetaminy i skopolaminę. Na narkotyki. Bo wówczas Sheng uzyska informację, że wiemy o jego spisku, a uzyska ją n i e o f i ej a 1-n i e, nie od nas, lecz od psychicznie chorego człowieka. Jezu! To jest inny wariant tego, co Webb panu powiedział!
– Nieoficjalnie – przyznał dyplomata. – Tak wiele można w ten sposób zyskać. Bez żadnej konfrontacji, bardzo gładko. Bardzo tanio. Właściwie bez żadnych kosztów.
– Z wyjątkiem ludzkiego życia! – krzyknął Aleks. – On zginie. Musi zginąć, bo to jest w interesie wszystkich.
– Taka jest cena, panie Conklin, jeżeli trzeba ją zapłacić. Aleks czekał, jakby spodziewał się, że Havilland dokończy zdanie.
Nic jednak na to nie wskazywało, napotkał tylko spojrzenie jego stanowczych, smutnych oczu.
– Czy to wszystko, co ma pan do powiedzenia? Taka jest cena – jeśli trzeba ją zapłacić?
– Stawka jest dużo wyższa, niż przypuszczaliśmy, o wiele wyższa. Wie pan o tym równie dobrze jak ja, więc niech pan nie będzie taki zaskoczony. – Ambasador odchylił się do tyłu na swoim krześle trochę sztywno. – Pan podejmował przedtem takie decyzje, dokonywał takich kalkulacji.
– Nie takie. Nigdy takich nie podejmowałem! Wysyła pan swojego człowieka, wiedząc, jakie grozi mu niebezpieczeństwo, ale nie zapewnia mu pan żadnego ubezpieczenia i zamyka w ten sposób drogę ucieczki.
– Cel jest jednak inny. Nieskończenie bardziej istotny.
– To wiem. Niech pan go więc nie wysyła! Zdobędzie pan szyfry i będzie pan mógł wysłać kogoś innego. Kogoś, kto nie jest na wpół żywy z wyczerpania!
– Wyczerpany czy nie, on się najlepiej do tego nadaje, a przy tym upiera się, żeby to zrobić.
– Bo nie wie, co pan obmyślił. Jak go pan urządził robiąc z niego posłańca, który musi zginąć!
– Nie miałem wyboru. Tak jak pan mówi – odnalazł mnie. Musiałem powiedzieć mu prawdę.
– W takim razie powtarzam: niech pan pośle kogoś innego! Specjalną grupę zwerbowaną gdzieś przez ślepca. Żadnych powiązań z nami, tylko zapłata za usługę – zabicie Shenga. Webb wie, jak do niego dotrzeć, powiedział to panu. Przekonam go, aby podał panu szyfry czy hasło, czy cokolwiek to, u diabła, jest, ale niech pan opłaci specjalną grupę!
– Postawiłby pan nas na równi z Kadafimi tego świata?
– Jest to tak niedorzeczne porównanie, że nie mogę znaleźć słów…
– Niech pan o tym zapomni – przerwał mu Havilland. – Gdyby kiedyś wyśledzono nasze powiązania – a to byłoby możliwe – musielibyśmy rozpocząć atak przeciwko Chinom, zanim oni spuściliby coś na nas. To nie do pomyślenia.
– To, co pan tutaj wyprawia, jest nie do pomyślenia!
– Istnieją ważniejsze cele niż utrzymanie przy życiu jednego człowieka, panie Conklin, i o tym również doskonale pan wie. Zajmował się pan tym przez całe życie – proszę mi wybaczyć – ale obecny przypadek rozgrywa się na wyższej płaszczyźnie aniżeli wszystko to, z czym się pan dotychczas zetknął. Nazwijmy to płaszczyzną geopolityczną.
– Skurwysyn.
– Wyłazi z ciebie kompleks winy, Aleks -jeżeli oczywiście mogę cię nazywać Aleksem – skoro kwestionujesz moje pochodzenie. Nigdy nie uważałem, że Jason Bourne jest nie do uratowania. Z całego serca pragnę, aby mu się powiodło, aby zabił tego człowieka. Jeżeli tak się stanie, będzie wolny. Daleki Wschód pozbędzie się wówczas potwora, a światu oszczędzone będzie Sarajewo w stylu wschodnim. Na tym polega moje zadanie, Aleks.
– Niech mu pan przynajmniej powie. Ostrzeże go!
– Nie mogę. Podobnie jak ty nie mógłbyś tego zrobić będąc na moim miejscu. Nie dyskutuje się z płatnym mordercą…
– A ten znowu swoje, elegancki błazen!
– Człowiek, którego się wysyła, by dokonał zabójstwa, musi być pewny swoich racji. Nie może ani przez chwilę zastanawiać się nad motywami czy pobudkami, które nim powodują. Nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Żadnych. Musi działać pod wpływem obsesji. Tylko wtedy ma szansę powodzenia.
– Przypuśćmy, że mu się nie powiedzie, że zostanie zabity?
– Wtedy spróbujemy ponownie, możliwie szybko, zastępując go kimś innym. McAllister będzie z nim w Makau i nauczy się sekwencji haseł, które umożliwiają dotarcie do Shenga. Bourne się na to zgodził. Jeżeli wydarzy się najgorsze, wtedy moglibyśmy nawet wypróbować jego teorię „konspirator przeciwko konspiratorowi”. Bourne twierdzi, że jest na to zbyt późno, ale może się mylić. Jak widzisz, Aleks, nie jestem ponad wiedzą.
– Nie jest pan ponad niczym – rzekł Conklin ze złością wstając z krzesła. – O czymś jednak pan zapomniał – o tym, co powiedział pan Dawidowi. To rażące niedociągnięcie.
– Cóż to takiego?
– Nie pozwolę, aby uszło ci to bezkarnie. – Aleks utykając zbliżył się do drzwi. – Można długo prosić, ale w końcu przychodzi taki moment, że ma się tego dość. Jesteś skończony, wytworny błaźnie. Webb dowie się prawdy. Całej prawdy.