– Dał sobie wmówić coś, co dokładnie pokrywało się z tym, czego oczekiwał. Było to zresztą jedno z najbardziej genialnych pociągnięć Havillanda, wykazał przy tym znakomity refleks. Pamiętaj, że Aleksander Conklin jest wypalonym, zgorzkniałym człowiekiem. Nie kocha świata, w którym spędził swoje dojrzałe życie, nie kocha też ludzi, z którymi przyszło mu pracować. Powiedziano mu, że cała ta operacja może wymknąć się spod kontroli, że scenariusz mogą przechwycić wrogie elementy. – McAllister zamilkł, kiedy wyszli z alejki, skręcili za rogiem i znaleźli się wśród tłumów wypełniających ulice Makau. Wszędzie wokół migotały kolorowe światła. – To było kłamstwo do kwadratu, rozumiesz? – ciągnął analityk. – Conklin był przekonany, że do sprawy wmieszał się ktoś inny, że ty i twoja żona znajdziecie się w beznadziejnej sytuacji, jeżeli nie będziesz działał zgodnie z nowym scenariuszem przygotowanym przez te wrogie elementy.
– To właśnie mi powiedział – rzekł Jason marszcząc brwi na wspomnienie poczekalni lotniska Dullesa i łez, które napłynęły mu wtedy do oczu. – Kazał mi działać zgodnie ze scenariuszem.
– Nie miał wyboru. – Nagle McAllister chwycił Bourne'a za ramię i wskazał głową znajdujący się przed nimi z prawej strony ciemny uliczny stragan. – Musimy porozmawiać.
– Przecież rozmawiamy – powiedział ostro człowiek z „Meduzy”. – Wiem, dokąd idziemy i nie możemy tracić czasu.
– Nie, nie wolno ci się spieszyć – rzekł analityk. Powiedział to z taką desperacją, że Bourne zatrzymał się, spojrzał na niego, a następnie poszedł za nim w stronę stojącego w niszy straganu. – Zanim cokolwiek zrobisz, musisz zrozumieć.
– Co mam zrozumieć? Kłamstwa?
– Nie, prawdę.
– Ty nie wiesz, co to prawda – rzekł Jason.
– Wiem, może nawet lepiej od ciebie. Jak powiedziałeś, na tym polega moja praca. Gdyby nie twoja żona, plan działania Havillanda okazałby się trafny. Ale ona uciekła. Wymknęła się. Ona spowodowała, że ten plan się rozleciał.
– Zdaję sobie z tego sprawę.
– A zatem zdajesz sobie również sprawę z tego, że jeśli nawet Sheng nie domyśla się, kim ona jest, to w każdym razie wie o niej i docenia jej znaczenie w całej tej sprawie.
– Jakoś o tym nie pomyślałem.
– No to pomyśl teraz. Przeniknęli do grupy operacyjnej Lina Wenzu, podczas gdy on i cały Hongkong starali się ją znaleźć. Zabito Catherine Staples, ponieważ była związana z twoją żoną, i uznano, że dzięki tej tajemniczej kobiecie dowiedziała się zbyt dużo albo też była bliska odkrycia prawdy, co mogło okazać się zgubne. Sheng niewątpliwie dąży do wyeliminowania wszystkich przeciwników, nawet tych potencjalnych. Przekonałeś się w Pekinie, że to fanatyk przewrażliwiony na punkcie zagrożenia – wróg czai się w każdym ciemnym zakamarku.
– Co proponujesz? – zapytał Bourne niecierpliwie.
– Sheng jest również inteligentny, a jego ludzie są na terenie całej kolonii.
– A więc?
– Gdy historia ukaże się w porannych gazetach i w telewizji, Sheng wyciągnie odpowiednie wnioski i każe wziąć dom na Yictoria Peak oraz MI 6 pod ścisłą obserwację, nawet gdyby musiał przetrzymywać jako zakładników mieszkańców którejś z sąsiednich posiadłości i przeniknąć ponownie do brytyjskiego wywiadu.
– Niech to cholera, do czego zmierzasz?
– Znajdzie Havillanda, a później twoją żonę.
– I?
– Załóżmy, że ci się nie uda? Załóżmy, że cię zabiją? Sheng nie spocznie, póki nie dowie się wszystkiego, czego można się dowiedzieć. Kluczową postacią jest z pewnością kobieta, która towarzyszy Havil-landowi, wysoka kobieta, której wszyscy szukali. Ona musi coś wiedzieć, ponieważ tkwi w samym środku tej tajemnicy i ma powiązania z ambasadorem. Jeżeli coś ci się stanie, Havilland będzie zmuszony ją wypuścić, a Sheng już dopilnuje, aby ją odnaleziono – na Kai Tak lub w Honolulu, w Los Angeles czy w Nowym Jorku. Uwierz mi, Webb, on nie spocznie, póki jej nie dopadnie. Musi się dowiedzieć, co przeciwko niemu szykowano, a ona stanowi klucz. Nikt inny.
– No i co proponujesz?
– Wszystko może się powtórzyć, ale skutki mogą okazać się tragiczne.
– Scenariusz? – zapytał Jason, a przed oczyma znowu stanęły mu krwawe obrazy z doliny w rezerwacie ptaków.
– Tak – powiedział stanowczo analityk. – Tylko że tym razem nie będzie to już element strategii, która miała na celu ciebie zwerbować. Twoja żona zostanie naprawdę porwana, Sheng tego dopilnuje.
– Nie dopilnuje, bo będzie martwy!
– Prawdopodobnie. Jednakże istnieje poważne ryzyko niepowodzenia. Sheng może przeżyć.
– Usiłujesz coś powiedzieć, ale tego nie mówisz.
– W porządku. Powiem teraz. Jako zabójca możesz dotrzeć do Shenga, jesteś tym, który nas do niego doprowadzi. Ja jednak będę tym, który go wywabi.
– Ty?
– Z tego właśnie powodu poleciłem ambasadzie użyć mojego nazwiska w oświadczeniu dla prasy. Widzisz, Sheng mnie zna, a ja uważnie słuchałem, kiedy ty przedstawiałeś Havillandowi swoją teorię „konspirator przeciwko konspiratorowi”. On jej nie zaakceptował, prawdę mówiąc, ja też nie. Sheng nie zgodziłby się na spotkanie z nie znaną mu osobą, ale z pewnością zgodzi się spotkać z kimś, kogo zna.
– Dlaczego z tobą?
– Po części prawda, po części kłamstwo – odparł analityk powtarzając słowa Bourne'a.
– Dziękuję za tak uważne wysłuchanie. A teraz mi to wyjaśnij.
– Najpierw prawda, Bourne lub Webb, czy jak tam chcesz, by cię nazywać. Sheng wie zarówno o moich zasługach dla rządu, jak i o tym, że nie przynoszą mi one żadnych wymiernych korzyści. Jestem inteligentnym, ale niewidocznym i nieznanym urzędnikiem, wiecznie pomijanym, ponieważ brak mi tych cech, które pozwoliłyby mi dojść do wysokich godności czy intratnych posad w sektorze prywatnym. W pewnym sensie jestem podobny do Aleksandra Conklina i choć nie mam tak jak on ciągot do alkoholu, to czuję się prawie tak samo rozgoryczony. Byłem równie dobry jak Sheng i on o tym wiedział, ale jemu udało się czegoś dokonać, a mnie nie.
– Wzruszająca spowiedź – wtrącił znowu zniecierpliwiony Ja-son. – Ale dlaczego miałby się z tobą spotkać? Jak zdołasz go wywabić i wystawić na strzał, panie analityku? Mam nadzieję, że wiesz, co to oznacza?
– Chcę mu wyrwać kawałek jego Hongkongu. Omal mnie nie zabito zeszłej nocy. To było ostateczne upokorzenie i teraz, po tych wszystkich latach, chcę wreszcie czegoś dla siebie, dla swojej rodziny. To jest to kłamstwo.
– Mówisz niezrozumiale. Nie mogę za tobą nadążyć.
– Bo nie słuchasz między wierszami. Za to mi płacą, pamiętasz?… Jestem skończony. Nadszedł kres mojej zawodowej kariery. Przysłano mnie tutaj, żebym zbadał i przeanalizował pogłoski docierające z Tajwanu. Pogłoski o ekonomicznym spisku zawiązanym w Pekinie wydawały mi się prawdziwe, a skoro tak, to źródło w Pekinie mogło być tylko jedno – mój dawny partner z chińsko-amerykańskich negocjacji handlowych, inspirator nowej polityki handlowej Chin. Nic takiego nie mogłoby mieć miejsca bez jego udziału, nawet jeżeli byłyby to tylko zamierzenia. Uznałem więc, że mam uzasadnione powody, by się z nim skontaktować, nie po to, by położyć temu kres, lecz by oficjalnie zdementować te pogłoski, oczywiście za pewną cenę. Mógłbym posunąć się nawet do stwierdzenia, że nie jest to sprzeczne z interesami mojego rządu, no i naturalnie moimi. Chodzi przede wszystkim o to, żeby on m u s i a ł się ze mną spotkać.
– I co wtedy?
– Wtedy ty powiedziałbyś mi, co robić. Mówiłeś, że mógłby tego dokonać byle dywersant, czemu więc ja miałbym sobie nie poradzić? Ale materiały wybuchowe odpadają. Nie umiem się nimi posługiwać. Wolałbym jakąś broń.