Выбрать главу

Zanim zdążyła zareagować, Rhys Williams uniósł ją z fotela i pocałował.

– Myślałam, że jesteś teraz z ojcem – powiedziała zaskoczona.

– Powinienem być, ale gdy tylko pojawiłem się w teatrze, odprawił mnie. “Zajmij się Elżbietą – powiedział. – Kończy dziś dwadzieścia jeden lat”. Ubierz się, idziemy gdzieś na kolację.

– Nie, dziękuję, Rhys. Wolę spędzić ten wieczór samotnie w domu.

– Nic z tego, moja panno. Jeżeli zaraz się nie ubierzesz, zabiorę cię do restauracji w piżamie!

Kolację zjedli na Long Island. Szef kuchni specjalnie dla niej przyrządził hamburgery z chili i smażoną cebulą. Pili zimne korzenne piwo. Elżbieta czuła się wspaniale, jeszcze cudowniej niż przed laty w “Maximie”.

Rhys skupiał na niej całą swoją uwagę. Powoli zaczynała rozumieć, dlaczego kobiety tak bardzo do niego lgnęły. Był bowiem nie tylko wyjątkowo przystojnym mężczyzną, ale też wybornym znawcą kobiecej natury. Przy nim każda czuła się wyjątkowo i za to pewnie kochały go niezliczone rzesze kobiet, którymi się otaczał.

Rhys opowiadał Elżbiecie o swoim dzieciństwie. W jego ustach przypominało to nieco historyjkę żądnego przygód młodzieńca. Uciekł z domu, bo bardzo chciał poznać świat. Pragnął być kimś znaczącym. Życie ubogiego Walijczyka zupełnie mu nie odpowiadało.

Mówiąc o sobie, nawet nie przypuszczał, że w osobie Elżbiety znajdzie doskonałego słuchacza. Po lekturze pamiętnika Samuela świetnie rozumiała jego młodzieńcze tęsknoty.

– Oprowadzałem turystów po parkach i plażach lub woziłem po rwącej rzece w łódce z nieprzemakalnego materiału rozpiętego na wiklinowej ramie. Pewnie nigdy nie byłaś w Walii? – Elżbieta pokręciła przecząco głową. – Na pewno spodobałby ci się wodospad Yale w Neath czy też tajemnicze, pełne uroku miejsca, takie jak: Abereiddi, Caerbwdi, Porthclais, Kilgetty oraz Llangwm Uchaf.

– A mimo to opuściłeś tę bajkową krainę?

– Bo chciałem rządzić światem. Powinien był dodać, że nadal chce.

Elżbieta, podobnie jak kiedyś jej matka, robiła wszystko, aby Sam mógł spokojnie skoncentrować się na swojej pracy. Przyjmowała więc i zwalniała służbę. Sprawowała pieczę nad ich licznymi posiadłościami. Była powiernikiem i doradcą ojca. Często zasięgał jej opinii na temat któregoś z biznesmenów bądź też tłumaczył tok postępowania przy załatwianiu różnych drażliwych spraw.

Elżbieta była obecna, gdy podejmował wszystkie ważne decyzje, mające wpływ na życie tysięcy ludzi lub dzięki którym korporacja zarabiała miliony dolarów. Była też świadkiem, jak głowy państw błagały go, aby otworzył lub zamknął którąś z fabryk w ich kraju.

Po jednym ze spotkań Elżbieta zauważyła:

– Zarządzanie korporacją do złudzenia przypomina rządzenie krajem. Sam zaśmiał się i odparł:

– “Roffe & Sons” ma większe dochody niż niejeden kraj na świecie.

Podczas zagranicznych wojaży u boku ojca poznała całą swoją liczną rodzinę.

Najbardziej polubiła Simonettę i Ivo Palazzich. Byli niezwykle gościnni i, jak przystało na południowców, mieli duży temperament. Dzięki temu różnili się od ludzi, którzy otaczali ją na co dzień. Ivo przy każdej okazji dawał jej odczuć, że jest bardzo atrakcyjną kobietą. Miał w sobie dużo ciepła i uroku.

Inaczej rzecz się miała z Heleną Roffe-Martel. Od samego początku Elżbieta nie czuła do niej sympatii. Wprawdzie Helena była dla niej miła, ale traktowała jaz pewną wyższością. Co do jej męża, to wydawał się być sympatycznym człowiekiem, choć z tego, co mówił ojciec, wynikało, że brakowało mu inicjatywy. Mimo to filia, którą zarządzał, przynosiła niezłe zyski. Podejrzewano jednak, że była to zasługa Heleny.

Elżbieta bardzo lubiła swoją niemiecką kuzynkę – Annę Roffe Gassner i jej męża Walthera, mimo że uważano go powszechnie za czarną owcę.

Zresztą sam Walther nie krył, że ożenił się z mało atrakcyjną Anną dla jej pieniędzy. Mimo to podczas rodzinnych uroczystości wydawał się zakochany w Annie i trudno było uwierzyć w plotki, które o nim rozgłaszano. Miał urodę gwiazdora filmowego, przy czym nie był ani arogancki, ani pretensjonalny. Nie uważała też, by Anna była mało atrakcyjną kobietą. Należała jedynie do osób niezwykle wrażliwych, trochę zagubionych i nieśmiałych.

Największą sympatią Elżbieta darzyła swojego kuzyna Aleca Nicholsa. Zawsze kiedy miała problemy, zwracała się do niego o pomoc. Ujmował ją swoją łagodnością i wrażliwością. Pamiętała, jak kiedyś zrozpaczona próbowała uciec z domu. Spakowała swoje rzeczy i przed wyjściem z domu postanowiła zadzwonić do Aleca, aby się z nim pożegnać. W tym czasie miał ważną konferencję. Mimo to jednak odbył z nią długą rozmowę, po której postanowiła przebaczyć ojcu i pozostać w domu. Nie bardzo rozumiała tylko, co Alec widział w Vivian, kobiecie chyba najbardziej egoistycznej i bezdusznej na świecie.

Kiedyś Alec zaprosił Elżbietę na weekend do swojej posiadłości w Gloucestershire. Ponieważ on i Vivian byli czymś zajęci, Elżbieta postanowiła urządzić sobie mały piknik w pobliżu lasu. Miała jednak pecha. Kiedy rozłożyła koc i zaczęła wyciągać z wiklinowego kosza smakołyki, rozpadał się deszcz i musiała wrócić do domu.

Przechodząc obok pokoju stołowego, przypadkowo podsłuchała rozmowę swoich gospodarzy.

– Zabawiaj sam swoją małą kuzyneczkę! – mówiła podniesionym głosem Vivian. – Jadę do Londynu. Mam tam spotkanie.

– Możesz je przecież odwołać. Elżbieta jutro wyjeżdża.

– Nic mnie to nie obchodzi! Mam ochotę zaszaleć i nikt mi w tym nie przeszkodzi.

– Na miłość boską, Vivian!

– Daj spokój, stary nudziarzu. Nie będziesz mi przecież prawił kazań.

Po chwili Vivian wypadła jak burza z pokoju, zupełnie ignorując Elżbietę, i popędziła na górę.

– Wejdź, Elżbieto – usłyszała spokojny głos Aleca.

Stał zapatrzony przed siebie i palił fajkę.

– Musisz zrozumieć Vivian – odezwał się po dłuższej chwili.

– Sama nie wiem, co powiedzieć. W końcu to są wasze sprawy… – urwała zakłopotana.

– Mimo to nie chcę, abyś źle o niej myślała. Elżbieta nie mogła uwierzyć własnym uszom. Alec bronił Vivian po tym, jak go potraktowała.

– Czasem nawet w najlepszych rodzinach – mówił dalej – małżonkowie mają różne potrzeby. – Zrobił przerwę, szukając odpowiednich słów. – Ponieważ nie potrafię sprostać niektórym jej wymaganiom… To nie jej wina, zrozum.

– Mylisz się, Alec. – Jego spokój wytrącił ją z równowagi. – Czy ona spotyka się z innymi mężczyznami?

– Tak… – odparł cicho.

– Dlaczego więc nie rozwiedziesz się z nią? Alec uśmiechnął się.

– Bo ją kocham.

Od tamtej pory Alec stał się Elżbiecie bardzo bliski.

Od pewnego czasu Sama coś niepokoiło. Stał się małomówny i zamknięty w sobie. Na pytania Elżbiety o powód jego zmartwień odpowiadał, że to nic ważnego i wkrótce się wyjaśni. Kiedy więc oznajmił jej któregoś dnia, że wyjeżdża w góry, do Chamonix, ucieszyła się, że trochę odpocznie. Był przemęczony i wyglądał mizernie.

– Załatwię ci rezerwację, ojcze – zaproponowała.

– Nie trzeba, kochanie, sam się wszystkim zająłem.

Tamtego wieczoru rozmawiali po raz ostatni. Wyjechał następnego dnia rano po to, aby zginąć gdzieś na dnie przepaści.

Elżbieta leżała w ciemnym pokoju, wspominając przeszłość. Śmierć ojca wydawała się nierealna, być może dlatego, że tak bardzo zdominował jej życie.

Zastanawiała się nad losem korporacji. Jej ojciec był ostatnim męskim potomkiem rodziny, sprawującym kontrolę nad firmą. Ciekawe, komu przekazał władzę?