Выбрать главу

I został. Lubił jednakże przychodzić do zameczku, aby oglądać jego wielkość i wspaniałość w porównaniu z dawną siedzibą, a zarazem patrzeć na Zbyszka, na Jagienkę i na „wnęków”. Wszystko, co tam widział, było w znacznej części jego dziełem, a jednak przejmowało go ono dumą i podziwem. Przyjeżdżał czasem do niego stary Wilk, aby z nim „ugwarzyć” przy ognisku, albo też on sam odwiedzał go w tymże zamiarze w Brzozowej, więc raz tak mu swoje myśli o tych „nowych porządkach” wypowiedział:

— Wiecie! Aże mi czasem cudnie[1935]. Bo przecie wiadomo, że Zbyszko i w Krakowie na zamku u króla bywał (ba! mało mu tam głowy nie ucięli!), i na Mazowszu, i w Malborgu, i u księcia Janusza[1936], a Jagienka też się w dostatku chowała, ale przecie własnego kasztelu nie mieli… Ale teraz to tak, jakby nigdy inaczej nie żywili[1937]… Chodzą, mówię wam, po komnatach, chodzą, chodzą — i służbie rozkazania dają, a jak się zmęczą, to sobie siedną[1938]. Prawy[1939] kasztelan i kasztelanowa! Mają ci też komnatę, w której z sołtysami, z karbowymi [1940]i czeladzią[1941] obiadują, a w niej ławy, dla niego i dla niej wyższe — inni zaś poniżej siedzą i czekają, póki państwo godnie[1942] mis nie nałożą. Taki to dworski obyczaj, aże człek musi sobie przypominać, że to nie żadne wielkie państwo, jeno[1943] bratanek i bratankowa, którzy po ręku starego boćkają[1944], na pierwszym miejscu sadzą i dobrodziejem swoim zowią.

— Dlatego im też Pan Jezus błogosławi — zauważył stary Wilk.

Za czym pokiwawszy smutnie głową, popił miodu, poruszył żelaznym pogrzebaczem głownie[1945] w ognisku i rzekł:

— A mojemu chłopu się sczezło[1946]!

— Wola boska.

— Ano! Starsi, których było pięciu, przedtem dawno polegli. Przecie wiecie. Jużci, wola boska. Ale ten był ze wszystkich najtęższy[1947]. Prawy Wilk i gdyby nie był legł, to by dziś też może na własnym zamku siedział.

— Wolej[1948] by był Cztan poległ.

— Co ta Cztan! Niby to kamienie młyńskie na plecy bierze, a ile to razy mój go poszczerbił! Mój miał ćwiczenie rycerskie, a Cztana teraz żona po pysku pierze, bo choć jest chłop mocarny, ale głupi.

— Hej! jako podogonie[1949]! — przyświadczył Maćko.

I przy sposobności wynosił pod niebo nie tylko ćwiczenie rycerskie, ale i rozum Zbyszka, że to w Malborgu z najprzedniejszymi rycerzami gonił na ostre, „a z książęty to ci wam tak będzie gadał, jakoby orzechy gryzł”. Chwalił też jego porządek w głowie i zabiegliwość w gospodarce, bez której prędko by kasztel majętność zjadł. Nie chcąc jednak, by stary Wilk myślał, że coś podobnego im może grozić, kończył przyciszonym głosem:

— No z łaski Boga jest ta wszelkiego dobra dosyć, więcej niż ludzie wiedzą, ale nie mówcie o tym nikomu.

Ludzie jednak domyślali się, wiedzieli i opowiadali sobie aż do przesady, zwłaszcza o bogactwach, które Bogdanieccy mieli wywieźć ze Spychowa. Mówiono, że pieniądze solówkami[1950] wozili z Mazowsza. Wygodził[1951] też raz Maćko pożyczką kilkunastu grzywien[1952] możnym dziedzicom na Koniecpolu, co do ostatka utwierdziło okolicę w mniemaniu o jego „skarbach”. Z tego powodu rosło znaczenie Bogdanieckich, rósł szacunek ludzki i gości nigdy nie brakło w kasztelu, na co Maćko, choć oszczędny, nie patrzał niechętnym okiem, gdyż wiedział, że i to sławy rodowi przymnaża.

Szczególnie chrzciny bywały sute[1953], a raz na rok, po Matce Boskiej Zielnej, wyprawiał Zbyszko wielką ucztę dla sąsiedztwa, na którą i szlachcianki przyjeżdżały patrzeć na ćwiczenia rycerskie, słuchać gądków[1954] i pląsać z młodymi rycerzami przy smolnych pochodniach aż do rana. Wtedy to pasł oczy i radował się w sercu stary Maćko widokiem Zbyszka i Jagienki, tak wyglądali dwornie i pańsko. Zbyszko zmężniał, rozrósł się, a choć przy potężnej i wyniosłej postawie twarz jego wydawała się zawsze zbyt młoda, jednakże gdy bujny włos opiął przepaską z purpury, przybrał się w świetną, naszytą srebrnymi i złotymi nićmi szatę, to nie tylko Maćko, ale i niejeden szlachcic mówił sobie w duszy: „Boga mi! iście książę[1955] jakoweś na zamku swoim siedzące”. A przed Jagienką przyklękali nieraz rycerze znający zachodni obyczaj prosząc, by chciała im być damą ich myśli — taki bił od niej blask zdrowia, młodości, siły i urody. Sam stary dziedzic na Koniecpolu, który był wojewodą sieradzkim, zdumiewał się jej widokiem i z zorzą poranną, a nawet i z słonkiem ją porównywał, „które światu jasność daje, a nawet i stare kości żywszą gorącością napełnia”.

Rozdział czterdziesty siódmy

Jednakże w piątym roku, gdy ład był wprowadzon we wszystkich wsiach nadzwyczajny, gdy nad skończoną czatownią[1956] powiewała już od kilku miesięcy chorągiew z Tępą Podkową, a Jagienka powiła szczęśliwie czwartego syna, którego nazwano Jurandem — tak rzekł raz stary Maćko do Zbyszka:

— Wszystko się darzy i gdyby Pan Jezus jeszcze jedno zdarzył szczęśliwie — to bym już umarł spokojny.

A Zbyszko popatrzał nań pytającym wzrokiem i po chwili zapytał:

— Chyba o wojnie z Krzyżaki mówicie, bo czegóż by wam więcej trzeba?

— To ci rzekę, com drzewiej[1957] mówił — odpowiedział Maćko — że póki mistrz Konrad[1958] żywie, wojny nie będzie.

— Albo to mu wiecznie żyć?

— Ale i mnie nie wiecznie i dlatego o czym innym myślę.

— A zaś o czym?

— Ii! lepiej nie zapowiadać. Tymczasem się do Spychowa wybieram, a może zdarzy się i książąt na Płocku[1959] i na Czersku odwiedzić.

Zbyszka nie zdziwiła zbytnio ta zapowiedź, albowiem w ciągu ostatnich lat kilkakrotnie stary Maćko wyjeżdżał do Spychowa, więc tylko zapytał:

— Długo zabawicie[1960]?

— Dłużej niż zwykle, bo się w Płocku zatrzymam.

Jakoż w tydzień później wyjechał Maćko, wziąwszy ze sobą kilka wozów i zbroję dobrą, „na wypadek, jeśli się przyjdzie w szrankach[1961] potykać”. Na odjezdnym zapowiedział, że może zabawi dłużej niż zwykle, i istotnie zabawił dłużej, gdyż przez pół roku nie było o nim żadnej wieści. Zbyszko począł się niepokoić i w końcu wyprawił umyślnego do Spychowa, ale ów spotkał Maćka za Sieradzem i wrócił z nim razem.

вернуться

aże mi czasem cudnie — aż się czasem dziwię.

вернуться

Janusz I Starszy (Warszawski) — (ok. 1346–1429), książę mazowiecki, lennik Władysława Jagiełły.

вернуться

żywili — dziś popr.: żyli.

вернуться

siedną — dziś popr.: siądą.

вернуться

prawy (daw.) — prawdziwy.

вернуться

karbowy — osoba nadzorująca pracę chłopów.

вернуться

czeladź (daw.) — służba.

вернуться

godnie (daw.) — porządnie, solidnie.

вернуться

jeno (daw.) — tylko.

вернуться

boćkać — całować.

вернуться

głownia — palący się lub spalony kawałek drewna.

вернуться

sczeznąć (daw.) — umrzeć, zginąć.

вернуться

najtęższy (daw.) — najsilniejszy.

вернуться

wolej (daw.) — lepiej.

вернуться

podogonie — część ciała zwierzęcia znajdująca się pod ogonem; zad.

вернуться

solówka — naczynie na sól.

вернуться

wygodzić (daw.) — spełnić czyjeś życzenie, zadowolić kogoś.

вернуться

grzywna — śrdw. jednostka monetarna, wartość określonej wagi kruszcu.

вернуться

suty (daw.) — wystawny, obfity.

вернуться

gądek (daw.) — grajek, muzyk, od „gędźba”: muzyka.

вернуться

książę — w dawnej polszczyźnie rzeczownik rodzaju nijakiego.

вернуться

czatownia (daw.) — wartownia.

вернуться

drzewiej (daw.) — dawniej.

вернуться

Konrad von Jungingen — 1355–1407, wielki mistrz zakonu krzyżackiego w latach 1393-1407, zręczny polityk, umiejętnie rozgrywający konflikty między książętami litewskimi.

вернуться

książęta na Płocku — Ziemowit IV i Aleksandra Olgierdówna.

вернуться

zabawić (daw.) — przebywać, pozostawać.

вернуться

szranki — ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski bądź pojedynek, przen. sam turniej.