Выбрать главу

Dziwili się więc temu Maćko i Jagienka, a on dziwił się także z wielką uciechą urodzie i dworności siostry, której od dawna nie widział. Mówił przy tym, że już się ku niej wybierał i że maluczko, a byliby go w domu nie zastali, gdyż i tak trzeba mu świat obaczyć, o ludzi się otrzeć, ćwiczenia rycerskiego nabrać i sposobność tu i owdzie znaleźć do potykania się z wędrownymi rycerzami.

— Świat i obyczaje ludzkie poznać — rzekł mu na to Maćko — dobra jest to rzecz, gdyż uczy to, jak się w każdej przygodzie znaleźć, co powiedzieć, i wzmaga przyrodzony rozum. Ale co do potykania się, lepiej, że ja ci powiem, iżeś na to jeszcze za młody, niż żeby ci to miał jaki obcy rycerz powiedzieć, któren[1720] by cię przy tym wyśmiać nie omieszkał[1721].

— To by po tym śmiechu zapłakał — odrzekł na to Jaśko — a jeśli nie on, to jego żona i dzieci.

I spojrzał z okrutną zuchwałością przed siebie, jakby chciał rzec wszystkim wędrownym rycerzom na świecie: „Gotujcie się na śmierć!” Lecz stary rycerz z Bogdańca zapytał:

— A Cztan i Wilk ostawili tu was w spokoju? Bo to oni radzi na Jagienkę patrzyli.

— Ba! Wilk zabit na Śląsku. Chciał tam jednego kasztelu[1722] niemieckiego dobyć i dobył, ale że go kłodą z murów przywalili, więc po dwóch dniach ostatnią parę[1723] puścił.

— To go szkoda. Chadzał i jego ojciec na Niemców do Śląska, którzy tam nasz naród cisną — i łupy z nich brał… Najgorsze to dobywanie zamków, bo przy nim ni zbroja, ni ćwiczenie rycerskie nie pomoże. Da Bóg, że tam książę Witold[1724] nie będzie zamków dobywał, jeno w polu Krzyżaków gnębił… A Cztan? Co z nim słychać?

Jaśko począł się śmiać:

— Cztan się ożenił! Wziął córkę kmiecia[1725] z Wysokiego Brzegu, sławną z urody. Hej! nie tylko gładka[1726] dziewka, ale i zaradna, bo Cztanowi niejeden woli z drogi ustąpić, a ona go po włochatym pysku bije i za nozdrza ci go wodzi [1727]jako niedźwiedzia na łańcuchu.

Rozweselił się usłyszawszy to stary rycerz.

— Widzisz ją! wszystkie baby jednakie! Jagienka, i ty taka będziesz! Chwała Bogu, że nie było z tymi dwoma zabijakami kłopotu, bo szczerze mówiąc, aże mi to dziwno, że na Bogdańcu złości nie wywarli.

— Cztan chciał, ale Wilk, który był mądrzejszy, nie dał mu. Przyjechał do nas do Zgorzelic pytać, co się z Jagienką stało? Rzekłem, iż pojechała po opatowe dziedzictwo. A on powiada: „Czemu zaś mi Maćko o tym nie mówili?” Więc ja znów na to: „A cóż to, Jagienka twoja, żeby ci się mieli opowiadać?!” On też, pomyślawszy chwilę: „Prawda, mówi, że nie moja”. I jako to rozum miał bystry, zaraz widać pomiarkował[1728], że was i nas sobie zjedna, jeśli Bogdańca będzie przed Cztanem bronił. Potykali się też na Ławicy wedle Piasków i poszczerbili się wzajem, a potem pili na umór, jak to im się zawdy[1729] przytrafiało.

— Panie świeć nad Wilkową duszą! — rzekł Maćko.

I odetchnął głęboko, rad, że w Bogdańcu nie znajdzie innych szkód nad te, których długa jego nieobecność mogła być przyczyną.

Jakoż i nie znalazł; owszem, pomnożył się nawet dobytek w stadach, a zniewielkiego stadka świerzop[1730] były już źrebaki dwulatki, niektóre — po bojowych fryzyjskich[1731] ogierach — nad zwykłą miarę rosłe i silne. Szkoda znalazła się tylko w tym, że kilku brańców[1732] uciekło, ale niewielu, bo mogli uciekać wyłącznie do Śląska, a tam niemieccy lub zniemczeni rabusie-rycerze[1733] gorzej obchodzili się z jeńcami niż szlachta polska. Stare, ogromne domosko pochyliło się jednakże znacznie do upadku. Popękały polepy[1734], skrzywiły się ściany i pułapy, a modrzewiowe belki zrębione przed dwustu albo więcej laty poczęły próchnieć. We wszystkich izbach, które zamieszkiwał ongi[1735] liczny rój Gradów Bogdanieckich, zaciekało w czasie obfitych dżdżów[1736] letnich. Dach zdziurawiał i pokrył się całymi kępami zielonych i rudych mchów. Cała budowa przysiadła i wyglądała jak grzyb rozłożysty, ale zmurszały.

— Żeby był starunek[1737], to by jeszcze trwało, bo od niedawna zaczęło się psować — mówił Maćko do starego karbowego[1738] Kondrata, który pod nieobecność panów zawiadował majętnością.

A po chwili:

— Ja bym i tak do śmierci domieszkał, ale Zbyszkowi kasztel[1739] się patrzy.

— O dla Boga! Kasztel?

— He! Albo co?

Była to ulubiona myśl starego postawić Zbyszkowi i przyszłym jego dzieciakom kasztel[1740]. Wiedział, że szlachcica, który nie w zwykłym dworcu, ale za rowem i częstokołem[1741] siedzi, a przy tym czatownię[1742] ma, z której straż spogląda na okolicę, zaraz i sąsiedzi „za coś uważają” — i o urząd mu łatwiej. Dla siebie niewiele już żądał Maćko, ale dla Zbyszka i jego synów nie chciał na małym poprzestać, tym bardziej teraz, gdy majętność wzrosła tak znacznie.

„Niechby jeszcze Jagienkę wziął — myślał — a z nią Moczydoły i opatowe dziedzictwo: nikt by w okolicy nie był z nami na równi — co daj Boże!”

Ale to wszystko zależało od tego, czy Zbyszko wróci — a to była rzecz niepewna i zależna od łaski boskiej. Mówił sobie tedy[1743] Maćko, że trzeba mu być teraz z Panem Bogiem jak najlepiej i nie tylko w niczym mu się nie narazić, ale czym można, to go zjednać. W tej chęci nie żałował dla kościoła w Krześni ni wosku, ni odsepów[1744], ni zwierzyny, a pewnego wieczora przyjechawszy do Zgorzelic, tak rzekł do Jagienki:

— Do Krakowa ci jutro jadę, do grobu Świętej naszej królowej Jadwigi[1745].

A ona aż zerwała się z ławy ze strachu.

— Zaliście[1746] dostali jaką złą nowinę?

— Nijakiej nowiny nie było, bo i nie mogło jeszcze być. Ale ty pamiętasz, jako wtedy, gdym chorzał od tego zadziora w boku — co toście, wiesz, po bobry ze Zbyszkiem chodzili — ślubowałem, że jeśli Bóg mi wróci zdrowie, to do tego grobu pójdę. Bardzo mi wonczas wszyscy te chęć chwalili. I pewnie! Ma tam Pan Bóg dość świętej czeladzi[1747], ale przecie byle święty nie znaczy i tam tyle, co nasza Pani, której urazić nie chcę i wskróś tej przyczyny[1748], że mi i o Zbyszka chodzi.

— Prawda! jako żywo! — rzekła Jagienka. — Ale żeście dopiero z takiej okrutnej wędrówki wrócili…

— To i co! Wolę już wszystko naraz odbyć, a potem siedzieć spokojnie doma[1749] aż do Zbyszkowego powrotu. Niech jeno[1750] królowa nasza wstawi się za nim do Pana Jezusa, to mu przy dobrej zbroi i dziesięciu Niemców nie poradzi… Będę potem z lepszą nadzieją kasztel budował.

вернуться

któren — dziś popr.: który.

вернуться

omieszkać — zaniedbać zrobienia czegoś.

вернуться

kasztel (daw.) — zameczek, niewielka twierdza.

вернуться

ostatnia para — ostatni dech.

вернуться

Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim — (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle.

вернуться

kmieć — zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo.

вернуться

gładki (daw.) — piękny.

вернуться

wodzić (daw.) — prowadzić.

вернуться

pomiarkować (daw.) — zorientować się.

вернуться

zawdy (daw.) — zawsze.

вернуться

świerzopa — klacz.

вернуться

fryzyjski — pochodzący z Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze Niemiec, Danii i Holandii.

вернуться

braniec (daw.) — jeniec.

вернуться

rycerz rozbójnik (niem. Raubritter )— rycerz utrzymujący się z rabunku.

вернуться

polepa — gliniana podłoga.

вернуться

ongi (daw.) — dawniej.

вернуться

dżdże (daw.) — deszcze.

вернуться

starunek (daw.) — opieka.

вернуться

karbowy — osoba nadzorująca pracę chłopów.

вернуться

kasztel (daw.) — zameczek, niewielka twierdza.

вернуться

kasztel (daw.) — zameczek, nieduża twierdza.

вернуться

częstokół — palisada, wał z zaostrzonych bali.

вернуться

czatownia — wartownia.

вернуться

tedy (daw.) — więc, zatem.

вернуться

odsep — opłata w formie odsypanej mąki.

вернуться

Jadwiga — (ok. 1374–1399), córka Ludwika Węgierskiego, w 1384 koronowana na króla Polski (prawo nie przewidywało wówczas koronacji królowej), w 1386 poślubiła Władysława Jagiełłę, co dało początek unii polsko-litewskiej.

вернуться

zali (daw.) — czy.

вернуться

czeladź — służba.

вернуться

wskróś tej przyczyny (daw.) — dlatego.

вернуться

doma (daw.) — w domu.

вернуться

jeno (daw.) — tylko.