- Chyba pan oszalał! - wykrzyknął. - Mówi pan jak wariat. Ja pomogłem jej uciec? A gdzie jest teraz?
- Tam - stwierdził Holmes, wskazując wysoką biblioteczkę stojącą w rogu pokoju.
Starzec wyrzucił w górę ręce, wykrzywił twarz w przerażającym grymasie i opadł
z powrotem na fotel. W tej samej chwili biblioteczka, którą wskazał mój towarzysz, odchyliła się na zawiasach i do pokoju wpadła kobieta.
- Miał pan rację! - wykrzyknęła dziwnym głosem naznaczonym cudzoziemskim akcentem. - Miał pan rację! Oto jestem.
Nieznajoma była szara od kurzu i pokryta pajęczynami, które przedtem wisiały na ścianach jej kryjówki. Miała również przybrudzoną twarz, a i bez tego nie byłaby ładna, wyglądała dokładnie tak, jak opisał ją Holmes, a w dodatku miała długi wydatny podbródek. Ze względu na swój słaby wzrok i nagłe przejście z ciemności do światła stała jak odurzona i rozglądała się, mrugając, by sprawdzić, kim jesteśmy i gdzie się znajdujemy. Jednak mimo wszystkich tych ułomności w postawie kobiety była pewna szlachetność, a galanteria widoczna w prowokującym podbródku i uniesionej głowie budziła podziw i szacunek.
Hopkins położył jej rękę na ramieniu, by ją aresztować, ona jednak gestem nakazała mu się odsunąć, łagodnie, lecz z nieznoszącą sprzeciwu godnością. Starzec leżał w fotelu z twarzą targaną skurczami i złowieszczo wpatrywał się w damę.
- Tak, proszę pana, jestem pańskim więźniem - oświadczyła kobieta. - Słyszałam wszystko ze swej kryjówki i wiem, że odkryli panowie prawdę. Do wszystkiego się przyznaję. To ja zabiłam tego młodego człowieka. Miał jednak słuszność ten z panów, który twierdził, że był to wypadek. Nie wiedziałam nawet, że przedmiot, który trzymam w dłoni, to nóż, gdyż w desperacji chwyciłam ze stołu pierwszą rzecz, jaka nawinęła mi się pod rękę, i uderzyłam go, by mnie wypuścił. Mówię prawdę.
- Proszę pani - stwierdził Holmes - jestem pewien, że to prawda, obawiam się jednak,
że nie czuje się pani dobrze.
Twarz kobiety przybrała straszliwą barwę, jeszcze bardziej upiorną w połączeniu z widniejącymi na jej obliczu smugami kurzu. Nieznajoma usiadła na skraju łóżka i znów zaczęła mówić.
- Nie mam wiele czasu - stwierdziła - ale chcę, by poznali panowie całą prawdę. Jestem żoną tego człowieka. Nie jest on Anglikiem, a Rosjaninem. Nie zdradzę jednak panom jego nazwiska.
Starzec po raz pierwszy się poruszył.
- Niech ci Bóg błogosławi, Anno! - wykrzyknął. - Niech ci Bóg błogosławi!
Kobieta rzuciła mu spojrzenie pełne najgłębszej pogardy.
- Czemu tak uparcie trzymasz się swego nędznego życia, Sergiuszu? - spytała. -Zaszkodziło to wielu, a nie pomogło nikomu, nawet tobie. Nie zamierzam jednak przerywać cienkiej nitki twego żywota przed czasem, jaki Bóg ci wyznaczył. Dość już splamiłam swoją duszę od chwili, gdy przekroczyłam próg tego przeklętego domu. Muszę jednak mówić dalej, nim będzie za późno. Panowie, jak już powiedziałam, jestem żoną tego człowieka. Kiedy się pobraliśmy, on miał pięćdziesiąt lat, a ja byłam głupią dwudziestolatką. Ślub wzięliśmy w uniwersyteckim mieście w Rosji. Nie zdradzę panom jego nazwy.
- Niech ci Bóg błogosławi, Anno! - ponownie wymamrotał starzec.
- Byliśmy reformatorami, rewolucjonistami. Rozumie pan, nihilistami. On, ja i wielu innych. Później zaczął się zły czas, zginął oficer policji, wielu z nas aresztowano, żądano naszych zeznań, a mój mąż, by ratować siebie i uzyskać wysoką nagrodę, zdradził swą żonę i swych towarzyszy. Wszyscy zostaliśmy aresztowani na podstawie jego zeznań. Niektórzy z nas zostali skazani na stryczek, inni na Syberię. Ja znalazłam się wśród tych ostatnich, ale nie zostałam zesłana dożywotnio. Mój mąż wyjechał do Anglii ze swym haniebnie zdobytym majątkiem i od tego czasu mieszkał tu, starając się nie rzucać w oczy, gdyż wiedział, że gdyby Braterstwo dowiedziało się, gdzie przebywa, wymierzyłoby mu sprawiedliwość przed upływem tygodnia.
Starzec wyciągnął drżącą dłoń po papierosa.
- Oddaję się w twoje ręce, Anno - stwierdził. - Zawsze byłaś dla mnie dobra.
- Nie powiedziałam panom jeszcze o jego najbardziej niegodziwym postępku - dodała kobieta. - Wśród naszych towarzyszy z Braterstwa znajdował się mój serdeczny druh. Był szlachetny, bezinteresowny, kochający, miał wszystkie cechy, których brakowało mojemu mężowi. Nieustannie pisał do nas listy, starając się odwieść od planowanych działań. Te listy mogły go uratować, podobnie jak mój pamiętnik, w którym dzień po dniu pisałam o moich uczuciach do niego i o tym, jak różnią się nasze poglądy. Mój mąż znalazł pamiętnik i listy i zachował je dla siebie. Ukrył je i robił co mógł, by ten młody człowiek stracił życie. Nie udało mu się to, lecz Aleksy został zesłany na Syberię i do dziś pracuje tam w kopalni soli. Pomyśl
0 tym, ty łotrze, ty niegodziwcze! Teraz, w tej właśnie chwili, Aleksy, człowiek, którego imienia nie jesteś godzien wymówić, żyje i pracuje jak niewolnik, a jednak, choć twoje życie jest w moich rękach, puszczam cię wolno.
- Zawsze byłaś szlachetną kobietą, Anno - powiedział starzec, zaciągając się papierosem.
Dama wstała, ale opadła z powrotem na łóżko z cichym okrzykiem bólu.
- Muszę dokończyć - powiedziała. - Po odbyciu kary postawiłam sobie za cel zdobyć pamiętnik i listy, które, gdybym przekazała je rosyjskim władzom, doprowadziły do zwolnienia mego przyjaciela. Wiedziałam, że mój mąż wyjechał do Anglii. Po miesiącach poszukiwań odkryłam, gdzie przebywa. Wiedziałam, że zatrzymał pamiętnik, gdyż podczas pobytu na Syberii dostałam od niego list, w którym czynił mi wyrzuty i cytował niektóre jego ustępy. Byłam jednak pewna, że ze względu na swą mściwą naturę nigdy nie odda mi go z własnej woli. Postanowiłam zdobyć pamiętnik sama i w tym celu najęłam agenta z prywatnej firmy detektywistycznej, który zatrudnił się u mego męża jako sekretarz, był to twój drugi sekretarz, Sergiuszu, ten, który tak pospiesznie odszedł z pracy. Dowiedział się, że papiery są przechowywane w sekretarzyku
1 skopiował klucz. Nie chciał posunąć się dalej. Sporządził dla mnie plan domu i powiedział, że przed południem gabinet zawsze jest pusty, gdyż sekretarz pracuje w twoim pokoju. W końcu zebrałam się na odwagę i przybyłam odebrać ci dokumenty. Udało mi się, ale jakim kosztem!
Kiedy zamykałam szafkę, z której wyjęłam papiery, pochwycił mnie młody człowiek. Widziałam go już wcześniej tego ranka. Spotkałam go przy drodze i poprosiłam, by wskazał dom profesora Corama, nie wiedząc, że tam pracuje.
- Otóż to! Otóż to! - stwierdził Holmes. - Sekretarz wrócił i opowiedział swemu chlebodawcy o spotkaniu z kobietą. A w swych ostatnich słowach próbował przekazać, że to była ona, ta sama, o której wcześniej z nim rozmawiał.
- Proszę pozwolić mi mówić - powiedziała kobieta rozkazującym tonem, z twarzą ściągniętą w grymasie bólu. - Kiedy młody człowiek padł na podłogę, wybiegłam z pokoju, otworzyłam niewłaściwe drzwi i znalazłam się w pokoju mego męża. Groził, że mnie zdradzi.
Wyjaśniłam mu, że jeśli to zrobi, będzie zdany na mą łaskę. Gdyby on wydał mnie prawu, ja mogłabym wydać go Braterstwu. Nie zależało mi na życiu, ale chciałam wykonać swe zadanie. Wiedział, że spełnię swą groźbę, że jego los jest powiązany z moim. Tylko i wyłącznie ten fakt skłonił go do udzielenia mi schronienia. Kazał mi wcisnąć się do tamtej mrocznej kryjówki, pozostałości z dawnych czasów, o której nikt poza nim nie wiedział. Jadał posiłki w tym pokoju, więc mógł podzielić się ze mną jedzeniem. Ustaliliśmy, że kiedy policja opuści dom, wymknę się pod osłoną nocy i więcej nie wrócę. Jednak pan w jakiś sposób przejrzał nasze plany. -Gwałtownym ruchem wyjęła zza stanika sukni niewielką paczuszkę. - Oto moje ostatnie słowa -powiedziała. - Ten plik papierów uratuje Aleksego. Powierzam go panu, ufna w pański honor i umiłowanie sprawiedliwości. Proszę go zabrać i dostarczyć do ambasady rosyjskiej. Zrobiłam wszystko, co do mnie należało, i.