Выбрать главу

– Widzisz – powiedział ojciec. – Nic tu nie… Nagle coś uderzyło ojca w twarz. Krzyknął głośno.

Rozległo się przerażone trzepotanie skrzydeł i głuche odgłosy, gdy coś odbijało się od ścian i okna. Kiedy David doszedł do siebie, wyjrzał zza pleców ojca i zobaczył, że intruzem jest sroka, próbująca wydostać się z pokoju z szumem czarno-białych piór.

– Zostań na korytarzu i zamknij drzwi – powiedział ojciec. – To bardzo złośliwe ptaki.

David, choć nadal przerażony, wykonał polecenie. Usłyszał, jak ojciec otwiera okno i krzyczy na srokę, wyganiając ją z pokoju. Po chwili lekko spocony stanął w otwartych drzwiach.

– No, obaj nieźle się przestraszyliśmy – powiedział.

David zajrzał do pokoju. Na podłodze leżało tylko kilka piór. Nie było najmniejszego śladu ptaka ani dziwnego człowieka, którego widział z lasu. Podszedł do okna. Sroka przycupnęła na wyszczerbionym murze starego ogrodu. Wyglądało na to, że mu się przygląda.

– To tylko sroka – powiedział ojciec. – To ją widziałeś.

David już miał zaprotestować, ale wiedział, że jeśli zacznie nalegać, że w pokoju było coś innego, o wiele większego i bardziej nieprzyjemnego od sroki, usłyszy tylko od ojca, że jest głupiutki. Sroki nie nosiły przekrzywionych kapeluszy ani nie wyciągały rąk po płaczące dzieci. A David widział oczy, przygarbioną sylwetkę i długie zakrzywione palce tej osoby.

Spojrzał ponownie na stary ogród. Sroka zniknęła.

Ojciec westchnął dramatycznie.

– Nadal nie wierzysz, że to była tylko sroka, prawda? – powiedział.

Uklęknął i zajrzał pod łóżko. Otworzył szafę i zajrzał do łazienki obok. Zajrzał nawet za biblioteczkę, choć dzieliła ją od ściany szczelina tak wąska, że David z trudem mógł tam wsunąć rękę.

– Widzisz? – zapytał ojciec. – To był tylko ptak.

Widział jednak, że David nie jest do końca przekonany, więc razem przeszukiwali wszystkie pokoje na górze, a potem na niższych piętrach, dopóki nie zyskali pewności, że jedynymi osobami w domu są David, ojciec, Rose i dziecko. Wtedy ojciec zostawił go i wrócił do gazety. W swoim pokoju David podniósł książkę leżącą na podłodze przy oknie. Należała kiedyś do Jonathana Tulveya i była otwarta na opowieści o Czerwonym Kapturku. Ilustrował ją obrazek przedstawiający wilka górującego nad dziewczynką. Na pazurach miał krew babci i obnażał zęby gotów zaraz pożreć także i wnuczkę. Ktoś, najprawdopodobniej Jonathan, zamazał postać wilka czarną kredką, jakby niepokoiło go zagrożenie, które sobą przedstawiał. David zamknął książkę i odłożył ją na półkę. Wtedy dopiero zauważył, że w pokoju panuje absolutna cisza. Nie rozlegały się żadne szepty. Wszystkie książki zamilkły.

Książkę mogła strącić sroka, pomyślał David, ale nie mogła przecież wlecieć do pokoju przez zamknięte okno. Ktoś tam jeszcze był, tego był pewny. W starych opowieściach ludzie zawsze zmieniali się bądź byli zamieniani w zwierzęta lub ptaki. Czy Garbus nie mógł zamienić się w srokę, żeby nikt go nie przyłapał?

Nie odszedł jednak daleko, o nie. Doleciał tylko do starego ogrodu i zniknął.

Leżąc tamtej nocy w łóżku, zawieszony pomiędzy jawą a snem, David usłyszał głos matki, który wołał go po imieniu z ciemności starego ogrodu i domagał się, żeby o niej nie zapomniał.

David wiedział, że szybko zbliża się chwila, w której będzie musiał tam wejść i stawić czoło temu, co się kryje w środku.

VI

O wojnie i granicy pomiędzy światami

Następnego dnia David i Rose pokłócili się jak jeszcze nigdy dotąd.

Kłótnia wisiała w powietrzu od dawna. Rose karmiła Georgiego piersią, co oznaczało, że musiała wstawać w nocy. Jednak nakarmiony Georgie również rzucał się w łóżeczku i płakał, a ojciec Davida niewiele mógł pomóc, nawet jeśli był w domu. To czasami prowadziło do kłótni z Rose. Zazwyczaj zaczynały się od jakiegoś drobiazgu – talerza, który ojciec zapomniał odstawić, lub brudu przyniesionego do kuchni na podeszwach butów – i szybko przeradzały się w festiwal krzyków, na zakończenie którego Rose wybuchała płaczem, a Georgie wtórował matce.

David pomyślał, że ojciec wygląda dużo starzej i jest bardziej zmęczony niż dawniej. Martwił się o niego. Tęsknił za jego obecnością. Tamtego ranka, ranka wielkiej kłótni, David stał w drzwiach łazienki i patrzył, jak ojciec się goli.

– Tak ciężko pracujesz – powiedział.

– Chyba tak.

– Stale jesteś zmęczony.

– Męczy mnie, że nie potraficie dogadać się z Rose.

– Przepraszam – powiedział David.

– Hmmmm – mruknął ojciec.

Skończył się golić. Zmył wodą pianę z twarzy, po czym wytarł ją różowym ręcznikiem.

– Tak rzadko się widujemy – powiedział David. – To wszystko. Brakuje mi ciebie.

Ojciec uśmiechnął się do niego i pociągnął łagodnie za ucho.

– Wiem – odparł. – Ale wszyscy musimy ponosić ofiary, a mnóstwo mężczyzn i kobiet ponosi dużo większe ofiary od nas. Ryzykują swoje życie, a moim obowiązkiem jest zrobić wszystko, żeby im pomóc. Musimy się dowiedzieć, co planują Niemcy i o co podejrzewają naszych ludzi. To moja praca. I nie zapominaj, że mamy dużo szczęścia. Życie w Londynie jest znacznie trudniejsze.

Dzień wcześniej Niemcy przypuścili bardzo ostry atak na Londyn. W jednej chwili, zgodnie z relacją ojca Davida, nad Isle of Sheppey walczyło tysiąc samolotów. David zastanawiał się, jak teraz wygląda miasto. Czy stoją tam ruiny budynków, a miejsce ulic zajęły gruzy? Czy na Trafalgar Square nadal są gołębie? Podejrzewał, że tak. Gołębie nie były na tyle mądre, żeby przenieść się w inne miejsce. Może ojciec miał rację i przeprowadzka była bardzo rozsądnym posunięciem, lecz jakąś cząstką umysłu David pomyślał, że życie w Londynie musi być teraz bardzo ekscytujące. Czasami straszne, ale z pewnością ekscytujące.

– W swoim czasie wszystko się skończy i wszyscy znów zaczniemy żyć normalnie – powiedział ojciec.

– Kiedy? – zapytał David.

Ojciec zasępił się.

– Nie wiem. Ale nieprędko.

– Za kilka miesięcy?

– Chyba dłużej.

– Wygrywamy, tato?

– Trzymamy się, David. W tym momencie to najlepsze, na co nas stać.

David zostawił ojca, żeby się ubrał. Przed wyjściem ojca do pracy wszyscy zjedli razem śniadanie, ale Rose i ojciec niewiele rozmawiali. David wiedział, że znów się kłócili, kiedy więc ojciec wyszedł, postanowił schodzić jej z drogi bardziej niż zwykle. Przez jakiś czas bawił się w swoim pokoju żołnierzykami, a potem leżał w cieniu za domem i czytał książkę.

Tam znalazła go Rose. Choć na piersi Davida leżała otwarta książka, wpatrywał się w odległy koniec trawnika, gdzie znajdował się stary ogród. Wbił wzrok w dziurę w murze, jakby spodziewał się dostrzec tam jakieś poruszenie.

– A więc tu jesteś – powiedziała Rose.

David podniósł wzrok. Słońce świeciło mu prosto w oczy, musiał więc zmrużyć powieki.

– Czego chcesz? – zapytał.

Nie chciał, by tak to zabrzmiało. Jego słowa były niegrzeczne i pozbawione szacunku, a on wcale nie był niegrzeczny, przynajmniej nie bardziej niż zazwyczaj. Mógł zapytać „Co mogę dla ciebie zrobić?” lub nawet poprzedzić to krótkim „Tak”, „Oczywiście” lub po prostu „Cześć”, ale kiedy o tym pomyślał, było za późno.

Oczy Rose nosiły ślady łez. Jej skóra była blada i wydawało się, że na jej twarzy widnieje więcej zmarszczek niż dotychczas. Rose była też grubsza, ale David podejrzewał, że to z powodu dziecka. Zapytał o to ojca, a on odparł, żeby przenigdy nie wspominał o tym Rose, choćby nie wiem co się działo. Powiedział to ze śmiertelną powagą. Tak naprawdę użył słów „choćby od tego miało zależeć nasze życie”, bo chciał podkreślić, jak ważne jest, by David zachował takie opinie dla siebie.