Выбрать главу

– Złaź – powiedział. Jego głos tłumił szal zawiązany na ustach. – Złaź albo cię zestrzelę.

David nie miał wyboru, więc się wypełnił polecenie. Poczuł, że zaczyna płakać. Próbował rozpaczliwie powstrzymać łzy, ale nadal czuł w powietrzu zapach krwi dziewczynki-jelenia. Miał tylko nadzieję, że myśliwy ma już dość rozrywek jak na jeden dzień i może puści go wolno.

Zszedł na ziemię i znalazł się u podstawy drzewa. Przez chwilę kusiło go, żeby puścić się biegiem i poszukać schronienia w lesie, ale niemal natychmiast odrzucił ten pomysł. Myśliwy, który zastrzelił z łuku jelenia szykującego się do skoku, na pewno bez trudu zastrzeli uciekającego chłopca. Nie miał wyboru, mógł tylko się łudzić, że myśliwy okaże się litościwy. Jednak kiedy stanął przed postacią w kapturze, spojrzał w niewidzące oczy dziewczynki-jelenia, zwątpił w litość człowieka, który dopuścił się takiego czynu.

– Kładź się – powiedział myśliwy. – Na brzuchu.

– Proszę, nie rób mi krzywdy.

– Kładź się!

David uklęknął na ziemi, a potem zmusił się, by się położyć. Słyszał, jak myśliwy podchodzi do niego, i poczuł, jak wykręca mu ręce do tyłu i obwiązuje je ostrym sznurem. Zabrał mu miecz i związał nogi w kostkach. Potem wrzucił Davida na grzbiet wielkiego konia. David leżał na ciele jelenia, a jego lewy bok ocierał się boleśnie o siodło. David nie myślał jednak o bólu, nawet w chwili, gdy ruszyli truchtem i ból w boku pulsował rytmicznie, zupełnie jakby ktoś raz po raz wbijał mu sztylet między żebra.

Nie, mógł myśleć tylko o głowie dziewczynki-jelenia, bo jej twarz ocierała się o jego twarz, ciepła krew poplamiła mu policzek, a w ciemnozielonych oczach widział swoje odbicie.

XVI

O trzech chirurgach

Davidowi wydawało się, że jadą przez godzinę, może dłużej. Myśliwy nie odzywał się ani słowem. Davidowi zrobiło się słabo, jako że zwisał głową w dół. Poza tym rozbolała go głowa. Zapach krwi dziewczynki-jelenia był bardzo silny, a z upływem czasu jej skóra robiła się coraz zimniejsza.

Nareszcie przybyli do długiego, zbudowanego z kamienia domu. Był prosty, pozbawiony jakichkolwiek ozdób, z wąskimi oknami i wysokim dachem. Z jednej strony znajdowała się duża stajnia i tam jeździec przywiązał konia. W stajni były też inne zwierzęta. W jednym boksie stał jeleń. Jedząc słomę, zamrugał na powitanie nowo przybyłych. W zagrodzie gdakały kury, a w klatkach siedziały króliki. W pobliżu lis gryzł pręty klatki, dzieląc uwagę pomiędzy jeźdźca i smakowitą zdobycz, do której nie mógł się dostać.

Jeździec zsiadł z konia i odwiązał głowę dziewczynki-jelenia od siodła. Drugą ręką podniósł Davida i zarzucił sobie na ramię, po czym wniósł go do domu. Gdy myśliwy podniósł zasuwę, głowa dziewczynki-jelenia uderzyła głucho o drzwi. Weszli do środka i David wylądował na kamiennej podłodze. Leżał na plecach, oszołomiony i przerażony, a kiedy zapalała się jedna lampa po drugiej, mógł się nareszcie przyjrzeć kryjówce myśliwego.

Na ścianach wisiały głowy przymocowane do drewnianych desek. Wiele z nich należało do zwierząt – jeleni, wilków, a nawet wilkona, który otrzymał zaszczytne miejsce w samym środku ekspozycji na jednej ze ścian – lecz inne były głowami ludzi. Niektóre odcięto młodym osobom, a trzy bardzo starym, lecz większość należała kiedyś do dzieci, chłopców i dziewcząt, którzy zamiast oczu mieli szkiełka błyszczące teraz w świetle lamp. W jednym rogu pokoju znajdował się kominek, a przy nim stała wąska prycza. Przy innej ścianie stało biurko i jedno krzesło. David odwrócił głowę i zobaczył wysuszone mięso zwisające na hakach w drugim końcu pokoju. Nie wiedział, czy jest to mięso ludzi czy zwierząt.

Najważniejsze miejsce w pokoju zajmowały jednak dwa dębowe stoły tak ogromne, że musiały zostać złożone już w domu, kawałek po kawałku. Były zaplamione krwią, a z miejsca, w którym leżał David, widać było przymocowane do nich łańcuchy i kajdany oraz skórzane więzy. Po jednej stronie stołu znajdował się stojak z nożami, ostrzami i narzędziami chirurgicznymi. Wszystkie były stare, ale czyste i dobrze utrzymane. Nad stołem wisiały metalowe i szklane probówki w ozdobnych ramkach, niektóre cienkie jak igła, inne grube jak ramię Davida.

Na półkach stały butelki wszelkich kształtów i rozmiarów. Niektóre z nich wypełniał przezroczysty płyn, w innych widniały części ciała. Jedną z butelek niemal Po brzegi wypełniały gałki oczne. Davidowi wydały się żywe, jakby wyrwanie z oczodołów nie pozbawiło ich zdolności widzenia. W innej butelce znajdowała się kobieca ręka ze złotą obrączką i odpryśniętym czerwonym lakierem na paznokciach. W trzeciej znajdowała się połowa mózgu z wbitymi kolorowymi szpilkami, które znaczyły jego najważniejsze funkcje.

Były też gorsze rzeczy, dużo gorsze…

David usłyszał zbliżające się kroki. Myśliwy stanął nad nim. Opuszczony kaptur i rozwiązany szalik odsłaniały ukrytą wcześniej twarz. To była twarz kobiety. Miała ogorzałą, pozbawioną makijażu cerę i wąskie usta bez uśmiechu. Włosy związała luźno na czubku głowy. Były czarne, białe i srebrne jak futro borsuka. Kiedy je rozpuściła, włosy opadły lawiną na jej ramiona i plecy. Uklękła i chwyciła twarz Davida w palce prawej dłoni i odwracając ją na prawo i lewo, przyglądała się jego czaszce. Potem sprawdziła szyję oraz mięśnie ramion i nóg.

– Nadasz się – powiedziała bardziej do siebie niż do Davida. Zostawiła go na podłodze i zajęła się głową dziewczynki-jelenia. Dopóki nie skończyła pracy, nie powiedziała do niego już ani słowa. Wiele godzin później podniosła Davida i posadziła go na niskim krześle, odsłaniając przed nim owoce swojej pracy.

Głowa dziewczynki-jelenia była przymocowana do deski z ciemnego drewna. Rozrzucone, umyte włosy przytrzymywał klej. Oczy zostały usunięte i zastąpiły je owalne zielono-czarne szkiełka. Skóra twarzy była pokryta woskową substancją, by ją zachować, a kiedy łowczy ni postukała knykciami w głowę, rozległ się głuchy dźwięk.

– Ładna, nie sądzisz? – zapytała łowczyni.

David pokręcił głową, lecz nie powiedział ani słowa. Dziewczynka miała kiedyś imię. Miała matkę i ojca, może rodzeństwo. Mogła się bawić, kochać i być kochana. Mogła dorosnąć i urodzić dzieci. Teraz to wszystko przepadło.

– Nie zgadzasz się? – zapytała łowczyni. – Może jest ci jej żal? Ale pomyśclass="underline" po latach zrobiłaby się stara i brzydka. Wykorzystaliby ją mężczyźni. Rodziłaby dzieci. Straciłaby zęby, jej skóra pomarszczyłaby się, a włosy posiwiały i przerzedziły się. A teraz na zawsze pozostanie dzieckiem i zawsze będzie piękna.

Łowczyni pochyliła się do przodu. Pogładziła Davida po policzku i uśmiechnęła się po raz pierwszy.

– Niebawem do niej dołączysz.

David odwrócił głowę.

– Kim ty jesteś? – zapytał. – Dlaczego to robisz?