Выбрать главу

– Gdybym był prawdziwym księciem, tak.

– Wybaczyłbyś mu?

David zastanowił się przez chwilę.

– Nie, postąpił źle, więc zasłużył na karę. Kazałbym mu paść świnie i żyć tak, jak musiał żyć prawdziwy książę, a gdyby skrzywdził jedno ze zwierząt albo innego człowieka, odpłaciłbym mu tym samym.

Roland skinął z aprobatą głową.

– To sprawiedliwa kara i miłosierna. Teraz śpij – powiedział. – Wilki depczą nam po piętach i musisz odpoczywać, kiedy tylko możesz.

David oparł głowę o worek i natychmiast głęboko zasnął.

Nic mu się nie śniło i tylko raz obudził się przed fałszywym świtem, który zwiastował nadejście kolejnego dnia. Otworzył oczy i wydało mu się, że Roland cicho do kogoś przemawia. Kiedy obejrzał się przez ramię, zobaczył, że Roland wpatruje się w mały srebrny medalion. W środku znajdowało się zdjęcie mężczyzny, młodszego od Rolanda i bardzo przystojnego. To do niego szeptał Roland i choć David nie słyszał wszystkiego, słowo „miłość” padło wyraźnie więcej niż jeden raz.

Zakłopotany otulił ciaśniej głowę kocem, by zagłuszyć słowa, i znów zasnął.

Kiedy ponownie się obudził, Roland już się krzątał. David podzielił się z nim swoimi zapasami, choć tak naprawdę niewiele miał do zaoferowania. Umył się w strumyku i już miał zacząć jeden ze swoich rytuałów liczenia, lecz przypomniał sobie radę Leśniczego i zamiast tego wyczyścił miecz i naostrzył go o skałę. Sprawdził też, czy pas mocno się trzyma i czy nie poluzowała się pętelka przytrzymująca pochwę. Potem poprosił Rolanda, żeby nauczył go dosiadać Scyllę oraz poprawiać uprząż i wodze. Roland pokazał mu też, jak sprawdzać nogi i kopyta konia w poszukiwaniu najdrobniejszych zadrapań i skaleczeń.

David już miał go zapytać o zdjęcie w medalionie, lecz nie chciał, by pomyślał, że szpiegował go w ciemnościach. Zamiast tego zadał pytanie, które nie dawało mu spokoju od chwili poznania, i przy okazji otrzymał odpowiedź dotyczącą tajemniczego mężczyzny ze zdjęcia.

– Roland – zaczął, gdy żołnierz siodłał Scyllę. – Jakie zadanie postawiłeś przed sobą?

Roland zacisnął mocno popręg na brzuchu konia.

– Miałem kiedyś przyjaciela – odparł. – Miał na imię Raphael. Ludzie powątpiewali w jego odwagę i oczerniali go za plecami, a on chciał udowodnić, że się mylą. Usłyszał opowieść o kobiecie, która uśpiona zaklęciem czarodziejki leży w komnacie pełnej skarbów. Złożył uroczystą przysięgę, że uwolni ją od zaklęcia. Wyruszył z mojego kraju, by ją odnaleźć, lecz nigdy nie wrócił. Był mi bliższy niż brat. Przysiągłem, że odkryję, co mu się przytrafiło, i pomszczę jego śmierć, jeśli taki los go spotkał. Zamek, w którym leży uśpiona kobieta, porusza się podobno wraz z fazami księżyca. Teraz znajduje się w miejscu oddalonym o dwa dni jazdy stąd. Kiedy już odkryjemy tajemnicę drzemiącą w jego ścianach, zabiorę cię do króla.

David wspiął się na grzbiet Scylli, po czym Roland wyprowadził konia za uzdę na drogę, sprawdzając grunt, czy nie kryją się tam niebezpieczne dla niego wgłębienia. David powoli przyzwyczajał się do konia i rytmu jego ruchów, choć nadal odczuwał ból po całodziennej jeździe. Przytrzymał się mocno kuli siodła i wyjechali z ruin kościoła, gdy na niebie pojawiły się pierwsze promienie światła.

Nie zrobili tego niezauważeni. Z kępy jeżyn rosnącej za ruinami śledziła ich para ciemnych oczu. Futro wilka było bardzo ciemne, a jego pysk bardziej przypominał twarz człowieka. Był owocem związku wilkona i wilczycy, lecz zarówno pod względem wyglądu, jak i natury był podobny do matki. Największy i najbardziej dziki ze swego gatunku, był pewnego rodzaju mutantem, wielkim jak kucyk, ze szczękami zdolnymi objąć pierś mężczyzny. Zwiadowca został wysłany przez stado, by wytropić chłopca. Stracił ślad na drodze, lecz pochwycił znów między drzewami i dotarł aż do małej chatki ukrytej głęboko w lesie. Tam prawie dokonał żywota, bo krasnoludki obwarowały swój domek pułapkami: wykopały głębokie doły i powbijały w nie zaostrzone kije, przykrywając wszystko patykami i trawą. Wilk nie wpadł do środka wyłącznie dzięki szybkiemu refleksowi i później podchodził do wszystkiego znacznie ostrożniej. Znalazł trop chłopca zmieszany z zapachem krasnoludków i szedł za nim drogą aż do małego strumienia, gdzie zastąpił go silny odór konia. Wilk wiedział, że chłopiec nie porusza się już pieszo i prawdopodobnie nie jest sam. Zaznaczył miejsce uryną, podobnie jak każdy krok na swej drodze, by stado mogło łatwiej podążać jego śladem.

Zwiadowca wiedział to, czego Roland i David nie mogli wiedzieć – stado zaprzestało pościgu wkrótce po przekroczeniu przepaści, bo dołączało do niego coraz więcej wilków, by razem maszerować do zamku króla. Leroi powierzył zwiadowcy zadanie znalezienia chłopca. Jeśli tylko możliwe, miał sprowadzić go do stada, by Leroi sam mógł się nim zająć. Jeśli nie uda się tego dokonać, miał go zabić i wrócić z jego głową, by udowodnić, że wykonał zadanie. Zwiadowca postanowił, że głowa wystarczy. Resztę chłopca zje, bo minęło już sporo czasu od chwili, gdy po raz ostatni jadł świeże ludzkie mięso.

Wilczy mieszaniec wytropił zapach chłopca przy polu bitwy. Zmieszany był z nieznaną wonią, która podrażniła jego delikatny nos i sprawiła, że oczy zaszły mu łzami. Wygłodniały wilk pożywił się kośćmi jednego z żołnierzy, wysysając szpik, i po raz pierwszy od kilku miesięcy miał tak pełny brzuch. Z nową energią ruszył za zapachem konia i zjawił się w ruinach w chwili, gdy chłopiec i jeździec je opuszczali.

Dzięki swoim potężnym tylnym łapom zwiadowca potrafił daleko i wysoko skakać, a jego wielkie cielsko zrzuciło z siodła niejednego jeźdźca, pozwalając zwiadowcy wbić mu się w gardło mocnymi, długimi kłami. Chłopiec będzie łatwym celem. Jeśli zwiadowca dobrze wymierzy skok, chwyci go w kły i zacznie rozrywać na strzępy, zanim jeździec zorientuje się, co się dzieje. Potem ucieknie, a jeśli jeździec ruszy za nim, wpadnie prosto w paszcze czekającego stada.

Jeździec prowadził konia stępa, ostrożnie omijając niskie gałęzie i kępy jeżyn. Wilk podążał za nimi jak cień, czekając na stosowną okazję. Przed koniem leżało zwalone drzewo i wilk sądził, że zwierzę zatrzyma się, próbując znaleźć najlepszy sposób na pokonanie przeszkody. Chwyci chłopca, kiedy koń stanie. Spokojnie zrobił kilka kroków i wyprzedził konia, by mieć dość czasu na zajęcie odpowiedniej pozycji do ataku. W krzakach po prawej stronie drzewa znalazł spory kamień idealny do tego celu. Z pyska pociekła mu ślina, bo w mózgu już czuł smak krwi chłopca. Kiedy pojawił się koń, zwiadowca spiął się, gotów uderzyć.

Nagle za wilkiem rozległ się delikatny zgrzyt metalu na szkle. Odwrócił się w stronę zagrożenia, lecz nie zrobił tego dość szybko. Zobaczył błysk ostrza, które zatonęło w jego gardle tak głęboko, że nie zdążył nawet wydać z siebie okrzyku bólu lub zdziwienia. Zaczął się dusić własną krwią, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i upadł na kamień, a w chwili, gdy zaczął umierać, oczy rozbłysły paniką. Zaraz potem ciało zwiadowcy zadrżało i zaczęło się wić, aż w końcu znieruchomiało.

W czarnej źrenicy odbiła się twarz Garbusa. Ostrzem miecza odciął pysk wilka i wsunął go do przymocowanego w pasie skórzanego woreczka. Kolejne trofeum do jego kolekcji. Leroi i jego banda zatrzymają się na chwilę, kiedy znajdą szczątki swego brata. Będą wiedzieli, z kim mają do czynienia, bo nikt inny nie okaleczał swoich ofiar w ten sposób. Chłopiec należał do niego, tylko do niego. Żaden wilk nie pożre jego kości.

Garbus patrzył, jak David i Roland mijają go. Scylla zatrzymała się na chwilę przy zwalonym drzewie, tak jak przewidywał zwiadowca, po czym przeskoczyła pień, by razem z chłopcem i jeźdźcem skierować się w stronę drogi. Garbus ukrył się w krzewach dzikich róż i jeżyn i zniknął.