Выбрать главу

David chciał jeszcze dalej pytać, ale wyczuł, że to, co łączyło Rolanda i Raphaela, było sprawą bardzo osobistą. Dopytywanie się byłoby niegrzeczne i na pewno sprawiłoby Rolandowi przykrość.

– A ty? – zapytał Roland. – Opowiedz mi coś więcej o sobie i swoim domu.

I David opowiedział. Próbował wyjaśnić Rolandowi niektóre z cudów swego świata. Opowiedział mu o samolotach i radiu, o kinach i samochodach. Mówił o wojnie, o podbijaniu narodów i bombardowaniu miast. Jeśli Roland uznał te rzeczy za nadzwyczajne, to z pewnością tego nie okazał. Słuchał Davida, jak dorosły słucha wymyślonych przez dziecko historii, zachwycony umysłem, który potrafi snuć takie fantazje, lecz niezbyt skory, by podzielać wiarę w ich prawdziwość. Bardziej zainteresowała go opowieść Leśniczego o królu i księdze skrywającej jego sekrety.

– Ja też słyszałem, że król posiada ogromną wiedzę na temat ksiąg i historii – powiedział Roland. – Jego królestwo może rozpadać się na jego oczach, ale on zawsze znajdzie czas na rozmowy o różnych historiach. Może Leśniczy miał rację, próbując cię do niego zaprowadzić.

– Jeśli król jest tak słaby, jak mówisz, to co stanie się z królestwem po jego śmierci? – zapytał David. – Czy ma córkę lub syna, którzy mogliby odziedziczyć tron?

– Król nie ma dzieci – odparł Roland. – Panuje bardzo długo, objął tron jeszcze przed moimi narodzinami, ale nigdy nie poślubił żadnej kobiety.

– A przed nim? – dopytywał się David, którego od zawsze interesowały losy królów, królowych, królestw i rycerzy. – Czy jego ojciec był królem?

Roland z trudem sobie przypominał.

– Chyba przed nim panowała królowa. Była bardzo, bardzo stara i oznajmiła, że królestwem będzie po niej rządził młody człowiek, którego nikt wcześniej nie widział, ale który niebawem przybędzie. I tak się stało, zgodnie z relacjami świadków tamtych wydarzeń. Kilka dni po swoim przybyciu młodzieniec został królem, a królowa położyła się do łóżka, zasnęła i już nigdy się nie obudziła. Mówią, że była niemal… wdzięczna, mogąc wreszcie umrzeć.

Dojechali do strumyka, zamarzniętego wskutek gwałtownego spadku temperatury, i postanowili odpocząć przez chwilę. Roland rozbił warstwę lodu rękojeścią miecza, by Scylla mogła się napić wody. David spacerował wzdłuż brzegu, podczas gdy Roland posilał się. Sam nie był głodny. Żona Fletchera dała mu na śniadanie kromki domowego chleba z dżemem i nadal czuł je w żołądku. Usiadł na kamieniu i zaczął kopać w śniegu w poszukiwaniu kamieni, które mógłby rzucić na lód. Śnieg był głęboki i niebawem jego ramię zniknęło aż do łokcia. Palce dotknęły kamyków…

Ze śniegu obok niego wyskoczyła ręka i chwyciła go poniżej łokcia. Ręka była biała i chuda, z długimi, wyszczerbionymi paznokciami, i z ogromną siłą ściągnęła go z kamienia na śnieg. David otworzył usta, by wezwać pomocy, lecz pojawiła się druga ręka i owinęła się wokół jego ust. Został wciągnięty pod śnieg, który go przysypał. Nie widział już drzew i nieba nad głową, a ręce ani na chwilę nie zwalniały uścisku. Poczuł pod plecami twardy grunt i zaczął się dusić, gdy nagle ziemia rozstąpiła się i znalazł się w jamie pełnej pyłu i kamieni.

Ręce zwolniły uścisk, a ciemność rozjaśniło blade światło. Z góry zwisały korzenie drzew, łagodnie pieszcząc go po twarzy, i David zobaczył wejścia do trzech tuneli, które zbiegały się w tym właśnie miejscu. W jednym rogu leżały pożółkłe kości; ciało, które je okrywało, już dawno zgniło lub zostało zjedzone. Wszędzie pełno było robaków, żuków i pająków, pełzających, walczących i zdychających w wilgotnej, zimnej ziemi.

Był tam też Garbus. Przykucnął w rogu. Jedna z białych rąk, które chwyciły Davida, trzymała teraz lampę, a druga wielkiego czarnego żuka. Na oczach Davida Garbus wsunął walczącego owada do ust głową naprzód i przegryzł go na pół. Zaczął go żuć, nie spuszczając wzroku z chłopca. Druga połowa żuka poruszała się jeszcze przez chwilę, po czym znieruchomiała. Garbus podał ją Davidowi. Widać było część białych wnętrzności. Davidowi zrobiło się niedobrze.

– Ratunku! – krzyknął. – Roland, pomóż mi!

Nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi. Wibracje wzbudzone przez jego krzyk obsypały tylko kurz z dachu jaskini, który opadł mu na głowę i do ust. Wypluł go, po czym zaczął się szykować do następnego krzyku.

– Nie robiłbym tego – powiedział Garbus. Zaczął dłubać w zębach i wyjął długą czarną nogę żuka, która przykleiła mu się do dziąsła. – Grunt tutaj nie jest zbyt stabilny, a z całym tym śniegiem na górze… wolę nie myśleć, co się stanie, gdy cię zasypie. Podejrzewam, że umrzesz, i to bardzo nieprzyjemną śmiercią.

David zamknął usta. Nie chciał zostać pogrzebany żywcem z tymi wszystkimi insektami, robakami i Garbusem.

Garbus zjadał drugą część żuka, zdejmując pancerz z grzbietu, by całkowicie obnażyć wnętrzności.

– Na pewno nie chcesz? – zapytał. – Są bardzo smaczne: z wierzchu chrupiące, a w środku bardzo miękkie. Jednak czasami mam ochotę wyłącznie na tę miękką część. – Podniósł żuka do ust i wyssał mięso, po czym rzucił pancerz do rogu. – Pomyślałem, że powinniśmy porozmawiać, bez ryzyka, że przerwie nam twój… hmmm… „przyjaciel”. Chyba nie do końca pojąłeś, w jakim znajdujesz się położeniu. Nadal wydaje ci, że pomoże ci bratanie się z każdym napotkanym nieznajomym, ale tak nie jest. Żyjesz tylko dzięki mnie, nie dzięki jakiemuś przygłupiemu Leśniczemu czy rycerzowi, który okrył się hańbą.

David nie mógł znieść, że mówi w ten sposób o ludziach, którzy mu pomogli.

– Leśniczy wcale nie był głupi – zaprotestował. – A Roland pokłócił się z ojcem. To żadna hańba.

Garbus uśmiechnął się nieprzyjemnie.

– To ci powiedział? No, no. Widziałeś zdjęcie, które nosi w medalionie? Raphael… Czyż nie tak ma na imię ten, którego szuka? Jakie piękne imię dla młodego człowieka. Byli sobie bardzo bliscy. Och, bardzo bliscy.

David nie do końca wiedział, co Garbus ma na myśli, lecz sposób, w jaki to mówił, sprawił, że poczuł się zbrukany.

– Może chciałby, żebyś został jego nowym przyjacielem – ciągnął Garbus. – Obserwuje cię w nocy, gdy śpisz. Uważa, że jesteś piękny. Chce być blisko ciebie, a nawet bliżej niż blisko.

– Nie mów o nim w ten sposób – ostrzegł go David. – Nie waż się.

Garbus zerwał się z ziemi, podskakując jak żaba, i wylądował obok Davida. Kościstą ręką chwycił go boleśnie za szczękę, wbijając paznokcie w skórę.

– Nie mów mi, co mam robić, dziecko – powiedział.

– Gdybym chciał, mógłbym ci urwać głowę i ozdobić nią stół do kolacji. Mógłbym wywiercić ci dziurę w głowie i włożyć do niej świeczkę, kiedy już wyjadłbym całą zawartość, choć podejrzewam, że niewiele tam jest. Nie jesteś przecież zbyt bystry. Wchodzisz do świata, którego nie rozumiesz, idąc za głosem osoby, która nie żyje. Nie potrafisz znaleźć drogi powrotnej i obrażasz jedyną osobę, która może pomóc ci wrócić, czyli mnie. Jesteś bardzo niegrzecznym i niewdzięcznym prostakiem.

Garbus strzelił palcami i pojawiła się w nich długa, ostra igła z przewleczoną nierówną nitką, która wyglądała, jakby powstała ze związanych odnóży martwych żuków.

– Popracuj nad swoimi manierami, bo inaczej będę zmuszony zaszyć ci usta. – Zwolnił uścisk na twarzy Davida, po czym poklepał go delikatnie po policzku. – Udowodnię ci, że mam dobre zamiary – zamruczał. Sięgnął do skórzanego woreczka przy pasie i wyjął z niego pysk, który odciął wilkowi-zwiadowcy. Pomachał nim przed nosem Davida. – Śledził cię i znalazł, gdy wychodziłeś z kościoła w lesie. Byłby cię zabił, gdyby nie moja interwencja. Za nim pojawią się inni. Już złapali twój trop i jest ich coraz więcej. Zmieniają się i nic ich nie powstrzyma. Ich czas nadchodzi. Nawet król o tym wie, ale nie ma dość siły, by się im przeciwstawić. Powinieneś wrócić do swojego świata, zanim cię znajdą, i ja mogę ci w tym pomóc. Powiedz mi, co chcę wiedzieć, a przed zapadnięciem nocy znajdziesz się bezpieczny w swoim łóżku. W twoim domu wszystko się ułoży i wszystkie problemy zostaną rozwiązane. Ojciec będzie kochał tylko ciebie. Mogę ci to obiecać, jeśli odpowiesz mi na jedno jedyne pytanie.