Выбрать главу

Nagle kobieta przemknęła ponad jego głową, dotykając brzegiem sukni jego włosów, i zatrzymała się przed nim. Jej bose stopy nie dotykały podłogi. Wisiała w powietrzu, ruda i ciemna, jak krew i noc. Już więcej się nie uśmiechała. Rozchyliła usta, pokazując kły, i nagle jej usta wydały się większe, a rzędy ostrych zębów przypominały paszczę rekina. Wyciągnęła ręce w stronę Davida.

– Czekam na pocałunek – powiedziała, wbijając mu paznokcie w ramię. Jej głowa przysunęła się w stronę ust Davida.

David sięgnął do kieszeni swojej kurtki. Jego prawa ręka przecięła powietrze i twarz kobiety rozdarł pazur Bestii, pozostawiając czerwoną pręgę. Z rany nie wypłynęła jednak krew, bo kobieta nie miała jej w żyłach. Krzyknęła i przycisnęła dłoń do rany, gdy David znów uderzył, tnąc na prawo i lewo. Oślepił ją w jednej chwili. Kobieta rzuciła się na niego z paznokciami. Chwyciła go za rękę, wytrącając mu pazur Bestii. David puścił się pędem do wyjścia z komnaty, myśląc tylko o tym, by wrócić do ciemnego korytarza i znaleźć drogę do schodów. Pnącza zakręciły się jednak, blokując mu drogę. Został uwięziony w komnacie z Nie-Rose.

Nadal wisiała w powietrzu, z wyciągniętymi na boki rękami, z oczami i twarzą w strzępach. David odsunął się od wejścia, próbując ponownie dojść do leżącego na podłodze miecza. Niewidzące oczy kobiety śledziły każdy jego krok.

– Czuję cię – wysyczała. – I zapłacisz za to, co mi zrobiłeś.

Rzuciła się w stronę Davida, kłapiąc zębami i zakrzywiając szpony. David odskoczył najpierw w prawo, potem w lewo w nadziei, że uda mu się chwycić miecz, ale ona była zbyt sprytna i odcięła mu drogę. Poruszała się przed nim w przód i w tył tak szybko, że jej postać zamazywała się w powietrzu, odcinając mu każdą drogę ucieczki i kierując w stronę cierni, aż w końcu znalazła się zaledwie kilka metrów od niego. David poczuł ostry ból w szyi i na plecach. Stał tuż przy koniuszkach cierni, długich i ostrych jak włócznie. Nie miał już gdzie się cofnąć. Kobieta machnęła ręką w powietrzu, ledwo omijając jego twarz.

– Teraz jesteś mój – syknęła. – Będę cię kochać, a ty umrzesz, odwzajemniając moją miłość.

Wyprostowała się i otworzyła usta tak szeroko, że jej czaszka pękła niemal na dwoje, odsłaniając zęby, by rozedrzeć gardło Davida. Kiedy rzuciła się do przodu, padł na podłogę, czekając, aż znajdzie się niemal nad nim, by wykonać następny ruch. Jej suknia zakrywała mu twarz, więc nie widział, tylko słyszał, co się zaraz wydarzy. Rozległ się odgłos, jakby ktoś przebił zgniły owoc, poczuł kopnięcie w twarz i zaraz potem stopa znieruchomiała.

David wysupłał się ze zwojów czerwonego aksamitu. Serce i bok kobiety przeszyły ciernie. Jej prawa ręka została unieruchomiona, lecz lewa pozostała wolna. Zadrżała przy pnączu i była to jedyna część kobiety, która jeszcze się poruszała. David spojrzał na jej twarz. Nie wyglądała już jak Rose. Jej włosy posiwiały, a skóra była stara i pomarszczona. Z ran na ciele wydobywał się wilgotny zapach pleśni. Dolna szczęka zwisała luźno na jej pomarszczonej piersi. Nozdrza zadrżały, gdy wyczuła Davida i próbowała coś powiedzieć. Początkowo jej głos był tak cichy, że David nie usłyszał jej słów. Pochylił się, nadal bardzo ostrożnie, choć wiedział, że umiera. Jej oddech cuchnął rozkładem, lecz tym razem zrozumiał, co powiedziała.

– Dziękuję – szepnęła.

W tej chwili jej ciało zwisło na cierniach i na jego oczach rozpadło się w pył.

Kiedy zniknęła, ciernie zaczęły więdnąć i usychać, a szczątki martwych rycerzy z brzękiem spadły na ziemię. David podbiegł do miejsca, w którym leżał Roland. Z jego ciała wypłynęła niemal cała krew. David chciał go opłakać, lecz łzy nie napłynęły. Wciągnął ciało Rolanda po schodach na kamienne łoże i złożył je tam na wieczny spoczynek. To samo zrobił z ciałem Raphaela, kładąc je u boku Rolanda. Położył im miecze na piersiach i splótł dłonie na rękojeściach, tak jak widział na obrazkach w książkach. Wziął swój własny miecz i wsunął do pochwy, potem zdjął jedną z lamp ze stojaka i z jej pomocą znalazł drogę do schodów wieży. Po długim korytarzu z wieloma komnatami pozostały tylko zakurzone kamienie i kruszące się ściany. Kiedy wyszedł na zewnątrz, zobaczył, że tam też pnącza i ciernie zwiędły. Pozostała tylko stara, popadająca w ruinę forteca. Za bramą przy popiele z ogniska czekała na niego Scylla. Na jego widok zarżała z radości. David pogładził ją po pysku i szepnął do ucha, co się stało z jej ukochanym panem. Wreszcie wspiął się na siodło i zawrócił ją w stronę lasu i prowadzącej na wschód drogi.

Kiedy przejeżdżali wśród drzew, wokół panowała cisza, bo istoty tam mieszkające przestraszyły się Davida.

Nawet Garbus, który wrócił na swoją platformę na gałęzi, ujrzał chłopca w zupełnie nowym świetle i zaczął się zastanawiać, jak obrócić na swoją korzyść ostatnie wydarzenia.

XXVI

O dwóch zabójstwach i dwóch królach

David i Scylla podążali drogą na wschód. David utkwił wzrok przed siebie, lecz niewiele widział. Scylla też opuściła niżej łeb, jakby i ona opłakiwała śmierć swego pana na swój własny, pełen godności sposób. W wiecznym zmierzchu migotał śnieg, a z krzewów i drzew zwisały podobne do zamarzniętych łez sople.

Roland nie żył. Nie żyła też matka Davida. Był głupcem, wyobrażając sobie, że może być inaczej. Teraz, gdy koń szedł z trudem przez zimny, mroczny świat, David przyznał w duchu, chyba po raz pierwszy, że nigdy nie wątpił w śmierć matki. Chciał tylko wierzyć, że jest inaczej. Tak jak wierzył w swoje rytuały, które miały pomóc utrzymać ją przy życiu. Były to jednak fałszywe nadzieje, pozbawione podstaw marzenia, niematerialne jak głos, za którym trafił do tego miejsca. Nie mógł zmienić świata, który zostawił za sobą, a świat, do którego trafił, kusił go możliwością, że może być inaczej, i głęboko rozczarował. Czas wracać do domu. Jeśli król nie będzie mógł mu pomóc, być może zostanie zmuszony do zawarcia układu z Garbusem. Musiał tylko wypowiedzieć mu na głos imię Georgiego.

Lecz czyż Garbus nie powiedział mu, że wszystko może być jak dawniej? To przecież było kłamstwo. Jego matka nie żyła, a świat, którego była częścią, odszedł na zawsze. Nawet jeśli wróci, znajdzie się w miejscu, w którym matka pozostanie tylko wspomnieniem. Dom był teraz miejscem, w którym mieszkała Rose i Georgie, i będzie to musiał wykorzystać jak najlepiej dla własnego i dla ich dobra. Jeśli Garbus nie potrafi dotrzymać tej obietnicy, jakie inne może jeszcze złamać? Roland ostrzegał go: „Mówi mniej, niż myśli, i ukrywa więcej, niż wyjawia”.

Każdy układ zawarty z Garbusem będzie pełen potencjalnych pułapek i zagrożeń. David musiał mieć nadzieję, że król będzie w stanie i zechce mu pomóc, przez co uniknie dalszych spotkań z tym oszustem. Jednak to, co do tej pory usłyszał o królu, napełniło go wątpliwościami. Roland najwyraźniej nie miał o nim zbyt dobrej opinii i nawet Leśniczy przyznał, że król nie panuje już nad królestwem jak dawniej. W obliczu zagrożenia Leroi i jego wilczej armii, król stanie przed wielką próbą, być może przewyższającą jego możliwości. Królestwo zostanie mu odebrane siłą, a on sam zginie w paszczy Leroi. Dźwigając na barkach taki ciężar, czy będzie miał czas na rozwiązywanie problemów chłopca zagubionego w jego świecie?

A co z samą „Księgą rzeczy utraconych”? Co takiego mogą zawierać jej strony, żeby umożliwiło Davidowi powrót do domu: mapa do innego wydrążonego drzewa czy może zaklęcie, które w magiczny sposób przeniesie go do domu? Jeśli księga posiada właściwości magiczne, to dlaczego król nie wykorzysta jej do obrony swego królestwa? David miał nadzieję, że król nie przypomina Czarodzieja z Oz, złożonego z dymu, luster i dobrych intencji, lecz pozbawionego siły.