Ojciec nie odpowiadał przez chwilę.
– Chyba jest im to obojętne – powiedział w końcu. – Chcą, żeby ludzie stracili ducha i nadzieję. Jeśli przy okazji zburzą fabryki samolotów i stocznie, tym lepiej. Tak właśnie działają niektórzy dranie. Starają się zmiękczyć wroga, zanim zadadzą mu ostateczny cios.
– Westchnął. – Musimy o czymś porozmawiać, David. O czymś ważnym.
Wracali właśnie z kolejnej sesji, podczas której doktor Moberley znów zapytał, czy David tęskni za matką. Jasne, że tęsknił. Głupie pytanie. Tęsknił za nią i był bardzo smutny z tego powodu. Nie potrzebował lekarza, żeby mu o tym powiedział. Przez większość czasu miał problemy, by zrozumieć, co doktor mówi, po części dlatego, że doktor używał bardzo trudnych słów, lecz przede wszystkim dlatego, że jego głos niemal całkowicie zagłuszało brzęczenie książek na półkach w gabinecie.
Dźwięki wydawane przez książki stawały się dla Davida coraz bardziej zrozumiałe. Rozumiał, że doktor Moberley nie słyszy ich tak jak on, bo inaczej nie mógłby pracować w swoim gabinecie. Pewnie by oszalał. Czasami, kiedy doktor zadawał aprobowane przez książki pytanie, szeptały zgodnie „Hmmmm”, jak męski chór ćwiczący pojedynczą nutę. Jeśli coś im się nie spodobało, mruczały obelgi pod jego adresem.
– Klaun!
– Szarlatan!
– Androny!
– Co za idiota!
Jedna z książek, z wygrawerowanym złotymi literami na okładce napisem, Jung”, zeźliła się tak straszliwie, że spadła z półki i leżała na dywanie, kipiąc ze złości. Doktor Moberley zdumiał się bardzo, gdy spadła. Davida kusiło, by wyznać mu, co mówiła, ale nie sądził, że to dobry pomysł. Raczej nie powinien mówić doktorowi, że słyszy rozmowy książek. Wiedział bowiem o ludziach, których „oddawano do zakładu”, bo „mieli nie po kolei w głowie”. David nie chciał, by oddano go do zakładu. Poza tym nie słyszał książek przez cały czas, tylko wtedy, gdy był zdenerwowany lub zły. Starał się zachować spokój, myśleć jak najczęściej o dobrych rzeczach, ale czasami było to trudne, szczególnie gdy był z doktorem Moberleyem lub Rose.
Teraz siedział nad rzeką, a cały jego świat miał się zmienić po raz kolejny.
– Będziesz miał braciszka albo siostrzyczkę – powiedział ojciec. – Rose oczekuje dziecka.
David przestał jeść frytki. Nagle straciły smak. Poczuł narastające w głowie ciśnienie i przez moment myślał, że spadnie z ławki lub przeżyje jeden z ataków, lecz jakoś udało mu się usiedzieć na miejscu.
– Ożenisz się z Rose? – zapytał.
– Raczej tak – odparł ojciec. Przed tygodniem David słyszał, jak ojciec rozmawia o tym z Rose, kiedy przyjechała z wizytą, a on już powinien być w łóżku. Siedział jednak na schodach i podsłuchiwał ich rozmowę. Robił to czasami, choć zawsze wracał do łóżka, kiedy rozmowa cichła, słyszał odgłos pocałunku lub gardłowy śmiech Rose. Kiedy ostatni raz podsłuchiwał, Rose mówiła o „ludziach” i o tym, jak ci „ludzie” gadają. Nie podobało jej się to, co mówili. Wtedy właśnie wypłynął temat małżeństwa, lecz David nic już nie usłyszał, bo ojciec wyszedł z pokoju, żeby postawić wodę na herbatę, i tylko cudem go nie zdemaskował. Myślał, że ojciec coś podejrzewa, bo chwilę później przyszedł na górę, by do niego zajrzeć. David zamknął oczy i udawał, że śpi, co chyba zadowoliło ojca, lecz był zbyt zdenerwowany, by znów wrócić na schody.
– Chcę tylko, żebyś wiedział, David – mówił ojciec – że cię kocham i to się nigdy nie zmieni, bez względu na to, z kim jeszcze będziemy dzielić nasze życie. Kochałem też twoją mamę i zawsze będę ją kochał, ale Rose bardzo mi pomogła w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy. To bardzo miła osoba, David. Lubi cię. Postaraj się dać jej szansę, dobrze?
David nie odpowiedział. Przełknął ślinę. Zawsze chciał mieć brata lub siostrę, ale nie tak. Chciał ich mieć z mamą i tatą. To nie było w porządku. To nie będzie tak naprawdę jego brat ani siostra. Dziecko urodzi Rose. To nie będzie to samo.
Ojciec położył mu rękę na ramieniu.
– Masz coś do powiedzenia? – zapytał.
– Chciałbym teraz wrócić do domu – odparł David. Ojciec trzymał rękę na jego ramieniu jeszcze przez chwilę. Przygarbił się lekko, jakby ktoś upuścił z niego trochę powietrza.
– Dobrze – powiedział ze smutkiem. – Wracajmy do domu.
Sześć miesięcy później Rose urodziła chłopca, a David z ojcem wyprowadzili się z domu, w którym dorastał, i zamieszkali razem z Rose i nowym przyrodnim bratem Davida, Georgiem. Rose mieszkała we wspaniałym wielkim domu na północny zachód od Londynu. Dom był wysoki na trzy piętra, miał wielkie ogrody od frontu i z tyłu i otaczał go las. Ojciec powiedział Davidowi, że dom należy do jej rodziny od pokoleń i jest przynajmniej trzy razy większy od ich własnego. Początkowo David nie chciał się przeprowadzać, ale ojciec łagodnie wytłumaczył mu, dlaczego powinni to zrobić. Dom znajdował się bliżej jego nowego miejsca pracy, a z powodu wojny będzie musiał tam spędzać coraz więcej czasu. Jeśli zamieszkają bliżej, będzie mógł częściej widywać Davida, a może nawet przyjeżdżać czasem na lunch. Ojciec powiedział też, że w mieście będzie coraz bardziej niebezpiecznie. Niemieckie samoloty miały nadlecieć lada dzień, a choć ojciec był pewien, że Hitler w końcu zostanie pokonany, sprawy będą miały się coraz gorzej, zanim wszystko skończy się dobrze.
David nie był do końca pewny, czym ojciec się teraz zajmuje. Wiedział, że jest bardzo dobry w matematyce i że do niedawna był nauczycielem na dużym uniwersytecie. Zrezygnował jednak z tej posady i zaczął pracować dla rządu w starej wiejskiej rezydencji pod Londynem. W pobliżu znajdowały się koszary, żołnierze pełnili wartę przy bramie prowadzącej do budynku i patrolowali teren. Kiedy pytał ojca o pracę, zazwyczaj słyszał w odpowiedzi, że polega ona na sprawdzaniu cyfr dla rządu. Jednak w dzień przeprowadzki do domu Rose ojciec poczuł, że winien jest Davidowi coś więcej.
– Wiem, że lubisz różne historie i książki – powiedział, gdy za wynajętą do przeprowadzki ciężarówką wyjeżdżali z miasta. – Podejrzewam, że zastanawiasz się, dlaczego ja za nimi nie przepadam tak jak ty. Na swój sposób jednak je lubię, bo stanowią część mojej pracy. Wiesz, że czasami historia pozornie opowiada o jednej rzeczy, ale tak naprawdę chodzi w niej o coś zupełnie innego? Jest w niej ukryte jakieś znaczenie i trzeba je stamtąd wydobyć?
– Jak historie w Biblii – odparł David. W niedziele pastor często tłumaczył opisaną w Biblii historię, którą przed chwilą odczytano. David nie zawsze słuchał, bo pastor był nudny, ale zaskakiwało go, co potrafi wyczytać w historiach, które Davidowi wydawały się bardzo proste. W istocie pastor komplikował je jeszcze bardziej, prawdopodobnie dlatego, że pozwalało mu to mówić o wiele dłużej. David nie przejmował się zbytnio kościołem. Nadal był zły na Boga za to, co się stało z jego matką i za wprowadzenie w jego życie Rose i Georgiego.
– Jednak czasami ukryte znaczenie historii nie jest przeznaczone dla wszystkich – ciągnął ojciec – tylko dla garstki ludzi i dlatego ukrywa się je bardzo starannie. Można to zrobić za pomocą słów lub liczb, a czasami o bu tych rzeczy naraz, cel jednak pozostaje taki sam. Ma to utrudnić odczytanie historii wszystkim postronnym osobom. Jeśli nie znasz kodu, nie znajdziesz znaczenia. Niemcy używają kodów, by przesyłać wiadomości. My też. Niektóre z nich są bardzo skomplikowane, inne wydają się bardzo proste, choć czasami te proste są najbardziej skomplikowane. Ktoś musi je odkryć i tym właśnie się zajmuję. Próbuję zrozumieć ukryte znaczenie historii pisanych przez ludzi, którzy nie chcą, żebym je zrozumiał.