Była też sala wypełniona kałużami pozornie czystej wody, a każda z nich pokazywała inną część królestwa. Ż ycie poza murami zamku nie miało więc dla Garbusa żadnych tajemnic. Nurkując do kałuży, mógł się znaleźć w miejscu, którego odbicie przedstawiała. Powierzchnia wody lśniła i marszczyła się, nagle pojawiała się ręka, potem noga, a na koniec twarz i skrzywione plecy Garbusa, przeniesionego w jednej chwili z lochów pod zamkiem do pokoju lub na oddalone pole.
Ulubioną torturą Garbusa było porywanie mężczyzny lub kobiety, najchętniej posiadających dużą rodzinę, i zawieszanie ich na łańcuchach w sali kałuż. Na ich oczach zabijał członków ich rodziny, jednego po drugim. Po każdym zabójstwie wracał do sali i wysłuchiwał błagań swego więźnia, jednak bez względu na krzyki i błagania, by okazał litość, nie oszczędzał nikogo. Na koniec, kiedy wszyscy już nie żyli, zabierał osieroconego mężczyznę lub kobietę do swego najciemniejszego lochu i zostawiał tam, by tracili zmysły z samotności i smutku.
Małe i duże niegodziwości były masłem na chlebie Garbusa. Dzięki swojej sieci tuneli i sali wypełnionej kałużami wiedział o swoim świecie więcej niż ktokolwiek, a ta wiedza dawała mu władzę, by potajemnie rządzić królestwem. Przez cały czas przemierzał też mroki innego świata, naszego świata, bo wśród chłopców i dziewczynek szukał kandydatów na przyszłych władców. Wiązał ich ze sobą, łamiąc ich ducha i zmuszając do zdradzenia dzieci, które powinni chronić. Tym, którzy grozili mu buntem, obiecywał, że pewnego dnia uwolni ich i dziecko, które poświęcili, zawierając z nim umowę. Twierdził, że jeśli tylko zechce, potrafi przywrócić do życia delikatną postać zamkniętą w słoju (bo większość, podobnie jak Jonathan Tulvey, szybko zdawała sobie sprawę, że popełniła ogromny błąd, zawierając umowę z Garbusem).
Istniały jednak i takie rzeczy, nad którymi Garbus nie miał kontroli. Sprowadzani z zewnątrz ludzie zmienili kraj. Przynosili bowiem ze sobą swoje obawy, sny i koszmary, które tu stawały się prawdziwe. Tak właśnie powstali wilkoni. To ich Jonathan bał się najbardziej. Od najwcześniejszego dzieciństwa nienawidził opowieści o wilkach i stworach, które chodziły i mówiły jak ludzie. Kiedy Garbus przeniósł go w końcu do swego królestwa, wraz z nim pojawił się strach i wilki zaczęły się zmieniać. One nie bały się Garbusa. Rosły w liczbę i siłę, jakby napędzała je część ukrytej nienawiści Jonathana do Garbusa. Teraz stanowiły największe zagrożenie dla królestwa, choć Garbus miał nadzieję, że uda mu sieje wykorzystać do swoich celów.
Chłopiec o imieniu David był inny od pozostałych dzieci, które Garbus skusił swą obietnicą. Pomógł zniszczyć Bestię i kobietę, która mieszkała w Cierniowej Fortecy. David nie uświadamiał sobie tego do końca, ale zrodziły się one z jego strachu, który je ożywił. Garbusa najbardziej zaskoczył sposób, w jaki David radził sobie ze strachem. Gniew i smutek umożliwiły mu dokonanie tego, czego nie zdołali osiągnąć starsi od niego ludzie. Chłopiec miał w sobie dość siły, by pokonać własny strach. Zaczynał też walczyć z nienawiścią i zazdrością. Taki chłopiec, jeśli uda się nad nim zapanować, stanie się wielkim królem.
Jednak czas Garbusa uciekał. Musiał szybko wykorzystać życie innego dziecka. Jeśli zje serce małego Georgiego, jego życie stanie się życiem Garbusa. Jeśli przeznaczeniem Georgiego było żyć sto lat, to Garbus otrzyma te lata zamiast niego. Duch Georgiego zostanie uwięziony w jednym z jego słojów i śpiąc w wąskim, twardym łóżku, Garbus będzie wchłaniał jego światło.
Garbusowi pozostał w klepsydrze niecały dzień życia. David musiał zdradzić swego młodszego brata przed północą. Siedząc w sali kałuż, Garbus dostrzegł kształty pojawiające się na wzgórzach otaczających zamek i po raz pierwszy od wielu dziesięcioleci poczuł prawdziwy strach. Lecz nawet w tej chwili dopracowywał ostatnie szczegóły swego ostatniego, rozpaczliwego planu.
Bo wilki zbierały się i niebawem zaatakują zamek.
Kiedy uwagę Garbusa odwróciła nadciągająca armia, David z Anną w słoju wracał przez labirynt tuneli do sali tronowej. Gdy dotarli do drzwi ukrytych za gobelinem, usłyszał krzyki mężczyzn, tupot stóp i szczęk broni. Zastanawiał się, czy powodem tego zamieszania było jego zniknięcie, i próbował wymyślić najlepszy sposób, by je wytłumaczyć. Wyjrzał zza gobelinu i zobaczył stojącego niedaleko Duncana, który wysyłał ludzi na mury obronne i pouczał innych, by upewnili się, że wszystkie wejścia i wyjścia z zamku są zabezpieczone. Kiedy odwrócił się tyłem, David wysunął się z korytarza i popędził do schodów prowadzących na galerię. Jeśli nawet ktoś go zauważył, nie zwrócono na niego uwagi. Wiedział już, że to nie on jest przyczyną całego zamieszania. Kiedy znalazł się w swojej komnacie, zamknął drzwi i zdjął z ramienia worek ze słojem, w którym zamknięty był duch Anny. Podczas krótkiej wędrówki z królestwa Garbusa jej światło przygasło i siedziała skulona na dnie słoja z twarzą jeszcze bledszą niż wcześniej.
– Co się dzieje? – zapytał David.
Anna uniosła prawą rękę i David zobaczył, że zrobiła się prawie przezroczysta.
– Słabo mi – powiedziała. – I zmieniam się. Staję się coraz bledsza.
David nie miał pojęcia, jak ją pocieszyć. Próbował gdzieś ją ukryć i zdecydował się w końcu na ciemny kąt ogromnej szafy, zamieszkany jedynie przez łuski martwych owadów uwięzionych w starej pajęczynie. Anna krzyknęła jednak, gdy miał postawić słój w tej kryjówce.
– Nie! Proszę, nie tutaj. Przez tyle lat byłam uwięziona samotnie w ciemności i wydaje mi się, że niedługo pożegnam się z tym światem. Postaw mnie na parapecie, żebym mogła wyjrzeć przez okno na drzewa i ludzi. Będę cichutko i nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby mnie tam szukać.
David otworzył więc okno i zobaczył, że na zewnątrz znajduje się balkon z kutego żelaza. W paru miejscach był zardzewiały i kiedy go dotknął, zagrzechotał, ale na pewno utrzyma ciężar słoja. Postawił go więc ostrożnie w rogu, a Anna pochyliła się i oparła o szkło. Po raz pierwszy od chwili spotkania uśmiechnęła się.
– Och – powiedziała – to cudowne. Spójrz na rzekę, drzewa i na tych wszystkich ludzi. Dziękuję, David. To wszystko, co chciałam zobaczyć.
Jednak David nie słuchał, bo jej słowom towarzyszyło wycie dobiegające ze wzgórz. Dostrzegł czarne, białe i szare kształty poruszające się w oddali, całe tysiące. Wilki były bardzo zdyscyplinowane i miały przed sobą jasno wytyczony cel, zupełnie jak dywizje armii przygotowującej się do bitwy. Na najwyższym wzgórzu nad zamkiem zobaczył ubrane postacie stojące na tylnych łapach, podczas gdy zwykłe wilki biegały tam i z powrotem, przenosząc wiadomości pomiędzy wilkonami i zwierzętami na pierwszej linii.
– Co się dzieje? – zapytała Anna.
– Wilki już tu są – odparł David. – Chcą zabić króla i przejąć jego królestwo.
– Zabić Jonathana? – spytała Anna, a w jej głosie zabrzmiało tak wielkie przerażenie, że David odwrócił wzrok od wilków i skierował uwagę na małą, znikającą powoli postać dziewczynki.
– Dlaczego tak się o niego martwisz po tym wszystkim, co ci zrobił? – zapytał. – Zdradził cię i pozwolił, by Garbus zjadł twoje serce, a potem zostawił cię w tamtym lochu. Jak możesz czuć do niego cokolwiek innego poza nienawiścią?