Mówiąc to, wskoczył do tunelu i zniknął. Leroi dopiero po sekundzie zorientował się, co się wydarzyło. Otworzył usta, by zawyć z wściekłości, lecz z jego gardła dobiegł dźwięk przypominający stłumiony kaszel. Było tak, jak przepowiedział Garbus – przeobrażenie Leroi niemal dobiegło końca i jego wilczy głos został zastąpiony przez ludzki. Aby ukryć zaskoczenie wywołane zanikiem wycia, Leroi skinął na dwóch zwiadowców i kazał im ruszyć w stronę tunelu. Wilki nieufnie powąchały wzburzoną ziemię. Jeden szybko wsunął łeb do otworu, lecz równie szybko wyciągnął go w obawie, że w środku czeka na niego Garbus. Kiedy nic się nie wydarzyło, spróbował ponownie, tym razem dłużej. Powąchał powietrze w tunelu. Nadal wyczuwał zapach Garbusa, lecz był już znacznie słabszy. Uciekał od nich.
Leroi przyklęknął na jedno kolano i zbadał dziurę, a potem spojrzał w stronę wzgórz, za którymi leżał zamek. Zastanowił się. Pomimo przechwałek wyglądało na to, że nie uda im się sforsować murów. Jeśli szybko nie zaatakują, jego wilcza armia stanie się niespokojna i jeszcze bardziej wygłodzona. Rywalizujące ze sobą stada zwrócą się przeciwko sobie. Dojdzie do walki i wilki zaczną pożerać najsłabszych. W swoim gniewie zwrócą się przeciwko Leroi i jego wilkonom. Nie, musi wykonać ruch, i to szybko. Jeśli uda mu się zdobyć zamek, jego armia będzie mogła pożreć obrońców, a on z wilkonami opracuje plany nowego porządku. Może Garbus po prostu przecenił swoje możliwości? Wykorzystał tunel do opuszczenia zamku i podjął niepotrzebne ryzyko w nadziei, że uda mu się zabić kilka wilków, a może nawet samego Leroi. Bez względu na to, czym się kierował, Leroi otrzymał szansę, na którą stracił już nadzieję. Tunel był wąski, mógł się w nim zmieścić tylko jeden wilkon lub wilk. Mimo to niewielkie siły mogły się tą drogą dostać do zamku, a jeśli uda im się dotrzeć do bram i otworzyć je od środka, wtedy obrońcy zostaną szybko pokonani. Leroi odwrócił się do swoich poruczników.
– Wyślijcie zwiadowców pod zamek, żeby odwrócili uwagę żołnierzy na murach – rozkazał. – Zacznijcie przesuwać główne siły do przodu i przyprowadźcie do mnie najlepsze szare wilki. Zaczynamy atak!
XXXI
Król siedział skulony na tronie. Broda opadła mu na piersi. Wyglądał, jakby spał, lecz kiedy David się zbliżył, zobaczył, że staruszek ma otwarte oczy i wpatruje się tępo w podłogę. Na kolanach trzymał „Księgę rzeczy utraconych”, opierając dłoń na okładce. Otaczali go czterej strażnicy, stojący w czterech rogach podwyższenia, a więcej wartowników znajdowało się przy drzwiach i na galerii. Kiedy kapitan podszedł do niego z Davidem, król podniósł głowę. Na widok jego twarzy David poczuł ucisk w żołądku. Była to twarz człowieka, któremu powiedziano, że może uniknąć spotkania z katem tylko pod warunkiem, że znajdzie osobę, która zajmie jego miejsce. Wyglądało na to, że król znalazł tę osobę właśnie w Davidzie. Kapitan zatrzymał się przed tronem, skłonił i odszedł. Król rozkazał strażnikom, by się cofnęli, po czym spróbował przywołać na twarz wyraz życzliwości. Zdradziły go jednak oczy – przepełniała je rozpacz, wrogość i przebiegłość.
– Miałem nadzieję, że porozmawiamy w bardziej sprzyjających okolicznościach. Jesteśmy otoczeni, ale nie ma się czego bać. To tylko zwierzęta i my zawsze będziemy je przewyższać. – Skinął na Davida zakrzywionym palcem. – Podejdź bliżej, chłopcze.
David podszedł do stopni prowadzących na podwyższenie. Jego twarz znajdowała się teraz na wysokości twarzy króla. Władca przesunął palcami po oparciach tronu, zatrzymując je raz czy dwa, by przyjrzeć się wyjątkowo pięknej ozdobie i lekko pogładzić rubin lub szmaragd.
– To wspaniały tron, prawda? – zapytał.
– Bardzo ładny – odparł David i król spojrzał na niego ostro, jakby nie był pewny, czy chłopiec z niego szydzi czy nie. Twarz Davida nic nie zdradzała i król postanowił zignorować jego uwagę.
– Od najdawniejszych czasów królowie i królowe tej ziemi siadywali na nim i stąd rządzili krajem. Wiesz, co ich łączyło? Powiem ci: wszyscy pochodzili z twojego świata, nie z tego. Z twojego i mojego. Kiedy umiera władca, inny przekracza granice oddzielającą oba światy i przejmuje tron. Tak to jest poukładane i to wielki zaszczyt zostać wybranym. Ten zaszczyt przypadł teraz tobie.
David nie odpowiedział, więc król mówił dalej.
– Wiem, że spotkałeś się z Garbusem. Jego wygląd nie powinien cię odstraszać. Ma dobre chęci, choć czasami manipuluje prawdą. Towarzyszy ci jak cień od chwili, gdy się tu zjawiłeś. Czasami byłeś bliski śmierci i ocalałeś tylko dzięki jego interwencji. Wiem, że zaproponował ci pomoc w powrocie do domu, ale to było kłamstwo. Nie ma takiej mocy, dopóki nie wstąpisz na tron. Kiedy już zajmiesz należne ci miejsce, możesz mu rozkazać, co zechcesz. Jeśli odmówisz wstąpienia na tron, zabije cię i poszuka innego kandydata. Tak właśnie działa.
Musisz przyjąć propozycję. Jeśli ci się nie spodoba albo przekonasz się, że nie masz talentu do rządzenia, możesz rozkazać Garbusowi, żeby przeniósł cię z powrotem do twojego świata, i umowa przestanie obowiązywać. Ty będziesz królem, a on tylko twoim poddanym. Teraz prosi cię tylko o to, by zjawił się tu z tobą twój brat, żebyś na początku panowania nie czuł się osamotniony. W swoim czasie, jeśli zechcesz, może nawet sprowadzi tu twojego ojca. Wyobraź sobie, jaki będzie dumny, gdy zobaczy swego pierworodnego na tronie, władcę wielkiego królestwa! No, co powiesz na to?
Kiedy król skończył mówić, litość, którą mógł odczuwać dla niego David, zniknęła całkowicie. Każde słowo króla było kłamstwem. Nie miał pojęcia, że David zajrzał do „Księgi rzeczy utraconych”, że wszedł do królestwa Garbusa i spotkał tam Annę. David wiedział o sercach pożeranych w ciemnościach i o esencji dzieciństwa przetrzymywanej w słojach, by utrzymywać Garbusa przy życiu. Król, przytłoczony winą i smutkiem, chciał zostać zwolniony z umowy z Garbusem i gotów był powiedzieć wszystko, by David zajął jego miejsce.
– Czy Wasza Wysokość ma w swoich rękach „Księgę rzeczy utraconych”? – zapytał. – Powiadają, że zawiera ogromną wiedzę, może nawet magię. To prawda?
Oczy króla zalśniły.
– O tak, tak. Oddam ci ją, kiedy abdykuję i przekażę ci tron. To będzie mój koronacyjny dar. Mając ją w posiadaniu, będziesz mógł rozkazywać Garbusowi, a on będzie musiał być posłuszny. Kiedy zostaniesz królem, mnie nie będzie już potrzebna.
Przez chwilę król wyglądał niemal na zasmuconego. Raz jeszcze przesunął palcami po okładce, wygładzając nitki, badając miejsca, w których grzbiet zaczął się odrywać. Dla niego była jak żywa, jakby po przejściu do tego świata jemu także wyrwano serce, które przyjęło postać księgi.
– A co się stanie z Waszą Wysokością, kiedy ja zostanę królem? – zapytał David.
Król odwrócił wzrok.
– Wyjadę stąd i znajdę jakieś spokojne miejsce, gdzie będę mógł żyć jako emeryt – powiedział. – Może nawet wrócę do naszego świata, by zobaczyć, jakie tam zaszły zmiany.