Выбрать главу

Zjawiła się młoda pielęgniarka, by zmierzyć mu temperaturę.

— Kończę już dyżur — poinformowała go, wprowadzając rezultat pomiaru do komputera.

— Kiedy zostanę wypisany?

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Wypisany? Czyżby czuł się pan już tak dobrze?

— Czuję się znakomicie. Więc kiedy?

Zmarszczyła brwi.

— Fakt, że jest pan w stanie przespacerować się po korytarzu, nie musi oznaczać, że może pan wrócić do domu. — Zawiesiła kroplówkę na stojaku. — Lepiej dmuchać na zimne.

Wyszła, a kilka minut później zjawił się Colin z Finchem i „Epoką rycerstwa”.

— Pomyślałem, że przyda się panu przy wyborze strojów, i w ogóle — oznajmił, rzucając książkę na łóżko. — Zaraz przyprowadzę Badriego.

Wybiegł, jakby się paliło.

— Wygląda pan znacznie lepiej — powiedział Finch. — Ogromnie się cieszę. Nie możemy się doczekać pańskiego powrotu. Pani Gaddson stała się po prostu nie do zniesienia. Oskarża nas o celowe stwarzanie zagrożenia dla zdrowia Williama. Twierdzi, że stres związany z epidemią oraz lektura sonetów Petrarki poważnie nadwątliły jego zdrowie. Ma zamiar wystąpić z oficjalnym protestem do dziekana Wydziału Historycznego.

— Proszę jej powiedzieć, że może robić, co jej się żywnie podoba. Basingame jest gdzieś w Szkocji — odparł Dunworthy. — Teraz mamy na głowie ważniejsze sprawy. Proszę się dowiedzieć, ile dni po szczepieniu przeciwko dżumie osiąga się pełną odporność. Trzeba też przygotować laboratorium do przeprowadzenia przeskoku.

— Chwilowo wykorzystujemy je jako magazyn — poinformował go Finch. — Wreszcie przysłali nam zaopatrzenie z Londynu, ale nie dali ani rolki papieru toaletowego, mimo że wyraźnie…

— Zapasy można przenieść do jadalni albo kuchni — przerwał mu Dunworthy. — Sieć musi zostać włączona najszybciej, jak się da.

Otworzyły się drzwi i do pokoju wjechał Badri na wózku pchanym przez Colina.

— Musiałem ukraść wózek i zmylić czujność pielęgniarki, ale jakoś się udało — oznajmił z dumą chłopiec.

— Trzeba…

Dunworthy spojrzał na Badriego i głos uwiązł mu w gardle. Sprawa była beznadziejna. Technik już teraz sprawiał wrażenie kompletnie wyczerpanego, chociaż przejechał na wózku zaledwie kilkanaście metrów, jego palce zaś wciąż ugniatały skraj szlafroka.

— Będziemy potrzebowali pełnego dopływu mocy i zgody na przeprowadzenie przeskoku — powiedział Badri. Mówił cicho, z wyraźnym znużeniem, ale z jego głosu znikła nuta rozpaczy.

— A co z demonstrantami przed bramą Brasenose? — zapytał Dunworthy. — Nie sprawią nam jakichś kłopotów?

— Nie powinni — odparł Colin. — Przenieśli się przed siedzibę Funduszu Dziedzictwa Narodowego i żądają zaprzestania prac wykopaliskowych.

To dobrze, pomyślał Dunworthy. Montoya będzie zbyt zajęta obroną swoich dziur w ziemi, żeby zaprzątać sobie głowę czymkolwiek innym, w tym również poszukiwaniami rejestratora Kivrin.

— Czego jeszcze pan potrzebuje? — zapytał Badriego.

— Zdublowanego połączenia z głównym komputerem. — Technik wyjął z kieszeni wymiętą kartkę i spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. — Naturalnie z możliwością przeprowadzenia symulacji przeskoku.

Wręczył listę Dunworthy’emu, który natychmiast przekazał ją Finchowi.

— Ja natomiast potrzebuję opieki medycznej dla Kivrin oraz telefonu w tym pokoju — oświadczył.

Finch wpatrywał się w kartkę z niewyraźną miną.

— Tylko proszę mi nie mówić, że czegoś nie ma albo coś właśnie się kończy — uprzedził Dunworthy jego protest — To mnie po prostu nie interesuje. — Spojrzał na Badriego. — Trzeba panu czegoś jeszcze?

— Owszem. Wypisu ze szpitala. Obawiam się jednak, że z tym będą największe problemy.

— Kto pana prowadzi?

— Doktor Gates, ale…

— Chyba nie będzie stawiał przeszkód, jeśli wyjaśnimy mu, o co chodzi i przedstawimy okoliczności?

Badri pokręcił głową.

— Lepiej tego nie robić. Kiedy pan był chory, prosiłem go, żeby zwolnił mnie na pół dnia. Zgodził się, chociaż miał poważne wątpliwości. Przywieźli mnie z powrotem po półgodzinie. Wątpię, czy zaryzykuje jeszcze raz.

Dunworthy przyglądał mu się z niepokojem.

— Jest pan pewien, że da sobie radę? Może powinienem ściągnąć Andrewsa? Teraz, kiedy epidemia została opanowana, chyba zgodziłby się przyjechać.

— Nie ma na to czasu — odparł Badri. — Poza tym, to wszystko moja wina. Ja wprowadziłem do komputera błędne dane. Może pan Finch zdoła przekonać innego lekarza?

— Właśnie. A mojemu proszę powiedzieć, że muszę z nim natychmiast porozmawiać. — Wziął do ręki książkę Colina. — Będę potrzebował kostiumu. — Przewracał niecierpliwie kartki w poszukiwaniu ilustracji. — Żadnych guzików, zamków błyskawicznych ani zatrzasków. — Znalazł rycinę przedstawiającą Boccaccia i pokazał ją Finchowi. — Wątpię, czy w sekcji dwudziestego wieku mają coś w tym rodzaju. Proszę zadzwonić do Towarzystwa Dramatycznego i poprosić, żeby czegoś poszukali.

— Postaram się, proszę pana — odparł Finch, spoglądając z powątpiewaniem na ilustrację.

Drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadła jak burza szeleszcząca siostra.

— Panie Dunworthy, z przykrością muszę stwierdzić, że jest pan całkowicie nieodpowiedzialny! — oświadczyła tonem, który na oddziale kardiologicznym bez wątpienia spowodowałby gwałtowny wzrost śmiertelności. — Jeśli nawet nie zależy panu na własnym zdrowiu, to mógłby pan przynajmniej nie narażać na szwank zdrowia innych pacjentów. — Przeszyła Fincha potępiającym spojrzeniem. — Od tej pory pan Dunworthy nie może przyjmować żadnych gości! — Odepchnęła Colina i chwyciła za uchwyty fotela. — Co pan sobie właściwie wyobraża, panie Chaudhuri? — zapytała z irytacją, po czym tak gwałtownie odwróciła fotel w kierunku drzwi, że Badriemu mało głowa nie spadła z karku. — Przecież miał pan już jeden nawrót. Nie pozwolę, żeby to się powtórzyło.

Wypchnęła wózek na korytarz.

— Mówiłem panu, że nie uda się go stąd wydostać — powiedział Colin.

Pielęgniarka uchyliła drzwi i wsunęła głowę do pokoju.

— Żadnych gości! — powtórzyła stanowczo.

— Niedługo wrócę — szepnął chłopiec, mrugnął porozumiewawczo, po czym przemknął obok kobiety. Mimo zaawansowanego wieku miała znakomity słuch, ponieważ pogroziła mu palcem i oświadczyła:

— Na pewno nie, przynajmniej dopóki ja mam tu coś do powiedzenia!

Najwyraźniej miała sporo do powiedzenia, ponieważ Colin zjawił się ponownie dopiero po jej dyżurze. Dostarczył Badriemu przenośny terminal, dzięki któremu technik mógł połączyć się ze szpitala z laboratorium w college’u oraz z głównym komputerem Uniwersytetu, przekazał także Dunworthy’emu informacje zdobyte przez Fincha w Ministerstwie Zdrowia. Częściową odporność uzyskiwało się siedem dni po szczepieniu, całkowitą natomiast po kolejnym tygodniu.

— Pan Finch pyta, czy nie powinien pan zaszczepić się też przeciwko cholerze i durowi brzusznemu.

— Nie ma na to czasu.