Выбрать главу

— Ojcze Roche?

W kościele panowała całkowita cisza, równie głucha i nieprzenikniona jak w lesie tamtego popołudnia, zaraz po przeskoku. Zupełnie jakby ktoś ukrył się za którąś z kolumn albo za grobowcem i czekał, wstrzymując oddech.

— Jesteś tu, ojcze? — zapytała głośno i wyraźnie.

Nie otrzymała odpowiedzi. Przecież w lesie nikogo wtedy nie było, pomyślała, i postąpiła kolejny krok naprzód. A tu nikt nie ukrywał się za grobowcem. Mąż lady Imeyne leżał nieruchomo na wznak z ramionami skrzyżowanymi na piersi i mieczem u boku. Przy drzwiach także nikogo nie było. Widziała to wyraźnie, mimo iż blask świecy raczej oślepiał, niż pomagał cokolwiek dostrzec.

Serce łomotało jej w piersi tak samo jak wtedy w lesie, tak głośno, że z pewnością zagłuszyłoby odgłos czyichś kroków albo szmer oddechu… Właśnie, oddech! Odwróciła się raptownie. Stał tuż za nią. Świeczka przygasła na chwilę, po czym rozbłysła jaśniejszym światłem, wydobywając z mroku twarz o okrutnych, bezlitosnych rysach.

— Czego… Czego chcesz? — wykrztusiła z najwyższym trudem. — Jak się tu dostałeś?

Rzezimieszek nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w nią tak samo jak wtedy na polanie. A więc to jednak nie był sen, przemknęła jej przez głowę paniczna myśl. Był tam. Zamierzał… Co zamierzał? Obrabować ją? Zgwałcić? Cokolwiek chciał zrobić, z pewnością by tego dokonał, gdyby nie spłoszył go Gawyn.

Cofnęła się o krok.

— Pytałam, czego chcesz? Kim jesteś?

Jej słowa wróciły do niej echem odbitym od ścian kościoła i Kivrin uświadomiła sobie nagle, że mówi po angielsku. Boże, tylko nie to! — jęknęła w duchu. Dlaczego ten przeklęty translator musiał się zepsuć właśnie teraz?

— Czego chcesz ode mnie? — powtórzyła, starając się mówić powoli i wyraźnie.

Pomogło, ponieważ zdanie, które dotarło do jej uszu, brzmiało: „Whette wolde thou withe me?”

Wyciągnął rękę, jakby zamierzał dotknąć jej krótko obciętych włosów. Ręka była wielka, brudna, o licznych zadrapaniach i zgrubieniach na skórze.

— Odejdź! — Zrobiła jeszcze jeden krok wstecz i oparła się plecami o grobowiec. Świeca zgasła. — Nie wiem, kim jesteś i czego chcesz, ale będzie lepiej, jeśli sobie pójdziesz. — Znowu mówiła po angielsku, lecz jakie to miało znaczenie? Gdzie podział się ksiądz? — Ojcze Roche! — krzyknęła rozpaczliwie. — Ojcze Roche!

Skrzypnęły otwierane drzwi i do kościoła wbiegła Agnes.

— A więc tutaj jesteś! — zawołała radośnie. — Wszędzie cię szukałam!

Rzezimieszek powoli odwrócił się w kierunku dziewczynki.

— Agnes, uciekaj!

Mała zamarła w bezruchu.

— Uciekaj stąd! — powtórzyła Kivrin, ale natychmiast uświadomiła sobie z przerażeniem, że Agnes nie może jej zrozumieć. Jak było „uciekaj” po staroangielsku?

Zbój zaczął się do niej powoli zbliżać. Nie miała już się dokąd cofać, więc tylko przycisnęła się do ściany grobowca.

— Renne! Uciekaj, Agnes!

Chwilę potem rzuciła się na oślep do drzwi, wypadła na zewnątrz i zatrzasnęła je za sobą. Agnes była już przy bramie cmentarza, ale na widok Kivrin zatrzymała się, po czym ruszyła w jej stronę.

— Nie! Uciekaj!

— Czy to był wilk? — zapytała dziewczynka, wpatrując się w nią wielkimi oczami.

Nie było czasu na wyjaśnienia. Ludzie rąbiący drewno na skraju łąki poszli już chyba do domów; nigdzie, jak okiem sięgnąć, nie było żywego ducha. Kivrin podbiegła do dziewczynki, chwyciła ją w ramiona i co sił w nogach popędziła do koni.

— W kościele zaczaił się zbój! — powiedziała, sadzając ją na kucu.

— Zbój? — powtórzyła z niedowierzaniem Agnes. — Czy ten sam, który napadł na ciebie w lesie?

— Tak, ten sam. — Pospiesznie odwiązywała konie. — Jedź najszybciej jak możesz do dworu i nie zatrzymuj się po drodze.

— Nie widziałam go! — stwierdziła dziewczynka z pretensją w głosie.

Istotnie, nie mogła go widzieć, bo dla kogoś, kto właśnie wszedł z dworu, we wnętrzu kościoła musiały panować całkowite ciemności.

— To był ten człowiek, który uderzył cię w głowę, obrabował, i zostawił samą na pożarcie wilkom?

— Tak, właśnie on.

Nie mogła dać sobie rady ze stwardniałymi rzemieniami. Co chwila zerkała z niepokojem na drzwi.

— I siedział w grobowcu?

— Co takiego?

— Widziałam jak stoicie z ojcem Roche przy grobowcu dziadka. Czy zbój ukrył się w środku?

16.

Ojciec Roche.

Wreszcie udało jej się odwiązać wodze, ale nawet tego nie zauważyła.

— Z ojcem Roche?

— Sprawdziłam w dzwonnicy, ale go tam nie było, bo był z tobą w kościele — wyjaśniła Agnes. — Lady Kivrin, dlaczego ten zbój ukrył się w grobowcu dziadka?

Ojciec Roche… Nie, to niemożliwe. Ojciec Roche namaścił jej skronie i ręce.

— Czy on chce zrobić coś złego ojcu Roche?

Ten człowiek nie mógł być ojcem Roche. Przecież ojciec Roche trzymał ją za rękę i mówił jej, żeby się nie bała. Spróbowała przypomnieć sobie twarz księdza. Pochylił się nad nią i zapytał o imię, ale w izbie było tyle dymu, że prawie go nie widziała.

A wtedy, kiedy udzielał jej ostatniego namaszczenia, nagle ujrzała rzezimieszka z lasu. Przestraszyła się go i próbowała uciec, ale teraz okazało się, że to nie był żaden rzezimieszek, tylko ksiądz.

— Czy zbój będzie nas gonił? — zapytała Agnes, spoglądając z niepokojem na drzwi.

Tak, wszystko powoli nabierało sensu. Człowiek o okrutnej twarzy, który pochylał się nad nią na polanie, a potem wsadzał ją na konia… Przypuszczała, iż stanowił jedynie wytwór jej trawionego gorączką umysłu, lecz myliła się. To był ojciec Roche, który przybył z Gawynem, by pomóc przetransportować ją do dworu.

— Nie obawiaj się — powiedziała do małej. — Zbój nie przyjdzie. Nie ma żadnego zbója.

— Zostanie w kościele?

— Nie, kochanie. Pomyliłam się. Zbója nie ma.

Agnes nie wyglądała na przekonaną.

— Ale przecież krzyczałaś!

Kivrin bez trudu mogła sobie wyobrazić jak będzie wyglądać relacja, którą Agnes złoży lady Imeyne: „Lady Katherine i ojciec Roche byli razem w kościele, a potem ona nagle zaczęła krzyczeć”. Lady Imeyne z radością dołączy ten fakt do listy grzechów ojca Roche’a oraz do drugiej listy, zawierającej przykłady podejrzanego zachowania Kivrin.

— Krzyknęłam, bo w kościele było ciemno, a ojciec Roche podszedł do mnie znienacka i bardzo się przestraszyłam.

— Ale to przecież ojciec Roche! — odparła Agnes tonem świadczącym o tym, że nie potrafi sobie wyobrazić, jak kogoś może przestraszyć nagłe pojawienie się księdza.

— Kiedy bawicie się z Rosemundą w chowanego, a ona nagle wyskoczy z ukrycia, też krzyczysz ze strachu, chociaż dobrze wiesz, że to tylko twoja siostra.

Dziewczynka z powagą skinęła głową.

— Kiedyś schowała się na stryszku i skoczyła na mnie, kiedy bawiłam się z Blackiem. Jejku, jak ja się przestraszyłam! Wrzasnęłam wtedy o, tak: Aaaa… — Wydała mrożący krew w żyłach okrzyk. — A innym razem, kiedy w domu było zupełnie ciemno, wypadła na mnie z kąta i zahuczała jak sowa, a ja zaczęłam krzyczeć, rozpłakałam się i pobiegłam do matki, a ona…

— Sama więc widzisz — przerwała jej Kivrin. — W kościele też było ciemno.