Выбрать главу

– Dziękujemy za pomoc – powiedziała w fusha.

Gdzieś daleko rozległ się namolny dźwięk syreny radiowozu. A zatem chodu. Puściły się sprintem. Jedna uliczka, druga, jeszcze kilka zaułków i, zatoczywszy spory łuk, dotarły do Starego Miasta.

– Nas nie dogoniat – wysapała zadyszana Stanisława. Podsłuchała ten zwrot u uczennic.

Zanurkowały w znajomą bramę. Padły na krzesła przy stoliku kawiarni.

– Dwie wody mineralne – zadysponowała Monika na widok kelnerki.

Ile przebiegły? Może półtora kilometra.

– Krucho u nas z kondycją, moja droga – mruknęła nauczycielka. – Widziałaś tę czarną?

– Złapała kulę na teczkę. Zasłoniła się jak tarczą, a potem przesunęła odrobinę w bok, tak, by uderzyła w sam środek.

– Jesteś pewna?

– Ona jest wampirem.

Stasia spojrzała na nią uważne.

– Skąd to podejrzenie?

– Widziała kulę. My czasem to potrafimy, szybko poruszające się rzeczy są dla nas jak długie smugi.

– Szybciej reagują ci nerwy wzrokowe, przewodzące sygnał z oka do mózgu, albo masz nieco szersze spektrum widzenia i dostrzegasz ciepło fali balistycznej.

– Nie. Ja nie umiem, ale moja kuzynka była bardzo szybka. Łapała muchy w locie, potrafiła chwycić strzałę wypuszczoną z łuku. Mnie nigdy się to nie udawało…

– Skąd ona się wzięła?

– Znam ją. A może lepiej będzie powiedzieć, że znałam kiedyś. – Księżniczka z zadumą spojrzała przez okno w skrawek błękitnego nieba wysoko nad podwórzem. – Choć może to… Może tylko przypadkowe podobieństwo? Jest starsza…

– Za wyjątkiem nas dwu i mistrza Michała wszyscy ludzie się starzeją.

– Nie o kilka lat na przestrzeni milenium…

Kelnerka wróciła, niosąc dwie butelki wody i szklanki z lodem.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Jeśli to ona… Poznałam kiedyś w Myrze niewolnicę. Nie była wampirem. E, to chyba przypadkowe podobieństwo. Sprawdzę.

– Ciekawe tylko, kto do nas strzelał. Naraziłaś się kiedyś jakiemuś dyplomacie?

– Nigdy.

Milczały przez chwilę.

– Miałam wielu wrogów – powiedziała wreszcie Stanisława. – W Etiopii i Sudanie. Może ktoś mnie odnalazł.

– A może to ci z Bractwa Drugiej Drogi?

– Jasne. – Przygryzła wargi. – Że też o tym nie pomyślałam…

* * *

Mistrz Michał odebrał maile. Jeden z nich przyszedł z Berlina. Nadawcą był pracownik wydziału archeologii tamtejszego uniwersytetu… Alchemik kliknął myszką i otworzył załącznik. Asyryjski traktat „Wrota pieca” z VII wieku przed naszą erą spisano trzciną na glinianych tabliczkach. Jego tekst nie był przeznaczony dla profanów, tabliczki ukryto skrzętnie w bibliotece pałacowej, założonej jeszcze przez króla Ascharodona. Być może istniał tylko jeden odpis? Prawdopodobnie zaufany człowiek miał nauczyć się tego tekstu na pamięć, a potem tabliczki zostałyby zniszczone. Traf chciał, że stało się inaczej. W 614 roku p.n.e. sprzymierzone armie medyjska i babilońska rozbiły asyryjskie wojsko i obległy Niniwę. Miasto padło, a król Sinszariszkun zginął w gruzach płonącego pałacu. Ogień strawił dzieła sztuki, ale dla biblioteki okazał się zbawienny. W płomieniach wielogodzinnego pożaru gliniane tabliczki wypaliły się na cegłę… Dzięki temu przetrwały prawie trzy tysiące lat, nim wydobyły je z ziemi łopaty niemieckich archeologów.

Każdy tekst alchemiczny posiada kilka warstw. Profan zrozumie piąte przez dziesiąte, zagubi się w wymyślnych konstrukcjach stylistycznych, nie przebrnie przez złożoną symbolikę. Dobry fachowiec, zgłębiający dzieła hermetyczne, pojmie więcej. Ba, może mu się nawet wydawać, że zrozumiał wszystko. Ale dopiero prawdziwy alchemik, adept sztuk hermetycznych, który spędził całe lata na studiowaniu dzieł swoich poprzedników, zrozumie wszystko. On się domyśli, gdzie tekst należy rozumieć dosłownie, a gdzie doszukiwać się ukrytego sensu. On będzie wiedział, które partie należy odczytać zupełnie odwrotnie…

Asyria dysponowała najlepszym wywiadem wojskowym i cywilnym na świecie. Skąd zdobyli dane zawarte w księdze? Kogo przekupili, kogo przeciągnęli na swoją stronę, kogo torturowali dla wydarcia tajemnicy? Czyta i nie może pozbyć się natrętnego uczucia szacunku.

Autor, a może autorzy „Wrót pieca” musieli przeniknąć do środowiska alchemików egipskich. Nie piszą o tym wprost, ale rozległe fragmenty to opis metod zawartych w „Księdze Tota”. Seton miał ją w ręce, być może jako ostatni z żyjących… Ale tysiąc sześćset lat wcześniej, gdy Asyryjczycy pisali ten traktat, dostęp do niej musiał być łatwiejszy. Opisana przez nich metoda to nic innego, jak przepis na uwarzenie kamienia filozoficznego… Ale to tylko część księgi. Opisują też inną metodę, wynalezioną przez Chaldejczyków. To właśnie druga droga. Użyta symbolika nieco różni się od tej stosowanej przez Setona, Sędziwój ma problemy ze zrozumieniem. Ale wszystko powoli staje się jasne. Potrzebna jest rtęć i oliwa. I krew dziewicy. Rtęć miesza się z krwią. Dodaje coś jeszcze, tego nie zdołał zrozumieć, a potem podgrzewa wiadro rtęci na oliwnym kaganku. Ile czasu? Przez rok bez przerwy… W tym czasie w rtęci rodzi się kruszec. Wreszcie trzeba wyprażyć amalgamat w ogniu i odzyskać złoto. Asyryjscy alchemicy, wspominając o tej metodzie, trzeźwo zauważyli, że wobec cen oliwy produkcja kruszcu tą drogą jest zupełnie nieopłacalna.

Mistrz czyta i kręci ze zdziwieniem głową. Najwyraźniej asyryjscy alchemicy z Niniwy nie poradzili sobie z metodą pierwszą i spróbowali zaadaptować metodę drugą dla swoich potrzeb. Zamiast oliwy użyli oleju ziemnego, czyli pospolitej ropy naftowej, jednak, jak wynika z opisu, uzyskali tylko śladowe ilości złota. Zapewne trzeba zachować temperaturę spalania. Użyli krwi koziej, a nie ludzkiej. Humaniści…

Jest i opis trzeciego sposobu. Tu go naprawdę zaskoczyli. Symbolika wymyka się jego rozumieniu. Brak tu starych alchemicznych znaków: jaja, kruka, węża, róży, słońca, księżyca, władcy i ognia… Zamiast tego mowa jest o kości smoka, okrągłym kamieniu, kobiecie przybyłej ze słońca, żabie, która przynosi powodzenie, i o płynie, który zamienia brąz w złoto. Z tym sobie nie poradzi. Ale czuje, że wiedza ta pochodzi z daleka. Smok i żaba wskazują na Chiny. Kobieta ze słońca może być japońską boginią Amaterasu-o-mi-Kami. Tynktura w postaci roztworu? W sumie, czemu nie. Wyłączył komputer.

Wiele jest dróg prowadzących do celu. Od swego nauczyciela i mistrza Setona Gebera Cosmopolity nauczył się, że jest jedna droga cnoty i druga, która jest drogą występku. Dziś dowiedział się o istnieniu metody trzeciej. Chińska alchemia… Może warto się tym zająć? Może trzeba pojechać na Tajwan i odszukać miejscowych hermetystów? Czy przyjęliby go do swojego grona? Pewnie tak…

– Wszystkie rzeczy wzięły się z jednego – mruczy sam do siebie. – I jedna jest ojczyzna ludzi światłych: wiedza.

Ale na razie… Na razie trzeba odszukać członków Bractwa Drugiej Drogi i wykonać na nich wyrok. Wzdraga się na myśl o konieczności zabijania, ale wie, że to nieuniknione. Degeneraci, którzy gotowi są mordować, by zdobyć złoto, muszą umrzeć.

Rozdział IX

Szkoła. Księżniczka powoli przemierza korytarz wyłożony jasnym, sosnowym parkietem. Ma akurat długą przerwę. W torbie z mocnego, szarego, malarskiego płótna ciążą jej podręczniki i zeszyty. Przygryza leciutko wargi. Nie wiedzieć który raz w życiu czuje się zmęczona. Łapie się na tym, że polubiła liceum. Może dlatego, że traktuje je z dystansem, jako miejsce tymczasowego tylko pobytu?