Idąc do miejsca, gdzie miała spocząć Alex, Erika minęła grób swoich rodziców. Ponieważ szła na końcu, mogła się na chwilę zatrzymać. Odgarnęła śnieg, który zebrał się na nagrobku, rzuciła jeszcze jedno spojrzenie i pośpieszyła do grupki ludzi, która przystanęła kawałek dalej. Przy grobie byli już tylko bliscy i przyjaciele Alex. Erika wahała się, czy podejść, ale w końcu postanowiła, że odprowadzi Alex na miejsce ostatniego spoczynku.
Henrik stał na przodzie z rękami wsuniętymi głęboko w kieszenie palta i spuszczoną głową, ze wzrokiem utkwionym w trumnę. Pokrywało ją coraz więcej kwiatów. Najwięcej było czerwonych róż.
Erika była ciekawa, czy rozgląda się, zastanawiając się, czy ojciec dziecka jest wśród obecnych.
Kiedy spuszczano trumnę, Birgit zaczęła szlochać. Karl-Erik zacisnął zęby. Oczy miał suche. Skupił się na podtrzymywaniu Birgit, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Julia stała o kilka kroków od nich. Henrik trafnie opisał ją jako brzydkie kaczątko. W odróżnieniu od starszej siostry miała ciemne, krótko obcięte włosy, a raczej strąki, bo trudno byłoby mówić o fryzurze. Miała grube rysy i głęboko osadzone oczy patrzące spod przydługiej grzywki. Była nieumalowana, cera nosiła ślady trądziku z okresu pokwitania. Przy Julii Birgit wydawała się jeszcze drobniejsza i bardziej krucha. Młodsza córka była od niej co najmniej dziesięć centymetrów wyższa. Sylwetkę miała ciężką i bezkształtną. Erika z pewną fascynacją obserwowała burzę uczuć na twarzy Julii. Ból walczył z wściekłością. Żadnych łez. Jako jedyna nie położyła kwiatów na trumnie, a po zakończeniu uroczystości odwróciła się i odeszła w kierunku kościoła.
Erika była ciekawa wzajemnych relacji sióstr. Stałe porównywanie musiało być dla Julii niełatwe. Źle na tym wychodziła. Teraz, oddalając się od grupki stojącej przy grobie, całą postawą wyrażała poczucie odrzucenia. Szła z głową wciśniętą w wysoko uniesione ramiona.
Henrik stanął koło Eriki.
— Po pogrzebie organizujemy małe spotkanie, żeby uczcić pamięć Alex. Byłoby nam miło, gdyby pani przyszła.
— Sama nie wiem — odparła Erika.
— Może jednak, chociaż na chwilę.
Erika wahała się.
— No dobrze. Gdzie to będzie? U Ulli?
— Nie, po rozważeniu wszystkich za i przeciw postanowiliśmy, że jednak spotkamy się w domu Birgit i Karla-Erika. Mimo tego, co się tam zdarzyło. Wiem, że Alex kochała ten dom. Mamy stamtąd wiele miłych wspomnień, dlatego to najlepsze miejsce, by ją uczcić. Chociaż rozumiem, że dla pani może to być trudne. Wspomnienie ostatnich odwiedzin na pewno nie należy do przyjemnych.
Erika zarumieniła się na myśl o prawdziwie ostatnich odwiedzinach i odwróciła wzrok.
— Będzie dobrze.
Erika przyjechała swoim samochodem i — jak poprzednim razem — postawiła go na parkingu za szkołą. Dom był pełen ludzi. Przez chwilę zastanawiała się nawet, czy nie zawrócić. Nim zdążyła się zdecydować, było już za późno. Podszedł Henrik i pomógł jej zdjąć kurtkę.
Przy stole, na którym urządzono bufet, panował tłok. Erika nałożyła sobie spory kawałek kanapkowego tortu z krewetkami i stanęła w kącie, obserwując towarzystwo.
Jak na tę okoliczność atmosfera była wyjątkowo pogodna, ale wyczuwało się pewne napięcie. Erika widziała po twarzach gości, że narzucili sobie niefrasobliwość, która niczym maska skrywała rozmyślania o przyczynach śmierci Alex.
Przebiegła wzrokiem po twarzach obecnych. Birgit siedziała w rogu kanapy, ocierając łzy chusteczką. Karl-Erik stał za nią. Jedną rękę nieporadnie położył na jej ramieniu, a w drugiej trzymał talerzyk z tortem. Henrik sunął przez pokój, przechodząc gładko od jednych gości do następnych, podając rękę i dziękując za kondolencje, namawiając na kawę i ciasto. Doskonały gospodarz w każdym calu. Równie dobrze mogłoby to być przyjęcie koktajlowe, a nie stypa po pogrzebie żony. Tylko głęboki oddech przed podejściem do kolejnej grupki zdradzał, że sporo go to kosztuje.
Jedyną osobą, która zachowywała się inaczej, była Julia. Z podciągniętą nogą zasiadła na parapecie werandy i utkwiła wzrok w morzu. Ktokolwiek podchodził, by złożyć wyrazy współczucia czy po prostu powiedzieć coś miłego, musiał odejść z kwitkiem. Ignorowała wszelkie próby nawiązania rozmowy, wpatrując się w białą przestrzeń za oknem.
Erika drgnęła. Ktoś dotknął jej ramienia. Trochę kawy wylało się na spodek.
— Przepraszam, nie chciałam pani przestraszyć.
Francine uśmiechała się do niej.
— Nic się nie stało. Po prostu się zamyśliłam.
— Myślała pani o Julii? — Głową wskazała postać siedzącą w oknie. — Widziałam, jak pani na nią patrzy.
— Tak, przyznaję, że mnie zainteresowała. Zupełnie się odgrodziła od rodziny. Nie mogę rozgryźć, czy to żal po śmierci Alex, czy złość z jakiegoś powodu.
— Chyba nikt nie potrafi jej rozgryźć. Musiało być jej niełatwo. Brzydkie kaczątko, które wzrastało między dwiema pięknymi łabędzicami. Zawsze odsuwana i pomijana. Nie chodzi o to, żeby byli dla niej niedobrzy, ale o to, że jej nie chcieli. W okresie studiów we Francji Alex nawet o niej nie wspomniała. Dlatego bardzo się zdziwiłam, kiedy po przeprowadzce do Szwecji odkryłam, że ma młodszą siostrę. O pani mówiła więcej niż o Julii. Musiały was łączyć bardzo silne więzy.
— Czy ja wiem? Byłyśmy małe i jak to dzieci wyobrażałyśmy sobie, że będziemy nierozłączne, że nasza przyjaźń przetrwa do grobowej deski i tak dalej. Gdyby Alex się nie wyprowadziła, pewnie byłoby tak samo jak z innymi dziewczynkami, gdy dorastają i stają się nastolatkami. Przypuszczalnie rywalizowałybyśmy o chłopców, ubierałybyśmy się zupełnie inaczej, wylądowałybyśmy na innych szczeblach drabiny społecznej i porzuciłybyśmy jedna drugą na rzecz nowych przyjaciół, lepiej odpowiadających aktualnemu czy też pożądanemu etapowi w życiu. Oczywiście Alex miała wielki wpływ na moje życie, nawet kiedy już byłam dorosła. Chyba nigdy nie udało mi się pozbyć poczucia odrzucenia i myśli, że widocznie powiedziałam albo zrobiłam coś nie tak. Coraz bardziej się odsuwała, aż w końcu któregoś dnia zniknęła. Kiedy się spotkałyśmy jako dorosłe, byłyśmy sobie obce. A teraz mam dziwne uczucie, jakbym na nowo ją poznawała.
Erika pomyślała o rosnącej liczbie stron nowej książki. Na razie były to luźne zapiski z wydarzeń i własnych przemyśleń. Jeszcze nie była pewna, jaki nada im kształt, ale wiedziała, że coś z tym musi zrobić. Instynkt pisarski podpowiadał jej, że ma szansę napisać coś bardzo prawdziwego, ale nie umiałaby powiedzieć, gdzie przebiega granica między instynktem a osobistym zaangażowaniem. Niezbędna u pisarza ciekawość popychała ją również, choć bardziej z osobistych względów, do poszukiwania odpowiedzi na pytanie o okoliczności śmierci Alex. Mogłaby dać sobie spokój z tą historią i z żałosnymi znajomymi Alex i zająć się własnymi sprawami. Nie wiedziała, czemu tkwi w tym pokoju, pełnym obcych ludzi.
Erikę uderzyła pewna myśl. Przypomniała sobie obraz z szafy i nagle uprzytomniła sobie, dlaczego wydały jej się takie znajome ciepłe barwy nagiego ciała Alex. Zwróciła się do Francine:
— Wie pani, gdy spotkałyśmy się w galerii…
— Tak?
— Był tam obraz, zaraz koło drzwi. Wielkie płótno, namalowane w samych ciepłych barwach — żółć, czerwień, oranż…
— Wiem, o który pani chodzi. A co? Czyżby chciała go pani kupić? — Francine uśmiechnęła się.
— Nie, ale ciekawa jestem, kto go namalował.
— To dość smutna historia. Malarz nazywa się Anders Nilsson. Pochodzi stąd, z Fjällbacki. Alex go odkryła. To wielki talent. Niestety, ciężki alkoholik, co najprawdopodobniej zniszczy go jako artystę. Dziś nie wystarczy wstawić obrazy do galerii i czekać na popularność. Artysta musi też umieć się wypromować, pokazywać się na wernisażach, chodzić na przyjęcia i w stu procentach wychodzić naprzeciw oczekiwaniom publiczności. Anders Nilsson to alkoholik, który nie nadaje się do pokazywania ludziom. Od czasu do czasu udaje nam się sprzedać jakiś obraz komuś, kto potrafi się poznać na jego talencie, ale gwiazdą nie zostanie nigdy. Prawdę mówiąc, miałby większe szanse, gdyby zapił się na śmierć. Malarz nieboszczyk ma większą siłę przebicia.