Mellberg był bardzo zadowolony z siebie i z tego mocnego wejścia na sam początek przesłuchania. Rozsiadł się wygodnie i splótł ręce na brzuchu. Czekał bezskutecznie, nie było odzewu. Anders siedział z pochyloną głową. Przez długie włosy nie można było śledzić wyrazu jego twarzy. Nerwowe drganie kącika ust Mellberga zdradzało rozczarowanie obojętnością Andersa. Po dłuższej chwili oczekiwania uderzył pięścią w stół, by wytrącić Andersa z odrętwienia.
— Ty zapluty pijaku! Myślisz, że się z tego wywiniesz, jeśli będziesz milczeć? No to ci powiem, że źle trafiłeś! Powiesz mi prawdę, choćbyśmy mieli tu siedzieć cały dzień!
Plamy potu pod pachami powiększały się z każdym kolejnym słowem.
— Zazdrosny byłeś, prawda? Znaleźliśmy obrazy, które jej malowałeś. Wynika z nich jasno, że się pieprzyliście. A gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, znaleźliśmy również twoje listy do niej. Słodziutkie listy miłosne. Aż się niedobrze robi, takie brednie. Co ona w tobie widziała? Spójrz na siebie. Jesteś brudny, obrzydliwy, żaden z ciebie donżuan. Może zboczona była. Bo jak to inaczej wytłumaczyć. Innych pijaków też obsługiwała czy tylko ciebie?
Anders zerwał się na równe nogi, rzucił przez stół i złapał Mellberga za gardło.
— Zabiję cię, ty parszywy glino!
Mellberg daremnie próbował rozluźnić uścisk na gardle. Zrobił się czerwony jak burak, a pożyczka z włosów zjechała z czubka głowy i zawisła nad prawym uchem. Anders ze zdumienia rozluźnił chwyt i komisarz mógł wreszcie zaczerpnąć tchu. Anders opadł na krzesło i wpatrywał się w niego dzikim spojrzeniem.
– Żebyś tego więcej nie robił, słyszysz? Nigdy więcej! — Mellberg odkasływał i chrząkał, żeby odzyskać głos. — I masz siedzieć spokojnie, bo cię wsadzę do celi, a klucz wyrzucę, słyszysz?
Mellberg usiadł i patrzył czujnie na Andersa. W jego oczach czaił się strach, którego przedtem nie było. Zorientował się, że jego fryzura doznała uszczerbku, i udając, że nic się nie stało, jednym ruchem zarzucił włosy, zakrywając łysinę.
— Do rzeczy. Więc utrzymywałeś stosunki seksualne z zamordowaną Alexandrą Wijkner, tak?
Anders wymamrotał coś, wpatrując się we własne kolana.
— Co takiego? Co powiedziałeś?
Mellberg pochylił się, splatając ręce nad stołem.
— Powiedziałem, że się kochaliśmy!
Słowa te odbiły się echem od nagich ścian pokoju. Mellberg zaśmiał się szyderczo.
— Kochaliśmy się. Piękna i bestia kochali się. Jak miło. A od kiedy tak się „kochaliście”, co?
Anders znów wymamrotał coś niezrozumiale i Mellberg kazał mu powtórzyć.
— Od dzieciństwa.
— Proszę, bardzo ładnie. Ale zakładam, że nie spółkowaliście jak króliki, kiedy mieliście po pięć lat, więc może zapytam inaczej: od kiedy utrzymywaliście stosunki seksualne? Od jak dawna kombinowała z tobą na boku? Jak długo tańczyliście to tango? Mam mówić dalej czy już rozumiesz, o co pytam?
Anders rzucił Mellbergowi spojrzenie pełne nienawiści, ale udało mu się zachować spokój.
— Nie wiem, różnie bywało. Naprawdę nie umiem powiedzieć, przecież nie odhaczałem tego faktu w kalendarzu.
Skubał niewidoczne nitki na nogawkach.
— Przedtem bywała tu rzadko, więc rzadko się spotykaliśmy. Najczęściej tylko ją malowałem. Piękna była.
— A co się wydarzyło tamtego wieczoru, gdy zginęła? Kłótnia kochanków? Nie chciała dać? A może się wściekłeś, że zaszła? Pewnie tak? Zaszła, a ty nie wiedziałeś, czyje to: twoje czy małżonka. I jeszcze pewnie groziła, że ci życie zatruje, co?
Mellberg był z siebie bardzo zadowolony. Był przekonany, że Anders jest mordercą i wystarczy go odpowiednio przycisnąć, żeby się przyznał. Na pewno. Jeszcze go będą błagać, żeby wrócił do Göteborga. A on poczeka, niech sobie błagają. Jak ich trochę przetrzyma, zaczną go kusić awansem i podwyżką. Z zadowolenia poklepał się po brzuchu. Dopiero wtedy dostrzegł, że Anders wytrzeszcza na niego oczy i jest blady jak ściana, a ręce mu drżą. Spojrzał mu prosto w twarz. Komisarz zobaczył, że Andersowi drży podbródek, a oczy ma pełne łez.
— Kłamiesz! Nie mogła być w ciąży!
Pociekło mu z nosa. Wytarł się rękawem, patrząc na Mellberga niemal błagalnie.
— Jak to nie mogła? Gumki nie są stuprocentowe, nie słyszałeś o tym? Była w trzecim miesiącu, więc nie odgrywaj mi tu scen. Zaszła, a ty dobrze wiesz, jak to się robi. Inna sprawa, czy z tobą, czy z szanownym małżonkiem. Tego nigdy nie wiadomo, prawda? Powiem ci, że to jest dla mężczyzny przekleństwo. Też byłem parę razy bliski wpadki, ale jak dotąd żadnej babie nie udało się mnie przyszpilić. — Mellberg zachichotał.
— Nic ci do tego, ale od czterech miesięcy ze sobą nie spaliśmy. Więcej nic ci nie powiem. Zabierz mnie do celi, bo nie powiem ani słowa więcej.
Anders pociągał nosem, był bliski płaczu. Odchylił się na krześle z rękami skrzyżowanymi na piersi i świdrował wzrokiem Mellberga. Komisarz westchnął, ale nie miał wyjścia.
— Dobra, spotkamy się za parę godzin. I żebyś wiedział, nic a nic ci nie wierzę! Pomyśl o tym, jak będziesz siedzieć w celi. Następnym razem oczekuję przyznania się do winy.
Mellberg posiedział jeszcze przez chwilę po wyprowadzeniu Andersa. Pijak śmierdzący, nie przyznał się. Dla Mellberga było to nie do pojęcia. Ale nie pokazał jeszcze swojej karty atutowej. Alexandra Wijkner odbyła ostatnią rozmowę telefoniczną kwadrans po siódmej wieczorem dwudziestego piątego stycznia, dokładnie tydzień przed tym, jak znaleziono ją martwą. Z billingu wynikało, że rozmawiała z matką pięć minut i pięćdziesiąt sekund. Zgadzało się to z tym, co ustalił lekarz sądowy. Sąsiadka Dagmar Petrén zeznała nie tylko, że Anders Nilsson odwiedził ofiarę w piątkowy wieczór, przed siódmą, ale również że widziała, jak kilkakrotnie wchodził do jej domu w ciągu następnego tygodnia. Alexandra Wijkner leżała wtedy martwa w wannie.
Gdyby Anders przyznał się do winy, bardzo ułatwiłby Mellbergowi życie, ale komisarz i tak był pewien, że Anders, choćby upierał się przy swoim, zostanie uznany za winnego. Oprócz zeznania pani Petrén był jeszcze protokół z przeszukania domu Alex Wijkner. Najciekawsze były wyniki szczegółowego badania łazienki, gdzie znaleziono ciało. Nie dość, że w krwi zastygłej na podłodze widać było odcisk pasujący do butów znalezionych w mieszkaniu Andersa, to jeszcze na ciele ofiary znaleziono odciski jego palców. Nie były może tak wyraźne, jak byłyby na twardej i równej powierzchni, ale rozpoznawalne.
Mellberg nie chciał wystrzelać się z amunicji już na samym początku, ale postanowił, że podczas następnego przesłuchania użyje wszystkich dział. A wtedy na pewno przygwoździ drania.
Zadowolony splunął w dłoń i przygładził włosy.
Telefon zadzwonił akurat w momencie, gdy Erika opisywała swoją rozmowę z Henrikiem Wijknerem. Z pewnym zniecierpliwieniem oderwała się od klawiatury i sięgnęła po słuchawkę.
— Słucham. — Zabrzmiało to bardziej obcesowo, niż zamierzała.
— Cześć, mówi Patrik. Przeszkadzam?
Erika wyprostowała się na krześle i pożałowała, że była nieuprzejma.
— Ależ skąd, ale właśnie piszę i tak mnie to wciągnęło, że aż podskoczyłam, kiedy zadzwonił telefon. Pewnie to zabrzmiało… ale nie, nie przeszkadzasz, jest okej, to znaczy…
Złapała się za głowę, bo zorientowała się, że bredzi niczym czternastoletnia panienka. Pora wziąć się w garść i okiełznać hormony. Przecież to śmieszne.
— Jestem właśnie we Fjällbace. Pomyślałem, że zobaczę, czy jesteś w domu. Mógłbym wpaść na chwilę?