Dorośli byli drugoplanowymi postaciami ze snu, statystami poruszającymi się w swoim świecie, bez wpływu na nich. Poruszali ustami, nie wydając żadnych dźwięków. Wykonywali gesty i miny, które powinny coś znaczyć, a wydawały się nadęte i bez sensu. Wyrwane z kontekstu.
Anders uśmiechnął się do wspomnień, ale musiał wybudzić się z tego katatonicznego stanu. Przypomniały o sobie potrzeby naturalne, wtrącając go w poprzedni lęk. Wstał, aby temu zaradzić.
Sedes stał pod zakurzonym, brudnym lustrem. Opróżniając pęcherz, spojrzał na swoje odbicie w lustrze i po raz pierwszy od wielu lat zobaczył siebie takiego, jakim go widzieli inni. Tłuste, skołtunione włosy, blada twarz o chorobliwej, szarej karnacji. Lata zaniedbań sprawiły, że brakowało mu paru zębów, co postarzyło go o dziesiątki lat.
Decyzja zapadła, chociaż nie był świadom jej podjęcia. Zapinając nieporadnie rozporek, już wiedział, jaki będzie następny krok. Gdy szedł do kuchni, w jego wzroku malowała się stanowczość. Poszperał w szufladach, wyciągnął duży kuchenny nóż i wytarł go o nogawkę. Przeszedł do pokoju i zaczął zdejmować ze ścian obrazy, efekt pracy wielu lat. Kolejno zdejmował płótna. Zatrzymał i zawiesił tylko te, z których był najbardziej zadowolony. Wiele odrzucił, bo nie spełniały jego wymagań. Teraz brał je po kolei i ciął nożem. Kroił je metodycznie, pewną ręką, aż zostały same strzępy w niczym nieprzypominające tego, czym były kiedyś. Kiedy już się z tym uporał, czoło miał zroszone potem, bo płótna okazały się zaskakująco twarde. Pokój przypominał wielobarwne pole bitwy. Strzępy pokrywały całą podłogę, puste ramy szczerzyły bezzębne szczęki. Anders patrzył z zadowoleniem.
— A skąd wiecie, że to nie Anders zamordował Alex?
— Dziewczyna z jego klatki schodowej widziała, jak wrócił do domu krótko przed siódmą, a Alex rozmawiała z matką kwadrans po. Nie zdążyłby wrócić tak szybko. Czyli zeznania Dagmar Petrén dowodzą tylko, że był na miejscu, kiedy Alex jeszcze żyła.
— A odciski palców i ślady butów w łazience?
— Nie dowodzą, że zamordował, tylko że był tam po jej śmierci. Za mało, żeby trzymać go w areszcie. Mellberg na pewno go jeszcze trochę przytrzyma, bo nadal jest przekonany, że sprawcą jest Anders, ale musi go wypuścić. Inaczej adwokat zrobi z niego marmoladę. Cały czas miałem przeczucie, że coś się tu nie zgadza, i potwierdziło się. Anders nie został uwolniony od podejrzeń, ale jest dość znaków zapytania, żeby szukać dalej.
— I dlatego jedziemy do domu Alex. Co spodziewasz się tam znaleźć? — zapytała Erika.
— Sam nie wiem. Wiem tylko, że muszę mieć jaśniejszy obraz tego, co tam się stało.
— Birgit Carlgren powiedziała, że Alex nie miała czasu z nią rozmawiać, bo ktoś do niej przyszedł. Jeśli nie Anders, to kto?
— To jest pytanie.
Patrik prowadził auto trochę za szybko jak dla Eriki. Trzymała się kurczowo uchwytu nad drzwiami. Prawie przejechał zjazd koło budynku klubu żeglarskiego. W ostatniej chwili skręcił w prawo, o milimetry od płotu.
— Boisz się, że domu już nie będzie? Że nie zdążymy na czas? — zażartowała blado Erika.
— Przepraszam. Za bardzo się zapaliłem.
Zwolnił do przepisowej prędkości. Na ostatnim odcinku Erika odważyła się nawet puścić uchwyt. Nadal nie rozumiała, po co Patrik zabiera ją ze sobą, ale była zadowolona. Być może zdobędzie jakieś przydatne informacje do książki.
Patrik stanął przed drzwiami z głupią miną.
— Nie pomyślałem o kluczu. Nie dostaniemy się do środka. Mellbergowi nie podobałoby się, gdyby jeden z jego funkcjonariuszy został przyłapany na wchodzeniu przez okno.
Erika schyliła się i sięgnęła pod wycieraczkę. Uśmiechnęła się do Patrika, pokazując klucz, a potem otworzyła drzwi i wpuściła go pierwszego.
Ktoś widocznie naprawił piec, bo w domu było znacznie cieplej niż na dworze. Oboje zdjęli kurtki i przewiesili przez poręcz schodów prowadzących na piętro.
— Co teraz? — Erika skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała pytająco na Patrika.
— Już po rozmowie z matką, kwadrans po siódmej, Alex połknęła sporą dawkę środków nasennych. Nie było żadnych śladów włamania. Oznacza to prawdopodobnie, że odwiedził ją ktoś znajomy. Ktoś, kto potem miał okazję podać jej te środki. W jaki sposób? Musieli razem coś jeść albo pić.
Patrik mówił, chodząc po pokoju. Erika usiadła na kanapie. Obserwowała go z zainteresowaniem.
— Faktem jest — Patrik przystanął i podniósł palec wskazujący — że na podstawie treści pokarmowej żołądka lekarz sądowy ustalił, co jadła. Cóż zatem Alex zjadła przed śmiercią? Według lekarza sądowego zapiekankę rybną, którą popiła cydrem. W śmieciach było puste pudełko po zapiekance, a koło zlewu stała pusta butelka po jabłeczniku, więc to się zgadza. Dziwne jest jednak, że w lodówce były dwa spore kawałki polędwicy wołowej, a w piekarniku — zapiekanka z kartofli. Piekarnik nie był jednak włączony i ziemniaki były jeszcze surowe. Koło zlewu stała jeszcze butelka białego wina. Otwarta. Brakowało około stu pięćdziesięciu mililitrów, czyli mniej więcej jednego kieliszka.
Patrik pokazał palcami, ile to jest.
— A w treści żołądka nie stwierdzono wina?
Erika z ciekawości wychyliła się do przodu i oparła łokcie na kolanach.
— Właśnie nie. Była w ciąży, pewnie dlatego piła jabłecznik, a nie wino. Pytanie, kto pił wino.
— Zostały jakieś brudne naczynia?
— Tak, talerz i sztućce z resztkami zapiekanki rybnej. W zlewie stały dwa opłukane kieliszki. Na jednym było pełno odcisków palców Alex, natomiast na drugim nie było żadnych.
Patrik przystanął, usiadł na fotelu zwróconym w stronę Eriki, wyciągnął przed siebie długie nogi i splótł ręce na brzuchu.
— To oznacza, że ktoś je musiał zetrzeć.
Mówiąc to, Erika poczuła się bardzo mądra, a Patrik zachował się uprzejmie, udając, że sam na to nie wpadł.
— Na to wygląda. Ponieważ kieliszki zostały przepłukane, nie znaleźliśmy w nich żadnych śladów środków nasennych. Domyślam się, że były w jabłeczniku, który piła Alex.
— Ale dlaczego jadła zapiekankę, skoro przygotowała fantastyczną kolację dla dwojga?
— Właśnie, to jest pytanie. Dlaczego zamiast eleganckiego dania zdecydowała się na potrawę odgrzaną w kuchence mikrofalowej?
— Dlatego, że zaplanowała romantyczną kolację na dwie osoby, ale jej partner nie przyszedł.
— Też tak myślę. Czekała dość długo, wreszcie dała za wygraną, wzięła coś z zamrażarki i wrzuciła do mikrofali. Rozumiem ją, niefajnie jeść samej polędwicę.
— Faktem jest, że Anders tu był, czyli raczej nie jego oczekiwała. Może ojca dziecka? — powiedział Patrik.
— Najprawdopodobniej. Okropne to wszystko. Przygotowała pyszną kolację z winem, może po to, żeby ogłosić radosną nowinę o dziecku, czeka na niego, a on się nie zjawia. Tylko kto przyszedł zamiast niego?
— Nie możemy go całkiem wykluczyć. Mógł przyjść później.
— Prawda. Ależ to denerwujące! Gdyby te ściany mogły mówić!