Erika rozejrzała się wokół.
Pokój był bardzo piękny. Pachniało w nim nowością i świeżością. Erika wciągnęła nosem powietrze i poczuła słabą woń farby. Ściany zostały pomalowane na jeden z ulubionych kolorów Eriki, jasny błękit z odcieniem szarości, pięknie kontrastujący z białymi ramami okiennymi i białymi meblami. Nadało to pomieszczeniu nastrój wielkiego spokoju. Erika miała ochotę oprzeć głowę na oparciu kanapy i zamknąć oczy. Taką samą kanapę, dużą, pękatą i wylewającą się na wszystkie strony, widziała w sklepie House w Sztokholmie, ale przy swoich zarobkach mogła o niej tylko pomarzyć. W pokoju były zarówno antyki, jak i nowe meble, zestawione z wielkim smakiem. Antyki, w większości z epoki gustawiańskiej, Alex znalazła zapewne, gdy odtwarzała wnętrza domu Wijknerów pod Göteborgiem. Erika rozpoznała styl dzięki Ikei. Od dawna jej się podobała seria nowych mebli w tym samym stylu. Westchnęła z zazdrości i wtedy przypomniała sobie, po co tu jest. Zazdrość natychmiast minęła.
— Więc według ciebie przyszedł ktoś znajomy, kochanek czy ktokolwiek inny, wypili razem po kieliszku i ten ktoś wrzucił do jej kieliszka środek nasenny — odezwała się Erika.
— To najbardziej prawdopodobny scenariusz.
— A potem? Jak myślisz, co było później? Jak się znalazła w wannie?
Erika zasiadła jeszcze głębiej na kanapie, ośmieliła się nawet oprzeć nogi na stoliku. Koniecznie musi sobie odłożyć na taką kanapę! Nagle uderzyła ją myśl, że jeśli dom zostanie sprzedany, będzie mogła sobie kupić meble, jakie tylko zechce. Zaraz jednak odrzuciła tę myśl.
— Przypuszczam, że morderca poczekał, aż Alex zaśnie, rozebrał ją i zaciągnął do łazienki.
— Dlaczego sądzisz, że zaciągnął, a nie zaniósł?
— Bo w protokole z sekcji jest mowa o otarciach na piętach i siniakach pod pachami.
Patrik wyprostował się na fotelu i spojrzał prosząco na Erikę.
— Pozwolisz mi coś sprawdzić?
Erika zwietrzyła podstęp i powiedziała:
— Zależy co.
— Mogłabyś odegrać rolę ofiary?
— Piękne dzięki. Naprawdę sądzisz, że moje zdolności aktorskie sięgają aż tak daleko?
Roześmiała się, ale wstała.
— Nie, nie, siadaj. Prawdopodobnie tutaj właśnie siedzieli i Alex zasnęła na kanapie. Ułóż się w takiej pozycji.
Erika chrząknęła i spróbowała udawać nieprzytomną. Patrik pociągnął ją, a wtedy otworzyła jedno oko i powiedziała:
— Mam nadzieję, że nie będziesz mi zdejmować ubrania?
— Ależ skąd, nie ma mowy, nawet nie pomyślałem, to znaczy… — jąkał się Patrik, czerwieniąc się.
— Spokojnie, żartowałam. No to morduj.
Patrik odsunął stolik od kanapy i ściągnął ją na podłogę. Spróbował ją ciągnąć po podłodze za przeguby, ale mu nie szło. Chwycił ją więc pod pachami i powlókł w stronę łazienki. W tym momencie Erika uświadomiła sobie bardzo wyraźnie, ile waży. Patrik na pewno myśli, że tak z pół tony. Spróbowała małego oszustwa i zaczęła odpychać się nogami, ale ją upomniał. Szkoda, że w ostatnich tygodniach nie przestrzegała diety Strażników Wagi. Prawdę powiedziawszy, nawet nie zaczęła. Objadała się, żeby się pocieszyć. Teraz w dodatku zawinęła jej się koszulka, odsłaniając fałdkę w pasie. Wciągnęła brzuch, ale w końcu musiała odetchnąć.
Na podłodze w łazience zrobiło jej się zimno w plecy. Przeszedł ją dreszcz, nie tylko z zimna. Patrik podciągnął ją aż do wanny i delikatnie opuścił.
— Dosyć gładko poszło. Trochę ciężko, ale nie tak bardzo. A Alex ważyła mniej od ciebie.
Piękne dzięki, pomyślała Erika, leżąc na podłodze i obciągając dyskretnie koszulkę na brzuchu.
— Teraz mordercy pozostało już tylko włożyć ją do wanny.
Patrik chciał podnieść jej nogi, ale Erika szybko wstała i otrzepała się.
— O nie, nic z tego. Mam już dosyć siniaków jak na jeden dzień. Nie przekonasz mnie, żebym się dała włożyć do wanny, w której leżała Alex. Co to, to nie!
Patrik niechętnie przyjął do wiadomości jej sprzeciw. Wyszli z łazienki i przeszli do salonu.
— Kiedy już ją włożył do wanny, nalanie wody i przecięcie przegubów żyletką wyjętą z szafki było całkiem proste. Pozostało jeszcze posprzątać po sobie. Umyć kieliszki i zetrzeć odciski palców. A Alex w tym czasie wykrwawiała się w łazience na śmierć. Świadczy to o strasznej bezduszności.
— A piec? Nie działał już, gdy przyjechała do Fjällbacki?
— Na to wygląda. Dla nas to dobrze. Byłoby nam znacznie trudniej zebrać dowody, gdyby zwłoki przez tydzień leżały w temperaturze pokojowej. Nie dałoby się na przykład zidentyfikować odcisków palców Andersa.
Erika wzdrygnęła się na samą myśl o zdejmowaniu odcisków palców ze zwłok.
Razem obejrzeli pozostałą część domu. Erika sporo czasu poświęciła na sprawdzenie sypialni Alex i Henrika, ponieważ poprzednim razem jej przerwano. Nic jednak nie znalazła. Miała męczące uczucie, że czegoś brakuje, ale nie mogła sobie przypomnieć, czego. Postanowiła opowiedzieć o tym Patrikowi. Bardzo się przejął. Z pewnym zadowoleniem stwierdziła, że zaniepokoił się, gdy mu opowiedziała o intruzie i o tym, jak schowała się w szafie.
Westchnął ciężko. Przysiadł na brzegu łoża z baldachimem i starał się jej pomóc.
— To była mała rzecz czy duża?
— Nie wiem, prawdopodobnie coś małego, bo inaczej pewnie bym się zorientowała, prawda? Gdyby na przykład zniknęło łóżko, na pewno bym zauważyła.
Uśmiechnęła się i usiadła obok niego.
— W którym miejscu to było? Koło drzwi czy łóżka? Może na komodzie?
Patrik trzymał w palcach niewielką skórzaną łatkę, którą wziął ze stolika nocnego Alex. Wyglądała jak znaczek klubowy z wypaloną inskrypcją „T.M. 1976” napisaną dziecięcym pismem. Odwrócił łatkę i zobaczył rozmazane plamki, które wyglądały na zaschniętą krew. Skąd się tu wzięła?
— Nie wiem, Patriku. Gdybym wiedziała, nie rwałabym teraz włosów z głowy.
Zerknęła na niego ukradkiem. Miał przecudne, długie, ciemne rzęsy. Idealny zarost, jak drobnoziarnisty papier ścierny, ale nie na tyle odrośnięty, żeby drapał. Ciekawa była tego dotyku.
— Co jest? Mam coś na twarzy?
Patrik niespokojnie wytarł ręką usta. Erika uciekła spojrzeniem, zawstydzona, że ją przyłapał na podglądaniu.
— Nic, nic. Okruszek czekolady. Już go nie ma.
Zapadło milczenie.
— Chyba nic więcej nie zdziałamy? — zapytała w końcu Erika.
— Też tak myślę. Zadzwoń, jak tylko sobie przypomnisz, czego brakuje. Jeśli dla kogoś było to na tyle ważne, że zdecydował się po to przyjść, na pewno będzie też ważne dla śledztwa.
Starannie zamknęli za sobą drzwi. Erika odłożyła klucz pod wycieraczkę.
— Podwieźć cię do domu?
— Nie, dziękuję. Z przyjemnością się przejdę.
— Widzimy się jutro wieczorem.
Patrik przestępował z nogi na nogę. Czuł się jak nieporadny piętnastolatek.
— Czekam na ciebie o ósmej. Przyjdź głodny.
— Postaram się, chociaż nie obiecuję. W tej chwili czuję się, jakbym już nigdy nie miał być głodny — roześmiał się Patrik, klepiąc się po brzuchu, a głową wskazując dom Dagmar Petrén po drugiej stronie ulicy.
Erika uśmiechnęła się i pomachała mu, gdy odjeżdżał swoim volvem. Emocje związane z jutrzejszym wieczorem pomieszane z uczuciem niepewności, rozmaitymi obawami i lękiem przeżywała wręcz fizycznie, czuła je w przeponie.
Ruszyła do domu, ale nie zaszła daleko. Nagle się zatrzymała. Przyszedł jej do głowy pewien pomysł, który należało od razu sprawdzić. Zawróciła, wyjęła klucz spod wycieraczki i ponownie weszła do domu, starannie wytarłszy buty.