Brzmiało to jak prośba, ale Erika nie potrafiła jej współczuć. Odkrycie z poprzedniego dnia sprawiło, że źle spała. Rozmyślała przez pół nocy. Była rozczarowana i, ogólnie rzecz biorąc, w złym humorze.
— Nie, nie rozumiem. Anno, to jest nasz dom rodzinny. Tu dorastałyśmy. Rodzice kupili ten dom zaraz po ślubie. Byli do niego przywiązani. Ja też jestem do niego przywiązana. Anno, nie możesz tak robić.
— Ale pieniądze…
— W dupie mam pieniądze! Do tej pory sobie radziłam, to dalej też sobie poradzę.
Głos jej się trząsł z wściekłości.
— Erika, przecież wiesz, nie możesz mnie zmusić do zatrzymania domu, skoro ja nie chcę. Połowa i tak jest moja.
— Gdybym wierzyła, że to ty chcesz sprzedać dom, byłoby mi oczywiście bardzo przykro, ale pogodziłabym się z tym. Problem polega na tym, że wiem, że nie mówisz tego, co myślisz. Lucas chce sprzedać dom, nie ty. Pytanie, czy chociaż sama wiesz, czego chcesz. Wiesz?
Erika nie czekała na odpowiedź Anny.
— Nie zgadzam się, żeby o moim życiu decydował Lucas Maxwell. Twój mąż jest pospolitym skurwysynem! A ty powinnaś dawno tu być, żeby mi pomóc porządkować rzeczy po rodzicach. Zajmuję się tym od kilku tygodni i jestem dopiero w połowie. To niesprawiedliwe, żeby wszystko spadało na mnie. Jeśli twoja smycz jest tak krótka, że nie wolno ci nawet pomagać przy porządkowaniu spraw po zmarłych rodzicach, to powinnaś się dobrze zastanowić, czy na pewno chcesz tak żyć.
Erika rzuciła słuchawką tak mocno, że telefon spadł z szafki nocnej. Trzęsła się ze złości.
Anna siedziała na podłodze ze słuchawką w dłoni. Lucas w pracy, dzieci spały. Miała chwilę dla siebie i skorzystała z okazji, by zadzwonić do Eriki. Odkładała to od kilku dni, ale Lucas naciskał, i w końcu uległa.
Czuła się rozdarta. Kochała Erikę, ona też była przywiązana do domu we Fjällbace, ale siostra nie rozumiała, że swoją rodzinę musi stawiać na pierwszym miejscu. Dla swoich dzieci gotowa była poświęcić wszystko. A jeśli miało to oznaczać, że musi zrobić coś przeciwko starszej siostrze, by zadowolić Lucasa, to trudno. Tylko Emma i Adrian sprawiają, że wstaje rano, że żyje. Gdyby potrafiła zadowolić Lucasa, wszystko by się ułożyło. Była o tym przekonana. To ona jest trudna, bo nie robi tak, jak on chce. To dlatego Lucas musi być dla niej surowy. Jeśli ofiaruje mu dom rodziców, na pewno zrozumie, że dla niego i dla rodziny jest gotowa zrobić wszystko, a wtedy będzie dobrze.
Gdzieś w środku jakiś głos mówił jej zupełnie co innego. Zwiesiła głowę i rozpłakała się, a płacz zagłuszył ten głos. Słuchawka telefonu została na podłodze.
Erika ze złością odrzuciła kołdrę i spuściła nogi z łóżka. Żałowała, że tak ostro potraktowała Annę. Poniosło ją, bo już wcześniej była w złym humorze. W dodatku w nocy nie mogła spać. Zadzwoniła do Anny, żeby naprawić, co się da, ale telefon był zajęty.
— Cholera!
Kopnęła stołek stojący przed toaletką, ale bynajmniej jej nie ulżyło. Uderzyła się w palec i aż zawyła z bólu. Podskakiwała na jednej nodze. Nawet poród byłby chyba mniej bolesny. W końcu ból ustąpił i wtedy, całkiem niepotrzebnie, weszła na wagę.
Wiedziała, że nie powinna, ale chciała wreszcie mieć pewność. Zdjęła T-shirt, który służył jej za koszulę nocną. Zawsze to parę deka mniej. Zastanawiała się nawet, czy zdjęcie majtek zrobi różnicę. Raczej nie zrobi. Stanęła na wadze prawą nogą, lewą opierając się o podłogę. Potem zaczęła stopniowo przenosić ciężar na prawą nogę. Wskazówka doszła do sześćdziesięciu i właściwie mogłaby się już zatrzymać. Niestety. Erika stanęła na wadze całym ciężarem i wskazówka pokazała siedemdziesiąt trzy kilogramy. No tak. Tego się spodziewała, jest nawet o cały kilogram gorzej. Myślała, że przybyło jej dwa kilo, tymczasem okazało się, że trzy od ostatniego ważenia, od tego ranka, gdy znalazła Alex.
I po co jej było to ważenie? Przecież wiedziała, że przytyła, bo spodnie zrobiły się ciasne w pasie. Teraz, gdy zobaczyła to czarno na białym, nie może się dłużej oszukiwać. Wcześniej wmawiała sobie, że ubranie zbiegło się, bo była wilgoć w szafie albo prała w zbyt wysokiej temperaturze. Uznała, że jest beznadziejna. Miała nawet ochotę odwołać kolację z Patrikiem. Chciała mu się wydać seksowna, ładna i szczupła, a nie nalana, tłusta. Spojrzała ponuro na swój brzuch i wciągnęła go. Nic z tego. Stanęła bokiem do lustra i spróbowała wypiąć brzuch. O, proszę. Właśnie tak się czuje.
Westchnęła i włożyła spodnie od dresu, obszerne, zaopatrzone w wyrozumiałą dla figury gumkę w pasie, a potem T-shirt. Obiecała sobie, że zacznie się odchudzać od poniedziałku. Teraz nie ma co zaczynać, bo na dzisiejszy wieczór zaplanowała kolację z trzech dań. Zresztą trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli się chce olśnić mężczyznę sztuką kulinarną, niezbędne do tego jest i masło, i śmietana. Poza tym dobrze jest rozpoczynać nowe życie od poniedziałku. Po raz nie wiadomo który przyrzekła sobie uroczyście, że zacznie ćwiczyć i przestrzegać diety Strażników Wagi. Stanie się nowym człowiekiem. Ale dziś da sobie z tym spokój.
Co innego z problemem, który ją gryzł od poprzedniego dnia. Zastanawiała się, jak się zachować w tej sytuacji, ale nic mądrego nie wymyśliła. Dowiedziała się czegoś, o czym zdecydowanie wolałaby nie wiedzieć.
Kawa w maszynce zapachniała apetycznie. Życie od razu wydało się nieco przyjemniejsze. To niesamowite, ile może zdziałać kilka łyków gorącej czarnej kawy. Nalała sobie filiżankę i zaczęła pić na stojąco, przy zlewie. Nie była wielką zwolenniczką śniadań. Zresztą zostawi sobie miejsce na kalorie na wieczór.
Dzwonek do drzwi zaskoczył ją tak bardzo, że chlapnęła kawą na T-shirt. Zaklęła głośno, zastanawiając się, kto mógł przyjść tak wcześnie. Spojrzała na kuchenny zegar. Wpół do dziewiątej. Odstawiła filiżankę i poszła otworzyć drzwi. Stała tam na mrozie Julia Carlgren, uderzając się rękami dla rozgrzewki.
— Dzień dobry — powiedziała pytająco Erika.
— Dzień dobry — odpowiedziała Julia. Cisza.
Erika zdziwiła się, co robi u niej wczesnym rankiem młodsza siostra Alex, ale przypomniała sobie o zasadach dobrego wychowania i zaprosiła Julię do środka.
Julia weszła zdecydowanym krokiem, zdjęła palto i pierwsza poszła do salonu.
— Mogłabym dostać filiżankę tej pachnącej kawy?
— Eee, tak, zaraz.
W kuchni, kiedy jej Julia nie widziała, Erika przewróciła oczami. Coś jest nie w porządku z tą dziewczyną. Podała jej filiżankę i zaprosiła na werandę, na wiklinową sofkę. Przez chwilę popijały w milczeniu. Erika postanowiła poczekać, aż Julia sama powie, po co przyszła. Musiało jednak upłynąć dobrych parę minut, zanim się w końcu odezwała.
— Mieszkasz tu?
— Właściwie nie. Mieszkam w Sztokholmie, ale porządkuję dom po rodzicach.
— Słyszałam. Wyrazy współczucia.
— Dziękuję. Wzajemnie.
Julia zaśmiała się dziwnie. Erikę zdumiało to niestosowne zachowanie. Przypomniała sobie dokument z kosza na śmieci u Nelly Lorentz. Ciekawe, jak się mają do siebie te kawałki układanki.
— Pewnie się zastanawiasz, po co przyszłam.
Julia wpatrywała się w Erikę tym swoim dziwnym, nieruchomym spojrzeniem. Rzadko mrugała powiekami.
Różnica między nią a jej starszą siostrą była uderzająca. Cerę miała nierówną, ze śladami po trądziku, włosy wyglądały, jakby je sama obcięła nożyczkami do paznokci, nie patrząc w lustro. W jej wyglądzie było coś niezdrowego. Karnację miała chorobliwie bladą, w odcieniu szarości. Sądząc po stroju, w tej dziedzinie również nie podzielała zainteresowań siostry. Musiała się chyba ubierać w sklepach dla pań w wieku emerytalnym, bo jej ubranie nie miało nic wspólnego z modą, chociaż nie wyglądała, jakby się wybierała na maskaradę.