— Moim zdaniem nie. Alex przestała się mną interesować. Przestała dzwonić, nie proponowała, żebyśmy wspólnie coś robiły. Nie odmawiała, jeśli ja proponowałam, ale zachowywała się tak obojętnie, że w końcu przestałam.
— Miała nowych przyjaciół?
Erika była ciekawa, po co Julia zadaje jej te pytania, chociaż nie miała nic przeciwko wracaniu do wspomnień. Przydadzą się do książki.
— Nigdy jej z nikim nie widziałam. W szkole zawsze była sama. Ale…
— Co ale? — zapytała Julia, pochylając się w przód.
— Miałam nieodparte wrażenie, że ktoś jest. Mogę się mylić, w końcu to tylko wrażenie.
Julia kiwnęła głową w zamyśleniu, jakby te słowa tylko potwierdziły coś, o czym już wiedziała.
— Przepraszam, ale dlaczego wypytujesz o nasze dzieciństwo?
Julia odpowiedziała wymijająco, nie patrząc Erice w oczy.
— Alex była ode mnie dużo starsza, zdążyła wyjechać za granicę, zanim się urodziłam. Poza tym bardzo się od siebie różniłyśmy. Właściwie nie znałam jej zbyt dobrze. A teraz jest za późno. Szukałam w domu jej zdjęć, ale ich nie ma zbyt wiele. Pomyślałam wtedy o tobie.
Erika musiała się zadowolić tą odpowiedzią, choć czuła, że niewiele ma wspólnego z prawdą. A może nawet jest kłamstwem.
— Chyba już pójdę. Dziękuję za kawę.
Julia niespodziewanie wstała, wyszła do kuchni i wstawiła swoją filiżankę do zlewu. Nagle zaczęło jej się śpieszyć. Erika odprowadziła ją do drzwi.
— Dziękuję za pokazanie zdjęć. Dla mnie to bardzo dużo znaczy.
I już jej nie było.
Erika długo stała w drzwiach, patrząc za nią. Szara, bezkształtna postać, śpiesząca przed siebie z rękami blisko ciała — dla ochrony przed zimnem. Erika powoli weszła do ciepłego domu i zamknęła drzwi.
Patrik już dawno niczego tak nie przeżywał. Cieszył się jednocześnie i czuł ściskanie w żołądku.
Przymierzał ubrania, których stos rósł na jego łóżku. Albo niemodne, albo byle jakie, albo niepoważne, albo brzydkie. Spodnie w dodatku cisnęły w pasie. Westchnął, odrzucił kolejną parę i usiadł na łóżku w samych gatkach. Uleciała gdzieś radość, jaką odczuwał na myśl o dzisiejszym wieczorze, i zastąpił ją lęk. A gdyby tak zadzwonić, że nie może przyjść?
Położył się na wznak i z rękami pod głową wpatrywał się w sufit. Zostawił sobie łóżko, które kiedyś dzielił z Karin. Zrobił się nagle sentymentalny i przesunął ręką po jej połowie. Dopiero od niedawna w nocy przesuwał się na tę stronę. Chyba powinien był kupić nowe zaraz po jej wyprowadzce, ale nie zdobył się na to.
Czasem się zastanawiał, czy kiedy tak cierpiał, bardziej żałował jej odejścia, czy złudzeń co do małżeństwa jako instytucji. Kiedy miał dziesięć lat, ojciec zostawił matkę dla innej kobiety. Rozwód był strasznym przeżyciem, zwłaszcza dla Patrika i jego młodszej siostry Lotty. Przyrzekł sobie wówczas, że nigdy nie będzie zdradzał, a przede wszystkim nigdy, przenigdy się nie rozwiedzie. Jeśli się ożeni, to na całe życie. Gdy zatem pięć lat temu brali z Karin ślub w kościele w Tanumshede, nie miał wątpliwości, że to na zawsze. Zazwyczaj jednak życie nie układa się tak, jak się planuje. Spotykała się z Leifem ponad rok, zanim ich w końcu przyłapał. Typowe.
Pewnego dnia poczuł się kiepsko i wyszedł wcześniej z pracy. Zastał ich w sypialni. W tym samym łóżku, w którym teraz leży. A może jest masochistą? Bo jak wytłumaczyć, że go dawno nie wyrzucił? Teraz sprawa już przebrzmiała, jest bez znaczenia.
Zwlókł się z łóżka. Nadal nie był zdecydowany, czy iść do Eriki, czy nie. Raz chciał, raz nie chciał. Nie był już pewien. Radość na myśl o spotkaniu, która towarzyszyła mu cały dzień, a właściwie tydzień, uleciała.
W końcu znalazł drelichowe spodnie, dobre w talii, i włożył wyprasowaną niebieską koszulę. Od razu poczuł się lepiej i radość wróciła. Jeszcze trochę pianki na włosy, porozumiewawczy gest do własnego odbicia w lustrze i można iść.
Była czarna noc, chociaż było dopiero wpół do ósmej. Kiedy jechał do Fjällbacki, zaczął prószyć niewielki śnieg. Pogarszał widoczność, ale Patrik miał jeszcze sporo czasu i nie musiał się śpieszyć. Na chwilę odsunął myśli o Erice, skupiając się na ostatnich wydarzeniach w pracy. Mellberg nie był bynajmniej zachwycony, kiedy mu przekazał, że alibi zapewniła Andersowi jego sąsiadka, Jenny. W odróżnieniu od Mellberga Patrik się nie wściekł. Pomyślał tylko, że sytuacja jest beznadziejna. Od znalezienia zwłok Alex minęły już trzy tygodnie, a rozwiązania zagadki nadal nie ma.
Nie wolno się załamywać, trzeba się pozbierać i zacząć wszystko od początku. Wszystkim tropom, każdemu zeznaniu powinien przyjrzeć się na nowo. Patrik przygotował w głowie listę spraw, którymi zajmie się jutro rano. Najpierw trzeba ustalić, kto był ojcem dziecka Alex. Przecież we Fjällbace musi być ktoś, kto widział lub słyszał, z kim Alex spotykała się w weekend. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że ojcem był Henrik albo choćby Anders. Patrik nie wierzył, by Alex mogła uważać Andersa za odpowiedniego ojca dla swego dziecka. Wierzył, że najbliższe prawdy jest to, co Erice opowiedziała Francine, że w życiu Alex pojawił się ktoś bardzo ważny. Dlatego cieszyła się, że będzie z nim miała dziecko. Tej radości nie mogła lub nie chciała dzielić z mężem.
Trzeba też dowiedzieć się więcej na temat jej relacji z Andersem. Co może łączyć kobietę z kręgów towarzyskich Göteborga ze skończonym alkoholikiem? Coś mu mówiło, że gdy odkryje, jak i gdzie przecięły się drogi tych dwojga, znajdzie odpowiedź na wiele pytań. I jeszcze ten artykuł o zaginięciu Nilsa Lorentza. Alex była wtedy dzieckiem. Po co trzymała wycinek sprzed dwudziestu pięciu lat schowany pod bielizną w szufladzie? Wątków było tak dużo i były tak poplątane, że przypominało to obrazek z kropek, na którym kształty stają się wyraźne dopiero, kiedy się stanie w odpowiedniej odległości i zmruży oczy. Problem w tym, że jak dotąd nie wiedział, jaka to odległość. A jeśli na to nie wpadnie, morderca uniknie kary. W związku z tym chwilami wątpił, czy jest dostatecznie dobrym policjantem.
Z tych ponurych myśli wyrwała go sarna. Wyskoczyła na drogę. Patrik nacisnął hamulec i wyminął ją o zaledwie kilka centymetrów. Samochód zarzuciło na śliskiej drodze i zatrzymał się dopiero po chwili. Patrik musiał się uspokoić. Położył głowę na rękach kurczowo trzymających kierownicę. Siedział tak kilka minut, po czym ruszył w kierunku Fjällbacki. Przez jakiś czas jechał w żółwim tempie, dopiero potem odważył się przyśpieszyć.
Kiedy w Sälvik podjeżdżał pod wysypaną piaskiem górkę prowadzącą do domu Eriki, miał pięć minut spóźnienia. Postawił samochód na podjeździe do garażu, za jej samochodem, i wziął butelkę wina, którą zamierzał jej wręczyć. Głęboki oddech, rzut oka w lusterko, by sprawdzić, czy włosy są w porządku, i już był gotów.
Stos ubrań na łóżku Eriki przypominał to, co leżało na łóżku Patrika, może nawet był nieco większy. Szeroko rozdziawiona paszcza szafy była prawie pusta, na drążku podzwaniało kilka wieszaków bez przydziału. Erika westchnęła ciężko. Ani jeden ciuch nie leżał na niej tak jak trzeba. Wszystko przez te kilogramy, które jej przybyły w ostatnich tygodniach. Ciągle jeszcze była na siebie wściekła za poranne ważenie. Samokrytycznie spojrzała na swoje odbicie w dużym lustrze.
Po wyjściu spod prysznica stanęła przed pierwszym dylematem, dylematem swojej ulubionej bohaterki Bridget Jones: które włożyć majtki. Śliczne koronkowe stringi, na wypadek gdyby jednak wylądowała z Patrikiem w łóżku? Czy porządne, choć brzydkie majtki modelujące brzuch i pupę, które zwiększą szanse na to, że coś takiego się zdarzy? Trudny wybór, ale ze względu na wystający brzuch po dłuższej chwili zdecydowała się ostatecznie na wersję modelującą. Na to jeszcze obciskające rajstopy. Innymi słowy, ciężka artyleria.