Ubrania lądowały po kolei na podłodze. Ten pierwszy raz nie był tak fantastyczny jak w książkach, był raczej odzwierciedleniem połączenia silnych uczuć i zażenowania, biorącego się z prawdziwego życia. Ich ciała reagowały na siebie spontanicznie, jednocześnie czuli się onieśmieleni nagością, niepokoili się drobnymi defektami i byli pełni obaw przed krępującymi dźwiękami. Byli niezdarni i niepewni, nie wiedząc, co lubi albo czego nie lubi drugie. Nie dość pewni siebie, by o tym mówić, dawali sobie do zrozumienia, że jest dobrze, że może być jeszcze lepiej. Za drugim razem było lepiej. Za trzecim zupełnie dobrze. Za czwartym bardzo dobrze, a za piątym fantastycznie. Zasnęli wtuleni w siebie na łyżeczkę, a przedtem Erika odnotowała ramię Patrika obejmujące jej piersi i jego palce splecione z jej palcami. Zapadała w sen z uśmiechem na ustach.
Głowa mu pękała. Zaschło mu w ustach, język miał przyklejony do podniebienia. A jednak musiał się wcześniej ślinić, bo pod policzkiem poczuł wilgoć na poduszce. Miał uczucie, jakby mu ktoś przytrzymywał powieki, nie pozwalając otworzyć oczu, ale w końcu się udało.
Przed sobą miał zjawisko. Erika leżała na boku, zwrócona przodem do niego, włosy opadały jej na twarz. Głęboki, spokojny oddech wskazywał, że jeszcze śpi. Prawdopodobnie śniła, bo trzepotała rzęsami, a powieki drgały jej lekko. Patrik pomyślał, że mógłby długo i bez znużenia leżeć i patrzeć na nią. Choćby całe życie. Nagle drgnęła przez sen, ale zaraz jej oddech się wyrównał. To prawda, że z miłością jest jak z jazdą na rowerze: tego się nie zapomina. Nie miał na myśli samego aktu miłosnego, lecz obdarzanie kobiety uczuciem. W najczarniejsze dni i noce obawiał się, że już nigdy nie będzie umiał kochać. Teraz pomyślał, że nie mógłby nie kochać.
Erika poruszyła się, najwyraźniej się budziła. Zmagała się przez chwilę, usiłując podnieść ciężkie powieki. Wreszcie otworzyła oczy, a Patrik znów się zdumiał, że są takie niebieskie.
— Dzień dobry, śpiochu.
— Dzień dobry.
Uśmiech na jej twarzy sprawił, że Patrik poczuł się jak prawdziwy bogacz.
— Dobrze spałeś?
Patrik spojrzał na świecące cyfry budzika.
— Tak, te dwie przespane godziny były wspaniałe. Ale poprzedzające je godziny były jeszcze wspanialsze.
W odpowiedzi Erika uśmiechnęła się tylko.
Patrik podejrzewał, że ma mocno nieświeży oddech, ale nie mógł się oprzeć i nachylił się, by ją pocałować. Po chwili pocałunek stał się głębszy i nawet nie zauważyli, jak minęła godzina. Erika leżała na jego lewym ramieniu i zataczała palcem kółka na jego piersi. Podniosła na niego wzrok.
— Kiedy tu wczoraj przyszedłeś, myślałeś, że to się tak skończy?
Zastanowił się chwilę, wkładając prawą rękę pod głowę.
— Nie, właściwie nie. Chociaż miałem taką nadzieję.
— Ja też. To znaczy miałam nadzieję, chociaż nie wierzyłam.
Patrik zastanawiał się, czy ma dość odwagi, ale po chwili stwierdził, że w sytuacji, gdy Erika leży na jego ramieniu, jest gotów na wszystko.
— Różnica polega na tym, że u ciebie nadzieja pojawiła się całkiem niedawno, prawda? A wiesz, kiedy u mnie?
Spojrzała na niego zdziwiona.
— Nie, kiedy?
Patrik zrobił efektowną pauzę.
— Nawet nie pamiętam. Kocham się w tobie od zawsze.
Wypowiadając te słowa, sam usłyszał, że brzmią prawdziwie. Tak było.
Erika spojrzała na niego wielkimi oczami.
— Nie wierzę! To ja chodzę, niepokoję się i martwię, czy choć trochę cię interesuję, a ty mi mówisz, że byłeś dojrzały i wystarczyło cię zerwać jak owoc. Nic tylko rwać.
Mówiła żartobliwym tonem, ale widział, że jest przejęta.
— To nie do końca tak, bo przecież nie żyłem w celibacie ani na uczuciowej pustyni. Kochałem się również w innych, na przykład w Karin. Ale dla mnie zawsze byłaś wyjątkowa. Za każdym razem, kiedy cię widziałem, czułem coś tutaj.
Położył zaciśniętą dłoń na sercu. Erika chwyciła tę dłoń, pocałowała i przytuliła do policzka. Ten gest powiedział wszystko.
Ranek spędzili na wzajemnym poznawaniu się. Erika krzyknęła z rozpaczy, gdy usłyszała o zainteresowaniach Patrika.
— Nieee! Jeszcze jeden maniak sportu! Dlaczego ja nie mogę mieć faceta na tyle mądrego, żeby rozumiał, że bieganie za piłką jest wprawdzie zajęciem normalnym, ale dla pięciolatka! Albo przynajmniej gotów byłby spytać, jaką korzyść ma ludzkość z tego, że ktoś jest w stanie przeskoczyć poprzeczkę wiszącą na wysokości dwóch metrów.
— Dwa czterdzieści pięć.
— Co dwa czterdzieści pięć? — zapytała Erika tonem dającym do zrozumienia, że odpowiedź nieszczególnie ją interesuje.
— Ten, co skacze najwyżej na świecie, Sotomayor, przeskakuje dwa metry i czterdzieści pięć centymetrów. Kobiety skaczą ponad dwa metry.
— Dobrze, dobrze, whatever!
Spojrzała na niego podejrzliwie.
— Masz Eurosport?
— Owszem.
— Canal+, ale nie z filmami, tylko ze sportem?
— Owszem.
— TV1000 z tego samego powodu?
— Owszem. Dla ścisłości TV1000 mam z dwóch powodów.
Erika uderzyła go żartobliwie w pierś.
— Zapomniałam o czymś?
— Owszem, na TV3 jest dużo programów sportowych.
— Trzeba przyznać, że maniaków sportu wyczuwam na odległość. Tydzień temu spędziłam u swojego kumpla Dana okropnie nudny wieczór na oglądaniu transmisji hokeja z olimpiady. Naprawdę nie rozumiem, co jest ciekawego w tym, że faceci w ochraniaczach biegają za małym czarnym krążkiem.
— Na pewno jest to przyjemniejsze i ciekawsze od latania cały dzień po sklepach.
W odpowiedzi na tę nieuzasadnioną aluzję do jej największej przywary Erika zmarszczyła nos i wykrzywiła się do Patrika. Nagle zobaczyła w jego oczach błysk.
— Kurczę!
Usiadł na łóżku prosto jak świeca.
— Słucham?
— Cholera, a niech to jasny szlag!
Erika patrzyła na niego zdumiona.
— Jak ja mogłem przeoczyć coś takiego?
Kilka razy uderzył się w czoło zaciśniętą pięścią.
— Halo, tu jestem! Mógłbyś mi wyjaśnić, o co chodzi?
Erika machała mu rękami przed nosem. Na widok jej nagich piersi Patrik na moment stracił wątek. Potem wyskoczył z łóżka, goły jak go Pan Bóg stworzył, i zbiegł po schodach. Wrócił, trzymając w ręku kilka gazet. Usiadł na łóżku i zaczął je przerzucać. Erika przyglądała mu się z zaciekawieniem.
— Mam! — krzyknął triumfująco. — Jak dobrze, że nie wyrzuciłaś dodatków z programem telewizyjnym.
Machnął gazetą.
— Szwecja — Kanada.
Erika zmarszczyła pytająco brwi.
Patrik zaczął tłumaczyć:
— Podczas igrzysk olimpijskich Szwecja pokonała Kanadę w hokeja. W piątek dwudziestego piątego stycznia. Na czwórce.
Nadal patrzyła tępo. Patrik westchnął.
— Ze względu na mecz programy telewizyjne zostały zmienione. Anders nie mógł wrócić do domu w chwili, gdy zaczynał się serial, bo w tamten piątek go nie nadawali. Rozumiesz?