— Dobrze się uczyła?
— Powiedziałbym, że ani dobrze, ani źle. Na pewno nie należała do prymusów, ale na swój sposób była inteligentna i w swojej klasie zaliczała się do średniaków.
Erika zawahała się. Axel domyślił się, że przejdzie do pytań, na których jej najbardziej zależało. Te pierwsze były jedynie rozgrzewką.
— Wyprowadzili się w połowie semestru. Czy pamięta pan, jaki powód podali jej rodzice?
Udając, że się zastanawia, Axel złożył dłonie i oparł na nich podbródek. Erika przesunęła się na brzeg sofki, czekając niecierpliwie na odpowiedź. Będzie musiał ją rozczarować. Tylko jednego nie mógł jej powiedzieć: prawdy.
— Wydaje mi się, że jej ojciec dostał pracę gdzie indziej. Szczerze mówiąc, nie bardzo pamiętam. Wydaje mi się, że o to chodziło.
Erika nie ukrywała rozczarowania. Axel znów poczuł nieprzepartą chęć, by się otworzyć, ulżyć sumieniu i wyrzucić z siebie całą prawdę. Zaczerpnął powietrza i stłumił ją.
Erika drążyła dalej.
— To się stało nagle, prawda? Czy słyszał pan wcześniej, żeby Alex wspominała o przeprowadzce?
— Chyba nie było w tym nic dziwnego. Wprawdzie, jak mówisz, stało się to nagle, ale może ojciec dostał ofertę pracy z określonym terminem podjęcia, czy ja wiem?
Rozłożył ręce, co miało oznaczać, że jego domysły są tak samo uprawnione jak jej. Zmarszczka między brwiami Eriki pogłębiła się. Nie takiej odpowiedzi oczekiwała, ale musiała się nią zadowolić.
— Jeszcze jedna rzecz. Pamiętam jak przez mgłę, że mówiło się o Alex i dorośli wspominali o szkole. Nie wie pan, o co chodziło? Jak powiedziałam, nie pamiętam żadnych konkretów, tylko to, że coś utrzymywano przed nami w tajemnicy.
Axel zesztywniał. Miał nadzieję, że nie widać po nim zmieszania. Rozumiał oczywiście, że musiały być plotki. Zawsze tak było, bo nic nie dało się utrzymać w tajemnicy. Sądził jednak, że udało się ograniczyć szkody. Przecież sam w tym pomagał i gryzie go to do dziś. Erika czekała na odpowiedź.
— Nie wiem, co to mogło być. Wiadomo, ludzie gadają. Sama wiesz, ile w tym prawdy. Na twoim miejscu nie przywiązywałbym do tego większej wagi.
Erika nie potrafiła ukryć zawodu. Domyślił się, że nie dowiedziała się tego, czego oczekiwała. Nie miał jednak wyboru. To było jak z garnkiem ciśnieniowym; gdyby tylko uchylił pokrywkę, doszłoby do wybuchu. Czuł jednak, że coś pcha go do mówienia. Już otwierał usta, układał je, by powiedzieć to, czego nie powinien, gdy z ulgą stwierdził, że Erika wstaje. Było, minęło. Włożyła kurtkę i buty, wyciągnęła do niego rękę. Spojrzał i przełknął ślinę, zanim podał swoją. Starał się nie skrzywić. Dotknięcie drugiego człowieka brzydziło go w stopniu niewyobrażalnym. Wreszcie wyszła, ale gdy już miał zamknąć drzwi, odwróciła się.
— A właśnie, może panu wiadomo, czy Nils Lorentz miał coś wspólnego z Alex albo z naszą szkołą?
Axel zawahał się i nagle się zdecydował. Przecież prędzej czy później i tak się dowie, jeśli nie od niego, to od kogoś innego.
— Nie pamiętasz? Przez jeden semestr miał zastępstwa w klasach cztery — sześć.
Szybko przekręcił klucz, z powrotem założył łańcuch i oparł się o drzwi. Zamknął oczy.
Następnie zabrał się do sprzątania i usunął wszystkie ślady po nieproszonym gościu. Dopiero wtedy znów poczuł się bezpiecznie w swoim świecie.
Wieczór zaczął się źle. Lucas przyszedł do domu w złym humorze i Anna starała się wyprzedzać jego życzenia, żeby nie dać mu dodatkowego powodu do irytacji. Nauczyła się, że w takich sytuacjach tylko szuka okazji, żeby się na niej wyładować.
Postarała się i na kolację przygotowała jego ulubione danie. Pięknie nakryła do stołu. Zatroszczyła się o jego spokój, nastawiając dzieciom Króla Lwa na wideo w pokoju Emmy i karmiąc Adriana butelką, żeby zasnął. Nastawiła Cheta Bakera, ulubioną płytę Lucasa, ładnie się ubrała, uczesała i umalowała. Ale patrząc na błysk w jego oczach, zorientowała się, że to nic nie pomoże. Lucas najwyraźniej miał w pracy zły dzień i musi się wyładować. Pozostawało tylko czekać na eksplozję.
Pierwszy cios padł zupełnie niespodziewanie. Od uderzenia w prawy policzek aż jej zadzwoniło w uchu. Złapała się za policzek i spojrzała na Lucasa w nadziei, że zmięknie, gdy zobaczy, co jej zrobił. Tymczasem on nabrał jeszcze większej ochoty na zadawanie jej bólu. Anna długo nie przyjmowała do wiadomości, że Lucasowi sprawia to przyjemność. Wierzyła jego zapewnieniom, że też odczuwa ból, gdy ją bije. Do czasu. Już rozpoznała tkwiącą w nim bestię.
Skuliła się odruchowo, by osłonić się przed następnymi ciosami. Kiedy spadł na nią grad uderzeń, spróbowała skupić się na jednym punkcie, do którego Lucas nie miał dostępu. Coraz lepiej jej się to udawało. Chociaż odczuwała ból, udawało jej się od niego zdystansować. Zupełnie jakby z góry patrzyła na siebie leżącą na podłodze, podczas gdy Lucas daje upust wściekłości.
Jakiś dźwięk sprawił, że wróciła do rzeczywistości. Emma stała w drzwiach, ssąc kciuk i ściskając w ramionach ulubiony kocyk. Oduczyła się tego rok temu, ale wyraźnie potrzebne jej było takie pocieszenie. Ssała głośno, z całych sił. Lucas niczego nie zauważył, bo był odwrócony tyłem. Obejrzał się, kiedy się zorientował, że Anna wpatruje się w coś za jego plecami.
Rzucił się na córkę i zanim Anna zdążyła go powstrzymać, podniósł dziecko i silnie potrząsnął. Emmie aż zadzwoniły zęby. Anna próbowała wstać, jakby w zwolnionym tempie. Wiedziała, że do końca życia będzie miała tę scenę przed oczami. Lucas potrząsający Emmą, patrzącą wielkimi oczami na swego kochanego tatusia, zmienionego w obcą, przerażającą postać.
Anna rzuciła się, by osłonić Emmę, ale nie zdążyła. Lucas cisnął dzieckiem o ścianę. Rozległ się trzask. Anna wiedziała, że w jej życiu następuje nieodwołalna zmiana. Lucas patrzył na dziecko, jakby nie rozumiał, co się dzieje. Najpierw posadził małą na podłodze, potem znów wziął na ręce, jak niemowlę, i spojrzał na Annę oczami świecącymi jak u robota.
— Trzeba ją zabrać do szpitala. Potłukła się, spadając ze schodów. Trzeba im wytłumaczyć. Spadła ze schodów.
Mówił bez związku. Szedł do drzwi. Nie oglądał się na Annę, która w szoku szła bezwolnie za nim. Ciągle miała wrażenie, że śni i że zaraz się obudzi.
Lucas powtarzał raz za razem:
— Spadła ze schodów. Na pewno uwierzą, jeśli będziemy mówić to samo. Anno, powiemy to samo, że spadła ze schodów, prawda?
Lucas mówił jak w gorączce, a Anna kiwała głową. Chciałaby wyrwać mu Emmę, płaczącą histerycznie z bólu i przerażenia, ale nie odważyła się. W ostatniej chwili, już na klatce schodowej, uprzytomniła sobie, że Adrian został sam. Popędziła po niego, a potem bujała przez całą drogę na pogotowie.
— Może byś przyjechał zjeść ze mną lunch?
— Bardzo chętnie. O której mam być?
— Mogę być gotowa za godzinę. Dobrze będzie?
— Doskonale. Zdążę załatwić kilka spraw. Do zobaczenia za godzinę. — Zrobił pauzę, a potem dodał: — Pa. Całuski.
Erika zarumieniła się z radości. To kolejny etap w ich związku. Odpowiedziała tym samym i odłożyła słuchawkę.
Podczas przygotowywania lunchu zaczęła się wstydzić swego podstępu, choć była przekonana, że nie mogła postąpić inaczej. Godzinę później rozległ się dzwonek. Odetchnęła głęboko i poszła otworzyć. Patrik. Erika przyjęła go tak gorąco, że oprzytomniała, dopiero gdy minutnik zasygnalizował, że makaron jest gotowy.