Выбрать главу

W mieszkaniu Andersa panował upiorny nastrój. Patrik wciąż miał przed oczami obraz wisielca, chociaż ciało Andersa zostało odcięte, jeszcze zanim się tam pojawił. Nie wiedział, czego szukać. Włożył rękawiczki, by nie zatrzeć ewentualnych śladów. Najpierw stanął pod hakiem, na którym został zaczepiony sznur, i usiłował wydedukować, w jaki sposób Anders został powieszony. Nic mu się nie zgadzało. Mieszkanie było wysokie, a pętla została zawiązana tuż pod hakiem. Trzeba wielkiej siły, żeby unieść ciało na taką wysokość. Anders był wprawdzie dość chudy, ale wysoki, więc musiał jednak sporo ważyć. Patrik zakonotował sobie, żeby sprawdzić wagę w protokole z sekcji. Widział tylko jedno wytłumaczenie: Andersa nie mogła podnieść jedna osoba, musiało ich być więcej. Ale dlaczego w takim razie na jego ciele nie było żadnych śladów? Nawet gdyby został uśpiony, zostałyby ślady po podnoszeniu. To się nie trzymało kupy.

Patrik rozejrzał się po mieszkaniu. Poza materacem w pokoju oraz stołem i dwoma krzesłami w kuchni innych mebli nie było. Jeszcze szuflady w kuchni. Zaczął je sprawdzać po kolei. Policja już to robiła, ale postanowił się upewnić, czy niczego nie przeoczono.

W czwartej szufladzie znalazł kołonotatnik. Wyjął go i położył na stole, żeby przyjrzeć się bliżej. Najpierw przypatrzył mu się pod ostrym kątem w jaskrawym świetle padającym z okna, by sprawdzić, czy przypadkiem coś się nie odcisnęło. Rzeczywiście, na pierwszej stronie widać było odcisk pisma. Patrik użył znanego sposobu. Roztarł delikatnie grafit z ołówka znalezionego w tej samej szufladzie. Udało mu się odczytać niewielką część tekstu, ale dostatecznie dużą, by mógł domyślić się reszty. Aż gwizdnął. Ciekawe, może coś wreszcie ruszy. Ostrożnie włożył kołonotatnik do plastikowej torebki zabranej z samochodu.

Przeszukiwał szuflady dalej. Pełno w nich było różnych rupieci. W ostatniej znalazł coś interesującego. Przyjrzał się trzymanej w ręku skórzanej łatce. Była taka sama jak ta, którą widzieli z Eriką na nocnym stoliku Alex. Wypalono na niej taką samą inskrypcję — „T.M. 1976”.

Po drugiej stronie, zupełnie jak na kawałku skóry u Alex, znalazł kilka rozmazanych plamek krwi. Związek między Alex i Andersem nie był dla niego niczym nowym. Ale kiedy patrzył na tę łatkę, coś nie dawało mu spokoju.

Podświadomość podpowiadała mu, że łatka wskazuje na coś istotnego. Coś przeoczył i nie może sobie uzmysłowić, co to mogło być. Dzięki niej dowiedział się, że coś łączyło Alex i Andersa już w 1976 roku. Był to rok poprzedzający wyprowadzkę Carlgrenów, ich zniknięcie bez śladu na dwanaście miesięcy. Rok przed zaginięciem Nilsa Lorentza, który według Eriki uczył w szkole zarówno Alex, jak i Andersa.

Patrik pojął, że musi porozmawiać z rodzicami Alex. Jeśli jego podejrzenia są słuszne, na pewno znają odpowiedzi na wiele pytań. Pomogą mu ułożyć kawałki układanki w całość.

Wziął kołonotatnik i łatkę i jeszcze raz rzucił okiem na pokój. Oczami wyobraźni znów zobaczył chude ciało Andersa wiszące na sznurze i obiecał sobie, że będzie drążyć tę sprawę dopóty, dopóki nie pozna powodu, dla którego Anders zakończył życie w ten sposób. Jeśli jego domysły mają pokrycie w rzeczywistości, to jest wprost niewyobrażalna tragedia. Zdecydowanie wolałby się mylić.

Patrik odszukał w notesie numer telefonu Gösty. Na pewno przeszkodzi mu w układaniu pasjansa.

— Cześć, mówi Patrik.

— Cześć, Patriku.

Sądząc po głosie, Gösta jak zwykle był zmęczony. Był zmęczony zawsze, a doprowadziły do tego znudzenie i zniechęcenie.

— Słuchaj, umówiłeś się już na spotkanie z Carlgrenami w Göteborgu?

— Nie, nie miałem czasu. Miałem tyle innych spraw.

Gösta czekał. Przyjął pozycję obronną, na wypadek gdyby Patrik chciał mu wytknąć, że nie wykonał zadania. Ale zupełnie nie mógł się zmusić, żeby podnieść słuchawkę i zadzwonić, a tym bardziej żeby wsiąść do samochodu i pojechać do Göteborga.

— Nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym to od ciebie przejął?

Patrik wiedział, że to pytanie retoryczne. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Gösta będzie szczęśliwy. Rzeczywiście, w głosie Gösty nagle usłyszał radość.

— Ależ skąd! Jeśli chcesz przejąć tę sprawę, proszę bardzo. Mam tyle innych rzeczy do zrobienia. Zupełnie nie nadążam.

Obaj mieli świadomość, że to gra, w którą grają od ładnych kilku lat, ale wcale im to nie przeszkadzało. Patrik mógł robić to, na czym mu zależało, a Gösta mógł spokojnie wrócić do pasjansa, wiedząc, że robota zostanie wykonana.

— Mógłbyś mi podać ich numer? Od razu zadzwonię.

— Jasne, już ci daję. O, jest… — Odczytał numer telefonu Carlgrenów.

Patrik zapisał w notesie przymocowanym do deski rozdzielczej. Rozłączył się i od razu zadzwonił do Carlgrenów. Miał nadzieję, że ich zastanie. Karl-Erik odezwał się po trzecim sygnale. Kiedy Patrik powiedział, o co chodzi, pan Carlgren najpierw się zawahał, ale potem zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Chciał wiedzieć, o co chodzi, ale Patrik powiedział tylko, że pojawiły się pewne niejasności i być może Carlgrenowie będą mogli je wyjaśnić.

Wyjechał z parkingu przed blokiem Andersa, najpierw skręcił w prawo, a następnie na skrzyżowaniu w lewo, na trasę do Göteborga. Pierwszy odcinek — droga wijąca się przez las — był męczący, ale na autostradzie szło już szybko. Minął Dingle i Munkedal. W Uddevalli połowę drogi miał za sobą. Jak zwykle nastawił głośno muzykę. Bardzo lubił tak jeździć. Gdy dotarł pod dom Carlgrenów w göteborskiej dzielnicy Kålltorp, posiedział jeszcze przez chwilę w samochodzie, żeby zebrać siły. Jeśli przeczucie go nie myli, będzie musiał zburzyć rodzinny spokój. Taka praca.

Przed dom zajechał samochód. Erika nie widziała go, ale usłyszała chrzęst żwiru pod kołami. Otworzyła drzwi i wyjrzała. Ze zdziwienia otworzyła usta. Anna pomachała do niej, a potem otworzyła tylne drzwi, żeby wyjąć dzieci z fotelików. Erika wsunęła na nogi drewniaki i wybiegła na dwór, żeby jej pomóc. Anna nie uprzedziła jej, że przyjedzie, więc Erika głowiła się, co się stało.

W czarnym palcie Anna wyglądała bardzo blado. Ostrożnie postawiła Emmę na ziemi. Tymczasem Erika odpięła pasy Adriana i wzięła go na ręce. W podzięce otrzymała szeroki bezzębny uśmiech. Jej usta również rozciągnęły się w uśmiechu. Spojrzała pytająco na siostrę, ale Anna tylko potrząsnęła głową na znak, że ma nie pytać. Erika znała siostrę dostatecznie dobrze, by wiedzieć, że Anna opowie wszystko, gdy uzna, że pora jest odpowiednia. Wcześniej nawet nie ma co próbować.

— Ale mam dzisiaj fajnych gości. Jak to miło, że przyjechaliście do cioci.

Erika szczebiotała, uśmiechając się do Adriana, i rozglądała się za Emmą, swoją ulubienicą. Ale Emma nie odwzajemniła uśmiechu. Patrzyła na Erikę podejrzliwie, trzymając się kurczowo palta matki.

Erika z Adrianem na rękach weszła po schodkach do domu, za nią Anna z Emmą za rękę. W drugiej ręce trzymała małą walizkę. Erika ze zdumieniem stwierdziła, że kombi Anny jest zapakowane prawie po dach, ale powstrzymała się od zadawania pytań.

Zaczęła rozbierać Adriana. Szło jej dosyć opornie. Anna rozbierała Emmę — ze znacznie większą wprawą. Dopiero wtedy Erika zobaczyła, że Emma ma gips na przedramieniu. Spojrzała pytająco na Annę, a ta znów, niemal niedostrzegalnie, potrząsnęła głową. Emma nadal obserwowała Erikę, trzymając się Anny. Z powagą patrzyła na nią wielkimi oczami. Włożyła do buzi kciuk, co Erika uznała za kolejne potwierdzenie, że coś się stało. Anna już rok temu chwaliła się, że Emmę udało się odzwyczaić od ssania kciuka.