Erika poszła do salonu, trzymając wciąż w ramionach cieplutkie dziecięce ciałko, i usiadła na kanapie. Adrian spoglądał na nią zafascynowany. Uśmiechał się od czasu do czasu, jakby nie mógł się zdecydować, czy się śmiać, czy nie. Taki był słodki, do zjedzenia.
— Jak wam się jechało?
Erika nie wiedziała, o czym rozmawiać, ale uznała, że dopóki Anna nie powie, co się stało, może mówić o niczym.
— No wiesz, to dość daleko. Jechaliśmy przez Dalslandię i Emmie robiło się niedobrze na tych krętych leśnych drogach, więc musieliśmy co chwilę stawać, żeby mogła odetchnąć świeżym powietrzem.
— To pewnie nie było nic przyjemnego, co, Emmo?
Erika próbowała nawiązać kontakt z małą. Emma potrząsnęła głową, ale nadal spoglądała tylko spod grzywki, przyklejona do matki.
— Myślę, że powinniście się przespać. Zgoda, Emmo? W podróży nie spaliście, pewnie jesteście zmęczeni.
Emma kiwnęła głową i jak na zamówienie zaczęła trzeć oko zdrową rączką.
— Eriko, czy mogę ich położyć na górze?
— No pewnie. Połóż ich w sypialni rodziców. Teraz ja tam sypiam. Łóżka są już posłane.
Anna wzięła Adriana. Zaczął mruczeć z niezadowolenia, że go zabierają od tej fajnej cioci. Erika odnotowała to z przyjemnością.
— Mama, kocyk — przypomniała Emma, gdy już byli w połowie schodów. Anna zeszła na dół po walizeczkę, którą zostawiła w przedpokoju.
— Pomóc ci? — zapytała Erika na widok Anny w jednej ręce niosącej Adriana, a w drugiej walizkę. Emma cały czas się jej trzymała.
— Nie trzeba. Jestem przyzwyczajona — odpowiedziała Anna z krzywym, smutnym uśmiechem, dla siostry nie do końca zrozumiałym.
Erika nastawiła kawę. Ile filiżanek dziś wypiła? Żołądek tego nie wytrzyma. Nagle zastygła z łyżką kawy w ręku. A niech to diabli. Ubrania Patrika są porozrzucane po całej sypialni. Anna musiałaby być głupia, żeby nie skojarzyć, o co chodzi. Chwilę później Anna zeszła na dół z lekko drwiącym uśmiechem.
— Nooo, siostro. Nic mi nie mówisz? Kim jest mężczyzna, który nie umie porządnie rozwiesić swoich ubrań?
Erika zarumieniła się.
— Wiesz, jakoś nagle to na mnie spadło — odpowiedziała niepewnie, co jeszcze bardziej rozbawiło Annę. Twarz jej się wygładziła, ustąpił wyraz zmęczenia. Przez chwilę Erika zobaczyła ją taką, jaka była, zanim poznała Lucasa.
— No, kto to jest? Nie mamrocz, podziel się z siostrą smakowitymi szczegółami. Zacznij od tego, jak się nazywa. Znam go?
— Tak, chyba znasz. Pamiętasz Patrika Hedströma?
Anna krzyknęła i zaczęła się klepać po kolanach.
— Patrika? Pewnie, że pamiętam. Biegał za tobą jak szczeniak z wywieszonym ozorem. No to się doczekał…
— Tak, to znaczy… wiedziałam oczywiście, że się we mnie podkochiwał, kiedy byliśmy mali, ale nie wiedziałam, że do tego stopnia…
— Boże, musiałaś być ślepa! Przecież on był zakochany po uszy. Ale romantyczna historia. Przez tyle lat usychał z tęsknoty za tobą, aż tu nagle patrzysz mu głęboko w oczy i znajdujesz wielką miłość.
Anna złapała się za serce, a Erika się roześmiała. Taką siostrę kochała.
— Niezupełnie tak było, bo przez ten czas zdążył się ożenić, ale żona odeszła od niego rok temu. Jest rozwiedziony i mieszka w Tanumshede.
— A co robi? Tylko nie mów, że jest rzemieślnikiem, bo umrę z zazdrości. Zawsze marzyłam o seksie z rzemieślnikiem.
Erika pokazała jej język. Anna odpowiedziała tym samym.
— Nie, nie jest rzemieślnikiem. A skoro już musisz wiedzieć — jest policjantem.
— No, no. Innymi słowy jest mężczyzną z pałką. Nawet niezłe, wiesz…
Erika zdążyła prawie zapomnieć, że taki kpiarz z tej Anny. Pokiwała głową i nalała kawy, a Anna wzięła z lodówki mleko i wlała do obu filiżanek. Uśmieszek znikł z jej twarzy. Erika domyśliła się, że teraz wyjaśni, dlaczego tak nagle pojawiła się z dziećmi we Fjällbace.
— Moja historia miłosna skończyła się raz na zawsze. Tak naprawdę stało się to wiele lat temu, ale dotarło do mnie dopiero teraz. — Umilkła i utkwiła wzrok w filiżance. — Wiem, że nigdy nie lubiłaś Lucasa, ale ja go naprawdę kochałam. Tłumaczyłam sobie, że owszem, bije mnie, ale potem zawsze przeprasza i zaklina się, że kocha. Przynajmniej dawniej tak było. Wmówiłam sobie, że to moja wina. Gdybym była lepszą żoną, lepszą kochanką i lepszą matką, nie musiałby mnie bić.
Jakby w odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie Eriki Anna mówiła dalej:
— Tak, wiem, że to brzmi idiotycznie, ale bardzo dobrze mi szło samooszukiwanie się. Poza tym Lucas był dobrym ojcem, co usprawiedliwiało go w moich oczach. Nie chciałam im odbierać taty.
— Ale coś się stało, tak?
Erika chciała pomóc Annie. Widziała, jak trudno jej mówić. Że zraniona została jej godność. Tymczasem Anna zawsze miała silne poczucie własnej wartości i bardzo niechętnie przyznawała się do błędu.
— Tak, coś się stało. Wczoraj wieczorem. Rzucił się na mnie, jak ma w zwyczaju. Ostatnio coraz częściej. Tylko że wczoraj…
Głos jej się załamał. Musiała przełknąć ślinę, żeby się nie rozpłakać.
— Wczoraj rzucił się na Emmę. Był jak oszalały, a ona weszła i nie potrafił się pohamować. — Znów przełknęła ślinę. — Pojechaliśmy na pogotowie. Stwierdzili, że ma pękniętą kość przedramienia.
— Domyślam się, że złożyli doniesienie na policję. Tak?
Erika czuła, jak z gniewu w żołądku rośnie jej wielka gula.
— Nie. — Ledwie ją było słychać. Łzy płynęły jej po bladych policzkach. — Powiedzieliśmy, że spadła ze schodów.
— Boże, uwierzyli?
Anna uśmiechnęła się krzywo.
— Przecież wiesz, jaki Lucas potrafi być czarujący. Kompletnie im zawrócił w głowach, i lekarzowi, i pielęgniarkom. Współczuli mu prawie tak samo jak Emmie.
— Anno, musisz złożyć na niego doniesienie. Nie możesz pozwolić, żeby mu to uszło płazem.
Erika patrzyła na płaczącą siostrę. Współczuła jej i była zła. Anna skurczyła się pod jej spojrzeniem.
— To się nie powtórzy, już ja tego dopilnuję. Udawałam, że przyjmuję jego przeprosiny, ale jak tylko pojechał do pracy, zapakowałam rzeczy do samochodu i wyjechałam. Nigdy do niego nie wrócę i już nigdy nie skrzywdzi dzieci. Gdybym doniosła na niego na policję, z pewnością włączyłyby się służby socjalne, a wtedy być może odebraliby dzieci nam obojgu.
— Anno, Lucas nie pozwoli, żebyś mu odebrała dzieci. Jak zamierzasz sprawić, żeby ci przyznali wyłączną opiekę nad dziećmi, jeśli nie złożysz na niego doniesienia i sprawa nie zostanie rozpatrzona przez opiekę społeczną?
— Nie wiem. Posłuchaj, nie mam siły teraz o tym myśleć. Na razie musiałam wyjechać od niego jak najdalej, a resztę zostawiam na później. Proszę cię, nie krzycz na mnie.
Erika odstawiła filiżankę, wstała i objęła siostrę. Głaskała ją po głowie, uciszała i dała wypłakać się na swoim ramieniu, mokrym od łez. Nienawidziła Lucasa. Z przyjemnością dałaby w pysk temu łajdakowi.
Birgit Carlgren wyglądała zza firanki na ulicę. Karl-Erik patrzył na jej wysoko uniesione ramiona i domyślał się, że musi być bardzo zdenerwowana. Od czasu, kiedy zadzwonił ten policjant, bez przerwy chodziła w tę i z powrotem. On sam poczuł spokój, po raz pierwszy od dawna. Postanowił opowiedzieć wszystko — jeśli policjant zada właściwe pytania.