Выбрать главу

Zrobiło jej się lekko na duszy. Nie zapomniała o Emmie i o tym, co jej się przydarzyło, ale ulżyło jej, bo powiedziały sobie z Anną wiele rzeczy, które powinny wypowiedzieć dawno temu. Również nieprzyjemnych, choć koniecznych. Erika była zaskoczona, że Anna potrafi ją tak łatwo przejrzeć. Musiała przyznać, że nie doceniała młodszej siostry, a nawet traktowała ją lekceważąco, jak duże, nieodpowiedzialne dziecko. Ucieszyła się, gdy się przekonała, jaka jest naprawdę.

Porozmawiały też o Patriku. Erika postanowiła do niego zadzwonić. Wybrała numer domowy, a gdy nie odebrał, zadzwoniła na komórkę. Na ręku trzymała Adriana. Telefonowanie było sporym wyzwaniem, ponieważ mały był zachwycony fantastyczną zabawką i uparcie usiłował ją Erice zabrać. Patrik odebrał już po pierwszym sygnale. Erika zapomniała o zmęczeniu.

— Cześć, kochanie.

— Bardzo lubię, kiedy tak do mnie mówisz.

— Co słychać?

— Dziękuję, mamy tu kryzys rodzinny. Powiem ci, jak się zobaczymy. Sporo się wydarzyło i przegadałyśmy z Anną całą noc. Teraz pilnuję dzieci, żeby mogła się trochę przespać.

Patrik usłyszał w słuchawce, że stłumiła ziewnięcie.

— Zmęczona jesteś?

— Tak. Jak nie wiem co, ale Anna potrzebuje snu bardziej ode mnie, więc posiedzę z dziećmi. Są za małe, żeby same się sobą zająć.

Jakby na potwierdzenie Adrian zamruczał.

Patrik zdecydował się w jednej chwili.

— Mam inny pomysł.

— Czyżby? Przywiązać dzieci do poręczy schodów? — Erika zaśmiała się.

— Ja przyjadę ich popilnować.

Erika zaśmiała się z niedowierzaniem.

— Ty? Dzieci popilnujesz?

Patrik poczuł się urażony.

— Chcesz powiedzieć, że nie potrafię? Skoro mogłem sam jeden obezwładnić dwóch włamywaczy, bez problemu poradzę sobie z dwiema małymi osóbkami. A może nie masz do mnie zaufania?

Erika westchnęła teatralnie.

— Może i sobie poradzisz. Ale ostrzegam, mają niespożyte siły. Jesteś pewien, że dotrzymasz im kroku? Mam na myśli twój podeszły wiek.

— Spróbuję. Na wszelki wypadek zabiorę leki nasercowe.

— No dobrze, propozycja przyjęta. Kiedy będziesz?

— Zaraz. Miałem sprawę we Fjällbace i właśnie minąłem plac do minigolfa, więc będę za jakieś pięć minut.

Gdy wysiadł z samochodu, Erika już na niego czekała w drzwiach. Trzymała na ręku pucołowatego chłopczyka z wielkim zapałem machającego rączką. Za nimi, ssąc kciuk, stała ledwie widoczna dziewczynka. Drugą rączkę, zagipsowaną, trzymała na temblaku. Patrik nie znał przyczyny nagłego pojawienia się Anny, ale zważywszy na to, co Erika opowiadała o szwagrze, widok Emmy wzbudził w nim nieprzyjemne podejrzenia. Nie pytał. W odpowiednim momencie Erika mu opowie.

Przywitał się po kolei z całą trójką. Erice dał buziaka, Adriana pogłaskał po policzku, a potem przykucnął, żeby przywitać się z Emmą. Była bardzo poważna. Chwycił zdrową rączkę i powiedział:

— Cześć, mam na imię Patrik. A ty?

Odpowiedziała z pewnym ociąganiem:

— Emma.

Kciuk natychmiast wrócił do buzi.

— Ona się jeszcze rozrusza.

Erika przekazała Adriana Patrikowi i zwróciła się do Emmy:

— Mama i ciocia Erika muszą trochę pospać. Patrik was popilnuje, zgoda? On jest moim przyjacielem. Jest bardzo, bardzo miły. A jak ty będziesz bardzo, ale to bardzo grzeczna, Patrik da ci loda z zamrażarki.

Emma spojrzała nieufnie na Erikę, ale lody były tak nieodpartą pokusą, że skinęła głową.

— W takim razie zostawiam was. Na razie. Proszę, zadbaj, żeby przeżyły, dopóki się nie obudzę.

Erika zniknęła na schodach, a Patrik zwrócił się do Emmy, która nadal przyglądała mu się nieufnie:

— No to jak? Zagramy w szachy? Nie? A co powiesz na lody na śniadanie? Widzę, że to ci się podoba. Dobra. Kto dobiegnie do lodówki ostatni, dostanie zamiast lodów marchewkę.

Anna budziła się powoli. Miała wrażenie, że śpi od stu lat, istna Śpiąca Królewna. Otworzyła oczy i w pierwszej chwili nie mogła się zorientować, gdzie jest. Spojrzała na znajome tapety swojego dawnego pokoju i wtedy całym ciężarem spadło na nią wspomnienie ostatnich wydarzeń. Usiadła na łóżku. Dzieci! Po chwili usłyszała dochodzące z parteru radosne okrzyki Emmy i przypomniała sobie, że Erika obiecała popilnować dzieci. Postanowiła jeszcze poleżeć w ciepłym łóżku. Jeśli wstanie, będzie musiała zacząć działać, a tak zafunduje sobie jeszcze kilka minut ucieczki od rzeczywistości.

Po chwili zaczęło do niej docierać, że wśród dobiegających z dołu śmiechów Emmy i Adriana słychać głos, który nie należy do Eriki. Przeraziła się, że to Lucas, ale zaraz zdała sobie sprawę, że Erika prędzej zastrzeliłaby go na miejscu, niż wpuściła do domu. Zaczęła się domyślać, kto to jest. Zakradła się na palcach na schody i wyjrzała przez balustradę. Salon wyglądał, jakby przeszedł przez niego huragan. Z poduszek kanapy, czterech krzeseł i koca powstał namiot, a po całej podłodze walały się klocki Adriana. Na stole leżało mnóstwo papierków po lodach. Anna miała nadzieję, że to Patrik okaże się tym amatorem lodów, ale zaraz zrozumiała, że nie ma co liczyć, żeby jej córka zjadła kolację, nie mówiąc o obiedzie. Tymczasem córka siedziała na ramionach sympatycznie wyglądającego, ciemnowłosego i ciemnookiego mężczyzny. Zaśmiewała się, a wtórował jej Adrian, leżący w samej pieluszce na kocu na podłodze. Widać było, że Patrik bawi się najlepiej z całej trójki. Na zawsze zapewniło mu to sympatię Anny.

Wstała i chrząknęła, by zwrócić uwagę zabawowiczów.

— Mamo, zobacz, mam konika.

Emma chciała pokazać, że ma władzę nad „konikiem”, i pociągnęła go mocno za włosy, nie zważając na łagodne protesty Patrika.

— Emmo, bądź dobra dla konika, bo więcej na nim nie pojeździsz.

Ta uwaga zastanowiła małą amazonkę. Na wszelki wypadek zdrową rączką poklepała grzywę Patrika.

— Witaj, Anno. Kopę lat.

— Rzeczywiście, kopę lat. Mam nadzieję, że moje dzieci cię nie wykończyły.

— Ależ skąd, było fantastycznie. — Na chwilę spoważniał. — Bardzo uważałem na jej rączkę.

— Jestem o to zupełnie spokojna. Widzę, że Emma ma się znakomicie. Erika śpi?

— Tak. Rozmawiałam z nią rano przez telefon. Wydawała się zmęczona, więc zaproponowałem, że się włączę.

— I to z jakim powodzeniem!

— No tak, chociaż narobiliśmy bałaganu. Mam nadzieję, że Erika nie będzie na mnie zła o ten rozgardiasz.

Annę rozbawiła jego mina. Jakby Erika już próbowała go dyscyplinować.

— Posprzątamy razem, ale muszę się najpierw napić kawy. Może też się napijesz?

Pili kawę i gawędzili jak starzy przyjaciele. Droga do serca Anny prowadziła przez dzieci, a uwielbienie Emmy, która nawet na moment nie odstępowała Patrika, nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Anna prosiła, żeby Emma dała mu odpocząć, ale Patrikowi zupełnie to nie przeszkadzało. Erika pojawiła się zaspana godzinę później. Przez ten czas Anna zdążyła się dowiedzieć o Patriku wszystkiego, od rozmiaru butów począwszy, na przyczynach rozpadu jego małżeństwa skończywszy. Kiedy Patrik w końcu oznajmił, że musi iść, zaprotestowały wszystkie trzy. Adrian zapewne też by się dołożył, gdyby nie usnął ze zmęczenia.

Kiedy Patrik odjeżdżał, Anna spojrzała na Erikę szeroko otwartymi oczami.