— Pewnie wie pani, że od ponad pół roku Alex bywała we Fjällbace znacznie częściej niż dotąd?
— O tak, w małych miejscowościach poczta pantoflowa działa znakomicie. Z plotek wynikało, że przyjeżdża prawie co weekend. Sama.
Francine znów się zawahała. Erika miała ochotę nią potrząsnąć, żeby wreszcie wydusiła z siebie to, co trzymała w zanadrzu.
— Kogoś tam poznała. Mężczyznę. Nie był to jej pierwszy romans, ale miałam wrażenie, że tym razem to co innego. Po raz pierwszy, odkąd się poznałyśmy, odnosiłam wrażenie, że osiągnęła spokój. Poza tym wiem, że nie mogła popełnić samobójstwa. Na pewno ją ktoś zamordował, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
— Skąd ta pewność? Nawet Henrik nie umiał odpowiedzieć, czy Alex mogłaby odebrać sobie życie.
— Bo spodziewała się dziecka.
— Henrik o tym wie?
— Nie wiem. W każdym razie to nie jego dziecko. Oni od wielu lat nie żyli ze sobą. A przedtem Alex nie chciała z nim mieć dzieci, chociaż Henrik ją błagał. Ojcem dziecka musiał być ten nowy mężczyzna — ktokolwiek nim jest.
— Nie mówiła, kto to?
— Nie. Jak się pewnie pani domyśla, nie była skłonna do zwierzeń. Przyznam, że bardzo się zdziwiłam, kiedy mi powiedziała o dziecku. To jeden z powodów, dla których jestem pewna, że nie odebrała sobie życia. Ona po prostu kipiała szczęściem, nie mogła o tym nie mówić. Już kochała to dziecko, nie zrobiłaby mu krzywdy, a już na pewno nie pozbawiłaby go życia. Pierwszy raz widziałam Alex cieszącą się życiem. Chybabym ją bardzo polubiła. — Głos Francine przepełniał smutek. — Wie pani, mam również wrażenie, że Alex zamierzała w jakiś sposób rozprawić się z przeszłością. Nie wiem, z czym ani jak, ale takie wrażenie odniosłam na podstawie różnych luźnych uwag.
Drzwi do galerii otworzyły się. Słychać było, jak ktoś tupie na wycieraczce, żeby pozbyć się z butów śniegu. Francine wstała.
— Pewnie klient. Muszę się nim zająć. Mam nadzieję, że pomogłam pani choć trochę.
— O tak, bardzo. Jestem pani wdzięczna za szczerość, Henrikowi też.
Francine zapewniła klienta, że zaraz się nim zajmie, a potem przeszła z Eriką do drzwi. Podając sobie ręce, przystanęły przed olbrzymim płótnem z białym kwadratem na błękitnym tle.
— Tak z ciekawości, ile trzeba dać za taki obraz? Pięć, dziesięć tysięcy?
Francine uśmiechnęła się.
— Raczej pięćdziesiąt.
Erika gwizdnęła.
— No proszę. Sztuka i wykwintne wina, dwie dziedziny, które pozostają dla mnie absolutną tajemnicą.
— A ja nie potrafię zrobić zwykłej listy zakupów. Każdy ma jakąś dziedzinę, w której jest mocny.
Roześmiały się. Erika owinęła się kurtką, nadal mokrą, i wyszła w deszcz.
Deszcz zamienił śnieg w breję. Erika jechała jeszcze wolniej, niż pozwalały znaki, zostawiając sobie margines bezpieczeństwa. Straciła prawie pół godziny, aby wydostać się z Hisingen, gdzie trafiła przez pomyłkę. Właśnie dojeżdżała do Uddevalli. Dyskretne burczenie w żołądku przypomniało jej, że przez cały dzień nic nie jadła. Zjechała z E6 w pobliżu centrum handlowego Torp na północ od Uddevalli i podjechała pod McDonalda. Nie wysiadając z samochodu, wrzuciła w siebie cheeseburgera i wróciła na autostradę. Jej myśli przez cały czas krążyły wokół rozmów z Henrikiem i Francine. Wyłaniał się z nich obraz osoby, która otoczyła się szczelnym murem obronnym.
Ciekawiło ją, kto był ojcem dziecka Alex. Francine nie wierzyła, że Henrik, ale przecież nikt nie wie, co dzieje się w cudzej sypialni, i Erika brała pod uwagę tę możliwość. A jeśli nie Henrik, powstawało pytanie, czy to mężczyzna, z którym według Francine Alex spotykała się w weekendy w Fjällbace. A może miała romans w Göteborgu?
Erika odniosła wrażenie, że obok życia oficjalnego Alex prowadziła drugie. Robiła, co chciała, nie zważając na skutki dla bliskich, zwłaszcza Henrika. Erika domyślała się, że Francine nie mogła zrozumieć, że Henrik godził się na takie warunki. Być może nawet pogardzała nim z tego powodu. Erika lepiej rozumiała funkcjonowanie tego rodzaju mechanizmów, bo od wielu lat obserwowała małżeństwo Anny i Lucasa.
Jeśli chodzi o Annę, która niczego nie potrafiła w swoim życiu zmienić, Erikę przytłaczała myśl, że mogła przyczynić się do jej braku wiary w siebie. Erika miała pięć lat, gdy Anna się urodziła. Od pierwszej chwili chroniła siostrzyczkę przed światem, który dla niej samej był bolesnym, choć niewidocznym ciężarem. Brak matczynej miłości nie powinien nigdy sprawić, by Anna poczuła się samotna czy odtrącona. Pieszczoty i czułe słowa, których Annę pozbawiła matka, dała jej w nadmiarze Erika. Czuwała nad siostrzyczką jak matka.
Annę łatwo było kochać. Nie miała zwyczaju niczym się martwić. Liczyła się dla niej wyłącznie teraźniejszość. Natomiast Erika była typową starą malutką, skłonną do zamartwiania się. Tym bardziej fascynowała ją energia i radość życia Anny. Anna akceptowała troskę Eriki, ale nie miała cierpliwości siedzieć jej na kolanach ani poddawać się pieszczotom. Beztroskie, skupione na sobie dziecko wyrosło na nieokiełznaną nastolatkę, która robiła wszystko, co jej przyszło do głowy. W chwilach szczerości Erika skłonna była przyznać sama przed sobą, że rozpuściła Annę, chroniąc ją zanadto. Ale chciała jej dać to, czego sama nie zaznała.
Dla Lucasa Anna stała się łatwą zdobyczą. Ujął ją swoją powierzchownością. Nie dostrzegała tego, co kryło się pod spodem. Wykorzystując jej próżność, stopniowo pozbawił ją radości życia i wiary w siebie. Siedziała teraz na górnym Östermalmie jak w złotej klatce, nie mając siły przyznać się do błędu. Erika czekała, aż Anna z własnej, nieprzymuszonej woli wyciągnie do niej rękę i poprosi o pomoc. Erika mogła tylko czekać i być pod ręką. Zresztą sama też nie miała szczęścia w miłości. Ciągnął się za nią cały sznur zerwanych związków i niedotrzymanych obietnic. Najczęściej to ona zrywała. W każdym z jej dotychczasowych romansów na pewnym etapie coś się zacinało. Ogarniała ją wówczas zapierająca dech w piersi panika. Zabierała swoje rzeczy i odchodziła, nie oglądając się za siebie. A przecież zawsze, odkąd sięgała pamięcią, chciała mieć rodzinę i dzieci. Tymczasem czas uciekał, stuknęło jej już trzydzieści pięć lat.
Cholera, cały dzień udawało jej się nie myśleć o Lucasie. Przeszył ją dreszcz. Musi sprawdzić, co jej grozi z jego strony. Ale teraz jest zbyt zmęczona. Poczeka do jutra. Poczuła, że musi się odprężyć i nie myśleć ani o Lucasie, ani o Alexandrze Wijkner.
Wybrała numer na komórce.
— Cześć, mówi Erika. Jesteście w domu? Mogę wpaść na chwilę?
Dan roześmiał się serdecznie.
— Czy jesteśmy w domu? A nie wiesz, jaki dzisiaj dzień?
W słuchawce zapadło wymowne milczenie. Erika zastanawiała się gorączkowo, ale nie mogła przypomnieć sobie żadnego wydarzenia, które wiązałoby się z dzisiejszym wieczorem. To nie święto, nikt nie ma urodzin, ślub Dana i Pernilli był latem, więc nie jest to rocznica ślubu.
— Naprawdę nie mam pojęcia. Oświeć mnie.
Usłyszała ciężkie westchnienie i w tym samym momencie uświadomiła sobie, że chodzi zapewne o jakieś wydarzenie sportowe. Dan był wielkim fanem sportu, co czasem było powodem tarć między nim a Pernillą. Kiedyś, gdy sama chodziła z Danem, wymyśliła, jak się odegrać za wieczory spędzone przed telewizorem podczas transmisji całkowicie bezsensownych imprez sportowych. W związku z tym, że Dan był fanatycznym kibicem drużyny Djurgården, Erika postanowiła kibicować AIK. Tak naprawdę nie interesowała się sportem, a zwłaszcza hokejem na lodzie, co Dana bardzo złościło. Doprowadzało go do szału, że Erika zupełnie się nie przejmuje, gdy AIK przegrywa jakiś mecz.