Выбрать главу

— Jak dotąd w porządku — powiedziałem, odkręcając hełm i rozluźniając skafander. — Myślę, że mamy jakieś czterdzieści metrów do przewiercenia. Równie dobrze możemy poczekać tu jak tam.

— Ile potrzeba na to czasu?

— Z godzinę. Możecie robić, co wam się podoba, ja wezmę prysznic. A później zobaczymy, dokąd dotarliśmy.

Jedną z miłych stron tego, że na pokładzie przebywały tylko trzy osoby było, że nie musieliśmy ograniczać zużycia wody. Zadziwiające, jak szybki natrysk ożywia po wyjściu z żaroodpornego skafandra. Gdy skończyłem, byłem gotów na wszystko.

Byłem nawet gotów zjeść coś ze smakoszowskich potraw Boyce Cochenoura, ale na szczęście nie było to konieczne. Gotowanie przejęła dziewczyna i to co podała było proste, lekkostrawne i w miarę nietrujące. Na jej kuchni być może zdołam wyżyć na tyle długo, by odebrać moje honorarium. Na chwile przeleciało mi przez głowę pytanie, dlaczego to zrobiła, następnie pomyślałem, że oczywiście ma sporą praktykę. Ze wszystkimi częściami zamiennymi Cochenour bez wątpienia miał znacznie gorsze problemy z dietą niż ja.

No, może nie dosłownie “gorsze", nie przypuszczałem, by z ich powodu był tak bliski śmierci jak ja.

* * *

Według sond autosonarowych, najwyższy punkt tunelu, który oznaczyłem jako “A" czy to, co tam było podobnego do tunelu z punktu widzenia ich fal uderzeniowych, znajdował się blisko ślepej dolinki, W której zakotwiczyłem.

Szczęśliwie się złożyło. Mogło to oznaczać z dużym prawdopodobieństwem, że jesteśmy blisko wejścia zbudowanego przez samych Hiczich.

Powód, dla którego to było szczęśliwym wydarzeniem nie wynikał z tego, abyśmy byli w stanie skorzystać z niego w taki sposób jak to robili Hiczi. Małe były szansę, by jego mechanizm działał po ćwierci miliona lat, wystawiony po większej części na wiatry powierzchniowe, ablacje, i korozje chemiczną. Dobrą natomiast stroną było to, że w tym miejscu będzie względnie łatwo dowiercić się do niego. Nawet w ciągu ćwierci miliona lat nie wytwarza się skała naprawdę, twarda, szczególnie przy braku wody powierzchniowej, rozpuszczającej ciała stałe i wytwarzającej zwarte osady.

Do pewnego stopnia wszystko przebiegało zgodnie z moimi przewidywaniami. Na powierzchni byt prawie wyłącznie spopielały piasek i wiertnie wgryzały się weń bardzo szybko. Zbyt szybko; gdy wróciłem do igloo, było ono prawie dokładnie wypełnione odłamkami i miałem piekielną robotę z przestawianiem mechanizmu wiertni na usuniecie gruzu przez śluzę rękawa.

Była to nudna, brudna cześć roboty, lecz nie trwała długo.

Nie zadałem sobie trudu wracania do kapsuły. Zgłosiłem co się dzieje Boyce'owi i dziewczynie przez radio. Wyglądali ku mnie przez iluminatory. Powiedziałem im, że przypuszczam, iż się zbliżamy.

Ale nie powiedziałem im dokładnie jak blisko jesteśmy. W rzeczywistości byliśmy tylko o metr czy dwa od oznaczonej głębokości anomalii, tak blisko, że nie zadałem sobie trudu wyciągania wszystkich odłamków. Zrobiłem sobie tylko tyle miejsca, ile potrzeba by móc manewrować, następnie przestawiłem wiertnie i po pięciu minutach nadpływające odłamki zaczęty lekko świecić na niebiesko. Po tym można było poznać tunel Hiczich.

VIII

Jakieś dziesięć minut później włączyłem hełmofon i krzyknąłem:

— Boyce! Dorrie! Dotarliśmy do tunelu!

Albo już siedzieli ubrani w skafandry, albo ubierali się szybciej niż którykolwiek ze szczurów podziemnych. Otworzyłem rękaw i podpełzłem, by im pomóc, a oni już wychodzili z kapsuły, chwiejąc się od uderzeń wiatru.

Oboje wywrzaskiwali pytania i gratulacje, ale im przerwałem.

— Do środka — rozkazałem. — Zobaczycie sami. — Prawdę mówiąc nie trzeba było iść tak daleko. Gdy tylko uklękli, by wpełznąć przez rękaw, musieli zauważyć kolor.

Poszedłem za nimi, zamykając śluzę za sobą. Powód tego był bardzo prosty. Jak długo tunel nie został przebity, nie ma znaczenia, co robicie. Ale we wnętrzu nienaruszonego tunelu Hiczich panuje ciśnienie niewiele wyższe, niż normalne ziemskie. Kiedy brak hermetycznej kopuły, w chwili gdy przebija się ścianę, wpuszcza się do środka całą 20.000 — milibarową atmosferę Wenus z gorącem, ablacją i wszystkim innym. Jeśli tunel jest pusty albo zawiera tylko proste, odporne przedmioty, szkód nie będzie. Ale jeśli trafiłeś na wielką pule, niszczysz w ciągu pół sekundy to, co czekało ćwierć miliona lat.

Zgromadziliśmy się wokół szybu. Pokazałem palcem w dół. Wiertnie wykonały gładki otwór, około siedemdziesiąt centymetrów na trochę ponad sto, o zaokrąglonych kątach. Na dnie widać było chłodny niebieski blask, trochę przesłonięty i plamisty od resztek gruzu, którego nie trudziłem się wydobyć.

— Co teraz? — spytał Boyce głosem chrapliwym z podniecenia, co, jak przypuszczam, było dość naturalne.

— Teraz wytopimy sobie przejście do środka.

Kazałem moim klientom cofnąć się tak daleko jak zdołają. Przytulili się do stosu odłamków w igloo, a ja umocowałem palniki. Już wcześniej zmontowałem nad szybem dźwig nożycowy, wiec mogłem opuścić je bez kłopotu na kablach, aż znalazły się o parę centymetrów nad sklepieniem tunelu. Wtedy je zapaliłem.

Nie należy sądzić, by jakiekolwiek ludzkie działanie mogło zmienić temperaturę na powierzchni Wenus, ale te ogniowiertnie były czymś specjalnym, W małym igloo ciepło uderzało z dołu jak płomień, ogarnęło nas i w parę sekund systemy chłodzenia naszych żaroodpornych skafandrów już były przeciążone.

Dorrie dech zaparło.

— Och! Ja… ja chyba zaraz…

Cochenour chwycił ją twardą ręką.

— Mdlej, jeśli masz ochotę — powiedział brutalnie — ale nie rzygaj. Walthers! Ile czasu to potrwa? Było mi równie ciężko jak im; praktyka bynajmniej nie przyzwyczaja do czegoś podobnego do długiego pobytu przed otwartymi wrotami wielkiego pieca.

— Może z minutę — wysapałem. — Trzymajcie się… wszystko w porządku.

W rzeczywistości potrwało trochę dłużej, może z dziewięćdziesiąt sekund. Wskaźniki głośno alarmowały przez ponad połowę tego czasu. Ale skafandry zbudowano tak, by wytrzymywały podobne przeciążenia i jeśli się tylko w nich nie ugotujemy, nie pozwolą byśmy doznali trwałego uszczerbku. I już było po wszystkim. Półmetrowy, kolisty wycinek przekrzywił się, przechylił na jeden bok i tak zawisł.

Zgasiłem ogniowiertnie i przez parę. minut wszyscy ciężko oddychaliśmy, a zespoły chłodzące skafandrów stopniowo dochodziły do siebie.

— Ach — westchnęła Dorota. — To było dość ciężkie.

Spojrzałem na Cochenoura. W świetle bijącym z dna szybu dostrzegłem, że zmarszczył brwi. Nie odezwał się. Włączyłem palnik jeszcze na pięć sekund by odciąć do końca półmetrową klapę. Spadła do tunelu. Słychać było, jak uderzyła o podłogę.

Wtedy włączyłem hełmofon.

— Nie ma różnicy ciśnienia — powiedziałem.

Nie rozchmurzył się ani nie odezwał.

— Co oznacza, że ten był przebity — kontynuowałem. — Wracamy do kapsuły na odpoczynek zanim weźmiemy się za coś innego.

Dorota krzyknęła:

— Audee! Co się z tobą dzieje? Chce zejść na dół i zobaczyć co jest w środku! Cochenour odezwał się cierpko:

— Zamknij się, Dorrie. Nie słyszałaś, co powiedział? To niewypał.

Oczywiście istnieje zawsze szansa, że przebity tunel został naruszony przez wstrząs sejsmiczny, a nie szczura podziemnego z ogniowiertnią. Jeśli tak było, mógł zawierać coś wartościowego. I nie miałem sumienia jednym uderzeniem gasić całego entuzjazmu Doroty.