— Chciałam właśnie przedstawić Nimitzowi Ariela, ale wygląda na to, że on sam był szybszy — wyjaśniła.
Honor poczuła, że opuszcza ją część obaw i niepewności. Królowa puściła jej dłoń i zmierzyła wzrokiem Henke.
— Proszę, proszę: kuzynka Mike!
— Wasza Wysokość!
Henke znacznie naturalniej uścisnęła królewską prawicę.
— Skąd ten urzędowy formalizm, kapitan Henke? — Królowa uniosła brwi.
— Bo… co powiedziałaś?!
Królowa zachichotała.
— Powiedziałam „kapitan”. Nie znasz tego słowa, Mike?
— Oczywiście, że znam, ale…
Henke urwała definitywnie, a Elżbieta wybuchnęła śmiechem.
— Jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy ci odebrało mowę — oceniła po chwili i dodała, zwracając się do Honor: — Ta nagła zmiana zachowania musi być efektem pani wpływu, lady Honor. Pamiętam przynajmniej jedną okazję, kiedy kopnęła mnie w kostkę. A raczej w obie.
— A ty wcześniej wysypałaś mi wiadro piasku na głowę! — obruszyła się Henke. — Mokrego piasku na dodatek! I pamiętam, że mama posłała nas obie spać bez kolacji, co było rażącą niesprawiedliwością, bo to ty zaczęłaś!
Honor z największym trudem zapanowała nad opadającą szczęką, słysząc i ton, i treść. Mike była najstarszą córką młodszej gałęzi rodu i od zawsze obracała się w najwyższych sferach. Honor wiedziała, że bawiła się razem z królową, ale żeby coś takiego…
— Przecież byłam gościem! — odpaliła takim samym tonem królowa, uśmiechając się promiennie. — To ty powinnaś być bardziej uprzejma. Przynajmniej w teorii.
— I byłam, ale wszystko ma swoje granice. Zaraz, nie zmieniajmy tematu! O co chodzi z tym „kapitan”?
— Siadajcie. — Królowa wskazała puste fotele i poczekała, aż goście usiądą, nim sama to zrobiła.
Nimitz natychmiast znalazł się na kolanach Honor, a Ariel spłynął na królewskie z równą gracją.
— Doskonale — pochwaliła gospodyni i wskazała na swą towarzyszkę. — Sądzę, że żadna z was dotąd nie miała okazji spotkać baronowej Morncreek?
Honor przyjrzała się uważnie następczyni sir Edwarda Janaceka na stanowisku Pierwszego Lorda Admiralicji, zła na siebie, że nie rozpoznała jej wcześniej. Całkowicie niespodziewany, nieformalny charakter spotkania był bez wątpienia tego powodem, ale powinna jednak zachować większą trzeźwość umysłu. Zorientowała się, że wszyscy obecni czekają na jej reakcję, i zmobilizowała się.
— Nie, Wasza Wysokość — powiedziała. — Nigdy nie miałam tego zaszczytu.
— Mam nadzieję, że gdy skończymy, nadal będzie to pani uważała za zaszczyt, kapitan Harrington — powiedziała dziwnie gorzko królowa i dodała naturalniejszym tonem: — Mike, sądzę, że pozwolę lady Morncreek wyjaśnić wszystko po kolei. Francine?
— Naturalnie, Wasza Wysokość. Komandor Henke, pomimo niekonwencjonalnego i nieco przedwczesnego sposobu wyrażania się Jej Królewska Wysokość miała właściwie rację. Dziś po południu awansuje pani na kapitana.
Na wpisanie na listę będzie pani musiała jeszcze trochę poczekać, ale z tego co wiem, nie potrwa to zbyt długo. Otrzyma pani także przydział na dowódcę lekkiego krążownika HMS Agni. Moje gratulacje, kapitan Henke.
Mike przyjrzała się jej uważnie i niespodziewanie przeniosła wzrok na królową.
— To twój pomysł, Beth? — spytała prawie oskarżycielsko.
— Obwiniać możesz jedynie lady Honor, Mike. Wiem, że nienawidzisz wykorzystywania rodzinnych wpływów, ale w tej sytuacji byłoby to zbędne marnotrawstwo. Sama wiesz, że Królewska Marynarka ma zwyczaj awansować zastępców dowódców, którzy wyróżnili się w walce. Tak przynajmniej poinformowała mnie lady Morncreek. Naturalnie, jeśli naprawdę nie chcesz, pewnie uda mi się nakłonić Admiralicję do zrobienia wyjątku…
— Ani mi się waż!
— Sądziłam, że tak właśnie zareagujesz. — Królowa pokiwała głową. — Jak ci się wytłumaczy, że nie wchodzi w grę protekcja, nepotyzm i inne układy, naturalnie.
Henke przyjrzała się jej średnio życzliwie, po czym ponownie spojrzała na baronową.
— Dziękuję, milady — powiedziała poważnie.
— Teraz pani kolej, damo Honor. — Chwilę milczenia przerwał głos królowej i Honor odruchowo się wyprostowała. — Formalności wraz z zasłużonym podziękowaniem zostawimy na późniejszą uroczystość w Sali Błękitnej. Teraz chciałam tylko pani powiedzieć, że zdecydowałam się również mianować panią pełnym pułkownikiem Royal Manticoran Marine Corps.
Honor została równie zaskoczona jak przed chwilą Henke, choć z nieco innych powodów. Mianowanie na pułkownika Korpusu było tradycyjnym zwyczajem wyrażania przez monarchę specjalnej aprobaty kapitanowi zbyt młodemu stażem, by mógł zostać awansowany na stopień flagowy. Nie zwiększało to w niczym autorytetu takiego oficera, ale stanowiło niepodważalny dowód królewskiej łaski i dodawało pensję pułkownikowską do miesięcznych dochodów.
— Dziękuję, Wasza Wysokość — wykrztusiła.
Królowa potrząsnęła głową.
— Nie mnie należą się podziękowania — powiedziała poważnie. — Ale pani samej. Uczciwie zapracowała pani na tę nagrodę, kapitan Harrington.
Honor zaczerwieniła się, a królowa pokiwała głową, jakby spodziewała się właśnie takiej reakcji. A potem usiadła wygodniej i westchnęła ciężko.
— A teraz, skoro usłyszałyście już, moje panie, dobre wieści, pora na te mniej miłe — uprzedziła kwaśno.
Henke zesztywniała, Nimitz zastrzygł uszami, a królowa przez następnych kilka długich sekund milczała. Po czym wzruszyła ramionami i spytała:
— Co pani wie o sytuacji w Izbie Lordów, lady Honor?
— Niewiele, Wasza Wysokość — odparła ostrożnie zapytana i widząc uniesione brwi królowej, dodała, tłumiąc chęć, by także wzruszyć ramionami. — Jestem w układzie planetarnym Manticore od czternastu godzin, a w dodatku niespecjalnie interesuję się polityką. Prawdę mówiąc, nie lubię polityki ani polityków.
— Czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę pani doświadczenia — zgodziła się niespodziewanie Elżbieta III. — Obawiam się też, że to, co się teraz dzieje, nie zmieni pani opinii na lepszą. Niestety, znajduje się pani w samym centrum poważnego kryzysu politycznego i uważam, iż niezbędne jest, by dokładnie rozumiała pani, co się dzieje.
— Jestem w centrum kryzysu, ma’am? — wyrwało się Honor.
— Jest pani, choć absolutnie nie z własnej winy czy woli. Proszę posłuchać. — Królowa założyła nogę na nogę, pogłaskała Ariela i dopiero gdy uporządkowała myśli, zaczęła mówić.
— Problem w tym, że Izba Lordów zdecydowała się zirytować mnie niepomiernie. W tej chwili wszystkie wchodzące w skład opozycji partie zjednoczyły się, co im się niezwykle rzadko zdarza, przeciwko Lojalistom i Centrystom, co spowodowało, że rząd nie ma większości w tej izbie. A to z kolei oznacza, że cała nasza polityka zagraniczna będzie tkwić w martwym punkcie, dopóki książę Cromarty nie przekupi, nie przebłaga czy nie przestraszy wystarczającej liczby lordów, by głosowali tak, jak chce rząd. Jestem pewna, że nie muszę tłumaczyć pani, co to oznacza w kategoriach czysto militarnych i jakie może mieć znaczenie dla dalszego przebiegu wojny.
— Rzeczywiście, Wasza Królewska Mość nie musi mi tego tłumaczyć. — W głosie Honor słychać było przede wszystkim zaskoczenie, ale także i obrzydzenie.
Królowa uśmiechnęła się ze zrozumieniem, acz był to przelotny uśmiech — zaraz spoważniała i mówiła spokojnie dalej.
— Muszę mieć większość w Izbie Lordów i to jak najszybciej. Chwilowo w Republice panuje chaos, ale nie potrwa on długo, a dopóki opozycja blokuje formalne wypowiedzenie wojny, nie możemy wykorzystać tej sytuacji. A znaczny wpływ na upór części jej członków mają niestety pogłoski o postawieniu przed sądem wojennym lorda Younga.