Honor odchyliła się na oparcie fotela — wyraz zaskoczenia dotąd dominujący na jej twarzy zaczai ustępować zrozumieniu.
— Zbyt wielu z nich nie lubi pani, kapitan Harrington — powiedziała cicho królowa. — To nie pani wina. Przebieg pani służby w pełni uzasadnia nazwanie pani nadzwyczajnym oficerem Royal Manticoran Navy. Wiem też, że pani popularność w Izbie Gmin znacznie przekracza pani niepopularność w Izbie Lordów… mówiąc krótko, jest pani bohaterem narodowym, żeby rzecz nazwać po imieniu. I podejrzewam, że jest to równocześnie główny powód, dla którego jest pani solą w oku przywódców opozycyjnych partii — pani sukcesy podkreślają ich błędy i nieudolności. Zaczęło się od systemu Basilisk, a w systemie Yeltsin zrobiła pani z nich durniów, na co w pełni zasłużyli, ale to w tej chwili niczego nie zmienia…
Honor zaczęła żałować, że nie utłukła wówczas Reginalda Housemana na miejscu, albo choć go porządnie nie połamała. Wtedy przynajmniej liberałowie, wśród których rodzinka Housemanów miała duże wpływy, mieliby faktycznie powód, by jej nie cierpieć.
— Nie interweniowałam, gdy udzielono pani reprymendy — spokojny głos królowej wyrwał ją z rozmyślań — ponieważ z zasady kierowanie RMN pozostawiam Admiralicji, a poza tym prywatnie uważam, że postąpiła pani źle, bo zrobiła to przy świadkach. Z drugiej strony całkowicie panią rozumiem i również prywatnie, nie jako królowa, żałuję, że mu pani mocniej nie przyłożyła. Proszę nie czuć się winna i nie uważać, że problem w Izbie Lordów to pani dzieło, bo to nie pani go stworzyła. Ale po spoliczkowaniu Housemana stała się pani wrogiem publicznym dla liberałów, teraz zaś także dla konserwatystów, którzy zrobią wszystko, by uratować nic niewartą skórę Younga. Zbyt wielu tych nadętych idiotów pani nie lubi, a ojciec Younga i jego poplecznicy wygrywają tę emocjonalną reakcję na swoją korzyść.
Umilkła. Cisza zaczęła się przeciągać. Honor milczała tak długo, jak zdołała, po czym odchrząknęła i spytała:
— Co mogę zrobić, Wasza Wysokość?
— Zrozumieć, co się dzieje — odparła po prostu królowa i widząc jej minę, dodała szybko: — Nie! Nie mam najmniejszego zamiaru rezygnować z procesu tego tchórza! Natomiast obawiam się, że może on jeszcze bardziej pogłębić obecny kryzys polityczny.
Widząc wyraz twarzy Honor, skinęła na baronową Morncreek. Ta pochyliła się nad stolikiem, przyglądając się gościowi z uwagą, i zaczęła mówić:
— Sytuacja wygląda następująco, kapitan Harrington: Admiralicja wyznaczyła już skład sądu, przed którym stanie kapitan Young oskarżony o wszystkie zarzuty rekomendowane przez sąd oficerski i poparte przez admirała Parksa. Oficjalnie nie mam na ten temat zdania aż do chwili ogłoszenia wyroku, ale ponieważ nie mam też żadnego wpływu na jego treść, mogę pani powiedzieć, że po zapoznaniu się z materiałem dowodowym uważam, że jest winny wszystkich postawionych mu zarzutów. Problem polega na tym, że oznacza to wyrok śmierci, a earl North Hollow stanie na uszach, by uratować życie syna. Jest to stary i doświadczony parlamentarzysta mający dużą władzę i choć prywatnie go nie cierpię, nie należy go lekceważyć, o czym najlepiej świadczy fakt, iż sama wzmianka o możliwości procesu spowodowała przejście jego partii do opozycji. Obawiam się też, że konserwatyści spróbują wykorzystać proces jako broń propagandową przeciwko rządowi. Już podnieśli wrzask, a sytuacja może się tylko pogorszyć, gdy zarzuty zostaną oficjalnie ogłoszone. I jeszcze coś: choć nie mogę powiedzieć, kto wchodzi w skład sądu, jestem prawie pewna, że na werdykt będzie miała duży wpływ sytuacja w Izbie Lordów… i vice versa. Rozumie mnie pani?
Honor skinęła głową, zaczynając rozumieć, że Young po raz kolejny ma szansę wymigać się od odpowiedzialności. Przyglądała się twarzy baronowej z taką uwagą, że zupełnie nie zdawała sobie sprawy z własnej pełnej oburzenia i obrzydzenia miny.
— Nie pozwolimy mu się z tego wykręcić, lady Honor — dodała Morncreek. — Ale sytuacja przypomina trójskok na polu minowym i musimy podchodzić do niej znacznie ostrożniej niż obiektywnie na to zasługuje. Najważniejsze w tej chwili jest to, by zachowała pani daleko posuniętą ostrożność: media będą na panią polowały, chcąc wycisnąć jakikolwiek komentarz, ledwie opublikujemy oficjalny komunikat o przebiegu bitwy o Hancock. A pani pod żadnym pozorem nie może powiedzieć słowa o procesie, zarzutach czy wydarzeniach, które do niego doprowadziły, bowiem nikt nie wie, jak zostanie to przekazane do publicznej wiadomości. Zdaję sobie sprawę, że jest to olbrzymia niesprawiedliwość, i naprawdę szczerze za nią przepraszam, ale do chwili ogłoszenia wyroku musi pani unikać dziennikarzy.
— Rozumiem, ma’am. — Honor przygryzła wargę, ale po sekundzie wahania zapytała: — Przepraszam, że pytam, ale jak pani sądzi: jaki to wszystko będzie miało wpływ na wyrok?
— Mam nadzieję, że żaden, ale boję się, że nie mam racji. Nie wiem, na jaką taktykę się zdecydują, bo w tej chwili konserwatyści chcą całkowitego odstąpienia od zarzutów, co jest niewykonalne i nie ma prawa się zdarzyć. Dodam też, choć jest to wysoce nieprzepisowe, że mogę pani obiecać, iż Young w żadnym razie nie wróci już do czynnej służby. Niezależnie od wyroku, żaden Pierwszy Lord Admiralicji, nawet Janacek, nie przywróci go do służby, jaki by nie był układ sił politycznych. Natomiast reszta jest zbyt niepewna, bym podjęła się cokolwiek prorokować; byłyby to czyste spekulacje. I to jest główny powód mojej tu dziś obecności: po prostu nie wiem… i jestem też pani winna osobiste wyjaśnienie okoliczności wymuszających na Admiralicji niewłaściwe zachowanie w stosunku do pani osoby!
W jej głosie było zbyt wiele frustracji, by Honor mogła wątpić w uczciwość tych słów, toteż powoli skinęła głową. Obojętność zastąpił gniew połączony z goryczą, gdy zdała sobie sprawę, że być może będzie jeszcze miała nieprzyjemność spotkać się z Youngiem, ale rozumiała sytuację. Te same kołtuńsko-rodzinne siły, które dotąd go ratowały, próbowały dokonać tego ponownie i to w tak dogodnym momencie, że nawet królowa nie była w stanie zagwarantować ich klęski. Miała ochotę rozpłakać się ze złości, ale jedynie ponownie skinęła głową.
— Chcę, żeby pani wiedziała, że naprawdę jest mi przykro — odezwała się Elżbieta III, ze współczuciem spoglądając jej w oczy. — Poinformowałam już tak księcia Cromarty’ego jak i admirał Cordwainer, że życzę sobie i nalegam, by proces objął wszystkie zarzuty w pełnym rozumieniu prawa wojennego. Ale zdaję sobie także sprawę ze swej odpowiedzialności względem Królestwa i po prostu nie mogę pozwolić, by dług wobec jednej osoby, choćby tak olbrzymi jak ten, który państwo ma wobec pani, był ważniejszy od przyszłości Królestwa Manticore. A ta jest zagrożona, jak długo Republika Haven stanowi potęgę militarną.
— Rozumiem… Wasza Wysokość. I proszę nie przepraszać — dodała Honor ze słabym uśmiechem, na który nie miała najmniejszej ochoty, ale było to lepsze niż wysłuchiwanie przeprosin monarchini.
— Dziękuję — powiedziała cicho królowa i dodała zupełnie innym tonem. — Poza tym zamierzam wszystkim pokazać, co sądzę na temat pani poczynań w systemie Hancock. Stąd choćby ten stopień pułkownika Marines. Chciałabym, żeby pani coś jeszcze zrozumiała, damo Honor: gdy w Sali Błękitnej będę pani dziękowała jako królowa Gwiezdnego Królestwa za to, co pani zrobiła w bitwie o Hancock, nie będzie to formalność. I nigdy nie pozwolę sobie zapomnieć, jak wiele jestem pani winna.