— Nasze pozycje nie są równorzędne — przycięła mu Honor. — Ja mogę cię zwolnić, ty mnie nie.
— I pewnie by się na tym skończyło, jak panią znam. — Willard potrząsnął głową, nie przestając się jednak uśmiechać, i podał jej kilkunastostronicowy wydruk. — Proponuję zacząć od końca.
Honor spojrzała na ostateczne rozliczenie i zamarła.
— Żartuje pan! — wykrztusiła po dłuższej chwili.
— Zapewniam że nie! — obruszył się poważnie. — Pierwsze kwartalne dochody z posiadłości na Graysonie praktycznie zbiegły się z oficjalnym ogłoszeniem wysokości pryzowego za dreadnaughty, które wraz z admirałem Danislavem zdobyła pani w systemie Hancock. Sześć godzin temu była pani warta dokładnie tyle, ile tam napisano.
Honor nadal wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. W końcu podsunęła wydruk Paulowi. Ten spojrzał na podsumowanie i gwizdnął bezgłośnie.
— No, największe kartele nie muszą się jeszcze ciebie obawiać — ocenił — ale mam na Graysonie taką parcelę, którą chyba szybko ci pokażę.
Honor uśmiechnęła się odruchowo, nadal nie mogąc w pełni dojść do siebie. Pochodziła ze średnio majętnej rodziny — choć jej rodzicom powodziło się nienajgorzej dzięki spółce medycznej, jak większość mieszkańców planety Sphinx mieli sporo ziemi, a mało gotówki. Już zrozumienie, że pryzowe z placówki Basilisk zrobiło z niej milionerkę, okazało się trudne, ale to…!
— Naprawdę jesteś pewien, że to nie pomyłka, Willard? — spytała słabo.
— Damo Honor, dreadnaught ma wartość około trzydziestu dwóch miliardów dolarów, a sąd przyznał trzy procent wartości wszystkich okrętów, które się poddały, do podziału między załogi okrętów Grupy Wydzielonej. O ile oczywiście Królewska Marynarka je kupi. Z całej kwoty kapitanowie otrzymali do podziału dwanaście procent, a gdy admirał Chin poddała się w systemie Hancock, pozostało jedynie czterech żywych kapitanów flagowych. Eksperci RMN ocenili, że trzy dreadnaughty nadają się do remontu, i flota kupiła je. Teraz trochę matematyki: trzy procent z dziewięćdziesięciu sześciu miliardów daje dwa miliardy osiemdziesiąt osiem milionów, a dwanaście procent z tej kwoty to trzysta czterdzieści pięć milionów plus drobne. A to oznacza, że pani udział wynosi osiemdziesiąt sześć milionów plus sześć milionów pryzowego za drobniejsze okręty, którymi dowodziła admirał Chin. Te obliczenia są poprawne, a gdyby sprawdziła pani przypis, dowiedziałaby się pani, że najmłodszy stażem i najniższy stopniem członek załogi znajdujący się w Hancock pod pani rozkazami otrzyma prawie pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
Ostatnie zdanie Honor ledwie słyszała — zdawała sobie co prawda sprawę, że powinna dostać sporą sumę z tytułu pryzowego, ale nie aż taką. Było to prawie cztery razy więcej niż dotąd miała, a myśl o takiej ilości pieniędzy napełniała ją niemal obawą. Na dodatek pryzowe było wolne od podatku, co oznaczało, że każdy pens należy do niej!
— Co ja na litość boską zrobię z taką górą pieniędzy?! — jęknęła ogłupiała.
Neufsteiler zachichotał.
— Jestem pewien, że pani coś wymyśli, milady. A tymczasem może pani zostawić je pod moją opieką, jeśli pani naturalnie chce. Mam na oku kilka obiecujących okazji, ale nie będę w tej chwili pani do niczego namawiał. Niech się pani przyzwyczai do posiadania tej nowej kwoty, a za kilka dni spotkamy się na rozmowie o interesach. Pokażę pani pewne zestawienia roczne i prognozy, a pani podejmie decyzję.
— Ja… — Honor ugryzła się w język i uśmiechnęła porozumiewawczo. — Myślę, że to doskonały pomysł, Willard.
— Wiem. W końcu mam pięć procent z ostatecznej kwoty za zarządzanie pani pieniędzmi. Tylko że mnie skarbówka zabiera podatki — poskarżył się Neufsteiler.
— Biedactwo. — Honor najwyraźniej wróciła do równowagi. — Jak rozumiem, mimo wszystko nie zmieniasz pracodawcy?
— Mimo jakie „wszystko”, milady?
— Aha. W takim razie… — urwała, gdyż ktoś zawołał ją po imieniu.
Odwróciła się na krześle i uśmiechnęła szeroko, widząc trzech oficerów podchodzących do stolika.
— Alistair! — Wstała i uścisnęła każdemu dłoń. — I Andy! Rafe! Co tu robicie wszyscy trzej?!
— Sprawdziliśmy u kapitan Henke, gdzie możemy panią znaleźć, ma’am — wyjaśnił Andreas Venizelos. — A kapitan McKeon obiecał pokryć koszty poszukiwań. Nie ma się z czego śmiać, ma’am: w końcu jest najstarszy stopniem.
— I lepiej żeby pan o tym pamiętał, komandorze — przypomniał mu groźnie McKeon.
— Aye, aye, sir. — Venizelos wyprężył się jak struna.
Honor uśmiechnęła się szczerze, zaś kelner ponownie się zmaterializował, tyle że nie z butelką wina, a z dwoma krzesłami.
— Nie przejmuj się rachunkami, Alistair — powiedziała radośnie. — Właśnie się dowiedziałam, że jestem kobietą majętną, więc zapraszam was wszystkich. Jesteście głodni?
— Nie bardzo. Jedliśmy, zanim zaczęliśmy cię szukać na HMS Nike — wyjaśnił McKeon. — Chciałbym, żebyś choć raz była ostrożniejsza i nie doprowadziła swego okrętu do stanu prawie kompletnego zniszczenia.
— Ja też bym chciała — odparła cicho, słysząc w jego głosie troskę, po czym otrząsnęła się z przygnębienia. — Zanim do końca zapomnę o dobrych manierach, pozwólcie, że wszystkich przedstawię. Pułkownika Ramireza i major Hibson chyba pamiętacie?
McKeon przytaknął, witając się najpierw z Ramirezem, potem z Hibson.
— Widzę, że są powody do gratulacji. — Wskazał na ich kołnierze. — Wygląda na to, że Korpus docenia utalentowane jednostki.
— Przeważnie — zgodziła się Honor i kontynuowała prezentację. — To jest kapitan Paul Tankersley, najświeższy zastępca głównego konstruktora Hephaestusa, a to mój spec od inwestycji Willard Neufsteiler. Paul, Willard, poznajcie kapitana Alistaira McKeona, komandora Andreasa Venizelosa i porucznika… o, przepraszam: komandora porucznika Rafe Cardonesa. Gratulacje, Rafe!
— Dziękuję, ma’am… to jest damo Honor. — Cardones zaczerwienił się lekko, a Honor stłumiła uśmiech: Rafe był niezwykle młody jak na komandora porucznika, ale zapracował na swój stopień potem i krwią.
Mimo to nadal przypominał trochę nieporadnego podporucznika, którego pierwszy raz spotkała pięć standardowych lat temu.
— Doskonale! — oceniła, gdy wszyscy skończyli się już witać. — Mogę się dowiedzieć, co sprowadziło was wszystkich na mój trop?
— Och, różne takie. — McKeon wziął podany przez kelnera kieliszek i wyjaśnił: — Andy i ja dostaliśmy przydziały do Home Fleet, a że nasze okręty przechodzą obecnie drobne naprawy, stwierdziliśmy, że nadarza się okazja, by cię odwiedzić, skoro Nike też jest w doku Hephaestusa.
— A ty, Rafe?
— Ja? — Cardones uśmiechnął się szeroko. — Ja jestem nowym oficerem taktycznym HMS Nike, ma’am.
— Cudownie! Od kiedy?
— Od jakichś sześciu godzin, ma’am.
— W takim razie witam na pokładzie! — poklepała go po ramieniu, ale po sekundzie zmarszczyła brwi. — Dziwne, że nikt mi nie powiedział o odejściu komandor Chandler. Cieszę się, że będziesz ze mną, Rafe, ale żal mi ją stracić.
— Nie straci jej pani, ma’am. To co prawda jeszcze nic pewnego, ale przywiozłem kapitan Henke listę przeniesień i uzupełnień. Z tego co wiem, komandor Chandler ma zostać pani zastępcą, a kapitan Henke zostanie przeniesiona na HMS Agni, więc będzie się pani męczyła z nami obojgiem, ma’am.