Wypełniający go mężczyzna miał zaledwie dziewięćdziesiąt standardowych lat, czyli nie osiągnął nawet średniego wieku w społeczeństwie powszechnie używającym prolongu, ale istniały granice możliwości medycznych, a cielsko prawie wylewające się z fotela było ich pogwałceniem. Wieloletnie obżarstwo i opilstwo zaowocowały z jednej strony obleśnym wyglądem, z drugiej niemożnością ruchu o własnych siłach i katastrofalnym stanem zdrowia.
Fotel znieruchomiał na środku pomieszczenia i dziesiąty earl North Hollow utkwił w swym najstarszym synu spojrzenie małych, świńskich oczek tonących w fałdach tłuszczu.
— No — wysapał — tym razem się doigrałeś, co?
— Zachowałem się najlepiej, jak uważałem w konkretnych okolicznościach, ojcze — oświadczył sztywno Young.
Góra tłuszczu prychnęła pogardliwie.
— Takie farmazony zachowaj dla sądu! Spierdoliłeś sprawę i nie udawaj, że jest inaczej. Przynajmniej przede mną. A tym bardziej, skoro spodziewasz się, że i tym razem zdołam uratować twoją dupę!
Young z trudem przełknął ślinę. Sądził, że nie może być już bardziej przerażony, ale myśl, że tym razem ojciec nie zdoła mu pomóc, dowiodła, że się mylił.
— Tak już lepiej! — ocenił North Hollow i podleciał do okna. — Nie mogę uwierzyć, że okazałeś się aż tak głupi! Nie dość, że stchórzyłeś, to jeszcze wtedy, kiedy ta dziwka dowodziła! Cholera, mało miałeś przez nią kłopotów. Czego ty, kurwa, używasz zamiast mózgu?!
Podobnie jak jego pierworodny rzadko używał parlamentarnych określeń czy nazwiska, mówiąc o Honor Harrington, ale tym razem pogarda przepełniająca jego głos nie była skierowana pod jej adresem.
Pavel Young przygryzł wargi, czując świeżą falę złości. Wszyscy byli tacy mądrzy, nawet ojciec, a w rzeczywistości nic nie wiedzieli. No bo i skąd mogli wiedzieć, jak się czuje ktoś, kogo okręt jest ruchomym celem dla huraganu ognia rakietowego!
— Dwanaście minut! Dwanaście głupich minut! — wychrypiał grubas. — Wystarczyłoby, żebyś nic nie robił jeszcze tylko przez dwanaście minut, i byłbyś bohaterem jak reszta.
— Podjąłem najlepszą możliwą decyzję w istniejących okolicznościach. — Już mówiąc to, wiedział, że kłamie, a co gorsza, że to słychać.
Nawet teraz robiło mu się zimno na samo wspomnienie tego lodowatego, paraliżującego przerażenia graniczącego z paniką, które wówczas czuł.
— Pierdolisz! Stchórzyłeś i uciekłeś: taka jest prawda — warknął earl, ignorując czerwieniejącą nagle twarz syna, i ciągnął, mówiąc bardziej do siebie niż do niego. — Nie powinienem cię posłać do wojska… wiedziałem, że nie masz jaj i odwagi…
Young wytrzeszczył oczy, niezdolny wykrztusić słowa, a North Hollow westchnął i dodał:
— Tego się już nie zmieni! Przestań się prężyć i siadaj! — Pavel posłusznie wykonał polecenie. — Wiem, chłopcze, że mnie tam nie było. I wiem, że takie rzeczy się przytrafiają. Teraz najważniejsze jest wyciągnięcie cię z opresji. Mam parę haków, ale nie mogę nic zrobić, dopóki nie dowiem się, co dokładnie zaszło. Nie chodzi mi o wersję oficjalną, tylko o to, co myślałeś i co zrobiłeś. Muszę wiedzieć, jak naprawdę było. I nie opowiadaj mi pierdoł, bo tu chodzi o twoją głowę. Ja muszę znać prawdę!
— Rozumiem, ojcze — przyznał cicho Young.
— To dobrze. — Earl North Hollow poklepał go po kolanie i obniżył fotel, aż stanął on na dywanie. — W takim razie wszystko po kolei. Opowiedz mi, co się zdarzyło od chwili przybycia do systemu Hancock. Ocenę sobie podaruj, mnie interesują fakty.
Admirał Eskadry Zielonej Hamish Alexander, trzynasty earl White Haven, przyglądał się zaskoczony swemu młodszemu bratu i następcy siedzącemu po przeciwnej stronie przykrytego śnieżnobiałym obrusem stołu. Gospodarz — admirał sir James Bowie Webster, głównodowodzący Home Fleet, obserwował ich obu z niewesołą miną.
— Nie wierzę! — oznajmił w końcu White Haven.
Przebywał na orbicie Manticore mniej niż cztery godziny, gdy Webster zaprosił go na kolację na pokład swego okrętu flagowego HMS Manticore. Zaproszenie było nie do odrzucenia, a teraz poznał jego powody i czuł się jak ktoś, komu śni się szczególnie paskudny koszmar.
— Wiedziałem, że sytuacja jest zła, ale Caparelli słowem się nie zająknął, że aż tak zła — dodał Hamish.
— Nie wiedzieliśmy, że aż tak się pogorszy, gdy wysyłał ci ostatnie meldunki o sytuacji i rozkaz powrotu. — William Alexander powiedział to prawie przepraszająco. — Był jasne, że straciliśmy Wallace’a i jego ludzi, ale nie wiedzieliśmy, że Zjednoczenie Konserwatywne także przyłączy się do opozycji.
— Cholera, Willie: musimy teraz uderzyć na Haven! Republika rozłazi się na naszych oczach! Zająłem Chelsea bez jednego strzału! Ale jeśli damy im czas na zrobienie porządku… — Hamish nie dokończył, a William wzruszył ramionami.
— Nas nie musisz o tym przekonywać, Hamish — przypomniał łagodnie. — Książę wykorzystuje wszystkie długi wdzięczności i informacje zebrane w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, ale opozycja jak na razie ostro się stawia. Sądzę, że liberałowie sami siebie przekonali, że mają do czynienia z prawdziwymi reformatorami Republiki. Co do postępowców, to wątpię, by Gray Hill czy lady Descroix rozpoznali zdrowy rozsądek, nawet gdyby ich ugryzł, ale przekonali resztę tych durniów, że Haven pozostawione samo sobie ulegnie samodestrukcji.
— Pieprzenie! — White Haven odstawił filiżankę tak energicznie, że kawa wylała się z niej na podstawek. — Czy nikt z nich nie zna historii, do cholery?!
— A po co? — warknął poirytowany William. — Znajomość historii nie jest niezbędna, by być w parlamencie, a poza tym nie jest ani modna, ani istotna.
— Idioci! — ocenił z uczuciem Hamish i wstał.
Zapadła chwila ciszy. White Haven obszedł szybkim krokiem kabinę i dopiero potem się odezwał:
— To podręcznikowa sytuacja: rząd Republiki od dziesięcioleci był potencjalnym zagrożeniem, które w końcu musiało stać się faktem, ale Komitet Bezpieczeństwa Publicznego to coś jeszcze gorszego. Prawda, nie propagandowe bzdury, jest taka, że są z nich tacy sami reformatorzy jak z przywódców Zjednoczenia Konserwatywnego, tylko że do tego są bezwzględni i energiczni. Wywiad informuje o rozstrzelaniu ponad dziesięciu admirałów! Jeżeli nie rozbijemy ich, nim skończą u siebie porządki i umocnią swą władzę, to będziemy mieli do czynienia z czymś znacznie bardziej niebezpiecznym niż Harris i jego banda.
— Przynajmniej odstrzelą większość doświadczonych dowódców.
Słowa Williama nie brzmiały przekonująco nawet w jego własnych uszach.
White Haven, słysząc to pobożne życzenie, prychnął pogardliwie.
— Nigdy nie doczytałeś do końca wykładu o Napoleonie, co? — spytał retorycznie i wyjaśnił ze złośliwym uśmieszkiem. — Napoleon stworzył armię, która podbiła większość Europy, awansując poruczników i sierżantów na generałów i pułkowników. W tych czasach popularne było powiedzenie, że każdy żołnierz nosi buławę marszałkowską w plecaku, bo faktycznie każdy mógł awansować z racji zasług, a nie rodowych koligacji. Najpierw co prawda trzeba było wyrżnąć arystokrację, ale to już było zmartwienie arystokracji. Przenosząc to na obecne warunki: legislaturzyści przestali istnieć w dosłownym sensie tego słowa. Fakt, nowe władze wiele tracą, zabijając starych oficerów, ale równocześnie dają realną szansę dostania się na sam szczyt wszystkim, dla których dotąd ta droga była zamknięta. A ostatnie, czego nam trzeba, to Ludowa Marynarka dowodzona przez oficerów, którym zależy na zwycięstwie z osobistych powodów.