Выбрать главу

— Skoro nie ma pytań, przejdźmy do następnych materiałów, kapitan Ortiz — zaproponowała admirał Cordwainer.

— Tak jest, ma’am. — Ortiz nacisnęła kilka klawiszy w notesie i oświadczyła: — Kolejna porcja dowodów jest powodem, dla którego poprosiłam o wypożyczenie tej sali. To, co za chwilę zobaczycie, jest odtworzeniem najistotniejszych części bitwy na podstawie tego, co udało się odzyskać z banków danych komputerów pokładowych wszystkich ocalałych jednostek Grupy Wydzielonej Hancock 001. Nie jest to obraz kompletny z uwagi na straty poniesione przez okręty admirała Sarnowa, ale zdołaliśmy go w większości uzupełnić, wykorzystując dane z komputerów zdobycznych dreadnaughtów admirał Chin. Na podstawie tych danych nasz komputer stworzył pięciokrotnie przyspieszony odpowiednik nagrania bitwy od momentu poprzedzającego zranienie admirała Sarnowa.

Nacisnęła guzik, światła przygasły, a holoprojekcja ożyła tęczą barw, z których po sekundzie wyłonił się czysty i ostry obraz. Admirał Cordwainer poczuła, że siedzący obok Cortez sztywnieje, gdy ich oczom ukazał się pełen obraz sytuacji taktycznej wraz ze stosownymi opisami przy jednostkach.

Holoprojekcja podzielona była na dwie części — mniejszą, chwilowo ciemną i pustą, oraz większą, ukazującą system planetarny czerwonego karła zwanego Hancock do limitu jedenastu minut świetlnych. Widać było cały system wraz z zieloną kropką oznaczającą stację orbitalną, której sercem była stocznia remontowa, ale uwagę przyciągały trzy zgrupowania okrętów opatrzone pulsującymi kodami informacyjnymi. Jedno było jasnozielone, dwa pozostałe świeciły czerwienią oznaczającą wroga. Ponieważ nawet tak wielka holoprojekcja, zachowując skalę, nie mogła ukazać pojedynczych okrętów, od każdej grupy prowadziła w bok linia zakończona sześciobokiem, w którym w powiększeniu pokazany był szyk poszczególnych ugrupowań.

Admirał Cordwainer nie była taktykiem, ale sytuacja, którą widziała na holoprojekcji, mówiła sama za siebie i całkowicie tłumaczyła nagłe zesztywnienie Corteza. Większe skupisko wrogich jednostek pozostawało nieruchome mniej więcej w połowie odległości między granicą wejścia w nadprzestrzeń a stacją. Wyświetlone obok informacje wskazywały na przerażającą siłę ognia tej eskadry superdreadnaughtów. Druga formacja była znacznie bliżej bazy i posuwała się naprzód, w szybkim tempie zbliżając się równocześnie do Grupy Wydzielonej Hancock 001. Porównanie tak liczebności, jak i siły ognia obu grup nie pozostawiło wątpliwości, że jednostki RMN znajdują się w naprawdę ciężkim położeniu — najsilniejszymi okrętami było sześć krążowników liniowych, z których trzy otaczały pulsujące żółte pierścienie oznaczające poważne uszkodzenia. Ścigało je zaś pięć dreadnaughtów, z których tylko jednego otaczał żółty pierścień.

Między obiema formacjami migotały iskierki oznaczające rakiety — widać było, że okręty Ludowej Marynarki wystrzeliwują ich co najmniej trzy razy więcej, choć obie strony wydawały się uzyskiwać równą ilość trafień. Niestety, dreadnaughty były znacznie odporniejsze na zniszczenia niż krążowniki liniowe.

— Grupa Hancock straciła wcześniej dwa krążowniki liniowe — odezwała się z półmroku kapitan Ortiz. — Przeciwnik poniósł znacznie większe straty dzięki pułapkom, w które wprowadził go admirał Sarnow, natomiast pamiętać należy, że przy tej okazji zginęli obaj dowódcy dywizjonów eskadry admirała, jak też dowódca osłony, komodor Van Slyke. A więc poza samym admirałem Sarnowem nie ocalał żaden z najstarszych rangą oficerów flagowych.

Cordwainer przytaknęła ruchem głowy i skrzywiła się boleśnie, gdy z holoprojekcji zniknął nagle kolejny lekki krążownik. Dwie z uszkodzonych jednostek zostały ponownie trafione, a żółty pierścień wokół jednej z nich nabrał pomarańczowego odcienia, co oznaczało, że uszkodzenia są bardzo poważne. Wytężyła wzrok i odczytała jego nazwę — Agamemnon. Nawet nie próbowała sobie wyobrazić, jak mógł się czuć ktoś na jego pokładzie, wiedząc że znajduje się w zasięgu przeciwnika dysponującego ośmio — czy dziewięciokrotną przewagą ogniową.

— Za chwilę nastąpi ostateczna zmiana kursu Grupy Wydzielonej — uprzedziła kapitan Ortiz i rzeczywiście kurs zielonych okrętów nagle zmienił się o piętnaście stopni, oddalając się od bazy.

Admirał Cordwainer przygryzła wargę, widząc, że ścigający także zmienili kurs, ścinając kąt i tym samym zmniejszając odległość dzielącą ich od okrętów Królewskiej Marynarki.

Obraz nagle znieruchomiał.

— W tym momencie admirałowi Sarnowowi udało się odciągnąć wroga od bazy i obecnego w niej personelu, którego nie dało się ewakuować — skomentowała kapitan Ortiz i uaktywniła pusty do tej pory obszar holoprojekcji.

Pojawiły się na nim trzy obrazy — dwa przedstawiały mostki okrętów RMN, trzeci pomost flagowy, także na okręcie Royal Manticoran Navy. Na wszystkich oficerowie Królewskiej Marynarki pozostawali bez ruchu, jakby czekając, by dotarł do nich właściwy strumień czasu.

— Teraz, panie i panowie, zobaczycie wydarzenia najważniejsze dla śledztwa — dodała kapitan Ortiz. — Nagrania z odpraw, które przeprowadził przed bitwą z dowódcami eskadr i kapitanami okrętów admirał Sarnow, nie pozostawiają cienia wątpliwości w jednej kwestii. Otóż wszyscy wiedzieli, że głównym celem jest odciągnięcie sił przeciwnika od bazy przy użyciu wszelkich możliwych środków, w tym także użycia własnych okrętów jako przynęty. Muszę też dodać, że z materiałów tych jasno wynika, iż admirał miał zamiar zakończyć manewr rozproszeniem okrętów w chwili, w której okazałoby się, że przestały skupiać na sobie uwagę wroga. Miało to jednak nastąpić dopiero na wyraźny rozkaz z okrętu flagowego.

Przerwała na moment, czekając na pytania lub komentarze, a gdy te nie nastąpiły, odchrząknęła i kontynuowała.

— To, co teraz zobaczycie, będzie przebiegać w czasie rzeczywistym, bez żadnego przyspieszenia, i będzie zsynchronizowane z obrazem taktycznym pokazanym w głównej części holoprojekcji. Zapisy pochodzą z banków danych i dzienników pokładowych odpowiednich okrętów. To jest mostek HMS Nike… — jeden z obrazów zamigotał. — To pomost flagowy admirała Sarnowa, także na HMS Nike, a to mostek ciężkiego krążownika HMS Warlock.

Przerwała ponownie, czekając na reakcję słuchaczy. Nikt się nie odezwał, uruchomiła więc holoprojektor. Postacie ożyły, a ciszę przerwało wycie alarmów, popiskiwanie modułów łączności i inne dźwięki wszechobecne podczas walki na każdym stanowisku dowodzenia, tyle że trzykrotnie głośniejsze.

Nagrania były niezwykle realistyczne. Admirał Cordwainer pochyliła się, odruchowo dając się ogarnąć tej rzeczywistości. Nie zdziwiło jej, że ktoś jęknął za jej plecami, gdy ciężki krążownik Circe eksplodował po serii trafień, ale sama nie odrywała wzroku od mostka HMS Nike i kobiety zasiadającej w kapitańskim fotelu, która w niczym nie przypominała zimnej, oschłej oficer składającej zeznania, które przed chwilą obejrzeli.

— Formacja Reno! — poleciła ostro. — I proszę przekazać krążownikom, panie Monet, żeby dokładniej trzymały się szyku!

Rozkaz kapitan Harrington spowodował, że cała Grupa Wydzielona zmieniła nieco szyk niczym dobrze zgrane urządzenie, skupiając się w ciaśniejszą formację. Natychmiast dało się zauważyć, że zmiana wpłynęła korzystnie na skuteczność obrony antyrakietowej. Admirał Cordwainer zarejestrowała to jednakże jakby mimochodem, ponieważ jej uwagę nadal przykuwała kapitan Harrington, kojarząca się jej nieodparcie z walkirią. Patrząc na nią, miało się wrażenie, że musiała być właśnie tam gdzie była i wydawało się niemożliwe, by mogła zajmować się czymkolwiek innym. Jej twarz była spokojna, ale był to spokój zabójcy skoncentrowanego całkowicie na wykonaniu zadania. Była duszą aktywności na mostku niczym doskonały dyrygent prowadzący świetnie wyszkoloną orkiestrę i osiągający doskonałość wykonania nieosiągalną dla muzyków pozbawionych jej kierownictwa. Była w swoim żywiole i robiła to, do czego miała wrodzone predyspozycje i czego ją nauczono — kierowała swym okrętem w walce, a okręt ten przewodził całej Grupie Wydzielonej.