— Dobrze, że się nadaje do regeneracji — mruknął White Haven. Przez kilka następnych sekund nikt nie przerywał milczenia. — Dobra, Willi, zostałem ostrzeżony. Powiedz księciu, że zrobię co będę mógł, by ograniczyć polityczne reperkusje procesu, ale jeżeli wina zostanie udowodniona, nie ma takiej możliwości, żebym Younga uniewinnił. Jeśli to pogorszy sytuację polityczną, będzie mi przykro, ale nic na to nie poradzę.
— Wiem o tym, uparciuchu — uśmiechnął się smętnie William. — Wiedziałem, zanim się tu zjawiłem, że tak właśnie powiesz.
— Ja myślę, że wiedziałeś. — White Haven spojrzał na chronometr i wstał. — No dobra, jestem ostrzeżony, a teraz choć szkoda mi opuścić tak szacowne osobistości, panowie wybaczą; od prawie czterech miesięcy nie widziałem Emily, a w White Haven niedługo zacznie świtać. Pozwolicie, że się pożegnam…
— Odprowadzę cię na pokład hangarowy — zaproponował Webster.
ROZDZIAŁ VI
Honor spacerowała po kabinie niczym drapieżnik po klatce, poruszając się szybko i gwałtownie. Z całej jej postawy emanowały złość i frustracja wywołane bezsilnością. Nimitz obserwował ją ze swej wyściełanej grzędy, poruszając samym koniuszkiem ogona; MacGuiness po nieudanej próbie nawiązania rozmowy wykonał odwrót strategiczny do kuchni. Honor doskonale wiedziała, dlaczego to zrobił, co jedynie nasiliło jej uczucia, choć nie były skierowane przeciw niemu.
Westchnęła i opadła na siedzisko pod panoramicznym oknem. Wychodziło ono nie na stację, lecz na otwartą przestrzeń, a na orbicie Manticore zawsze było coś ciekawego do oglądania. Roztaczał się stąd piękny widok na gwiazdy, orbitalne magazyny i platformy przeładunkowe. Oraz naturalnie na wszystkie przelatujące w pobliżu statki i okręty. Olbrzymie receptory energii słonecznej wyglądały niczym odległe klejnoty, gdy błyszczały w promieniach słońca, kontrastując z Thorsonem, księżycem Manticore, lśniącym niczym srebrny krąg, przelatującym przez jej pole widzenia, jako że HMS Hephaestus znajdował się na geosynchronicznej orbicie. Normalnie siedziałaby wgapiona w okno godzinami, będąc pod wrażeniem na poły hipnotycznego baletu wszechświata. Teraz jednakże nawet tak wspaniały widok nie był w stanie poprawić jej nastroju.
Skrzywiła się z niesmakiem i przeczesała palcami włosy. Dwa dni po kolacji w „Cosmo” Admiralicja wydała oficjalny raport podsumowujący bitwę o Hancock i godzinę później Honor była zmuszona rozkazać George’owi Monetowi, oficerowi łącznościowemu HMS Nike, by przestał przyjmować nieurzędowe połączenia, bowiem był to jedyny sposób powstrzymania lawiny propozycji i próśb o udzielenie wywiadu. Atmosfera była gorsza niż po powrocie z placówki Basilisk czy systemu Yeltsin; nawet po Basilisku nie było tak wrednej, politycznej otoczki wypełniającej komentarze w mediach. Po oficjalnym ogłoszeniu na konferencji prasowej zwołanej przez Admiralicję wieści o postawieniu Younga przed sądem wojennym dziennikarze poczuli krew i zaczęło się.
Honor nigdy nie przepadała za dziennikarzami — nie podobało jej się upraszczanie i trywializowanie wszystkich informacji, wieczna pogoń za sensacją i ignorowanie podstawowych zasad uprzejmości. A często i mijanie się z prawdą — jak długo nie groziło to przegranym procesem. Przyznawała, że są potrzebni i że wolność słowa jest ważna, ale wszystko miało swoje granice, a ta banda chamów zachowywała się tak, jakby była najważniejsza i wszechwiedząca. Ustawa o prywatności przyjęta przez parlament w czternastym roku Po Lądowaniu z reguły skutecznie zapobiegała brutalnym ingerencjom przedstawicieli mediów w życie innych ludzi (co na przykład tolerowała do przesady Liga Solarna), ale w tym przypadku puściły im wszystkie hamulce. Wiadomość o procesie spowodowała samonapędzające się szaleństwo; najwyraźniej wszystkie stacje gotowe były ryzykować przegrane i kosztowne procesy o naruszenie prywatności, byle tylko ich reporterzy zdobyli pierwsi jakąkolwiek nową informację.
Polowanie obejmowało wszystkich członków załogi Nike, bo sucha treść komunikatu Admiralicji nie dawała zbytnich możliwości do snucia spekulacji, ale głównym celem była Honor. Proces zapowiadał się na spektakularne wydarzenie, ale nie tylko informacje o przebiegu bitwy czy o wydarzeniach bezpośrednio związanych z postawieniem Youngowi zarzutów były dla dziennikarzy interesujące. Wszystkie szczegóły z jej przeszłości (i Younga), których byli w stanie się dogrzebać, zostały wyciągnięte na światło dzienne i opublikowane, naturalnie najczęściej z błędnymi analizami i regularnie pozbawionymi podstaw spekulacjami. Część faktów przy okazji podano błędnie. Każda plotka wskazująca na zadawnioną wrogość między nią a Youngiem stawała się sensacją z prawdziwego zdarzenia. Bardziej przedsiębiorczy dziennikarze udali się na Sphinxa, by grzebać w jej dzieciństwie, a najbezczelniejszy dostał się do kliniki rodziców, udając, że jest pacjentem. Zasypywał ich gradem osobistych, bezczelnych pytań, póki rozsierdzona rodzicielka Honor nie wezwała policji i nie kazała go aresztować pod zarzutem naruszenia prywatności i próby oszustwa. Honor, gdy się o tym dowiedziała, zalała nagła krew, a stan ten nie poprawił się zbytnio, jako że jej własne położenie było jeszcze gorsze. Połowa dziennikarzy z Manticore oblazła Hephaestusa, kryjąc się po kątach niczym pająkojaszczurki ze Sphinxa i czatując na moment, gdy postawi stopę na terenie stacji.
Cała sytuacja w równym stopniu ją przerażała co złościła. I to nie tyle z powodu nachalności dziennikarzy, ale rażącej stronniczości relacji. Media zrobiły z tej sprawy coś w rodzaju walki gladiatorów, zupełnie jakby proces stał się katalizatorem krystalizującym społeczne niepokoje. Rosnąca od ponad pół wieku obawa przed Republiką, radość i ulga po pierwszych wygranych bitwach i niepewność wywołana obecnym kryzysem politycznym, który dla większości zwykłych obywateli był niezrozumiały, wszystko to ujawniało się przy okazji jednego wydarzenia: procesu Younga… i skupiło na niej. Reporterzy, analitycy, naukowcy czy zwykli przechodnie — wszyscy zajmowali zdecydowane stanowiska. A ona znajdowała się w samym centrum wydarzeń i nie mogła się z niego wycofać.
Nie zaskoczył jej sposób, w jaki przedstawiały ją media kontrolowane przez opozycję czy Hauptman Cartel, ale ośrodki prorządowe, dla których była bohaterką w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa, były jeszcze gorsze. Kiedy słyszała pod swoim adresem określenia w stylu: „najodważniejszy oficer Królewskiej Marynarki”, zaczynały ją boleć zęby, ale najgorsze było to, że z większości materiałów wyłaniał się obraz niepokalanej dziewicy w lśniącej zbroi, która była biczem bożym na „ignorantów z opozycji”. Wszyscy analitycy zgodni byli co do jednego: proces albo obali rząd albo wzmocni jego pozycję w dyskusji o wypowiedzeniu wojny. A na dodatek przed parlamentem odbyły się masowe demonstracje zwolenników wojny wymachujących jej podobiznami.
Był to koszmar, a ona była więźniem na własnym okręcie od momentu ogłoszenia całej sprawy, ponieważ obiecała królowej, że nie będzie z dziennikarzami dyskutowała o zarzutach postawionych Youngowi. Nawet gdyby nie złożyła tej obietnicy, Pavel Young był ostatnią osobą, o jakiej miała ochotę rozmawiać z kimkolwiek, a dziennikarze ostatnimi ludźmi, z którymi miałaby ochotę rozmawiać o czymkolwiek. Natomiast rozmowa o własnych dokonaniach byłaby prawie równie niesmacznym samochwalstwem. No i nie lubiła kamer.
W dodatku nadal nie była do końca przekonana, że jest atrakcyjną kobietą, choć Paul poczynił olbrzymie postępy w przekonaniu jej, że nie jest koniopodobną, chudą i długą istotą płci żeńskiej zasługującą na miano kobiety jedynie z braku lepszego określenia. Racjonalnie rzecz biorąc, Honor wiedziała, że Paul ma rację, ponieważ jej twarz należała do tych, które pięknieją w miarę dojrzewania. Pokolenie, do którego należała, zostało poddane procesowi prolongu naprawdę wcześnie, więc zmiany w rysach twarzy następowały wolno i dla niej niezauważalnie. Przekonanie o własnej brzydocie było w niej zakorzenione od wielu lat, a Tankersleya znała ledwie parę miesięcy, toteż nic dziwnego, że nie przyjmowała do wiadomości jego słów, że jest „piękna”, mimo że dzięki Nimitzowi wiedziała, że Paul naprawdę tak uważa. Jeśli ktoś całe życie uważał się za brzydkie kaczątko, nie uwierzy szybko w to, że jest łabądkiem, a ona była o tym pierwszym dogłębnie przekonana. Stąd na każdym zdjęciu i hologramie wyglądała nienaturalnie i nieatrakcyjnie — sztywniała bowiem, ledwie ktokolwiek wycelował w nią obiektyw.