— Część mediów omawia to całkiem szeroko, ale naturalnie nie te, które go bronią. Znasz Crichtona, domorosłego specjalistę militarnego Fundacji Palmera?… Możesz się krzywić, bo są powody. Otóż ten zdolny do wszystkiego dyletant głosi, iż Young jest prawdziwą ofiarą, bo Admiralicja próbowała go przygwoździć od czasu placówki Basilisk. Według jego wersji, za którą wystawił High Ridge’owi i reszcie słony rachunek, biedny Young mający niesprawny okręt został kozłem ofiarnym Admiralicji i rządu, kiedy musiał poddać go naprawom. Oczywiście ani przecinka o tym, że próbował podłożyć ci jak największą mógł świnię, czy o tym, że jego lenistwo i nieudolność miały znaczący wpływ na sytuację, z którą musiałaś sobie poradzić. Tak naprawdę, jakbyś nie wiedziała, groźną sytuację w systemie Basilisk stworzyło karygodne zaniedbanie Admiralicji, która przydzieliła na tak ważną placówkę jedynie dwa okręty, z czego jeden ledwie zdolny do lotu.
— Ale łgarstwo! Warlock nie miał żadnych poważnych usterek, a słaba obsada była wynikiem postępowania Janaceka!
— No i co z tego? Nie spodziewasz się chyba, że przyznają się, iż to oni sami stworzyli całe to bagno przez własną krótkowzroczność i głupotę?! Zwłaszcza że wszyscy po tamtej stronie nadal obwiniają cię o to, że rząd wniósł poprawki do Aktu o Przyłączeniu po tym, jak cała sprawa omal nie zakończyła się utratą terminalu. Ty to masz podejście do polityków.
Ponieważ rozumiała, dlaczego mówił tak lakonicznie i lekko, znając fakty, nie protestowała.
— Posłuchaj — oświadczyła — jeśli ci to nie robi różnicy, wolałabym w ogóle na te tematy nie rozmawiać. Są ciekawsze sposoby marnowania czasu, a ja nawet nie chcę myśleć o tych kłamstwach czy o Youngu.
— W porządku — zgodził się z tak tragicznym westchnieniem, że pocałowała go w nagrodę. — Zresztą, prawdę mówiąc, nie przyszedłem, by o tym dyskutować. Przyszedłem, żeby cię gdzieś zaprosić.
— Co proszę?!
— Musisz stąd wyjść, bo zaczniesz wariować. Mam na myśli nie tylko kabinę, ale okręt. Musisz to wszystko zostawić za sobą i odprężyć się. I dlatego, jak zwykle zresztą pomysłowo, znalazłem miejsce, które idealnie się do tego nadaje. I w którym nie ma prawa znaleźć się choćby pół dziennikarza.
— Tak? To pewnie coś równie atrakcyjnego jak stacja meteo na wyspie Sidham?!
Tankersley parsknął śmiechem — stacja ta znajdowała się za kręgiem polarnym Sphinxa i była chyba najbardziej oddalonym od innych ludzkich siedzib, zapomnianym przez Boga i ludzi miejscem na wszystkich trzech planetach systemu.
— Nie sądziłem, że jesteś aż tak zdesperowana. Ale rzeczywiście mam na myśli wyspę. Co powiesz na wypad na Kreskin Field?
— Kreskin Field?
Honor nagle usiadła prosto, a oczy rozbłysły jej radośnie, czemu trudno się było dziwić: była to baza lotnicza Akademii Królewskiej Marynarki na wyspie Saganami.
— Przecież mówię. Plan lotu wypiszę tylko na siebie, a w akademii nikt nie piśnie o tobie słowa, jak długo nie zaczniesz rozrabiać. Ta banda hien nie będzie miała pojęcia, gdzie jesteś, a trochę słońca ci nie zaszkodzi. No i ktoś od miesięcy mi opowiada, jak to dobrze pilotuje prymitywne samoloty i inne podobne wynalazki.
— Taak? — zdziwiła się uprzejmie. — Samochwała na moim okręcie?!
— To nie ty? — Paul podrapał się w czoło. — To pewnie musiała być Mike. Ale dokładnie pamiętam, jak ktoś się przechwalał, że masz rekord akademii w przelocie na lotni. Powiadasz, że nie masz?
— Oczywiście, że mam, sklerozo, tylko się tym nie chwaliłam — obruszyła się, częstując go łokciem w żebra, ale spodziewał się tego i zdołał zablokować cios.
— Mam co do tego poważne wątpliwości — oświadczył z zadęciem. — Z moich długoletnich obserwacji wynika, że osoby niewysokie i konkretnie zbudowane znacznie lepiej pilotują maszyny pozbawione pokładowej grawitacji niż osobniki niekoniecznie chude, ale długie.
Honor zachichotała, kolejny raz zaskoczona zdolnością Paula do prawienia złośliwości nie wywołujących jej irytacji.
— To wyzwanie, kapitanie Tankersley?
— Skądże znowu! To tylko propozycja przyjacielskiego współzawodnictwa w celu sprawdzenia, kto jest naprawdę lepszy. Fakt, mam nad tobą przewagę: nie dość, że należę do tych niewysokich a konkretnie zbudowanych, to jeszcze latałem nie tak dawno.
— Aaa! Trenowaliśmy po cichu! Ładnie to tak?
— Pewnie, że ładnie: wszystko dla zwycięstwa. Interesuje cię to?
— Lotnie, szybowce czy samoloty? — spytała zwięźle.
— Lotnie i szybowce są zbyt bierne, a poza tym wtedy ty miałabyś przewagę. Rozmawiałem z kontrolerem Kaskin i uzgodniłem, że przygotują nam dwa Javeliny.
— Javeliny! — W oczach Honor było tyle radości, że Paul wyszczerzył się z zadowolenia.
Javelin był celowym anachronizmem technicznym używanym do nauki zaawansowanego pilotażu i wyrobienia zmysłu taktycznego, czyli świadomości, gdzie w stosunku do własnej jednostki znajduje się przeciwnik w rzeczywistych warunkach trójwymiarowej przestrzeni. Był to jednomiejscowy samolot odrzutowy o zmiennej geometrii płata, bez sztucznej grawitacji, za to z niesamowitym zapasem mocy silnika. Dlatego też był niewielki, szybki i bardzo zwrotny, a instruktorzy twierdzili nie bez podstaw, że latanie na nim jest lepsze od seksu. Honor dopiero ostatnio zaczęła zmieniać zdanie na ten temat, ale i tak uważała, że jest następną najlepszą po seksie rzeczą.
— Javeliny — potwierdził Tankersley i dodał: — I zgodzili się na tankowanie w powietrzu, jeśli będziemy chcieli dłużej polatać.
— Jak, na litość boską udało ci się załatwić maszyny na tak długo?! Do polatania na Javelinach zawsze jest kilometrowa kolejka!
— Sława ma swoje plusy. Powiedziałem, z jaką to znakomitością Królewskiej Marynarki chcę polatać. Ledwie powstrzymałem kontrolę lotów od rozwinięcia czerwonego dywanu. I proszę mi się tu nie rumienić — jesteś znakomitym oficerem. Więc jak będzie, lady Honor? Przyjmujesz zaproszenie?
— Oczywiście! — Zerwała się z Nimitzem w objęciach. — Chodź Stinker: trzeba komuś pokazać, kto naprawdę potrafi latać!
ROZDZIAŁ VII
Honor otworzyła przepustnice i ściągnęła drążek na siebie, wznosząc się ostrą świecą w niebo. Obie turbiny zawyły, wprawiając płatowiec w lekkie drżenie, i przeciążenie wbiło ją w fotel, wywołując elektryczny ogień w sztucznych nerwach lewego policzka. Wrażenie było dziwne, ale nie bolesne, więc mogła bez trudu skoncentrować się na elektronicznych symbolach wyświetlanych na wewnętrznej stronie wizjera hełmu, a informujących o stanie maszyny i położeniu przeciwnika.
Chwilowo Paul siedział jej na ogonie, a raczej tak mu się wydawało, bo złapała go na sekundzie nieuwagi i teraz uważnie obserwowała jego poczynania, odliczając w myślach czas. Gdy nos jego samolotu był już skierowany w górę w powtórce jej manewru, wyszczerzyła zęby w płaskim, rozciągniętym przez przeciążenie uśmiechu i zrobiła zwrot, kładąc równocześnie samolot w ostre nurkowanie. Zawisła na pasach bezpieczeństwa, a odrzutowiec z wyciem dartego powietrza runął ku odległemu morzu.
Żaden symulator czy mała jednostka wyposażona w generatory pokładowej grawitacji, nie mówiąc już o pinasie mającej kompensator bezwładnościowy, nie mogła dać podobnie czystej i dzikiej przyjemności, jaką dawało właśnie latanie Javelinem. Komputer pokładowy był prymitywny, jako że Javelin z założenia miał być sterowany ręcznie przez pilota. I był, ku radości tegoż pilota. Wychodząc z nurkowania, Honor wydała okrzyk przypominający do złudzenia krzyk orła.