Zdjęciom towarzyszył radarowy sygnał namierzający cel, a całość została nagrana ku wiecznej pamięci. Zadowolona położyła maszynę w ostry skręt w lewo i zanurkowała, śmiejąc się tryumfalnie.
— Sailor do Yard Doga, będziesz się musiał bardziej postarać, jeśli chcesz dalej bawić się z dorosłymi!
Luksusowo umeblowaną poczekalnię wypełniała cisza i słoneczny blask nadający parkietowej mozaice miodowo-złoty odcień, co Honor ledwie zauważyła. Radość z pilotowania Javelina wydawała się jej odległym i mglistym wspomnieniem, gdy siedziała bez ruchu w wygodnym fotelu, starając się sprawiać wrażenie zupełnie spokojnej. Nikt nie dał się zwieść, bowiem Nimitz zajmujący sąsiedni fotel wiercił się, nie mogąc znaleźć sobie wygodnego miejsca na miękkim siedzeniu. A skoro treecat był niespokojny, jego człowiek musiał być zdenerwowany.
Na pewno uspokajająco wpłynęłaby na nią rozmowa z kimś, a w poczekalni siedziało ponad tuzin oficerów. Prawie wszystkich znała, z niektórymi przyjaźniła się, ale konwersacja była zabroniona — pilnował tego siedzący przy drzwiach dyżurny, oficjalnie obecny tam dla wygody świadków. Do chwili złożenia zeznań przed sądem wojennym świadkowie zgodnie z prawem obowiązującym w Royal Manticoran Navy mieli zakaz porozumiewania się, by przypadkiem nie uzgodnili zeznań. Zgodnie z tradycją oznaczało to całkowite milczenie, a obecność dyżurnego jedynie o tym przypominała.
Honor oparła głowę o ścianę za fotelem i zamknęła oczy, pragnąc jedynie, by czekanie jak najprędzej się zakończyło.
Kapitan lord Pavel Young wmaszerował sztywno, ze wzrokiem wbitym prosto przed siebie, do przestronnej, pogrążonej w ciszy komnaty, od wieków będącej salą rozpraw sądu wojennego Królewskiej Marynarki. Towarzyszyła mu eskorta uzbrojonych i milczących Marines. Po czerwonym dywanie dotarł na wysokość oczekującego nań krzesła, przy którym stał wyznaczony na obrońcę z urzędu oficer, i odwrócił się od wypełniającego całą ścianę okna ku długiemu stołowi. Idąc ku oknu, starał się nie mrugać oczami, choć wpadające przez nie światło było ostre, by jego odruchowa reakcja nie została mylnie zinterpretowana. Teraz wpatrywał się w stół, za którym stało sześć krzeseł. Na stole stały karafki z chłodzoną wodą, leżało sześć teczek, dzwonek i jego własna szpada stanowiąca część paradnego munduru oraz symbol jego honoru i autorytetu królewskiego oficera. Nie mógł od niej oderwać wzroku, choć zdawał sobie sprawę, że za plecami ma milczącą widownię, na której są także jego ojciec i bracia.
Otworzyły się boczne drzwi i do sali wmaszerowali członkowie sądu w odwrotnej do starszeństwa kolejności. Młodsi poczekali przy swoich krzesłach, nim przewodniczący nie dotarł do swojego, po czym wszyscy równocześnie usiedli.
Admirał White Haven pochylił się, spojrzał w obie strony wzdłuż stołu i zadowolony ujął mały, srebrny młotek, którym dwukrotnie uderzył w stojący na stole dzwonek. Ostry, melodyjny dźwięk jakby zawisł w powietrzu. Zagłuszył go dopiero odgłos szurania, gdy wszyscy pozostali na sali także usiedli. White Haven odłożył młotek i otworzył starodawną papierową teczkę z aktami. Położył na jej zawartości obie dłonie i oznajmił:
— Ogłaszam rozpoczęcie posiedzenia sądu!
W sali zapadła kompletna cisza przerwana po chwili ponownie barytonem przewodniczącego:
— Sąd ten został zwołany i zebrał się zgodnie z zasadami i przepisami prawa wojennego oraz rozporządzenia o trybie powoływania i funkcjonowania sądów wojennych z rozkazu lady Francine Maurier, baronowej Morncreek, Pierwszego Lorda Admiralicji, działającej w imieniu i zgodnie z wolą Jej Królewskiej Mości królowej Elżbiety III. Celem rozprawy jest rozważenie zarzutów postawionych kapitanowi lordowi Pavelowi Youngowi, oficerowi Royal Manticoran Navy dowodzącemu okrętem Jej Królewskiej Mości Warlock, a związanych z jego zachowaniem w czasie walki z okrętami nieprzyjacielskimi w systemie planetarnym Hancock.
Przerwał, odwrócił kartkę, odkładając ją starannie na bok, i uniósł wzrok, przyglądając się lodowatymi błękitnymi oczyma Youngowi. Jego twarz pozbawiona była jakiegokolwiek wyrazu, ale Young doskonale wiedział, że White Haven, jeden ze zwolenników tej dziwki, był przekonany, że nie mogła popełnić błędu, i już wydał na niego wyrok. Spoglądając na admirała, nie mógł opanować wzrastającej nienawiści.
— Oskarżony, proszę wstać — polecił White Haven cicho i Young wykonał rozkaz. — Kapitanie lordzie Young, jest pan postawiony w stan oskarżenia pod następującymi zarzutami. Zarzut pierwszy: w środę lub około środy dwudziestego trzeciego dnia szóstego miesiąca roku 282 Po Lądowaniu, działając jako pełniący obowiązki dowódcy 17 Eskadry Ciężkich Krążowników w systemie Hancock w związku ze śmiercią komodora Stephena Van Slyke’a, złamał pan artykuł 23 prawa wojennego, opuszczając samowolnie szyk Grupy Wydzielonej Hancock 001, zaprzestając w ten sposób walki z wrogiem bez stosownego rozkazu. Zarzut drugi: złamał pan artykuł 26 prawa wojennego, nie wykonując bezpośredniego rozkazu z okrętu flagowego Grupy Wydzielonej Hancock 001 i mimo jego powtórzenia nie wrócił pan do szyku. Zarzut trzeci: w wyniku poczynań opisanych w zarzutach jeden i dwa wycofanie okrętów znajdujących się pod pańskim dowództwem spowodowało poważne osłabienie obrony antyrakietowej Grupy Wydzielonej Hancock 001 i naraziło pozostałe okręty na zmasowany ogień nieprzyjaciela, co w konsekwencji doprowadziło do poważnych uszkodzeń i ciężkich strat w ludziach. Zarzut czwarty: pańskie postępowanie i jego konsekwencje opisane w zarzutach jeden, dwa i trzy wynikły z osobistego tchórzostwa. Zarzut piąty: postępowanie opisane w zarzutach jeden i dwa oznacza dezercję w obliczu wroga zgodnie z artykułami 14, 15 i 19 prawa wojennego, co uznaje się za akt zdrady według prawa wojennego oraz konstytucji Gwiezdnego Królestwa Manticore.
Young zdał sobie sprawę, że zbladł, gdy White Haven odłożył kartkę i z taką samą doprowadzającą go do obłędu metodycznością wziął następną, ale stał wyprostowany. W skroniach mu waliło, w żołądku miał czarną dziurę, ale nienawiść do tej, która była powodem jego upokorzenia, dodawała mu sił.
— Słyszał pan zarzuty, kapitanie lordzie Young. — Rozległ się spokojny głos admirała. — Czy przyznaje się pan do winy?
— Nie, sir. Nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi czynów, sir. — Głos Younga nie brzmiał tak pewnie, jak chciałby tego mówiący, ale też i nie drżał.
— Proszę siadać, kapitanie — polecił White Haven.
Young z ulgą opadł na krzesło i splótł dłonie, by powstrzymać ich drżenie. White Haven zaś dał znak oskarżycielowi.
— Panie i panowie sędziowie — zaczęła, wstając, oskarżycielka. — Zamiarem oskarżenia jest udowodnienie, iż oskarżony popełnił wszystkie zarzucane mu czyny, oraz przedstawienie…
Young zmusił się, by przestać jej słuchać, i skoncentrował się na nienawiści i strachu. Nawet teraz nie był w stanie określić, które uczucie było silniejsze. Niezależnie od wyrażonego przez ojca zadowolenia ze składu sądu i ulgi stąd wynikającej miał świadomość, że do skazania go wystarczą głosy czterech z sześciu sędziów. A jeśli zostanie uznany winnym, automatycznie skażą go na śmierć. Bowiem za tchórzostwo i dezercję w obliczu wroga istniała tylko jedna, obligatoryjna kara: kara śmierci.
Jednakże mimo potwornego przerażenia na myśl o śmierci równie silna była nienawiść podsycana przez upokorzenie i hańbę, jaką oznaczał fakt, że został o coś takiego oskarżony. Nawet jeśli nie uznają go winnym, piętno pozostanie na zawsze i nic go nie zmaże, a dla oficera nie było gorszego zarzutu niż zarzut tchórzostwa. Słowo „tchórz”, którego nikt przy nim głośno nie wypowie, a które wszyscy będą mieli na językach, będzie mu towarzyszyło wszędzie i zawsze, czegokolwiek by nie zrobił. A wszystko to było winą tej dziwki Harrington, której zachciało się znowu zostać bohaterką! Najpierw suka upokorzyła go w Akademii, odrzucając publicznie jego zaloty, a potem, gdy chciał ją ukarać, stłukła go prawie do nieprzytomności. A potem przetrwała wszystkie próby zniszczenia jej kariery podjęte przez jego rodzinę i sprzymierzeńców, a było ich sporo. Ukoronowanie stanowiła placówka Basilisk, gdzie już ją miał na widelcu, a kurwa jedna potrafiła wykręcić cała sprawę do góry nogami i w efekcie to ona została bohaterką i świetlistym przykładem, a on durniem.