Выбрать главу

Blady jak śmierć i zlany potem mężczyzna siedzący w fotelu kapitańskim HMS Warlock stanowił jej przeciwieństwo. Przy niej był prawie niezauważalny, trywialny, był nikim. Cordwainer zauważyła go niejako odruchowo, przenosząc wzrok na obraz pomostu flagowego. Mimo braku doświadczenia bojowego bez trudu oceniła umiejętności i skupienie admirała Sarnowa, równie skoncentrowanego na walce co Harrington. Widać było, że ten człowiek ma autorytet, a szybkość podejmowania decyzji świadczyła jednoznacznie, że cały czas śledził sytuację na bieżąco, uwzględniając wszelkie zachodzące zmiany. Jednak nawet on został w jakiś sposób przyćmiony przez lodowatą, jaśniejszą od ognia precyzję Harrington. On był mózgiem Grupy Wydzielonej, ale ona była jej duszą — admirał Cordwainer skrzywiła się z niesmakiem: takie dramatyczne metafory kłóciły się z jej chłodnym, analitycznym podejściem do życia, ale były jedynymi, które pasowały do tego, co miała przed oczami.

— Skipper, Agamemnon przestał istnieć! — krzyknął ktoś na mostku HMS Nike i Cordwainer przygryzła wargę, nie spuszczając oczu z twarzy Harrington, której prawy kącik ust zaczął lekko drgać.

— Proszę zbliżyć się do Intoleranta i sprząc obrony antyrakietowe, pani komandor.

Nie czekając na potwierdzenie, Harrington przeniosła wzrok na ekran przekazujący obraz z pomostu flagowego. Tak w jej oczach, jak i w oczach Sarnowa widać było gorzką świadomość, że Grupa Wydzielona płaciła zbyt drogo za dywersję, która nie prowadziła do niczego więcej. Sarnow otworzył usta — admirał Cordwainer była pewna, że z zamiarem wydania rozkazu rozproszenia okrętów, ale nie wydał go, bowiem zza jego pleców rozległ się okrzyk:

— Sir! Panie admirale!

A na holoprojekcji taktycznej rozbłysły nowe zielone punkty — dziesięć dreadnaughtów Królewskiej Marynarki wraz z okrętami osłony, które po paru sekundach przyjęły kurs przechwytujący i zwiększyły prędkość. Admirał Sarnow przyglądał się im przez moment z uśmiechem, po czym odwrócił się do kamery, chcąc przekazać wiadomość kapitan Harrington… i w tym momencie HMS Nike szarpnął się jak oszalały — w jego kadłub trafiły wiązki impulsowych głowic laserowych, rozpruwając pancerz i sięgając w głąb okrętu. Na mostku zawyły nowe alarmy, część ekranów zgasła, gdy przedział koordynacyjny przestał istnieć, ale i tak było to jedynie tło do orgii zniszczeń, która zapanowała na pomoście flagowym.

Admirał Alyce Cordwainer wgniotło w fotel to, co zobaczyła na ekranie, gdy ściana pomostu zmieniła się w rozpalone odłamki pancerne wepchnięte siłą eksplozji do pomieszczenia. Nigdy nie brała udziału w walce; miała żywą wyobraźnię, ale oglądanie rzeczywistej masakry, zniszczeń i chaosu było czymś zupełnie innym od wyobrażenia ich sobie. Fontanny krwi, tocząca się po pokładzie głowa, wycie rannych i świst uciekającego z przedziału powietrza — wszystko to sprawiło, że żołądek podniósł się jej do gardła. A ukoronowaniem wszystkiego był widok zmasakrowanego ciała Sarnowa wyrwanego z fotela wraz z uprzężą antyurazową, leżącego niczym skrwawiona, szmaciana lalka na pokładzie.

Zmusiła się, by oderwać od niego wzrok, przestać słyszeć krzyki rannych i skoncentrować się na obrazie mostka HMS Nike. Na twarzy Honor Harrington widać było najpierw szok i żal, sekundę później zrozumienie tego, co się stało, i świadomość, co to może oznaczać, a w następnej chwili stanowczość — Honor podjęła decyzję. Żadne z tych uczuć nie miało zresztą najmniejszego odzwierciedlenia w jej głosie, gdy potwierdzała napływające lawinowo meldunki o uszkodzeniach, stratach i zniszczeniach. Cordwainer w tym momencie doskonale zrozumiała jej dylemat i to, dlaczego podjęła taką właśnie decyzję. Harrington była kapitanem flagowym admirała Sarnowa, a więc jego zastępcą realizującym jego rozkazy, ale w momencie wyłączenia go z akcji powinna przekazać dowodzenie następnemu według starszeństwa oficerowi. Tak stanowiły przepisy. A mimo to siedziała spokojnie, gdy kończyły napływać meldunki o zniszczeniach, i nie odezwała się słowem… Bowiem gdyby przestała dowodzić, oznaczałoby to masakrę pozostałych okrętów Grupy Wydzielonej Hancock 001 i zaprzepaszczenie poniesionych już przez nią ofiar.

Okręty Królewskiej Marynarki utrzymywały kurs, a kadłubem HMS Nike wstrząsały kolejne trafienia — najprawdopodobniej dlatego, że był największym okrętem w całej grupie. Otaczało go morze ognia z przechwyconych i zdetonowanych w bezpiecznej odległości rakiet oraz znacznie rzadszych, ale za to groźniejszych, które przedarły się przez obronę antyrakietową i eksplodowały w pobliżu celu, prując kadłub krążownika liniowego. Ciężkie krążowniki Merlin i Sorcerer trzymały się jego burt jak przylepione. Ich obrony antyrakietowe tworzyły jedną sieć wraz z Nike i Intolerantem, znacznie skuteczniejszą od czterech indywidualnych, ale nie były w stanie przechwycić wszystkich nadlatujących rakiet. I dlatego obraz z mostka HMS Nike drgał i podskakiwał dziko — każde drgnięcie oznaczało kolejne trafienie. Za to na holoprojekcji taktycznej przed okrętami Grupy Wydzielonej pojawił się biały krzyżyk oznaczający punkt, po przekroczeniu którego wrogie jednostki nie miały prawa uciec przez dreadnaughtami admirała Danislava. Dreadnaughtami, o których obecności nie miały pojęcia, bowiem znajdowały się one poza zasięgiem pokładowych sensorów.

Powoli mijały ciągnące się w nieskończoność minuty, a na widowni panowała cisza, gdyż wszyscy zdawali sobie sprawę, że w akcji, której przebieg właśnie śledzą, ginęli ludzie, często towarzysze broni, a czasami znajomi. Grupa Wydzielona Hancock 001 płaciła krwią i śmiercią za wciągnięcie przeciwnika w ostateczną pułapkę. Z prawie wszystkich okrętów uciekało powietrze, a ślad torowy HMS Nike znaczyła smuga szczątków i skrystalizowanej atmosfery. Skulona w fotelu admirał Cordwainer widziała zarówno żal Harrington z powodu śmierci podkomendnych, jak i jej zdecydowanie, by osiągnąć cel, i rozumiała to.

A potem jedna rakieta przeleciała przez obronę antyrakietową dotąd nawet nie draśniętego Warlocka i detonowała w pobliżu jego burty. Dwa promienie laserowe zdołały dotrzeć do celu i na mostku zawyły alarmy uszkodzeniowe. Zniszczenia nie były wielkie, a w porównaniu z uszkodzeniami innych okrętów wręcz drobne, ale wystarczyły. Cienki, przerażony tenorek kapitana lorda Younga zgrzytnął wszystkim po nerwach, zmuszając do oderwania wzroku od tego, co działo się na mostku Nike, i skupienia się na tym, co miało miejsce na mostku HMS Warlock.

— Rozkaz dla całej eskadry! Rozproszyć się! Powtarzam: rozkaz rozproszenia dla wszystkich okrętów eskadry!

Alyce Cordwainer spojrzała na holoprojekcję taktyczną, z pełną przerażenia fascynacją obserwując, jak okręty 17. eskadry ciężkich krążowników wykonują rozkaz, oddalając się na wszystkie strony od sił głównych. Wszystkie poza HMS Merlin, który nadal jak przylepiony trzymał się burty okrętu flagowego, w dalszym ciągu desperacko niszcząc celujące w niego rakiety. W następnej sekundzie zapanował chaos — starannie opracowana i skuteczna w większości przypadków misterna sieć obrony przeciwrakietowej Grupy Wydzielonej przestała istnieć i skutki były widoczne natychmiast. Lekki krążownik Arethusa zmienił się w ognistą kulę, a odsłonięta nagle burta Cassandry rozjarzyła się od wielokrotnych trafień, w efekcie których lewoburtowa osłona przestała istnieć, co oznaczało, że następne trafienie zakończy istnienie okrętu. Przez to zamieszanie przebił się wyraźny i zimny sopran Honor Harrington: