— Niech pani po prostu będzie sobą. Nikt nie może niczego zarzucić pani pracy, a dopasowywanie się na siłę do graysońskich norm jest bezcelowe, skoro wszyscy mieszkańcy planety zajęci są ponownym ich określaniem. Poza tym pani poddani lubią panią taką, jaka pani jest — roześmiał się, widząc jej uniesione brwi. — Zanim nie zajęła pani miejsca w Konklawe, część ludzi niepokoiła się, jak to będzie z „tą zagraniczną kobietą”, która w teorii jest ich patronem. Teraz kiedy mieli okazję poznać panią osobiście, są raczej dumni z pani, hm… ekscentryczności. Ta domena przyciągała i przyciąga ludzi bardziej przychylnych i bardziej niecierpliwie oczekujących zmian niż większość, milady. Teraz spora ich grupa wydaje się mieć nadzieję, że staną się w pewnych kwestiach podobni do pani.
— Mówisz poważnie?!
— Całkowicie. W rzeczy…
Przerwało mu bipnięcie chronometru Honor sygnalizujące porę następnego spotkania. Clinkscales spojrzał na ekran komputera i potrząsnął głową z rozbawieniem.
— To powinno być interesujące, milady… Przyszedł inżynier, o którym pani wspominałem.
Honor wyprostowała fotel i prawie równocześnie rozległo się pukanie do drzwi — dokładnie o wyznaczonym czasie.
— Proszę wejść — poleciła i strażnik w zielonozielonkawym uniformie, który wybrała jako barwy domeny, otworzył drzwi, wpuszczając rzeczonego inżyniera.
W progu stanął młodzian sprawiający wrażenie nieco nieuporządkowane, które trudno było wytłumaczyć, był bowiem czysty i ubrany starannie aż do przesady. Widać było natomiast, że czuje się nieswojo i nieszczęśliwie w garniturze i znacznie bardziej odpowiadałby mu kombinezon obwieszony mikrokompami i innymi przyborami. Rzucało się też w oczy, że jest niezwykle spięty i zdenerwowany.
— Proszę wejść, panie Gerrick — zachęciła go Honor i wstała, wyciągając dłoń na powitanie.
Protokół wymagał co prawda, by siedziała, ale nie potrafiła zachowywać się tak bezdusznie wobec kogoś tak zagubionego i niepewnego.
Gerrick zarumienił się jak panienka i pospiesznie podszedł do biurka, omal nie potykając się ze zdenerwowania o własne nogi. Część tego zdenerwowania wynikała prawdopodobnie ze zdezorientowania jej zachowaniem, bo zapewne dokładnie sprawdził, jak powinna wyglądać audiencja, ale z tego Honor zdała sobie sprawę zbyt późno, toteż jedynie uśmiechnęła się i czekała z wyciągniętą ręką, aż gość podejdzie. Gerrick znieruchomiał na moment, a potem wyciągnął z wahaniem dłoń — widać było, że nie wie, czy ma uścisnąć, czy pocałować prawicę Honor. Rozwiązała ten problem zdecydowanym uściskiem i niepewność częściowo opuściła gościa. Uśmiechnął się nawet słabo, lecz odpowiedział w miarę zdecydowanym uściskiem.
— Proszę siadać. — Wskazała mu stojące po drugiej stronie biurka krzesło. Wykonał polecenie, przyciskając do piersi teczkę. — Lord Clinkscales powiedział mi, że jest pan jednym z moich starszych inżynierów i że chciałby pan ze mną porozmawiać o jakimś specjalnym projekcie.
Zaczerwienił się ponownie; tytuł „starszego inżyniera” zabrzmiał zabawnie z racji jego wieku. Honor usiadła i spokojnie czekała, aż gość się odezwie. Poważny i wyrażający zainteresowanie wyraz jej twarzy musiał go uspokoić, bo wziął głęboki oddech i przytaknął.
— Tak, milady. Wszystko się zgadza — mówił szybko, lecz głosem głębszym, niż sugerowałby to jego wygląd.
— W takim razie proszę opowiedzieć mi, o co chodzi — zachęciła go, siadając wygodniej.
Gerrick odchrząknął i zaczął:
— Więc tak, milady: zacząłem sprawdzać zastosowania nowych materiałów, które stały się dla nas dostępne dzięki Sojuszowi. Część z nich jest naprawdę godna podziwu, a największe wrażenie wywarły na mnie możliwości nowego krystoplastu.
Zrobił przerwę, a Honor potarła czubek nosa, wytężając pamięć — krystoplast wcale nie był nowym materiałem, choć graysońskiemu inżynierowi mógł wydawać się cudem technologii. Królestwo od tylu już lat używało w przemyśle kosmicznym armoplastu, że materiały, poprzedniej generacji, w tym i krystoplast, obecnie wykorzystywano prawie wyłącznie w przemyśle cywilnym, gdzie tolerancje wytrzymałościowe miały mniejsze znaczenie niż koszty. Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie różnic między parametrami obu materiałów; dopiero potem skinęła głową.
— W porządku, panie Gerrick. Jak zakładam, pański projekt związany jest z wykorzystaniem krystoplastu?
— Tak, milady. — Widać było, że poczuł się znacznie pewniej, gdy rozmowa zeszła na znajomy grunt. — Nigdy nie dysponowaliśmy materiałem o takiej wytrzymałości na naprężenia. A daje on całą gamę możliwych nowych zastosowań w inżynierii środowiskowej. Teraz moglibyśmy przykryć kopułami całe miasta!
Honor przytaknęła, rozumiejąc nagle, o co chodzi. Duża koncentracja ciężkich pierwiastków powodowała, iż nawet zwykły kurz unoszący się w powietrzu był realnym zagrożeniem, i dlatego wszystkie budowle na planecie miały wewnętrzne nadciśnienie i skomplikowany system filtrujący zasysane powietrze. A budynki użyteczności publicznej, takie jak pałac Protektora czy Harrington House, zbudowane zostały pod kopułami, wewnątrz których panowały kontrolowane warunki klimatyczne.
Potarła czubek nosa i zerknęła na Clinkscalesa. Obserwował inżyniera z lekkim uśmiechem, jakby czekał, aż zacznie się naprawdę interesująca część rozmowy.
— Sądzę, że ma pan rację, a w tych warunkach Domena Harrington powinna zacząć tę nową działalność — odezwała się. — Powiada pan, że całe miasto?
— Tak, milady. Ale to nie wszystko: możemy zbudować pod kopułą całą farmę!
— Farmę?
— Właśnie. Mam tu kosztorys… — zaczął nerwowo grzebać w teczce. Nadzieja wprost biła z jego twarzy. — Biorąc pod uwagę długoterminowe koszty operacyjne, koszty produkcji byłyby niewspółmiernie niższe niż koszty farm orbitalnych. Oczywiście dochodzi do tego poważne zmniejszenie kosztów transportu i…
— Moment, Adam — wtrącił z zaskakującą łagodnością Clinkscales, a gdy Gerrick spojrzał nań, potrząsnął głową i zwrócił się do Honor. — Widziałem te wyliczenia, milady, i uważam, że pan Gerrick ma rację. Farmy pod kopułami byłyby znacznie tańsze od orbitalnych; dotyczy to zwłaszcza kosztów utrzymania. Niestety, nasi rolnicy są, hm… tradycjonalistami, że się tak wyrażę, i Adam nie był w stanie zainteresować nikogo swoim pomysłem na tyle, by uzyskać środki niezbędne na sfinansowanie projektu.
— Aha! A o jakiej sumie mówimy?
— Sporządziłem wstępny kosztorys farmy mającej sześć tysięcy hektarów jako obiektu próbnego, milady. — Gerrick przełknął ślinę, najwyraźniej spodziewając się zakwestionowania parametrów powierzchni, bo dodał pospiesznie: — Mniejszy teren byłby nieatrakcyjny dla korporacji rolniczych i…
— Rozumiem — przerwała mu łagodnie Honor. — Proszę podać kwotę.
— Dziesięć milionów austinów — powiedział cichutko.
Honor pokiwała głową ze zrozumieniem — rozmawiali o mniej więcej siedmiu i pół milionach dolarów, czyli o nieco większej sumie niż się spodziewała…
— Zdaję sobie sprawę, że to dużo, milady — dodał inżynier — ale znaczna część to koszty dekontaminacji, a musielibyśmy opracować także sporo projektów nowych maszyn. Nie tylko nowe systemy filtrów powietrznych, ale oczyszczalnie wody, systemy nawadniające, monitorowanie poziomu zanieczyszczeń… To podnosi koszty, ale kiedy rozpoczniemy masową produkcję, amortyzacja przy następnych wyniesie…
Ugryzł się w język, gdy Honor uniosła dłoń. Po sekundzie ciszy spojrzała na Clinkscalesa i spytała:
— Stać nas na to?