Jazda wydawała się trwać wieczność, ale w końcu winda stanęła, drzwi otworzyły się i obie znalazły się w okrętowej zbrojowni. Starszy sierżant sztabowy będący zbrojmistrzem okrętowym uniósł głowę znad lektury i zerwał się na baczność, obciągając i tak nienagannie leżący uniform Korpusu.
— Strzelnica jest pusta, sierżancie? — spytała martwo Honor.
— Uh… tak jest, milady. Pusta — potwierdził niezbyt uszczęśliwiony.
Honor nie zwróciła na to żadnej uwagi.
— W takim razie zechce pan wydać mi broń. Pistolet automatyczny kaliber 10mm.
Sierżant spojrzał ponad jej ramieniem na Henke. Przez całe życie miał do czynienia z bronią; sama myśl o wręczeniu nawet zabytkowej broni palnej komuś mówiącemu takim głosem sprawiła, że zjeżyły mu się włosy na głowie. Henke także była przerażona, ale przygryzła wargę i skinęła przyzwalająco głową.
Podoficer z wysiłkiem przełknął ślinę i wyciągnął spod blatu przedzielającego pomieszczenie elektrokartę.
— Proszę wypisać zamówienie, milady. Przyniosę co potrzeba.
Honor zabrała się za klawiaturę, a sierżant odwrócił się ku drzwiom do magazynu. I zamarł, słysząc jej głos.
— Potrzebuję też dziesięć naładowanych magazynków po dziesięć naboi każdy. I cztery pudełka nabojów luzem.
— Eee… Tak jest, milady. Dziesięć pełnych magazynków i dwieście naboi luzem.
I zniknął w magazynie.
Henke obserwowała, jak Honor powoli i precyzyjnie wypisuje zamówienie i prawdę mówiąc, nie wiedziała co myśleć. Siły zbrojne Królestwa od ponad trzystu standardowych lat nie używały już typowej broni palnej, czyli broni o pociskach napędzanych gazami chemicznymi powstałymi w procesie spalania materiału miotającego. Powód był prosty — żaden wystrzelony z nich pocisk nie miał tak niszczącej siły jak lecący z olbrzymią szybkością ładunek strzałek z pulsera. Osoba trafiona nimi w rękę przy dużym szczęściu mogła przeżyć, tracąc jedynie kończynę, co powodowało automatyczne wyłączenie z dalszej walki. Broń ta dodatkowo była bardziej odporna na uszkodzenia, no i magazynki mieściły znacznie więcej pocisków.
Mimo to na każdym okręcie Royal Manticoran Navy znajdował się nadal jeden typ takiej broni palnej — automatyczny pistolet kaliber 10mm — i naprawdę duży zapas amunicji. Każdy okręt miał w zbrojowni kilka egzemplarzy, dlatego że z ran postrzałowych z tej broni można było wyjść. Nigdy nie używano ich na służbie, ale każdy mógł w dowolnym momencie wypożyczyć taką broń i zamknąć się na strzelnicy. W Gwiezdnym Królestwie Manticore od dawna bowiem używano tych pistoletów wyłącznie do jednego celu — do pojedynków. I jak długo pojedynki pozostaną legalne, tak długo te pistolety będą w użyciu, dostępne dla każdego, kto będzie chciał potrenować.
Co naturalnie nie oznaczało, iż ktoś zdeterminowany nie mógł użyć takiej broni w innym celu.
Tymczasem Honor skończyła wypisywać zamówienie, przyłożyła kciuk do elektrokarty i odłożyła ją. Stała z opuszczonymi rękoma, dopóki sierżant nie wrócił.
— Proszę, milady — oświadczył zwięźle.
I nie kryjąc oporów, kolejno wyłożył na ladę: pistolet w skórzanej kaburze, słuchawki, drugie, mniejsze słuchawki — na oko rozmiarów treecata — i z jeszcze większym oporem wyposażony w pas umożliwiający noszenie na ramieniu pojemnik z amunicją.
— Dziękuję. — Honor przypięła kaburę do pasa magnetycznym zatrzaskiem i wzięła w jedną rękę słuchawki, w drugą zaś pojemnik.
Henke nie wytrzymała — przycisnęła pojemnik do lady. To wreszcie wywołało reakcję — Honor spojrzała na nią.
— Nie… — zaczęła Mike i urwała: jak miała zadać jej to oczywiste pytanie?
A jeśli go nie zada, jak będzie w stanie żyć ze świadomością, że…
— Nie bój się, Mike. — W głosie Honor nadal nie było żadnego uczucia, ale skrzywiła usta w imitacji ironicznego uśmiechu — Nimitz mi na to nie pozwoli. A poza tym mam coś ważniejszego do zrobienia…
Gdy wypowiedziała ostatnie zdanie, przez jej twarz przemknął pierwszy od dwóch dni cień jakiegokolwiek uczucia. Bardziej można go było wyczuć niż dostrzec i w jakiś sposób był jeszcze bardziej przerażający niż dotychczasowy brak jakichkolwiek emocji. Henke przez chwilę spoglądała jej w oczy, po czym odetchnęła i cofnęła rękę. Honor przerzuciła pas przez lewe ramię i podniosła ważący sporo pojemnik. Kiwnęła głową Henke i poleciła zbrojmistrzowi:
— Proszę zaprogramować strzelnice, sierżancie: standardowe przyciąganie takie jak na Manticore, odległość czterdzieści metrów, cel człowiek.
I nie mówiąc nic więcej, odwróciła się i podeszła do drzwi prowadzących na strzelnicę.
ROZDZIAŁ XXI
— Prince Adrian, tu kontrola lotów Hephaestusa. Proszę poczekać na ostateczne zezwolenie.
Kapitan Alistair McKeon przycisnął guzik na poręczy fotela.
— Prince Adrian potwierdza oczekiwanie na ostateczne zezwolenie odcumowania — powiedział.
— Rozumiem, Prince Adrian… Zezwalam na odcumowanie.
— Prince Adrian potwierdza ostateczne zezwolenie na odcumowanie. — McKeon spojrzał na sternika i polecił: — Odcumowanie. Zwolnić cumownicze promienie ściągające.
— Aye, aye, sir… Cumownicze promienie ściągające odłączone, sir — zameldował sternik.
— Sprawdź sąsiedztwo, Beth.
— Sprawdzam, sir.
McKeon cierpliwie poczekał, aż oficer taktyczny sprawdzi bezpośrednie sąsiedztwo okrętu. Raz w życiu widział skutki kolizji promu z krążownikiem liniowym w czasie odcumowywania tego ostatniego i nie miał ochoty oglądać czegoś podobnego nigdy więcej.
— Sąsiedztwo czyste, sir. Pięć małych jednostek stoczniowych w odległości dwudziestu pięciu kilometrów, namiar 208 na 095. Apollo na kursie 039, odległość siedem i pół kilometra.
— Mam je na ekranie manewrowym, sir — dodał sternik.
— Doskonale. Proszę uruchomić dziobowe silniki manewrowe.
— Aye, aye, sir… Dziobowe silniki manewrowe uruchomione, sir.
Ciężki krążownik ostrożnie oddalił się od nabrzeża i McKeon obserwował na ekranie wirtualnym, jak przesuwają się ściany olbrzymiego hangaru, w którym cumował.
— Proszę utrzymać obecny kurs — polecił, przełączając ekran wizualny fotela na prawą burtę.
Apollo wysunął się rufą do przodu ze swojego hangaru i oba okręty zaczęły oddalać się od siebie, by wyjść poza granicę bezpiecznego użycia impellerów. Poczekał, aż ją osiągnie, i wcisnął klawisz interkomu.
— Pułkownik Ramirez — zgłosił się natychmiast wywołany.
— Odcumowaliśmy, pułkowniku. Powinniśmy dotrzeć do celu w ustalonym czasie.
— Dziękuję, sir. Doceniamy waszą pomoc.
— Przynajmniej tyle możemy zrobić dla Korpusu — odparł McKeon i zakończył rozmowę.
Pan pułkownik Thomas Ramirez i pani major Susan Hibson byli zszokowani wynikami kontroli gotowości bojowej batalionu, którego dowództwo niedawno objęli. Nikt nie kwestionował dobrej woli kontyngentu pokładowego HMS Nike, ale cały batalion potrzebował treningu, co dobitnie uzmysłowił im ostatni test. Długie przebywanie okrętu w suchym doku, napływ uzupełnień i przeniesienia doświadczonych żołnierzy do innych jednostek spowodowały, że batalion jako całość reprezentował się gorzej niż średnia Korpusu. Tak pan pułkownik Ramirez jak i pani major Hibson zdecydowali Że Coś Trzeba Zrobić Natychmiast, niezależnie czy Nike nadawał się już do służby czy nie. W końcu batalion Royal Manticoran Marine Corps nie będzie siedział bezczynnie, tracąc formę, tylko dlatego że te ciemięgi z Królewskiej Marynarki dały sobie popsuć okręt!