Выбрать главу

Ktoś musiał ich zobaczyć i przekazał, czy też co bardziej prawdopodobne, sprzedał tę informację któremuś z jej zasranych przydupasów. Wiedział, że osobiste spotkanie z zawodowym zabójcą to ryzyko, ale Georgia twierdziła, że jest najlepszy w swoim fachu, a zebrane materiały potwierdzały jej słowa. A kiedy ma się do czynienia z mistrzem, trzeba grać według jego reguł. Summervale akurat przestrzegał zasady, by na ostatnim spotkaniu, na którym dobijano targu, pojawił się osobiście zleceniodawca. Zgodził się i teraz miał przez to problemy. A przyszłość rysowała się w ciemnych barwach właśnie dlatego, że Harrington wiedziała o nim.

Oglądał pojedynek, na który zresztą czekał niecierpliwie. Żałował, że dziennikarze nie dopadli jej wcześniej — widok bólu i wściekłości na jej twarzy sprawiłby mu ogromną satysfakcję, ale tak radosne oczekiwanie trwało dłużej, co miało swoje dobre strony. Z powodu niemożności przeprowadzenia z nią wywiadu media rozpętały taką burzę spekulacji i łzawych komentarzy, że aż miło było popatrzeć. Zrobiono z niej bohaterkę tragiczną gotową pomścić kochanka, stawić czoła najgroźniejszemu z zawodowych rewolwerowców. A wszystko to w imię miłości! Uśmiał się do łez, oglądając te brednie, bowiem doskonale wiedział, że robią to wyłącznie dla popularności programów: każdy chwyt był dobry, by przyciągnąć widzów. Nim doszło do pojedynku, sprawa stała się tak pasjonująca, że wszystkie większe stacje wysłały na miejsce swoje ekipy i nadawały przekaz na żywo. Nalał więc sobie solidną porcję brandy i usiadł wygodnie przed ekranem, by rozkoszować się zemstą w kolorze.

I zawiódł się srodze.

Nadal wstrząsały nim dreszcze, gdy przypomniał sobie co widział. Summervale poruszał się z szybkością i wdziękiem atakującego węża, a suka zdawała się być zmartwiała ze strachu — stała i nie ruszała się. A potem strzeliła, nim Summervale zdążył podnieść broń. Oszołomiony patrzył, jak Summervale zatacza się, bo stało się to tak błyskawicznie, że w pierwszym momencie nie zrozumiał, co się właściwie wydarzyło. Potem jakby w zwolnionym tempie obserwował każdy następny strzał. Po każdym trafieniu, jego słono opłacony zabójca, podskakiwał jak marionetka, a w końcu jego głowa eksplodowała i zwalił się na trawę, martwy nim jej dotknął.

To, co widział, było niemożliwe! I nie mogło się wydarzyć! Przecież kurew jedna była oficerem marynarki i nikt jej nie uczył strzelania z pistoletu — wiedział o tym, bo przeszedł dokładnie to samo szkolenie — a w jej aktach nie było słowa o prywatnych zainteresowaniach bronią. Więc jakim cudem, do cholery, umiała tak dobrze strzelać?

To niepokojące pytanie szybko zostało zapomniane i zastąpione przez czyste przerażenie. Bowiem obraz zmienił się; na ekranie zamiast medyków bez sensu spieszących do leżącego, który już na pierwszy rzut oka nie miał prawa żyć, ukazała się twarz Harrington w dużym zbliżeniu. A na niej widać było jedynie lodowate opanowanie, znacznie gorsze od nienawiści, bo ukierunkowane na osiągnięcie zamierzonego celu. A on znał ten wyraz twarzy — było to niczym spojrzenie w oblicze śmierci.

Strach zatrząsł nim. Dziennikarze wylegli na pole niczym stado ścierwojadów, skupiając się wokół niej i przekrzykując pytaniami. Rozmaitej maści mikrofony znalazły się przed jej twarzą i to mimo wysiłków policji i jej, cholera, nie wiadomo skąd wytrzaśniętych goryli. A suka spokojnie oddała pistolet towarzyszącemu jej pułkownikowi Marines, spojrzała prosto w obiektyw i uniosła dłoń jak jakaś, kurwa, królowa.

Lawina pytań osłabła, potem w ogóle ustała, a jej oczy zdawały się wyskakiwać z holoprojekcji i wpatrywać tylko w niego. Gdy się odezwała, głos miała równie zimny i twardy co oczy.

— Panie i panowie, nie odpowiem na żadne pytanie, ale chcę wygłosić krótkie oświadczenie.

Ktoś próbował wywrzeszczeć pytanie, ale drugie słowo zmieniło się w jęk, gdy sąsiad uciszył go szturchańcem, a ona poczekała spokojnie, aż wśród motłochu dziennikarskiego ponownie zapanuje cisza, a potem zaczęła mówić:

— Denver Summervale zabił kogoś, kogo kochałam. To, co się tu dziś wydarzyło, nie przywróci życia Paulowi Tankersleyowi. Wiem o tym. Nic nie przywróci mu życia. Ale mogę i wymierzę sprawiedliwość człowiekowi, który go zamordował.

Kamera drgnęła, a wśród dziennikarzy rozległ się szmer zdumienia.

— Ależ, lady Harrington — wykrztusił najodważniejszy — kapitan Tankersley zginął w pojedynku, a pani właśnie…

— Wiem, jak zginął — przerwała mu. — Ale Summervale był jedynie narzędziem. Został wynajęty do zabicia konkretnych osób, które były mu całkiem obojętne. Był zabójcą, ale mordercą jest ten, kto go wynajął.

Ktoś gwizdnął, ktoś inny jęknął, a jeszcze ktoś zaklął, przypominając sobie plotki o oskarżeniu, które rzuciła w twarz Summervale’owi. North Hollow był tak przerażony, że nie mógł słowa z siebie wydusić.

W ciszy, która nagle zapadła, rozległ się lodowaty, wyraźny głos Harrington:

— Oskarżam earla North Hollow o wynajęcie Denver’a Summervale’a i zlecenie mu zabicia Paula Tankersleya i mnie. W tej kolejności. — Uśmiechnęła się i North Hollow poczuł, że krew mu się ścina. — Jak tylko okaże się to możliwe, oskarżę earla osobiście. Życzę państwu udanego dnia.

Książę Cromarty jęknął, mimo że oglądał relację z przebiegu pojedynku już po raz drugi. Kiedy wreszcie wyglądało na to, że kryzys minął i sytuacja zaczęła się uspokajać, musiało się wydarzyć coś takiego. Telefony już się urywały: dzwonili wszyscy przywódcy partii opozycyjnych, domagając się z zadziwiającą jednomyślnością, by zareagował na skandaliczne potwarze wygłaszane przez kapitan Harrington. Jakby mógł coś zrobić! Swoją drogą, była niespełna rozumu — nie wiedziała, co się z nią stanie po takim oskarżeniu?!

Wyłączył holoprojekcję i ukrył twarz w dłoniach. Tak na dobrą sprawę powinien być jej wdzięczny za jedno — uwolniła go od Denvera. Jedyne, co poczuł na wieść o jego śmierci i co nadal czuł, to przeogromna ulga. Rzadko kiedy komuś źle życzył, ale Denver naprawdę zasłużył na śmierć i to już dawno. Fakt, że należał do jego rodziny, nie był miły z politycznego punktu widzenia, ale nie stanowił też poważnego problemu dla rządu. O takich jak on nikt nie chciał zbyt głośno mówić i to z rozmaitych powodów.

Najistotniejsze było co innego — jaka będzie reakcja earla North Hollow. Generalnie rzecz biorąc, Young był durniem, ale miał wystarczająco dużo sprytu i instynktu, by starać się chwilowo zostać kimś, z kim należy się liczyć. Jego rodzina, jeśli chodzi o męską część, od wielu pokoleń składała się z dobrze urodzonych i bogatych prymitywów o mentalności zbirów i nieodpartych ciągotach do wykorzystywania władzy. Young był głupszy i bardziej arogancki (choć trudno było w to uwierzyć) od nie opłakiwanego tatusia. Natomiast ambicją, jeśli go nie przewyższał, to na pewno mu dorównywał. Wdał się w tę skomplikowaną rozgrywkę z odwagą płynącą z głębokiej ignorancji oraz bezwzględnością powodowaną brakiem jakichkolwiek zasad. Jak dotąd instynkt godny człowieka z rynsztoka służył mu nieźle — zaskoczył znacznie od siebie bezwzględniejszych i bardziej doświadczonych polityków, stając się nagle w Izbie głosem rozsądku i świetlanym wzorem, człowiekiem gotowym dla dobra ojczyzny, będącej w kryzysowej sytuacji, zjednoczyć lordów. I to mimo faktu, że rząd zezwolił flocie tak paskudnie z nim postąpić. Ot, pomnikowa postać. Prawda była taka, że ambicja go zniszczy i to w krótkim czasie, ale jak dotąd grał wybraną rolę doskonale. A to jedynie pogarszało sprawę.

Książę wyprostował się nagle, tknięty nową myślą. W sytuacji Younga najlogiczniejsze było jak najszybsze wystąpienie z pozwem o zniesławienie, potwarz, oszczerstwo czy co tam chciał. Ponieważ prawo zabraniało pojedynków między procesującymi się stronami, byłby bezpieczny.