Dziwne, że tego nie zrobił… wyglądało na to, iż nie mógł. A to z kolei oznaczało, że Harrington ma rację i Young rzeczywiście wynajął Denvera… a ona miała na to dowód!
Zmarszczył brwi, powoli pocierając je opuszkami złączonych palców. Jeśli tak było, a nie miał żadnych wątpliwości, że Young był zdolny do podobnego zachowania, ba: nawet idealnie ono doń pasowało, to w żaden sposób nie mógł wystąpić na drogę sądową. Bo wówczas wystarczyło, by Harrington przedstawiła dowód, a nikt nie wchodziłby w szczegóły i nie dociekał na przykład, skąd go ma. Zostałaby uniewinniona. A Young mógłby się na zawsze pożegnać z karierą polityczną czy też z posiadaniem jakichkolwiek wpływów w polityce.
W takim razie rodziło się pytanie, co mógł zrobić. Bo groźba była jak najbardziej realna — Harrington zamierzała wyzwać go na pojedynek, a zaskakująca skuteczność, z jaką rozstrzelała Denvera, uznawanego za najlepszego rewolwerowca, jednoznacznie dowodziła, że jeśli będzie go miała w zasięgu strzału, to go zabije. A będzie go miała, ledwie znajdzie się wystarczająco blisko niego, by go wyzwać.
Teraz należało się zastanowić, czy Young mógł odmówić honorowego załatwienia sprawy. To, że był tchórzem, dla którego honor był jedynie pustym słowem, nie ulegało wątpliwości, ale pokazanie tego całemu Królestwu byłoby równoznaczne z końcem kariery i wpływów politycznych, podobnie jak udowodnienie, że jest mordercą. Przed dzisiejszym pojedynkiem mógł mieć nadzieję na przeżycie spotkania z Harrington, zwłaszcza gdyby odbywało się według Kodeksu Dreyfusa.
Po tej transmisji stało się jasne, że nie ma na to cienia szansy. Najbardziej przerażające było nie to, że Honor pięć razy trafiła Denvera, ale sposób, w jaki to zrobiła. To nie był pojedynek, lecz egzekucja, a Denver został pośmiertnie zdeklasowany. Trafiła go tyle razy nie dlatego, że musiała, lecz dlatego, że chciała.
I jeżeli kiedykolwiek doprowadzi Younga na ten kawałek trawnika, zrobi z nim dokładnie to samo.
Premier nie pamiętał, kiedy ostatni raz bał się kogoś fizycznie; Honor Harrington nie napełniała go strachem — napełniała go przerażeniem. Wątpił, by ktokolwiek, kto choć raz obejrzał to nagranie, będzie kiedykolwiek w stanie zapomnieć widok całkowitego braku wyrazu jej twarzy w chwili, gdy rozstrzeliwała przeciwnika. A jeżeli królewski oficer w ten sam sposób odstrzeli para Królestwa…
Wstrząsnął się na samą myśl i sięgnął po moduł łączności. Istniała tylko jedna osoba zdolna zapobiec katastrofie, toteż wybrał jej osobisty numer i cierpliwie poczekał, aż na ekranie pojawi się operator w liberii.
— Pałac Mount Royal, czym mogę… o, dobry wieczór, książę Cromarty.
— Dobry wieczór, Kevin. Muszę rozmawiać z Jej Wysokością.
— Moment, milordzie. — Operator sprawdził coś na ekranie komputera. — Przykro mi, ale udziela audiencji prywatnej ambasadorowi Zanzibaru.
— Rozumiem — Cromarty odchylił się na oparcie fotela i spytał po namyśle: — Kiedy będzie wolna?
— Obawiam się, że nieprędko, milordzie. — Operator urwał, widząc minę rozmówcy: w końcu królowa nie wybierała półgłówków na operatorów swej prywatnej linii. — Proszę wybaczyć, czy to coś naprawdę pilnego? Nowy kryzys?
— Nie wiem — przyznał ku własnemu zaskoczeniu Cromarty i położył dłonie na blacie biurka. — Z pewnością może się w niego przerodzić i to szybko. Sądzę… powiedz Jej Wysokości, że muszę z nią rozmawiać najszybciej jak to tylko możliwe.
— Oczywiście, milordzie. Poczeka pan?
— Tak.
Operator zniknął z ekranu zastąpiony godłem Gwiezdnego Królestwa Manticore, a Cromarty zabijał czas, bębniąc palcami po biurku. Niektórzy premierzy robili co mogli, by stać się maksymalnie niepopularni dla swych władców, przeszkadzając im przy każdej okazji duperelami, które mogły poczekać. Ponieważ zdawał sobie z tego sprawę, od początku uważał, by nie przerywać królewskich zajęć, jeśli nie było to absolutnie konieczne. Miało to znaczny wpływ na to, że dobrze im się współpracowało, a królowa odbierała połączenia od niego z minimalnym możliwym opóźnieniem. Teraz odetchnął, gdy jej twarz po mniej niż pięciu minutach pojawiła się na ekranie.
— Allen — powitała go bez zbędnych uprzejmości.
— Wasza Wysokość.
— Mam nadzieję, że to rzeczywiście coś ważnego, bo ambasador jest zdenerwowany informacją o wycofaniu z Zanzibaru stacjonującej tam dotąd naszej eskadry. Uspokojenie go okazuje się trudniejsze, niż sądziłam.
— Przepraszam, Wasza Królewska Mość, ale sądzę, że możemy mieć sytuację.
— Jaką „sytuację”? — spytała ostrzej. — Wiesz, że nie lubię, gdy używasz tego określenia, Allen!
— Przepraszam, ale obawiam się, że znowu jest trafne. Czy Wasza Wysokość oglądała jakiekolwiek wiadomości w ciągu ostatniej godziny?
— Nie, audiencja rozpoczęła się wcześniej. Co się stało?
— Lady Harrington właśnie zastrzeliła mojego kuzyna Denvera — widząc jej reakcję, Cromarty dodał pospiesznie: — Nie wzruszyło mnie to, nie ma obawy. A raczej wzruszyło, ale nie to, że zginął: zawsze był parszywą owcą przysparzającą rodzinie jedynie problemów. I jak Wasza Wysokość wie, robił to z przyjemnością.
— Wiem — przyznała cicho i przygryzła lekko dolną wargę. — Wiedziałam, że mają się pojedynkować, naturalnie. Sądzę, że wszyscy o tym wiedzieli. Przyznaję, że jestem równie uradowana co zaskoczona tym, że zwyciężyła.
— Wygląda na to, że wszyscy martwiliśmy się tym razem o niewłaściwą osobę, Wasza Wysokość — oświadczył rzeczowo Cromarty. — Trafiła go cztery razy, nim zaczął padać, a dobiła piątą kulą w głowę.
Królowa gwizdnęła bezgłośnie, nie kryjąc zaskoczenia.
— To akurat nie jest problemem — dodał. — Media transmitowały wszystko na żywo, a obecne były chyba wszystkie stacje i już zdążyły co bardziej krwawe fragmenty powtórzyć. Podobnie jak oświadczenie lady Harrington.
— Oświadczenie?
— Tak, Wasza Wysokość. Formalnie oskarżyła earla North Hollow, że wynajął Denvera do zabicia Tankersleya… i jej.
— Mój Boże! — westchnęła królowa.
Cromarty poczuł coś na kształt masochistycznej satysfakcji, widząc jej zaskoczenie. Obserwował jej twarz i czekał cierpliwie, aż zakończy proces myślowy. Zajęło jej około trzydziestu sekund przeanalizowanie wszystkich możliwych konsekwencji, które sam rozważył już wcześniej, po czym uniosła głowę i spojrzała na niego ze wzmożoną uwagą.
— A wynajął?
— Nie mam dowodów ani potwierdzających, ani obalających to oskarżenie, Wasza Wysokość. Jest to naturalnie możliwe, tym bardziej że Young nie podał jej do sądu pod zarzutem oszczerstwa. A prywatnie bardzo wątpię, by lady Harrington oskarżyła go, nie mając jakiegokolwiek dowodu na potwierdzenie swoich słów.
Królowa przytaknęła, pocierając policzek kciukiem.
— Jeżeli ma dowód, to będzie działać — powiedziała bardziej do siebie niż do niego, nie przestając jednak patrzeć na premiera. — Zresztą nigdy nie zawiadomiłaby mediów, gdyby nie planowała go zabić… Jeżeli to zrobi, jakie będą straty?
Ostatnie zdanie powiedziała głośniej, wyraźnie kierując je do rozmówcy.
— Duże, Wasza Wysokość. Może nawet bardzo duże. A jeśli zabije go w ten sam sposób co Denvera, to mogą być katastrofalne. — Wstrząsnął nim dreszcz na samo wspomnienie. — Nie radzę oglądać pojedynku, Wasza Wysokość. Sam żałuję, że to zrobiłem. Jeśli odstrzeli go w podobny sposób, opozycja dostanie szału. Kryzys może być gorszy niż walka o wypowiedzenie wojny. Jakie konkretnie będą straty i co możemy na to poradzić? Najprawdopodobniej stracimy poparcie Zjednoczenia Konserwatywnego, ale przeciągnęliśmy na swoją stronę tylu postępowców, że powinno się to zrównoważyć, tym bardziej, że „Nowi” są przynajmniej obecnie w naszym zespole. Liberałowie prawie na pewno dołączą do konserwatystów i będą chcieli jej głowy, ale nawet jeśli im ją damy, prawdopodobnie jeszcze głębiej wejdą w opozycję. Jeżeli im jej nie damy, to dołączą do nich postępowcy. Przyjmując nawet najoptymistyczniejszy wariant, muszę stwierdzić, że ucierpimy poważnie, Wasza Wysokość.