Выбрать главу

Zapytany rozejrzał się odruchowo, nim odpowiedział równie cicho:

— Nie dotrze pani do niego, milady. Zaszył się w oficjalnej rezydencji, którą opuszcza tylko, by wziąć udział w posiedzeniach Izby Lordów.

Zmarszczyła brwi, analizując sytuację i odruchowo wodząc palcem po nóżce kielicha. Metoda, którą wybrała, miała swoje zalety; choćby tę, że całe Królestwo Manticore wiedziało, co Young próbował zrobić, ale miało też i wady. Największą, jak się okazało, było ostrzeżenie go, co zamierza. W efekcie zrobił jedyną rzecz, której nie wzięła pod uwagę.

Ukrywał się przed nią i to zadziwiająco skutecznie. A jak długo nie oskarżył jej o oszczerstwo czy kłamstwo, nie mogła wykorzystać nagrania, chyba że udostępniłaby je mediom, co z kolei miałoby katastrofalne skutki dla osób, które je zdobyły. A więc to nie wchodziło w grę.

Z drugiej strony, jak długo udawało mu się umknąć spotkania twarzą w twarz, mógł udawać, że deszcz pada, i nikt nie mógł mu oficjalnie zarzucić, że nie podjął wyzwania. Young poszedł po linii najmniejszego oporu i wybrał postawę najlogiczniejszą dla tchórza — postanowił przeczekać, licząc na to, że Królewska Marynarka wcześniej czy później wyśle ją poza system, co było oczywiste ze względu na toczącą się wojnę. Jeśli wiedział o rozkazach, które właśnie otrzymała, to pewnie spił się z radości — za pięć dni Nike opuści dok i dostanie przydział poza system, a przedtem ona będzie musiała dopilnować prób odbiorczych i doprowadzić okręt do stanu pełnej gotowości bojowej, co oznaczało całkowity brak czasu na inne sprawy, mimo iż jeszcze przez co najmniej tydzień będzie przebywała w układzie Manticore. Miała dwa wyjścia — zrezygnować z dowodzenia albo odpuścić mu do chwili powrotu.

Powinna była przewidzieć taką właśnie jego reakcję. A nie miała ochoty ani na jedno, ani na drugie. Druga możliwość niosła ze sobą dodatkowe niebezpieczeństwo — teraz sprawa była świeża i choć za rok spotkają ją takie same konsekwencje, wtedy wszyscy dawno zapomną, o co chodziło. A przede wszystkim nie chciała czekać nie wiadomo jak długo.

Media kontrolowane przez opozycję już robiły co mogły, by przedstawić ją jako opętanego żądzą zemsty potwora walącego na oślep bez choćby śladu dowodów. Tego się spodziewała — było to powtarzanie ogranego już tematu. Pojawiło się jednakże inne podejście, coraz popularniejsze i gorsze — programy wręcz ociekające sympatią. Była w nich biedactwem, które straciło ukochanego w bezsensownym pojedynku, który to barbarzyński obyczaj dawno winien być zakazany, i przez to nie była zdolna trzeźwo myśleć. Kto mógł mieć do niej pretensje o to, że po takiej tragedii musiała znaleźć winnego, by do reszty nie zwariować. Ale to wcale nie oznaczało, że earl North Hollow był winny, a widzowie (czytelnicy) powinni pamiętać o tym, co już między nimi zaszło, jak też i o tym, że on również był ofiarą. To, że go oskarżyła i to będąc pewna, że ma rację, nie świadczyło o tym, że jest winny, a jedynie o tym, że w jej oczach zawsze będzie winny, gdy będzie desperacko szukała kogoś odpowiedzialnego za jej nieszczęście. Z braku dowodów należy przyjąć, że jest niewinny, co dobitnie potwierdza jego pełne opanowania postępowanie. Wyraźnie nie chce dolewać oliwy do ognia. I za to właśnie należą mu się wyrazy uznania.

Nimitz bleeknął niezadowolony z goryczy dominującej w jej emocjach, więc przestała rozpamiętywać żale, nim do reszty wytrąciło ją to z równowagi. Posadziła treecata na kolanach, na co zareagował błogim mruczeniem. I znów zaczęła analizować, choć w bardziej obiektywny sposób.

Media rządowe milczały i nie miała o to pretensji. Cokolwiek by się nie stało, skutki będą poważne i niemiłe, toteż rząd nie miał innego wyjścia, jak dystansować się jak najbardziej, nim do tego dojdzie. Tym bardziej że opozycja modliła się, by tak właśnie nie postępował. To akurat ją cieszyło — była to bowiem sprawa między Youngiem i nią i nie chciała, by ktokolwiek się w nią wtrącał.

— Jesteś pewien, że w innym celu nie opuszcza domu? — spytała w końcu.

— Absolutnie. — Pochylił się jeszcze bardziej i dodał ciszej: — Udało nam się umieścić człowieka wśród służby w rezydencji. Jest szoferem i ma dostęp do planu wyjazdów.

— Muszę go dopaść! Musi być jakaś okazja, choćby zaledwie kilka minut. Więcej nie potrzebuję, żeby rzucić mu w twarz wyzwanie, Willard. Jeżeli udaje się do parlamentu, to może potrzebujemy kogoś tam… musi się poruszać po budynku, gdybyśmy znali rozkład jego zajęć…

— Spróbuję, milady. — Neufsteiler westchnął. — Ale uczciwie mówię, że szansę są niewielkie. Wie, że pani na niego poluje, a ma przewagę, ponieważ cały czas przebywa na powierzchni. Musielibyśmy dowiedzieć się, że gdzieś się wybiera, na tyle wcześnie, by panią poinformować i by zdążyła pani dotrzeć na miejsce… Cóż, już wydajemy ponad osiemdziesiąt tysięcy dziennie, kilku agentów więcej nie wpłynie na radykalny wzrost kosztów.

— Doskonale. W takim razie sądzę…

— Padnij!

Dłoń o zacisku imadła złapała Honor za ramię i nim zdążyła wykrztusić słowo, ściągnęła ją z krzesła na podłogę. Samo krzesło poleciało poza platformę i runęło w dół, a LaFollet tym samym płynnym ruchem wepchnął Honor pod stół. Nie sądziła, że jest tak silny; w następnej chwili miała poważniejsze problemy, by móc się nad tym zastanawiać. LaFollet padł na nią, a ona musiała jeszcze zająć się Nimitzem.

Treecat wystartował z jej kolan moment wcześniej niż major ją złapał, ostrzeżony nagłym skokiem jego emocji. Ledwie dotknął podłogi, wydał przenikliwy okrzyk bojowy. Zdołała go złapać w ostatnim momencie, nim zaczął atak na nadal nie znanego jej przeciwnika. Okazało się, że postąpiła słusznie, bo w następnej sekundzie seria strzałów z pulsera rozorała schody, do których zmierzał Nimitz, i przylegającą do nich część platformy. W powietrzu zrobiło się gęsto od rozmaitej wielkości drzazg i Neufsteiler zwalił się z krzykiem z krzesła, gdy jedna z większych wbiła mu się w plecy. Zaraz potem w jej polu widzenia pojawił się Candless i odciągnął go z linii ognia. Spróbowała się podnieść, jedną ręką pacyfikując syczącego wściekle i rwącego się do walki treecata. LaFollet przydusił ją brutalnie łokciem, klnąc głośno, ledwie spróbowała drgnąć. Po jego ciosie zobaczyła gwiazdy, a nim oprzytomniała, poczuła, że jego ciało zmienia pozycję na jej plecach i w następnej chwili tuż nad jej uchem zawył pulser.

Na dole rozległy się pierwsze krzyki gości. Odwróciła głowę na ile mogła, łapiąc gorączkowo powietrze, bo dopiero w tym momencie dotarło do niej, że LaFollet tak skutecznie rzucił nią o podłogę, że straciła oddech. Zobaczyła, jak pociski LaFolleta trafiają w jakiegoś mężczyznę. Trafiony zwalił się, rozbryzgując krew i wypuszczając z rąk obrzyna — karabin pulsacyjny z obciętą w dwóch trzecich długości kolbą i lufą. Strzelanina trwała jednak dalej. Coś zwaliło się ciężko obok niej, a LaFollet poderwał się, przyklęknął na jedno kolano i stabilizując lufę na lewym przedramieniu, rozstrzelał kolejnego napastnika. Candless zrobił to samo z dwoma innymi i nagle strzelanina ucichła — słychać było jedynie przerażone wrzaski i tupot nóg spanikowanych ludzi gnających do wyjścia.

— Cholera! — LaFollet stał już, daremnie próbując wycelować do kolejnego, najwyraźniej zygzakującego napastnika. — Niech się pani nie rusza, milady! Zostało co najmniej dwóch! Wydaje mi się, że uciekają pod osłoną tłumu, ale mogę jeszcze spróbować.

Zrezygnowała posłusznie z próby wstania na czworaki, nadal przyciskając do siebie i do podłogi Nimitza. Na szczęście treecat uspokoił się, gdy dotarło doń, że jest bezpieczna. Po chwili puściła go — syknął, obejrzał ją i wskoczył na stół, gdzie zamarł gotów do ataku, ale już kontrolowanego. Odetchnęła z ulgą i odwróciła się ku leżącemu. Gwardzista Howard był szary; próbował jedną ręką zatamować krew lejącą się z uda, ale w drugiej nadal trzymał gotową do strzału broń. Podczołgała się ku niemu, czując, że zaczyna drżeć, lecz nadal myśląc zadziwiająco logicznie. Odpięła pas z torebką noszony pod kurtką mundurową i zrobiła z niego opaskę uciskową, zaciskając ją powyżej rany. Musiał zostać trafiony drzazgą, bo nadal miał nogę i czucie w niej — jęknął, gdy zaciskała pasek. A potem zemdlał, ale krew przestała najpierw lać się, a potem w ogóle wypływać z rany. Nic więcej nie mogła dla niego zrobić, toteż wzięła jego pulser i podczołgała się do Willarda.